Temida w błazeńskiej czapce
W pierwszej chwili pomyślałem, że może chodzić o jakiś nadużycie praw autorskich. Ale nie, wszystko dokonało się lege artis. PKF wyraziła zgodę a nazwiska twórców znalazły się w napisach końcowych i na okładce płytki dołączonej do „Gazety”.
I to okazało się przestępstwem. Twórcy dowiedli przed sądem, że nadużyło to ich dobra osobiste a przypisanie do określonej opcji politycznej ograniczyło im możliwości zarobkowania. Między innymi Państwowy Instytut Sztuki Filmowej nie dofinansował ich filmu o… Misiu Uszatku.
Całkiem możliwe, ale wydaje mi się że w praworządnym kraju na ławie oskarżonych powinni znaleźć się ci, którzy uprawiają takie praktyki czyli PISF czy telewizja.
Dokonują bowiem, wykluczeń już za sam fakt kontaktów twórców z kręgami uważanymi za niesłuszne, co przypomina wręcz praktyki rasistowskie.
A swoją drogą gdyby pobiegli do sądu wszyscy ci dla których współpraca z „Gazetą Polską” oznaczała wyrzucenie z mainstreamu – od Wildsteina, Ziemkiewicza po piszącego te słowa – tygodnik miałby się naprawdę z pyszna.
Wprawdzie trudno byłoby mi udowodnić, że moje felietony ukazywały się przez dziesięć lat „bez wiedzy i zgody autora” – ale nie sądzę żeby obecny wymiar sprawiedliwości zawracał sobie głowę podobnymi drobiazgami
Marcin Wolski
za:www.fronda.pl/a/temida-w-blazenskiej-czapce,53574.html