Witamy serdecznie na stronie internetowej Oddziału Łódzkiego
Katolickiego Stowarzyszenia Dziennikarzy.

Mamy nadzieję, że ułatwimy Państwu docieranie do rzetelnej informacji. Tutaj chcemy prezentować wielkość oraz problemy naszego Kościoła, zagadnienia społeczne, cywilizacyjne, publikacje członków Stowarzyszenia, stanowiska w ważnych kwestiach. Nie będziemy konkurować w informacjach bieżących z innymi portalami (niektóre z nich wskazujemy w odnośnikach), natomiast gorąco zapraszamy do lektury wszystkich tekstów - ich aktualność znacznie przekracza czas prezentacji na stronie głównej. Zachęcamy do korzystania z odnośników: "Publikacje" i "Polecane". Mamy nadzieję na stały rozwój strony dzięki aktywnej współpracy użytkowników. Z góry dziękujemy za materiały, uwagi, propozycje.
Prosimy kierować je na adres: lodz@katolickie.media.pl

Publikacje polecane

Święto przyjaźni dwóch narodów

- To było ogromnie wzruszające, gdy Węgrzy śpiewali polski hymn – mówi Tomasz Sakiewicz, redaktor naczelny „Gazety Polskiej”, który pojawił się w Budapeszcie razem z tysiącami innych Polaków, aby wziąć udział w węgierskim święcie i z dziesiątkami tysięcy Węgrów udzielić poparcia premierowi Viktorowi Orbánowi. - To było wielkie święto przyjaźni polsko-węgierskiej i wielkie święto niepodległości Węgier. Te wspaniałe reakcje Polaków i Węgrów wobec siebie. Widziałem setki wzruszonych osób. Do mnie podeszła starsza pani i wręczyła ryngraf z Matką Boską. To było coś wspaniałego. Widziałem Węgrów, którzy śpiewali polski hymn, a przecież to nie jest dla nich łatwe. Musieli specjalnie przygotować się na nasz przyjazd – opowiada nam Tomasz Sakiewicz.

- Co naprawdę dało się odczuć, to wielokrotne podkreślanie o konieczności wspólnej walki o suwerenną Europę, o suwerenność narodów Europy. We wszystkich przemówieniach pojawiał się wątek, że musimy zachować tożsamość, musimy chronić wolność, szczególnie kiedy neguje się ją przy pomocy brukselskiej dyplomacji i próbuje się podważać wartości narodowe, chrześcijańskie. To słychać było w przemówieniach polityków węgierskich i naszych. Oparcie się o własne korzenie i tożsamość narodową nie tylko nie dzieli ludzi, ale wręcz łączy. Te chwile, gdy ludzie witali się, ściskali, cieszyli były absolutnie spontaniczne. Nie da się tego wyreżyserować. To były piękne sceny przyjaźni dwóch narodów – mówi portalowi Niezależna.pl Tomasz Sakiewicz.

- Ten dzień miał dwa bardzo ważne akcenty. Oczywiście, pierwszym było spotkanie przed Muzeum Narodowym, bo tam rozpoczęły się uroczystości. Później już mieliśmy do czynienia ze świętem węgierskim. Przemarsz Polaków przez Budapeszt zrobił ogromne wrażenie, bo główna grupa, w której i my szliśmy, to około 5 tysięcy osób, a nie byliśmy jedyni. Oczywiście, w tej grupie mogli się pojawić również Węgrzy, ale głównie były to osoby, które przyjechały pociągiem, 70 autokarami i prywatnymi samochodami. W sumie oceniam, że w centralnym punkcie uroczystości zgromadziło się około 50 tys. osób, z czego 5-7 tysięcy Polaków – mówi redaktor naczelny „Gazety Polskiej. - Cały plac Kossutha zajęty był przez tłum z wielobarwnymi flagami: węgierskimi i polskimi. Jak my dochodziliśmy, to plac był już pełen. Trudno więc mówić, że w Budapeszcie nie ma poparcia dla Viktora Orbána. Widziałem cały Budapeszt, który udał się w jednym kierunku, żeby zamanifestować solidarność ze swoim premierem. I świętować.

za: niezalezna.pl/25287-swieto-przyjazni-dwoch-narodow (pnkn)

***

Orban: "Chwała Litwie! Niech Bóg błogosławi Polskę!"

Oto tekst wczorajszego przemówienia Viktora Orbána wygłoszonego na Placu Kossutha w dniu święta narodowego Powstania i Walk o Wolność 1848-49.

Szanowni Uczestnicy uroczystości! Współobywatele! Węgrzy!

Witam Państwa (dosł. Bóg przyprowadził Państwa) na Placu Lajosza Kossutha! Pozdrawiam również tych, którzy na obszarze całego Basenu Karpackiego, będąc w swoich domach, duchowo są z nami: od Koszyc, przez Székelyudvarhely (rum. Odorheiu Secuiesc, w Siedmiogordzie) i Munkács (pol. Mukaczewo, na Zakarpaciu) aż po Szabadkę (serb. Subotica, w Wojwodinie). Ten dzień jest dniem bojowników o wolność. Ten plac jest placem walczących o wolność. I dlatego dziś właśnie tu się zabraliśmy, ponieważ my, Węgrzy jesteśmy narodem walk o wolność. Nie zebraliśmy się po to, by zacnym zwyczajem naszych przodków wspomnieć chwalebną przeszłość. Zgromadziliśmy się, aby obudzić w sobie pamięć o odwadze marcowych młodzieńców. Moimi słowami nie chcę im teraz wznosić jakiegoś muzeum, lecz Państwu pragnę przypomnieć, iż my, dziś żyjący Węgrzy, jesteśmy spadkobiercami roku 1848. Tak, my, którzy tu stoimy i Węgrzy rozsiani po świecie, jesteśmy politycznymi i duchowymi spadkobiercami roku 1848. Polityczny i duchowy program tamtego roku brzmiał następująco: nie będziemy kolonią! Program i pragnienie Węgrów w roku 2012 brzmi: nie będziemy kolonią! Ze szczególnym szacunkiem pozdrawiam tych wszystkich, którzy w styczniowym Marszu Pokoju stanęli w obronie wolności i niezależności Węgier, a w ten sposób też w obronie siebie nawzajem. Węgry nie zdołałyby podjąć rękawicy rzuconej im zimą, na przełomie 2011/12, będąc pod presją międzynarodowych nacisków i dyktatów, gdyby do pojedynku nie stanęły setki tysięcy tych, którzy wszystkim chcieli uświadomić, że Węgrzy nie będą żyli pod dyktatami obcych, nie poddadzą ani swej niezależności, ani wolności; dlatego też nie poddadzą stworzonej wreszcie, po dwudziestu latach, swojej Konstytucji. Składam podziękowania wszystkim, którzy stanęli do obrony!

Mamy więc słuszny powód do tego, by nawet po 164 latach, iść za przykładem bohaterów roku 1848. Tak, ale za którym? Człowiek w młodości jest radykalny, tak jak Petőfi, który chciał wieszać królów. W wieku dojrzałym człowiek staje się raczej gotowy do rozsądnego czynu, tak jak Kossuth. Z wiekiem zaś raczej skłania się ku mądrości i przemyślanemu rozwojowi, tak jak Széchenyi. Mikszáth 60 lat po wolnościowym Powstaniu tak pisał o marcowych młodzieńcach: „nad niczym nie rozmyślali, stanęli do dzieła i stworzyli 15 marca z pomocą jednego wiersza i brzęku kilku dekoracyjnych/ ozdobnych szabel prawniczych. A my dziś dzięki temu żyjemy”. Tak mógłby napisać również o pesztańskich młodzieńcach roku 1956. Zaczęli, dokonali dzieła i my teraz dzięki temu żyjemy prawdziwie. I mógł w ten sposób napisać o masowych demonstracjach przewracających ustrój państwa w 1989 roku, dzięki którym jednocześnie odepchnęliśmy komunistów od władzy i wypchnęliśmy radzieckie wojska z kraju. Rzeczywiście, my teraz też dzięki temu żyjemy. To prawda, począwszy od 1848 roku żyjemy dzięki jednemu wierszowi, żyjemy wierszem wolności Węgrów: „Na Boga Węgrów przysięgamy, przysięgamy, że już więcej nie będziemy niewolnikami!”. Cóż jednak moglibyśmy powiedzieć my, dzisiejsi Węgrzy tamtym z roku 1848? Czy jesteśmy jeszcze wierni tamtej przysiędze? Czy Węgrzy są dziś wolni? Czy wolnym jest ten Węgier, który tonie w długach? Czy wolnym jest ten Węgier, dla którego własny dom pozostaje tylko marzeniem? Czy wolnym jest ten Węgier, który po trzykroć zastanowi się czy ma przyjąć nowe dziecko? Czy wolnym jest ten Węgier, który od lat nie znajduje pracy? Czy wolnym jest ten Węgier, którego dziecko chodzi głodne? Czy wolnym jest ten kraj, gdzie ze 100 forintów podatku, 90 idzie do kredytodawców/ wierzycieli? Czy wolnym jest ten kraj, który zamiast stać na twardym gruncie, grzęźnie w długach? Mimo to od czasów wielkiego marca nigdy nie byliśmy tak blisko wolności, jak teraz. Gdyż jeszcze nigdy nie byliśmy tak zjednoczeni, jak dziś. Nie dajcie się Państwo zwieść, jeśli jutro w światowych gazetach przeczytacie, że tu na placu było tylko kilkaset osób, a i te protestowały przeciwko rządowi. Rzecz w tym, że przez dziesiątki lat nie byliśmy tak silni, jak jesteśmy dzisiaj. Rzecz w tym, że jeszcze nigdy nie mieliśmy do dyspozycji tak wielu politycznych, konstytucyjnych i gospodarczych środków, byśmy mogli wyrwać się ze stanu bycia zdanym na czyjąś łaskę. Rzecz w tym, że dziś jest nas wystarczająco wielu i wystarczająco zdecydowanych na to, by po wywalczeniu naszych wolnościowych praw, wywalczyć również pełną wolność życia Węgrów.

Szanowni Uczestnicy uroczystości! Tisztelt Ünneplők!

Wolność oznacza dla nas to, iż nie jesteśmy gorsi od innych. Oznacza też to, że i nam należy się szacunek. Oznacza, że pracujemy dla siebie i za siebie, i nie spędzimy naszego życia jak niewolnicy zadłużenia. Oznacza również i to, że nie można odbierać nam dachu nad głową, naszych domostw. Wolność oznacza, że i my mamy prawo do otrzymania szansy, byśmy sami mogli zapracować na swój rozwój. Ani rozwoju, ani dobrobytu, ani sukcesu nie prosiliśmy od nikogo w prezencie. Na te wartości zawsze pracowaliśmy i pracujemy dzisiaj. Pragniemy tylko szansy na sensowną pracę. Zabiegamy tylko o rozsądną i sprawiedliwą możliwość wyjścia z zadłużenia. Wolność oznacza to, że sami ustanawiamy prawa rządzące naszym życiem, że my sami decydujemy, co jest dla nas ważne, a co nie – według patrzenia węgierskiego oka, według węgierskiego sposobu myślenia, idąc za rytmem węgierskiego serca. Dlatego to my sami piszemy naszą Konstytucję. Nie potrzebujemy kogoś, kto by prowadził nas jak osła. Nie potrzebujemy też niechcianej pomocy obcych, którzy chcą sterować naszymi poczynaniami. Dobrze znamy naturę nieproszonej pomocy towarzyszy. Umiemy ją rozpoznać nawet wtedy, gdy skrywa się nie za postawnym mundurem, ale dobrze skrojonym garniturem. Pragniemy, by Węgry mogły zajmować się sobą [obracać się wokół własnej osi]. Dlatego też obronimy naszą Konstytucję, która stanowi rękojmię naszej przyszłości. Jesteśmy świadomi ciężaru wyzwania oraz zadania, i z tego powodu wiemy, iż tu i teraz jednocześnie potrzeba nam radykalnego Petőfiego, gotowego do czynu Kossutha i mądrego Széchenyiego.

Szanowni Uczestnicy uroczystości!

W świetle płomieni niszczących zamek Krasna Horka, wśród huku dochodzącego z międzynarodowego systemu finansowego, w samym centrum nawałnic europejskiego kryzysu gospodarczego musimy postawić najważniejsze pytanie, ale też musimy dać na nie odpowiedź. Czy zaakceptujemy stan bycia na łasce, który sięga już po uszy, czy też postawimy na te cnoty, które Węgra czynią Węgrem, suwerenność suwerennością a historię historią? Czy przyjmiemy los kolonii, czy też wybierzemy życie węgierskie, zbudowane i zagospodarowane według naszej najszlachetniejszej osobowości.

Szanowne Panie, Szanowni Panowie!

Właściwym jest znać nie tylko nasze cnoty, ale i nasze słabości. Mikszáth kiedyś napisał i to, że Węgrzy mają tak dobre serce, że nie są w stanie kiedykolwiek posiadać dobrej administracji. Nie wstydzimy się tego, że mamy wielkie serce, które długo nie może znieść niesprawiedliwości; serce, które czasem ściąga na siebie fałszywe osądy losu. Również to jest prawdą, że i my nie zawsze przedstawiamy światu lepszą stronę naszego oblicza. Nieskazitelne narody nie istnieją. Dlatego przyjmujemy za coś naturalnego fakt, że Węgrów można kochać i że można ich też nie kochać. Jednej jednak rzeczy nikt nie może poddawać w wątpliwość: nasi bojownicy o wolność świat zawsze pchali do przodu. Do przodu, gdyż racja była po ich stronie. Nawet wtedy mieli rację, gdy wszyscy to negowali. W roku 48 mówiliśmy, że trzeba zburzyć mury feudalizmu i okazało się, iż mieliśmy rację. W roku 56 mówiliśmy, że trzeba roztrzaskać, zerwać kajdany komunizmu i okazało się, iż to my mieliśmy rację. Dziś również nieufnie nam się przygląda. Dokładnie tak patrzono na nas w roku 48-49, gdy Europa ucichła, na nowo ucichła, lecz później feudalny świat runął w pył w całej Europie, a na jego miejscu wyrosły silne narody. Tak patrzono na nas w 56, jednak komunistyczna tyrania, w którą to my wbiliśmy pierwszy klin, w końcu rozpadła się a Europa mogła się jednoczyć. Europejscy biurokraci dziś również nieufnie patrzą na nas, albowiem mówimy: potrzeba nowych szlaków. Mówimy, trzeba się wydrzeć z więzienia długów/ z lochów zadłużenia. Mówimy też, że tylko silne narody na nowo mogą uczynić Europę wielką. I zobaczycie, Drodzy Przyjaciele, znów będziemy mieli rację. Feudalizmu nie zniszczyli lennicy a komunizmu zaś nie znieśli sekretarze. Podobnie panowania [finansowych] spekulantów nie wyeliminują spekulanci lub biurokraci i to nie oni wyciągną później z rowu wykolejony wóz pogruchotanej Europy. Nie oni, lecz żyjący z pracy, z własnych wysiłków europejscy obywatele, gdyż teraz jest czas, by nadszedł ich świat. Jeśli tak się nie stanie, oznaczać to będzie już koniec Europy. Już marcowa młodzież dostrzegała to, czego dziś w Europie wielu nie chce zauważyć, że finansowa niezależność jest warunkiem wolności. Dlatego wśród 12 punktów musiał się znaleźć niemożliwy do pominięcia postulat dotyczący banku narodowego.  I choć marcowi młodzieńcy nie byli członkami rad nadzorczych, ani bankierami, znali ciężar sprawy banku narodowego. Wiedzieli, że nie jest niezależnym ten narodowy bank, który jest niezależny od narodu. Bank narodowy wtedy jest niezależny, gdy broni gospodarkę narodu wobec obcych interesów. I oni wiedzieli, i my wiemy, że człowiek o trzeźwym umyśle nie powierza swemu sąsiadowi klucza do spiżarni

Szanowni Uczestnicy uroczystości!

Często wydaje się, że Węgrzy w swych walkach o wolność pozostają sami. My jednak wiemy, że nie jesteśmy osamotnieni. Dziś też są polscy Bemowie, francuscy Richárdzi Guyonowie, serbscy Jánosze Damjaniche, niemiecko-austryjaccy Karolowie Leiningenowie. Stają przy nas czescy, łotewscy, słoweńscy i rumuńscy przyjaciele. Nie tylko występują w naszej obronie, ale też są tu teraz z nami, przybyli, by razem z nami świętować litewscy i polscy przyjaciele. Chwała Litwie! Niech Bóg błogosławi Polskę! (dosł. niech darzy życiem). Za wolność naszą i waszą! [po polsku i po węgiersku]. To było zawołanie Polskiego Legionu, które i dziś uznajemy za aktualne. Z nami jest również wiele dziesiątków milionów w ciszy cierpliwej, ukrytej Europy, która żywi przywiązanie do narodowej suwerenności i wciąż wierzy w chrześcijańskie cnoty, które kiedyś wynosiły nasz kontynent na szczyty światowe, wierzy w odwagę/ męstwo, w uczciwość, w wierność i w miłosierdzie. Są, jest ich wielu, którzy pamiętają Powstanie 56 roku i uznają: Węgrzy, mieliście rację. Oni wiedzą, iż jesteśmy zdolni przeciwstawić się niesprawiedliwościom miażdżących potęg. Dlatego szanują nas, ci, co nas szanują i dlatego też atakują ci, co atakują.

W ciągu minionych 150 lat ogrom niesprawiedliwości dotknął Węgrów i wobec wielu stajemy i dziś. A przecież nigdy nie pożądaliśmy własności drugich, ani nie chcieliśmy mówić innym, jak mają żyć i co mają myśleć. Mimo to wielekroć stawaliśmy się ofiarami zmieniających się wiatrów światowej polityki. Nie ulegliśmy jednak pokusie, by okręt Węgier  manewrować w stronę portu wód bezwietrznych i letnich, jakim jest tanie użalanie się nad sobą. Użalanie się nad sobą i oburzanie się ofiary należą do zwyczajów przegranych, którzy starają się tłumaczyć swoje niepowodzenia i bezsilność. Nie ma to nic wspólnego z odwagą ludzi roku 48, ani roku 56, nic wspólnego z odwagą bojowników o wolność, ani z ich pełnym zapału do działania instynktem życia. Jeśli wszyscy będą czuli się ofiarami, jak wyjdziemy z kłopotu? Jeśli każdy będzie się uważał za ofiarę, kto będzie tu pracował? Użalanie się nad sobą osłabia, rozmiękcza kości, zasusza charakter, czyniąc go lękliwym. Do zwycięstwa, do sukcesu, do wywalczenia sprawiedliwego traktowania potrzeba odwagi i siły. Współcześni kolonizatorzy cierpliwie tropią swoje cele, usypiają i powoli trawią życiowy instynkt oraz odporność/ rezystancję wypatrzonych narodów. Dokładnie tak, jak się gotuje naiwną, głupią żabę, stopniowo podnosząc temperaturę wody. Chociaż miejsca ma mało, dobrze się czuje, przyjemnie jej, nawet do głowy nie przychodzi, aby się czegoś obawiać, wcale nie rozumie a później nie chce już rozumieć, co się z nią dzieje – zanim otrzeźwieje, już jest ugotowana. Tak wpadają w stan bycia na czyjejś łasce dawniej dumne i mocne narody. W ten sposób na szyje milionów rodzin trafia jarzmo, a w ich usta wędzidło. W ten sposób dochodzą do tego, że zamiast zapracowanych i zasłużonych owoców swojej pracy przekazują swoim dzieciom napęczniałe aż do niespłacalności kredyty, a z nimi skurczone horyzonty swego losu. Tak stało się też z nami po roku 2002. Ludzie nawet nie spostrzegli, że wygodnymi kredytami powoli, powoli i zostaliśmy ugotowani. W ostatnim momencie wyskoczyliśmy z tego gara.

Szanowni Wspominający!

Są być może tacy, którym zrodzi się myśl: czy rozsądną rzeczą jest walczyć o wolność w tak trudnych, kryzysowych czasach? Czy możemy sobie na to pozwolić? Czy nie lepiej by było jakoś cicho przeczekać w bezwietrznym miejscu? Lecz właśnie tego typu mędrkowanie utrwala podległość i barykaduje drogę udanego wybicia się. Wolność nie jest luksusem żyjących w dobrobycie, tak jak godność nie jest przywilejem bogatych. Jeden z największych mistrzów dokładnego i trafnego węgierskiego języka tak nas uczył: „przybądź, wolności, ty stwórz mi porządek!”. Wszystko czego pragniemy wyrastać może tylko i wyłącznie z wolności. Taka jest zasada rzeczy. Wszystko inne jest mirażem/ mamidłem, iluzją, mrzonką i zwodzeniem samego siebie. To właśnie uzależnienie finansowe jest przyczyną trudności naszego codziennego życia. Bez wolności nasze życie nigdy nie będzie lepsze.

Szanowne Panie, Szanowni Panowie!

Sensem walki o wolność nie jest sama walka, lecz to, co po niej przychodzi. Nie wystarczy złego wyrzucić, trzeba go przezwyciężyć. Ale nie wystarczy przezwyciężyć, trzeba też stworzyć dobro, tak by zły nie miał dokąd powrócić. Wiele uczyniliśmy w tym względzie w ostatnich dwóch latach. Uwolniliśmy setki tysięcy rodzin z pułapki kredytowej. Wprowadziliśmy banki i koncerny w trud dźwigania kosztów publicznych. Mamy wreszcie gotową do wytrzymania próby czasu Konstytucję. Rozebraliśmy też ostatnie zapory stojące przed ponownym zjednoczeniem narodu ponad granicami. Odnowiliśmy i zreorganizowaliśmy państwo. Zahamowaliśmy wzrost bezrobocia. Dużo uczyniliśmy, bardzo dużo, ale wciąż nie wystarczająco dużo. Moi świętujący Przyjaciele, my jeszcze pamiętamy o nauce, która mówi, że prawda czyni wolnym. Ojczyzna nasza potrzebuje gospodarczego sukcesu, lepszego systemu edukacji, służby zdrowia i wyższych pensji. Lecz najbardziej potrzebuje ona prawdy, gdyż zbyt wiele kłamano jej i o niej. Owocami kłamstwa są niezgoda, nienawiść i oszustwo, dlatego właśnie nie możemy też okłamywać samych siebie. Gdy będąc w opozycji spotykaliśmy się po raz ostatni 15 marca, grubo do przodu przestrzegaliśmy siebie: jeśli chcemy przezwyciężyć nasze problemy, jeśli chcemy odnieść zdecydowane zwycięstwo nad naszym złym położeniem i jego żołdakami, to w pierwszym rzędzie każdy Węgier w sobie powinien pohamować żądze prowadzące do samozniszczenia, w sobie powinien przeprowadzić dogłębną przemianę, z którą w sposób trwały odniesie się do uczciwości, obowiązkowości i pracy, a z nimi stanie u boku ojczyzny. Tylko tak osiągnąć można prawdziwe, dogłębne, podniosłe zwycięstwo. Węgry mocno zmieniły się w ciągu ostatnich dwóch lat i Węgrzy zmienili się bardzo. Jednak do tego, abyśmy wyruszyli, musimy najpierw powstać. Na tym etapie teraz się znajdujemy. To, co już się wydarzyło jest ważne, ma swoją powagę i jest głębokie, ale nie jest wystarczające. Jeszcze nie jest wystarczające.

za: www.fronda.pl/news/czytaj/tytul/orban_19811 (pnkn)

***

Sakiewicz w Budapeszcie: nadchodzi nasz czas



- Jeżeli w naszej i waszej historii jest coś szczególnie cennego, to właśnie umiłowanie wolności - powiedział Tomasz Sakiewicz, redaktor naczelny "Gazety Polskiej" podczas rozpoczętych w czwartek rano uroczystości na schodach muzeum, w miejscu, w którym Sándor Petöfi sformułował swoje „12 żądań”. Odbyły się przemówienia, m.in. burmistrza Budapesztu Istvána Tarlósa, który był inicjatorem powstania w Budapeszcie pomnika upamiętniającego zbrodnię katyńską.  W imieniu Polaków uczestniczących w uroczystościach przemówienie wygłosił właśnie redaktor Sakiewicz. Całość wystąpienia poniżej.

Szanowni Państwo, kilkutysięczna delegacja Polaków przybyła na wasze święto, by cieszyć się z wami wolnością.

Przybywamy tu w imieniu 300 klubów "Gazety Polskiej", Ruchu Społecznego im. Lecha Kaczyńskiego i ruchu Solidarni 2010. Jest z nami wielu Polaków, sympatyzujących z waszym narodem, waszą historią i waszą walką o wolność.

Jeżeli w naszej i waszej historii jest coś szczególnie cennego, to właśnie umiłowanie wolności. Za wolność Węgier walczyło i umierało wiele pokoleń, tak samo było w Polsce. Wasi bohaterowie bardzo przypominają bohaterów Polski.

Czytając np. historię obrony zamku w Eger przed Turkami, nie trudno nie znaleźć analogii do najbardziej znanej w Polsce historii obrony zamku w Kamieńcu Podolskim.

Należy pamiętać, że historii Polski i Węgier nie da się rozdzielić. Miałem okazję wspomnieć o tym w wywiadzie dla jednej z węgierskich gazet. Chociaż przez setki lat nasze państwa ze sobą graniczyły, nie toczyliśmy wzajemnych wojen, co było w Europie rzadkością.

Na tronie polskim zasiadali węgierscy władcy, a na tronie węgierskim - polscy. Należy wspomnieć, że najlepszy okres w historii naszego państwa rozpoczął się wraz z obsadzeniem na tronie Ludwika Węgierskiego, a potem jego córki - Jadwigi. Polacy i Węgrzy wspólnie podejmowali próby obrony chrześcijańskiej Europy przed zniewoleniem ze strony imperialnej Turcji.

Nasze kraje padły ofiarą potężnych zaborców, do których zaliczali się Habsburgowie. Nic więc dziwnego, że węgierską Wiosnę Ludów wsparły tysiące polskich żołnierzy z gen. Józefem Bemem. W nadziei na wolność Węgier dostrzegaliśmy także możliwość odzyskania wolności przez Polskę.

Przeciwko armii węgiersko-polskiej stanęła armia austriacko-rosyjska; wtedy siły powstańców były zbyt słabe, by ostatecznie pokonać wroga, jednak ziarno wolności zaczęło kiełkować.

Na Węgry przybywało coraz więcej Polaków; działo się to też po odzyskaniu wolności w 1918 r. Nasi rodacy znajdowali tu swój dom i wielką życzliwość.

Największa fala polskiej emigracji nastąpiła we wrześniu 1939 r. Ogromne rzesze Polaków uciekły na Węgry, znajdując tu schronienie przed okupantem sowieckim i hitlerowskim. Okres komunizmu spowodował, że narody polski i węgierski walczyły o wolność z okupantem z Moskwy.

Węgierskie powstanie 1956 r. wybuchło w reakcji na wydarzenia w Polsce. Z kolei Polacy, sami znajdując się pod sowiecką okupacją, masowo oddawali krew dla walczących o wolność Węgier. Wprawdzie pół wieku temu komunizmu zrzucić się nie udało, ale tradycja wspólnego oporu przeciwko zewnętrznemu okupantowi została pogłębiona.

Szanowni Państwo, nasz przyjazd na Węgry jest wsparciem dla waszych wielkich przemian, jakie wasz kraj podjął w ostatnich latach. W trudnych warunkach kryzysu gospodarczego budujecie państwo, z którego będzie kiedyś dumny każdy Węgier.

Wymurowaliście najwyższy możliwy fundament, jest to fundament kultury chrześcijańskiej, który tkwi też u zarania Europy. Narody Europy nie muszą się wstydzić swojej tożsamości. Szczególnie mogą być z niej dumni, jeżeli mają taką historię jak Węgrzy czy Polacy.

Zanim komukolwiek przyszło do głowy budować Unię Europejską, my potrafiliśmy utworzyć unię, w której znajdowała się i Polska, i Węgry, a także inne narody Europy Środkowo-Wschodniej.

Wielu polityków w innych państwach chce nas pouczać, jak powinniśmy się dostosować do zjednoczonej Europy. Zachęćmy ich, by spojrzeli na piękną tradycję współpracy polsko-węgierskiej.

Europa może się jednoczyć tylko w taki sposób, kiedy narody szanują swoją tożsamość i są dumne ze swojej historii. Ci, którzy chcieliby niszczyć nasze tradycje i zapomnieć o specyfice narodów, tak naprawdą występują przeciwko budowaniu europejskich więzi. Niech dzisiaj spojrzą na zgromadzonych tu Polaków i Węgrów i niech biorą z nas przykład.

Nadchodzi nasz czas - czas wolnych narodów, które chcą być ze sobą, bo mają taką potrzebą, a nie dlatego, że ktoś im kazał. To jest nasza wiosna - wiosna pokoju i wolności. Niech ta iskra pójdzie do innych państw.

W dniu waszego wielkiego święta życzę Wam, byście utrzymali się na drodze budowy niepodległego państwa, które do Europy wniesie zarówno dumę z historii, jak i umiłowanie własnej ojczyzny. Jesteśmy Europejczykami, bo jesteśmy Polakami i Węgrami. Wszystkiego dobrego.

za:niezalezna.pl/25251-sakiewicz-w-budapeszcie-nadchodzi-nasz-czas (pnkn)


Copyright © 2017. All Rights Reserved.