Witamy serdecznie na stronie internetowej Oddziału Łódzkiego
Katolickiego Stowarzyszenia Dziennikarzy.

Mamy nadzieję, że ułatwimy Państwu docieranie do rzetelnej informacji. Tutaj chcemy prezentować wielkość oraz problemy naszego Kościoła, zagadnienia społeczne, cywilizacyjne, publikacje członków Stowarzyszenia, stanowiska w ważnych kwestiach. Nie będziemy konkurować w informacjach bieżących z innymi portalami (niektóre z nich wskazujemy w odnośnikach), natomiast gorąco zapraszamy do lektury wszystkich tekstów - ich aktualność znacznie przekracza czas prezentacji na stronie głównej. Zachęcamy do korzystania z odnośników: "Publikacje" i "Polecane". Mamy nadzieję na stały rozwój strony dzięki aktywnej współpracy użytkowników. Z góry dziękujemy za materiały, uwagi, propozycje.
Prosimy kierować je na adres: lodz@katolickie.media.pl

Publikacje polecane

Co media widziały na marszu?

Tej manifestacji nie sposób było pominąć milczeniem. Relacje z Marszu w obronie Telewizji Trwam zdominowały sobotnie serwisy informacyjne. Dziennikarze sugerowali, że marsz miał wymiar czysto polityczny.

















Już od rana marsz był w centrum uwagi stacji radiowych i telewizyjnych, zapowiadały go także portale internetowe, choć nieco groteskowo brzmiały ostrzeżenia niektórych z nich o utrudnieniach w ruchu, jakie czekają warszawiaków z powodu manifestacji. Marsz skupiał potem uwagę mediów przez cały dzień, od niego zaczynały się wszystkie serwisy informacyjne, łącznie z głównymi wieczornymi wydaniami.
Ilu ich było?

Gdy w kwietniu na placu Trzech Krzyży i w jego okolicach zgromadziło się 120 tysięcy ludzi, media mówiły o 20-30 tysiącach. W sobotę też rażąco zaniżano liczbę demonstrujących: radio RMF informowało, że w stolicy protestuje 40 tysięcy ludzi, portal internetowy "Rzeczpospolitej" pisał o kilkudziesięciu tysiącach. Z kolei "Panorama", główny dziennik TVP2, mówiła o 100 tys. manifestujących, podobną liczbę podawały "Wiadomości", które dodawały, że według organizatorów w Warszawie protestowało 200 tys. osób. "Teleexpress" mówił o 140 tys. manifestantów. O 200 tys. informowała TVP Info, TVN24 i "Fakty" donosiły, że według policji jest 40 tys. manifestantów, a według organizatorów pięć razy tyle.

O rozbieżnościach co do dokładnej liczby uczestników marszu pisał też portal "Gazety Wyborczej". Jednak nikt nie mógł zaprzeczyć, że "marsz był potężny" (jak ujęto to w "Faktach"), bo rozciągnął się przez cały Trakt Królewski. Gdy bowiem przed Zamkiem Królewskim ogłaszano koniec marszu, ostatni manifestanci dopiero opuszczali plac Trzech Krzyży. A to przecież odległość kilku kilometrów. I to daje wyobrażenie o tym, że w manifestacji wzięło udział nie kilkadziesiąt, ale kilkaset tysięcy ludzi. I jak zauważyli niektórzy dziennikarze, ludzie przychodzili na marsz całymi rodzinami, także z małymi dziećmi w wózkach.
Opozycyjna manifestacja

Marsz był najważniejszym wydarzeniem we wszystkich mediach, które starały się przede wszystkim pokazać go jako element walki politycznej prawicy, "wspieranej przez "Solidarność" i ojca Tadeusza Rydzyka", z rządem Donalda Tuska. Dlatego w relacjach sporo miejsca poświęcano np. porannej konwencji PiS, gdy prezes Jarosław Kaczyński zapowiedział, że jego partia przedstawi w poniedziałek kandydata na premiera, akcentowano postulaty ekonomiczne "Solidarności", która domagała się m.in. cofnięcia reformy emerytalnej i zmiany polityki gospodarczej państwa. Komentator "Gazety Wyborczej" stwierdził jednak, że "prezes pokazał więc siłę swoich zwolenników, ale pokazał także brak nowej diagnozy i nowego pomysłu na swoją partię (...). To wszystko, co słyszeliśmy na marszu, słyszeliśmy już wcześniej wiele razy".

Polacy wiedzę o świecie i Polsce czerpią jednak głównie z telewizji, a tam przede wszystkim podnoszono, że marsz miał polityczne cele, sprawę dyskryminowania katolików i Telewizji Trwam przez Krajową Radę Radiofonii i Telewizji potraktowano jako wątek poboczny. I miał on służyć potwierdzeniu z góry założonej tezy, że o. Tadeusz Rydzyk to jeden z polityków ściągających ludzi na manifestację.
Multipolityzacja

"Fakty" TVN ogłosiły, że manifestacja była zorganizowana przez "ugrupowania społeczno-socjalne nazywane prawicowymi", które mają tylko jednego przeciwnika - Donalda Tuska. Te tezy były zaś podpierane fragmentami wystąpień Jarosława Kaczyńskiego, Zbigniewa Ziobry i Piotra Dudy, szefa "Solidarności".

Wymowę polityczną marszu starali się z jednej strony podkreślić, a z drugiej osłabić posłowie PO i eksperci pytani przez TVN. I tak określali zgromadzenie się tysięcy ludzi w Warszawie mianem aktu politycznego, a jednocześnie bagatelizowali je, mówiąc, że "nie będą się ścigać na marsze". Podczas takich wydarzeń dziennikarze chętnie sięgają po Lecha Wałęsę, który tym razem stwierdził, że marsz był trochę niedemokratyczny, oskarżał wręcz jego organizatorów o chęć obalenia władzy, a od tego "jest kartka wyborcza". A wolność słowa i zgromadzeń? W "Panoramie" zaś Henryk Wujec, doradca prezydenta Bronisława Komorowskiego, dziwił się, dlaczego w manifestacji wzięli udział członkowie "Solidarności".

"Teleexpress" twierdził, że było to wielotysięczne zgromadzenie prawicowej opozycji, a sympatycy PiS, Solidarnej Polski i "Solidarności" przyjechali bronić Telewizji Trwam, protestowali też przeciwko podniesieniu wieku emerytalnego i domagali się wznowienia dialogu społecznego. I w sumie w tym programie sprawie Telewizji Trwam poświęcono stosunkowo najwięcej miejsca, cytując fragmenty wystąpień Jarosława Kaczyńskiego i Zbigniewa Ziobry, którzy upominali się o miejsca dla katolickiej telewizji na cyfrowym multipleksie.
"Wiadomości" wiedzą swoje

Na tle relacji medialnych najgorzej wypadały "Wiadomości" TVP, które przebiły konkurentów pod względem manipulacji. Na początek uderzono widzów stwierdzeniem, że "prawica zwiera szyki i chce wrócić do władzy". Dziennikarze dostrzegli wprawdzie, że marsz zorganizowano w obronie Telewizji Trwam ("mediów ojca Tadeusza Rydzyka"), ale akcentowano przede wszystkim hasła krytykujące władzę. "Wiadomości" twierdziły, że był to duży polityczny wiec jak na finiszu kampanii wyborczej, gdzie manifestowano przeciwko biedzie, bezrobociu, niekompetentnym urzędnikom, reformie emerytalnej, słabemu poziomowi edukacji.

Reporter ubolewał, że choć rządzący zostali wybrani w demokratyczny sposób, to dla uczestników marszu są zagrożeniem dla demokracji. Tak jakby demokracja sprowadzała się do samego aktu wyborczego. Widzowie zostali też pouczeni, że demonstranci zarzucali władzy brak dialogu, arogancję, a przecież to, że ulicami Warszawy przeszła wielotysięczna demonstracja, trudno uznać za "lepszy dowód demokracji".

I od razu po materiale o marszu "Wiadomości" z troską pochyliły się nad "wojną polsko-polską" i z trwogą pytały, "czy rów podziału da się zasypać". Czyli, Drogi Widzu, jakbyś nie zauważył, marsz był kolejną bitwą w tej wojnie. Wojnie, za którą oczywiście odpowiada przede wszystkim PiS.

Prowadząca sobotnie wydanie sztandarowego programu infomacyjnego TVP Dorota Wysocka-Schnepf jakoś nie miała w tamtym tygodniu szczęścia. Bo w piątek też rozwodziła się nad wojną polsko-polską, czego, zdaniem "Wiadomości", przejawem miała być krytyka działań premiera i marszałek Ewy Kopacz po katastrofie smoleńskiej w trakcie sejmowej debaty. Według pani Wysockiej-Schnepf, ta wojna odżyła podczas powtórnego pogrzebu Anny Walentynowicz.

Krzysztof Losz

za:http://www.naszdziennik.pl/polska-kraj/11267,co-media-widzialy-na-marszu.html (kn)

Copyright © 2017. All Rights Reserved.