Witamy serdecznie na stronie internetowej Oddziału Łódzkiego
Katolickiego Stowarzyszenia Dziennikarzy.

Mamy nadzieję, że ułatwimy Państwu docieranie do rzetelnej informacji. Tutaj chcemy prezentować wielkość oraz problemy naszego Kościoła, zagadnienia społeczne, cywilizacyjne, publikacje członków Stowarzyszenia, stanowiska w ważnych kwestiach. Nie będziemy konkurować w informacjach bieżących z innymi portalami (niektóre z nich wskazujemy w odnośnikach), natomiast gorąco zapraszamy do lektury wszystkich tekstów - ich aktualność znacznie przekracza czas prezentacji na stronie głównej. Zachęcamy do korzystania z odnośników: "Publikacje" i "Polecane". Mamy nadzieję na stały rozwój strony dzięki aktywnej współpracy użytkowników. Z góry dziękujemy za materiały, uwagi, propozycje.
Prosimy kierować je na adres: lodz@katolickie.media.pl

Chrześcijanie w Nigerii wciąż są prześladowani

Co najmniej 52,2 tys. osób zostało zabitych w ciągu ostatnich 14 lat w Nigerii chrześcijan oraz około 34 tys. umiarkowanych muzułmanów. Wielu wierzących – w tym Pius Tabat i Stephen Amos – było także porwanych. Seminarzyści opowiedzieli o swoich traumatycznych przeżyciach.

Jak alarmuje portal Aleteia, co najmniej 52,2 tys. osób zostało zabitych w ciągu ostatnich 14 lat w Nigerii tylko za to, że byli chrześcijanami. Informacje na ten temat można znaleźć w raporcie „Męczennicy w Nigerii”, według którego w tym samym okresie zamordowano około 34 tys. umiarkowanych muzułmanów.

Raport ujawnia także, że w ciągu pierwszych 100 dni 2023 roku (od 1 stycznia do 10 kwietnia) zamordowano 1041 bezbronnych chrześcijan i uprowadzono kolejnych 707.

    „W trakcie prezydentury Muhammadu Buhariego spalono 18 tys. kościołów i 2,2 tys. szkół chrześcijańskich. Ataki wiążą się także ze zmuszaniem ludzi do opuszczenia swoich domów. Podczas gdy ponad 50 milionów chrześcijan, głównie w północnej Nigerii, stoi w obliczu poważnych gróźb ze strony dżihadystów za to, że są rzekomymi chrześcijanami, nie mniej niż 14 milionów zostało wysiedlonych, a 8 milionów zostało zmuszonych do opuszczenia swoich domów, aby uniknąć śmierci” – można przeczytać w raporcie.

Pius Tabat i Stephen Amos zostali porwani wraz z dwoma innymi seminarzystami 8 stycznia 2020 roku. Przez kilka dni byli przetrzymywani w niewoli i torturowani, podczas gdy porywacze próbowali wymusić okup od ich rodzin. Michael Nnadi został zamordowany przez jednego ze swoich porywaczy za głoszenie Ewangelii. Podczas konferencji online zorganizowanej przez Pomoc Kościołowi w Potrzebie (ACN), która odbyła się 8 marca 2023 r., Pius i Stephen wspominali te trudne dni.

    „Poszliśmy na spoczynek, kiedy obudziły nas strzały. Nie wiedzieliśmy, co się dzieje. Kiedy dotarliśmy do drzwi, pistolet był wycelowany w nasze głowy. Napastnik zabrał nasze telefony, gadżety i kosztowności. Kazał nam wyjść. Przeprowadzili nas przez ogrodzenie z miejsca zdarzenia, żeby nie zauważyły nas służby bezpieczeństwa. Tej samej nocy poszliśmy do buszu. Szliśmy przez trzy do czterech godzin, nie wiedząc, dokąd idziemy. W pewnym momencie kazali nam wsiąść na swoje motocykle i jechaliśmy jeszcze godzinę, docierając wczesnym rankiem do miejsca docelowego” – opowiadali.

Był styczeń. Seminarzyści musieli leżeć w namiocie na gołej ziemi, na mrozie. Znajdował się tam około 12 osób, które były stłoczone w jednym miejscu. Później porwanym kazano porozumieć się z rodzicami, aby poinformować ich o sytuacji.

    „Porywacze bili nas podczas rozmów telefonicznych. Płakaliśmy z bólu i stresu, podczas gdy nasi rodzice słuchali przez telefon tych dźwięków. Te rutynowe tortury trwały około dwóch tygodni. Za każdym razem, gdy dzwoniliśmy, bili nas. Przez większą część dnia siedzieliśmy z zasłoniętymi oczami pod drzewami. Nie mogliśmy się położyć, bolały nas plecy, ale nic nie mogliśmy zrobić. Dalej bito nas po głowach, plecach czy innych częściach ciała. Każdego dnia, bez litości. Siedzieliśmy i następną rzeczą, którą poczuliśmy, było ukłucie w kark. Nasi porywacze byli pasterzami Fulani, mówili w języku Fulani. Nie możemy powiedzieć, jaki był ich motyw, ale ludzie, których spotkaliśmy w niewoli, byli w większości chrześcijanami, więc nie jest nie na miejscu stwierdzenie, że jest to głównie atak na naszą wiarę chrześcijańską” – zaznaczyli.

Pius Tabat i Stephen Amos zwrócili uwagę na to, że „muzułmańskie miejsca kultu lub przywódcy nigdy nie są atakowani w naszym regionie, więc wydaje się, że głównym motywem była nienawiść do wiary katolickiej”.

    „Wieczorem, gdy wracaliśmy do namiotu, kazali nam wyć jak krowy lub beczeć jak kozy – dla ich rozrywki. Innym razem kazano nam śpiewać piosenki, które zwykle śpiewaliśmy w kościele, lub tańczyć dla nich. Śpiewając i tańcząc z zasłoniętymi oczami, nadal byliśmy bici” – kontynuowali.

Seminarzystów karmiono ryżem i olejem. Jedli z bardzo brudnego pojemnika, którym porywacze tankowali paliwo do motocykli. Bukłak do picia wody również śmierdział paliwem.

    „Nie mieliśmy wyboru. Czasami jedliśmy raz dziennie, bardzo rzadko dwa razy. Nigdy nie zmienialiśmy ubrań. Jeden z naszych braci ciężko zachorował, prawie umierał. Na szczęście przeżył” – mówili Pius i Stephen.

Gdy w namiocie zostały trzy osoby, zorganizowały się one tak, aby każdego dnia jedna z nich prowadziła modlitwę nowenny i powiedziała kilka słów otuchy.

    „Michael był trzeci, ale nie zdążył. Został zabity drugiego dnia. Przed swoją śmiercią jeden z porywaczy zaczął zadawać mu pytania, a Michael próbował wytłumaczyć mu naszą chrześcijańską wiarę. Doszło do tego, że poprosił go o nauczenie >>Ojcze nasz<<. Michael to zrobił. Siedzieliśmy tam z zasłoniętymi oczami, a oni przyszli i zabrali go. Myśleliśmy, że zostanie wypuszczony, że to dobra wiadomość, ale nie wiedzieliśmy, że tego dnia zostanie zabity” – opowiadali.

Później do przetrzymywanych seminarzystów podszedł przywódca gangu. Poinformował o śmierci Michaela i ostrzegł, że jeśli jego grupa do następnego ranka nie otrzyma okupu, oni również zostaną zabici.

    „To była jedna z najdłuższych nocy w naszym życiu. Rano dali nam telefony komórkowe, żebyśmy zadzwonili do rodziców, żeby się pożegnać, zanim nas zabiją. Zrobiliśmy to i wróciliśmy do naszych namiotów, zostawiając nasze życie w rękach Boga. Ale nie zostaliśmy zabici. Trzy dni później powiedzieli nam, że zostaniemy zwolnieni. To brzmiało zbyt dobrze, aby mogło być prawdziwe” – powiedzieli Pius Tabat i Stephen Amos.

Obaj zostali zawiezieni do opuszczonej osady i porzuceni. Porywacze kazali im iść aż znajdą mężczyznę, który zabierze ich z powrotem do seminarium. Jak opowiadali, „kiedy zostali sami, znów poczuli świeżość powietrza. Znaleźli mężczyznę, który zawiózł ich do celu”.

    „Przez cały ten czas wciąż mieliśmy nadzieję, że Michael żyje i jest bezpieczny. Nasi przełożeni nawiązali kontakt z porywaczami i dowiedzieli się, gdzie znaleźć jego ciało. Wtedy dotarło do nas, że zginął śmiercią męczeńską z zimną krwią. Jego jedyną zbrodnią było to, że był chrześcijaninem i alumnem. Nie wierzymy, że to przypadek, że zostaliśmy zwolnieni cztery dni po jego śmierci. To było tak, jakby jego krew nas wyzwoliła. Zapłacił cenę za naszą wolność” – zaznaczyli.

Seminarzystów zabrano do szpitala katolickiego na natychmiastowe leczenie. Przebywali tam około tygodnia. Tam też spotkali się z innym współwięźniem, który został wcześniej zwolniony i szybko wracał do zdrowia. Po hospitalizacji mężczyźni wrócili do swoich diecezji, gdzie powiedziano im, aby przygotowywali się do kontynuowania swojej formacji w seminarium, w którym aktualnie przebywają.

    „Nasze rodziny cieszyły się na nasz widok i dziękowały Bogu za uwolnienie. Kiedy dowiedzieli się o naszej decyzji kontynuowania formacji, nie było żadnych oskarżeń, wątpliwości,  nie próbowali nas powstrzymać. Właściwie to wszystko, co się wydarzyło, dodało nam otuchy. Jeśli Bóg wybawił nas z tej sytuacji, to ma dla nas wiele w zanadrzu. Są rzeczy, które czekają na nas na tej drodze, którą obraliśmy, więc zostaliśmy w przekonaniu do wytrwania w naszym powołaniu” – wskazali.

Konferencja Episkopatu Nigerii rozważa w najbliższej przyszłości możliwość przedstawienia Michaela jako „Męczennika Nigerii”. Tymczasem w diecezji Sokoto ks. bp Matthew Hassan Kukah i wierni, którym służy, chcą uruchomić inicjatywę zachęcającą i pogłębiającą wiarę pogrążonych w żałobie chrześcijan, budując miejsce, do którego ludzie cierpiący mogą nieść swój ból, modlić się i znaleźć uzdrowienie w miłosiernej miłości Boga.

    „Jest to prawdziwe przekonanie, że krew męczenników jest ziarnem wiary chrześcijańskiej” – zaznaczył ks. bp Kukah.

W przyszłości z pomocą dobrodziejów PKWP wierni będą mogli gromadzić się w Centrum Adoracji Eucharystycznej w Malumfashi, w diecezji Sokoto, które zostanie zbudowane dla uczczenia tych, którzy zginęli za wiarę chrześcijańską z rąk ekstremistów.

Ks. dr Andrzej Paś, PKWP

za:www.radiomaryja.pl

Copyright © 2017. All Rights Reserved.