Witamy serdecznie na stronie internetowej Oddziału Łódzkiego
Katolickiego Stowarzyszenia Dziennikarzy.

Mamy nadzieję, że ułatwimy Państwu docieranie do rzetelnej informacji. Tutaj chcemy prezentować wielkość oraz problemy naszego Kościoła, zagadnienia społeczne, cywilizacyjne, publikacje członków Stowarzyszenia, stanowiska w ważnych kwestiach. Nie będziemy konkurować w informacjach bieżących z innymi portalami (niektóre z nich wskazujemy w odnośnikach), natomiast gorąco zapraszamy do lektury wszystkich tekstów - ich aktualność znacznie przekracza czas prezentacji na stronie głównej. Zachęcamy do korzystania z odnośników: "Publikacje" i "Polecane". Mamy nadzieję na stały rozwój strony dzięki aktywnej współpracy użytkowników. Z góry dziękujemy za materiały, uwagi, propozycje.
Prosimy kierować je na adres: lodz@katolickie.media.pl

Polecane

Pogrom kielecki - bratobójczy mord ,,żydokomuny'' na syjonistach?

Mord kielecki nie był żadnym pogromem - ale precyzyjnie przygotowaną przez NKWD-UB operacją. Wybito niewygodnych dla "ludowej" władzy Żydów, a przy okazji oskarżono o wszystko Polaków - pisze na łamach "Prawego.pl" Jerzy Biernacki w tekście "Żaden wolny kielczanin...".

"Przy każdej kolejnej rocznicy morderczych wydarzeń w domu przy ul. Planty 7 czwartego lipca 1946 roku tenor wszystkich wystąpień medialnych jest zdumiewająco jednolity, wszystkie one bowiem mówią o pogromie, o tym, że pod przewodem milicji i wojska to tłum antysemickich Polaków dokonał tej potwornej zbrodni. Przyjęto bowiem, że prokuratorzy IPN odrzucili wszystkie tzw. „teorie spiskowe”, a więc zarówno hipotezę ubeckiej prowokacji, jak i dokonania mordu przez funkcjonariuszy NKWD i UB, z elementami inscenizacji mającej ukazać udział cywilów w morderczej akcji, według z góry założonego scenariusza" - napisał Biernacki.

Twierdzi się, pisał autor, że "jakkolwiek zbrodnię zainicjowali funkcjonariusze Milicji i UB i oni dokonali pierwszych zabójstw, to później jakoby dopuścili tłum (przedtem podburzony specjalnie kolportowaną wieścią, że Żydzi porwali dziecko „na macę”), który wdarł się do domu żydowskiego przy ulicy Planty 7 i dokonał „dzieła” lub raczej pierwszej jego fazy. Druga nastąpiła bowiem po dwu-trzygodzinnej przerwie począwszy od godziny 14.00, kiedy to przybyli „robotnicy” z huty „Ludwików”, m.in. niosąc jako narzędzia mordu żebra żeliwnych kaloryferów i, rzekomo razem z „motłochem”, do godziny 17.00 dokończyli krwawej roboty".

"Charakterystyczne, że w mediach, w których pisano lub mówiono o kolejnych rocznicach, nie znalazłem nikogo, kto powołałby się na książkę Krzysztofa Kąkolewskiego Umarły cmentarz (I wyd.1996). Jej autor, jeden z najwybitniejszych i najoryginalniejszych reportażystów polskich, zdobywca Lauru SDP, przez pewien czas (także w czasie kieleckich wydarzeń) młodziutki mieszkaniec Kielc, zawarł w niej rezultaty ponad 20-letnich, przeprowadzonych przez siebie badań nad tą zbrodnią" - zauważa.

"To on pierwszy stwierdził, że była to krwawa inscenizacja NKWD-owsko-ubecka, że nie było żadnego motłochu w domu żydowskim przy ulicy Planty 7, i że żaden wolny obywatel nie wziął udziału w mordzie. Pamiętam, jak omawiając tę książkę 20 lat temu w „Naszej Polsce” (jej drugie, „podziemne” – jak mawiał autor – wydanie ukazało się ok. 10 lat później), z dumą i z ulgą zarazem napisałem w tytule: Żaden wolny kielczanin… Z ulgą, gdyż poprzednio żyłem w smutnym i przygnębiającym przekonaniu, że za tę zbrodnię odpowiedzialni są wolni Polacy" - wskazał.
Jak dodaje Biernacki, była rzeczywiście próba prowokacji NKWD-UB, ale nieudana.

"Otóż podobne prowokacje próbowano zorganizować w okresie poprzedzającym lipiec 1946 roku, m. in. w Budapeszcie, na Słowacji, a także w Krakowie i w Rzeszowie. Próby te nie powiodły się w pełni. Próba kielecka też w gruncie rzeczy spaliła na panewce. Ośmioletniego Henia Błaszczyka przetrzymywano w komisariacie MO razem z ojcem – konfidentem UB" - stwierdził Biernacki.

"Nie w żadnej piwnicy żydowskiej. W domu przy ulicy Planty 7 żadnych piwnic w ogóle nie było. Mały zresztą plątał się w zeznaniach, nie wiedział właściwie (lub raczej nie mógł powiedzieć), gdzie go przetrzymywano. Jako dorosły, przyznał się do tego w pewnym wywiadzie, który po latach przedrukowała nawet „Gazeta Wyborcza”, przemilczając osobę dziennikarza śledczego, czyli Kąkolewskiego, który ten wywiad przeprowadził" - wskazuje.

Skoro prowokacja się nie udała, to zwalono winę na tłum. Jedną z pierwszych ofiar był rabin dr Seweryn Kahane, zastrzelony strzałem z rewolweru w tył głowy prawdopodobnie przez oficera NKWD. Według relacji świadków do domu przy ulicy Planty 7, gdzie byli Żydzi, nikogo nie wpuszczano. Był otoczony kordonem mundurowych. Prokuratora Jana Wrzeszcza komuniści wyrzucili na margines, bo domagał się uczciwego śledztwa w sprawie rzekomego pogromu.

"To nie była nieudolność kieleckiego UB, które – jak pisze się dzisiaj – nie potrafiło powstrzymać rozpędzających się krwawych zajść. Świadczy o tym m.in. dalsza (po krótkotrwałych perturbacjach) błyskotliwa kariera Spychaja-Sobczyńskiego. Z drugiej strony aż po rok 1947 władze „ukryły” rodzinę Błaszczyków, przetrzymując ich w zamknięciu, żeby tajemnica się nie wydała. Miało być tak, jak głosiła ówczesna propaganda: polscy antysemici, andersowcy, „prywaciarze”, polska antysemicka reakcja samorzutnie dokonała tej ohydnej zbrodni, w taki sposób, że nie można było ich powstrzymać" - wskazuje Biernacki.

Mord kielecki był zatem "zaplanowaną i precyzyjnie przeprowadzoną zbrodnią policji politycznej, z elementami inscenizacji tak wyreżyserowanej, by można było oskarżyć niczego nie przeczuwających kielczan. A jak ich wyłoniono i wyłapano? W bardzo prosty sposób. Oto w owe grupki rozprawiających mężczyzn wmieszali się tajniacy, umiejętnie podtrzymując rozmowy, podsłuchując itp. I kto nieostrożnie powiedział na przykład, że głosował 2xtak, a raz nie, kto pomstował na władzę ludową, kto po prostu był zamożnym rzemieślnikiem czy kupcem, tego tajniak klepał przyjaźnie po ramieniu dłonią pokrytą od wewnątrz warstwą kredy i już był naznaczony".

Później naznaczonych zgarnięto. Dziewięciu zamordowano po "procesach". 50 skazano na więzienie, kilku uniewinniono.

za:www.fronda.pl

***

Pogrom kielecki - w 100% sowiecka prowokacja!!!

Myślę, że mimo wszystko temat tzw. „pogromu” jest dobrze zbadany, tylko opinia publiczna jest nie do końca poinformowana i uświadomiona. Trzeba zdecydowanie powiedzieć, że ta wersja, jakoby było to spontaniczne wystąpienie Polaków przeciwko Żydom, była obliczona na potrzeby polityczne i propagandowe. Skoro Polacy są antysemitami, to trzeba zrobić z nimi porządek. Nie zasłużyli, by samemu się rządzić, więc trzeba ich „wyzwolić”. To jest ten sowiecki program, który realizowano przez lata.

Sytuacja przypomina trochę czasy dzisiejsze, kiedy Polakom również zarzuca się antysemityzm. Co prawda nie można nam już zarzucić pogromów i retoryka „wyzwolenia” nie przejdzie, ale chodzi o ciągłe ośmieszanie Polski w Europie i wymuszanie na nas różnych ustępstw. Właśnie w tym celu używa się straszaka antysemityzmu.

Warto zwrócić uwagę, że wielu polityków z pierwszej linii, jak prezydent Warszawy, mówi między wierszami, że jesteśmy antysemitami. Propaganda dalej hula w najlepsze, ale szczęśliwie Polska dziś jest krajem wolnym i możemy odeprzeć tego typu ataki. Wtedy sytuacja była dużo trudniejsza. Byliśmy krajem podbitym i nie dość, że Sowieci nas tłamsili i mordowali, to jeszcze narzucali swoją propagandę i ciężko było przeciwko temu protestować. Środowiska niepodległościowe co prawda robiły, co mogły, ale ciężko było uświadomić światu, że to, co nazywano „pogromem kieleckim”, de facto czymś takim nie było.

Było to wydarzenie całkowicie spreparowane i wymyślone przez Sowietów. Inspiracja sowiecka jest tutaj całkowicie jasna. Na gruncie historycznym jest to udowodnione. Chodziło o to, aby uzasadnić trzymanie Polaków silną ręką. I to jest odpowiedź na to, czym był tzw. pogrom kielecki. Namawiałbym też, żeby mówić właśnie o „tak zwanym pogromie kieleckim”. Pogromy są spontaniczne, a wydarzenie kieleckie było inspirowane i ewidentnie wykorzystywane propagandowo. Mam nadzieję, że zostanie to odkłamane również na poziomie popularnym, bo niestety wielu Polaków nie zna tej historii i ciurkiem powtarzają oni wymysły propagandy, że powinniśmy bić się w piersi, bo zarówno pod okupacją niemiecką, jak i później, chodziło nam tylko o mordowanie Żydów.

Jest również kwestia Jedwabnego. Tu wracamy do tego okresu okupacji niemieckiej. Jest to ta sama gra propagandowa, która ma miejsce wokół tzw. pogromu. Tymczasem pogromu nie było ani w Kielcach, ani w Jedwabnem. Podobieństwo jest z jednej strony po stronie propagandowej, a z drugiej strony w tym, że nie był to żaden polski mord. Kielce były zmontowane przez Sowietów, a Jedwabne było zmontowane przez Niemców. W oba te wydarzenia Polaków wplątano, ale pamiętajmy, kto za tym stał.
 
Nawet IPN pod dowództwem Leona Kieresa wyjaśnił tę sprawę w sposób jednoznaczny. Powstały tomy akt dotyczące Jedwabnego i jeśli ktoś je przeczyta, to zorientuje się, że nawet w tym środowisku „kieresowym” przesądzono, że Jedwabne było inspiracją niemiecką. Teraz pytanie, co dalej z tym zrobić?

Trzeba tę wiedzę upowszechniać, ale nie robić z tego centralnego wydarzenia II wojny światowej. Byłoby to nieprawdziwe i karykaturalne. Podobnych wydarzeń w czasie okupacji niemieckiej było przecież wiele. Stworzono precyzyjną marszrutę grup specjalnych i realizowano ściśle określony plan, co wynika z rozkazów najwyższego szczebla. Chodziło o prowokowanie wystąpień antyżydowskich wyglądających na spontaniczne akcje miejscowej ludności.

Pojawia się też pytanie, co zrobić z sugestią o dalszym badaniu Jedwabnego. Ja mam tutaj odmienne stanowisko niż część polskiej prawicy. Można tę sprawę badać, ale moim zdaniem została ona już wyraźnie nakreślona. Można zrewidować dane na temat liczby ofiar, natomiast kluczowe dla mnie jest to, że IPN tą sprawą się zajmował, obszernie zbadał, wnioski są jednoznaczne i to powinno być traktowane jako oficjalne stanowisko państwa polskiego.

Głosy domagające się wyjaśnienia mordu w Jedwabnem są moim zdaniem trochę chybione. Sprawa jest wyjaśniona. Wiadomo kto to zrobił, wiadomo ile było ofiar – na pewno nie tyle, ile podaje Gross… W stodole znaleziono niemieckie łuski, co jednoznacznie mówi nie tylko o niemieckiej inspiracji, ale również wykonawstwie. Nikt rozsądny nie powie przecież, że Polacy mieli wtedy broń i strzelali do Żydów. Byliśmy krajem okupowanym i podporządkowanym. Relacje mówią jasno, że Niemcy tam byli i poruszali się szlakiem: Jedwabne, Radziłów, Wąchock i szereg okolicznych miejscowości.

W związku z Jedwabnem pojawia się również kwestia przeprowadzenia do końca ekshumacji. Owszem, można to robić, ale dla mnie ważniejsza jest ekshumacja polskich bohaterów pomordowanych przez komunistów. Jest to priorytet. W tym kontekście moim zdaniem ekshumacja w Jedwabnem powinna zejść na dalszy plan. Jest coś jeszcze. Często się mówi, że to Lech Kaczyński zablokował ekshumację w Jedwabnem. Oczywiście decyzja wyszła spod jego ręki, ale proszę pamiętać, że ekshumację zablokowały ortodoksyjne środowiska żydowskie, twierdząc, że jest to kalanie pamięci ofiar. Podejmowanie teraz tej sprawy byłoby wbrew Żydom, a to im najbardziej powinno zależeć na wyjaśnieniu sprawy. Dlaczego mamy robić coś na siłę, skoro samym Żydom na tym nie zależy? Nie widzę żadnej potrzeby. Sprawa została moim zdaniem wystarczająco wyjaśniona i wracanie do niej jest chyba takim tematem zastępczym.

Tadeusz Płużański

za:www.fronda.pl

Copyright © 2017. All Rights Reserved.