Witamy serdecznie na stronie internetowej Oddziału Łódzkiego
Katolickiego Stowarzyszenia Dziennikarzy.

Mamy nadzieję, że ułatwimy Państwu docieranie do rzetelnej informacji. Tutaj chcemy prezentować wielkość oraz problemy naszego Kościoła, zagadnienia społeczne, cywilizacyjne, publikacje członków Stowarzyszenia, stanowiska w ważnych kwestiach. Nie będziemy konkurować w informacjach bieżących z innymi portalami (niektóre z nich wskazujemy w odnośnikach), natomiast gorąco zapraszamy do lektury wszystkich tekstów - ich aktualność znacznie przekracza czas prezentacji na stronie głównej. Zachęcamy do korzystania z odnośników: "Publikacje" i "Polecane". Mamy nadzieję na stały rozwój strony dzięki aktywnej współpracy użytkowników. Z góry dziękujemy za materiały, uwagi, propozycje.
Prosimy kierować je na adres: lodz@katolickie.media.pl

Publikacje polecane

Patriotyzm, nacjonalizm, polonizm

Jeden z mistrzów mojej filozoficznej młodości, prof. Władysław Tatarkiewicz, mawiał: „Miło mi, że się kłócicie, tylko najpierw zdefiniujcie pojęcia. Żebyście wiedzieli, o co”. Wskazówka profesora jest nadal aktualna, zwłaszcza w odniesieniu do polskich dysput politycznych.

Nikt nie zadał sobie wysiłku, by zdefiniować polonizm, pisze się jednak o antypolonizmie, pokutuje – urągające logice – przeciwstawianie „dobrego” patriotyzmu „złemu” nacjonalizmowi – choć pojęcia te dotyczą spraw tak różnych, jak zbiorowy twórca i dzieło zbiorowości. Trwa kult demokracji, która umożliwia władzę głupiej większości nad mądrą mniejszością, rozmontowuje się państwo – niby w imię wolności obywateli – w istocie w interesie gangów, z którymi tylko państwo jest w stanie dać sobie radę. I trwa radosna dyskusja o charakterze narodowym – gdy Polacy tracą właśnie resztki charakteru i sami siebie wystawiają na sprzedaż.

Historia bezradną nauczycielką Polaków

Kreacja jest autokreacją. Charakter narodów, podobnie jak charakter jednostek, kształtuje się w realizacji wielkich prac – ekonomicznych i kulturowych, politycznych i religijnych. Te same ideały kształtują wtedy świat zewnętrzny i wewnętrzny. Polacy realizowali kilka różnych projektów, których wspólnym celem było stworzenie obszaru niepodległego na ziemiach zagrożonych podbojem. Najpierw było to państwo scentralizowane, oparte na drużynie książęcej, wspólnocie językowej i wprowadzanym przez pierwszych Piastów chrześcijaństwie. Ta Polska wytrzymała napór Niemców, konkurowała z Czechami i Rusią. Wariantem tego projektu stała się – trochę przypadkiem – Polska zdecentralizowana o kilku ośrodkach władzy, tzw. dzielnicowa. Ten model jednak okazał się zaproszeniem sąsiadów do wyłuskiwania kolejnych ziem.

Druga wielka praca dziejowa to realizacja projektu „sarmackiego” – wielonarodowego, ufundowanego na idei unii (polsko-węgierskiej, polsko-litewskiej, wreszcie polsko-saskiej) i na tolerancji religijnej – z dominacją religii najliczniej wyznawanej. Projekt sarmacki, nigdy do końca niezrealizowany, miał trochę zalet państwa scentralizowanego i trochę wad Polski dzielnicowej. Socjalnie oparty był na szlachcie, która była jednocześnie podmiotem ekonomicznym, politycznym i siłą militarną broniącą państwowości. Zgodnie z zasadą „złotego środka” model ten łączył republikanizm z monarchią i okcydentalizm z orientalizmem. Sarmackie korzenie miały fundować naszą tożsamość inną niż rusko-tatarska, ale inną też od łacińskiej.

W formie zalążkowej pozostał projekt Polski okcydentalnej, opartej na klasycyzmie w wariancie francuskim, realizowany z opóźnieniem – w ostatnich latach władzy Stanisława Augusta i w czasach Księstwa Warszawskiego.

Druga Rzeczpospolita wahała się między projektem piastowskim a sarmackim, Trzecia… nie ma żadnego pomysłu. Wchodząc zbyt prędko i pojedynczo do Unii, Polska zgodziła się na rolę wyzyskiwanej prowincji, straciła podmiotowość gospodarczą, finansową, polityczną i każdą inną. Mści się brak troski o kształcenie intelektualne i moralne narodu: kaleki nacjonalizm determinuje ułomny patriotyzm. Polacy okazują się za głupi, nie tylko by konkurować gospodarczo i kulturowo z sąsiadami, ale nawet by utrzymać stan posiadania. Zmniejsza się wartość biologiczna (spadek urodzin, emigracja zarobkowa), ekonomiczna (wyprzedaż dóbr i utrata suwerennej władzy nad pieniądzem) i kulturowa państwa, które kiedyś było jednym z filarów Europy. Zarówno nasz nacjonalizm, jak i nasz patriotyzm mają charakter konsumpcyjny, nie bierny nawet, ale wręcz ujemny. Polacy stoją przed tym samym co tysiąc lat temu wyzwaniem: stworzyć państwo, w którym utrzymają podmiotowość lub przyjąć dobrowolnie rolę, którą zaborcy chcieli narzucić nam siłą.

Oswoić państwo

Najpilniejszym zadaniem jest „oswojenie” państwa. W czasach zaborów i w czasach PRL Polacy nauczyli się traktować państwowość jako twór obcy; stosunek ten nie zmienił się w czasach III RP rządzonej przeważnie przez „magdalenkowy” sojusz postkomunistów i partyjnych dysydentów. „Oswojenie państwa” nie uda się bez usunięcia tych złogów. Polacy muszą zrozumieć, że państwo to nie „oni”, tylko „my” i że tylko ta nasza wspólnota może nas bronić przed agresją militarną czy gospodarczą. Im lepiej zorganizowana – tym skuteczniej.

Permanentnym schorzeniem jest alienacja państwa, którego urzędnicy zajmują się głównie walką ze społeczeństwem. Trwa lawinowy przyrost kasty pośredników (pośredników w dziedzinie gospodarki, prawa etc.), którzy nie produkują, a żyją i jeszcze konsumują. W ograniczonym zakresie są przydatni, np. oszczędzają nasz czas; gdy się rozrosną, stanowią rak zabijający żywiciela i siebie samych.

Oswoić sąsiadów


Polacy zaprzepaścili szansę stworzenia na obszarze Międzymorza bloku, który mógłby zapewnić temu obszarowi niepodległość. UE wydaje się sojusznikiem mniej pewnym, kraje Zachodu nie czują zagrożenia, wolą handlować z Rosją, mogą jej przehandlować Polskę. Zachowując więzi z Europą i Stanami, Polska musi cały wysiłek skierować na wzmocnienie więzi z Ukrainą, Białorusią, państwami bałtyckimi, Gruzją. Rosja już rozpoczęła zbieranie ziem – za parę lat na wszystko będzie za późno.

Oswoić współzawodników

System partyjny uczy przenosić interesy partii ponad interes państwa. Patologicznym przykładem są rządy PO, która jeśli w danej chwili nie zajmuje się walką z innymi partiami, to jedynie dlatego, że zajmuje się walkami wewnątrzpartyjnymi. A jeżeli i tych walk nie prowadzi – to znaczy, że akurat rozkrada państwo. W krajach demokratycznych praca dla wspólnoty jest służbą, w III RP – okazją do okradania tej wspólnoty.

Nie jest dobrze, gdy z pola polityki wycofuje się zarówno Solidarność stanowiąca siłę świata pracy, jak Kościół reprezentujący świat wartości – przy braku partii, które by tych światów broniły. Dr Wałęsa miał rację: lewą nogę też trzeba popierać! Błędnie jednak postawił na SLD – nie zauważając, skąd ta noga wyrasta. Najdelikatniej mówiąc: z sowieckiego organizmu. Musimy wyhodować własny system partii, które w sumie potrafiłyby objąć całość ogólnopolskich kłopotów i które w innych partiach widziałyby nie wrogów, lecz współzawodników i współpracowników. Współpraca mądrych partii mogłaby zastąpić rywalizację głupich, kłótliwych elektoratów.

Tych (najpilniejszych!) zadań nie da się zrealizować bez reformy politycznej na dziś i bez ogromnej pracy oświatowo-wychowawczej na jutro. Polska wciąż cierpi na podwójne schorzenie: na omamy kapitalizmu i na dyskretną chorobę komunizmu. I wciąż próbujemy leczyć jedną z tych chorób drugą.

Bogdan Urbankowski


za:niezalezna.pl (pkn)

Copyright © 2017. All Rights Reserved.