Witamy serdecznie na stronie internetowej Oddziału Łódzkiego
Katolickiego Stowarzyszenia Dziennikarzy.

Mamy nadzieję, że ułatwimy Państwu docieranie do rzetelnej informacji. Tutaj chcemy prezentować wielkość oraz problemy naszego Kościoła, zagadnienia społeczne, cywilizacyjne, publikacje członków Stowarzyszenia, stanowiska w ważnych kwestiach. Nie będziemy konkurować w informacjach bieżących z innymi portalami (niektóre z nich wskazujemy w odnośnikach), natomiast gorąco zapraszamy do lektury wszystkich tekstów - ich aktualność znacznie przekracza czas prezentacji na stronie głównej. Zachęcamy do korzystania z odnośników: "Publikacje" i "Polecane". Mamy nadzieję na stały rozwój strony dzięki aktywnej współpracy użytkowników. Z góry dziękujemy za materiały, uwagi, propozycje.
Prosimy kierować je na adres: lodz@katolickie.media.pl

Publikacje polecane

Wanda Zwinogrodzka - Elity dawniej i dziś

„Dałem się uwieść", powiada Zygmunt Bauman w rozmowie opublikowanej przed tygodniem w „Gazecie Wyborczej". Blisko 90-letni profesor, uczony światowej sławy, tłumaczy swój udział w stalinowskim aparacie terroru w sposób godny pensjonarki, która wpadła w kłopoty. Oto przykład, jak moralna deprawacja skutkuje umysłową porażką.

Bauman serwuje czytelnikom stereotypowy zestaw wyjaśnień żałośnie już wyświechtanych od nadmiernego zużycia: uwierzył, że „komuniści mają najlepszy program", ponieważ przed wojną widział wokół siebie wiele niesprawiedliwości.

Tak samo – twierdzi Bauman – rozumował wybitny polski socjolog Stanisław Ossowski, który przed śmiercią miał mu się zwierzyć, że „jak w 1939 roku zmobilizowano go do twierdzy Modlin i gruchnęła tam plotka, że się Beck z Ribbentropem dogadali: wojny nie będzie, to wpadł w straszliwą rozpacz. To dalej ma być tak samo? Dalej tak okropnie? Miałem nadzieję, że ta wojna coś zmieni, rozbije, strzaska, wyzwoli". To zwierzenie Ossowskiego Bauman przytacza w charakterze alibi: „Ja się na niego powołuję, żeby powiedzieć, że to nie było jakieś dziwactwo z mojej strony, że takie stanowisko zająłem. Były tysiące i setki tysięcy takich jak ja. Różnica między nimi polegała tylko na tym, jak szybko dojrzewali do tego, by zrozumieć, że się pomylili".

Argument przeczy tezie, bo akurat Ossowski się nie pomylił i na służbę komunizmu nie zaciągnął.

30 straconych roczników


Należał do autentycznej polskiej elity naukowej, odważnej, niepokornej i – przy całym krytycyzmie wobec porządków w II RP – głęboko patriotycznej. Brał udział nie tylko w kampanii wrześniowej, przedtem także w wojnie z bolszewikami w 1920 r., podczas okupacji prowadził tajne wykłady.

Tę niepodległościową elitę wojna zdziesiątkowała. Jak dramatyczne były to straty, wspominał Jakub Karpiński, który podjął studia już po Październiku i tak opisywał Uniwersytet Warszawski: „Kotarbiński, Tatarkiewicz, Ajdukiewicz, Ingarden, Maria i Stanisław Ossowscy urodzili się pod koniec XIX wieku. […] Po nich otwierała się luka pokoleniowa (a więc biologiczno-historyczna), brakowało około trzydziestu roczników, co było wyraźnym skutkiem okupacji niemieckiej i Powstania Warszawskiego. Po autentycznych profesorach, kształcących się przed lub tuż po pierwszej wojnie światowej, ludzi wartościowych można było dostrzec w pokoleniu studiującym bezpośrednio po II wojnie światowej. Pod koniec lat pięćdziesiątych ci bezpośrednio powojenni uczniowie Ajdukiewicza, Kotarbińskiego, Ossowskiego mieli po trzydzieści lat".

Było ich jednak niewielu. A to dlatego, że proces odtwarzania elity pod kierunkiem ocalałych z wojennej pożogi profesorów został przerwany przez stalinizm. Pozbawiono ich katedr, ponieważ nie ulegli marksizmowi, bronili niezależności nauki. O Ossowskim Karpiński pisał: „Był z wiersza Mickiewicza: jeśli uważał, że strzyżono, to gdyby go miano topić, starałby się jeszcze wystawić palce nad wodę i pokazać, że strzyżono. Tak było w stalinizmie. Ossowski tłumaczył marksistom, że może autorzy mogą być burżuazyjni (na przykład z pochodzenia – jak Marks i Engels), ale nie ma odrębnego rodzaju nauki, która miałaby burżuazyjną treść. Chciał przekonać marksistów, że niezależnie od nich sporo zdobyto już wiedzy, że do wiedzy warto podchodzić krytycznie i więcej uwagi zwracać na rozum i doświadczenie, a mniej na autorytety".

„Nie być w myśleniu posłusznym"

Musiał zatem odejść, by ustąpić miejsca posłusznym reżimowi adeptom materializmu historycznego, którzy mieli stworzyć nową elitę, pomocną w rządzeniu podbitym krajem. Dzięki temu Bauman, politruk KBW, który „wyróżnił się schwytaniem wielkiej ilości bandytów" rozpoczął karierę naukową. Ossowski zaś został usunięty z uczelni, przestał publikować.

Nie poniechał jednak pracy naukowej. Przygotowywał książkę „Struktura klasowa w społecznej świadomości", analizował więc kwestie, które były wówczas domeną marksistów – lekceważył doktrynę, dociekał prawdy, nie bacząc na konsekwencje dla własnej kariery. Rzecz ukazała się drukiem dopiero w 1957 r., uchodziła za jedną z najważniejszych polskich prac socjologicznych. Stanowiła naukową refleksję nad sprawami wówczas pierwszorzędnej wagi dla życia społecznego i umysłowego. Podobnie zresztą jak wydana w 1939 r. „Więź społeczna i dziedzictwo krwi" poświęcona analizie mitów etnicznych, w tym ideologii narodowego socjalizmu.
Ossowski uważnie obserwował rzeczywistość społeczną, pomagał ją rozumieć, nie unikał tematów „niewygodnych", przeciwnie, one właśnie go pociągały. Nie poddawał się modom intelektualnym, autorytetom, jedynie słusznym poglądom. „Pracownik naukowy – pisał w 1956 r. – to taki człowiek, do którego zawodowych obowiązków należy brak posłuszeństwa w myśleniu. Na tym polega jego służba społeczna, aby pełniąc swe zawodowe czynności, nie był w myśleniu posłuszny. Pod tym względem nie wolno mu być posłusznym ani synodowi, ani komitetowi, ani ministrowi, ani cesarzowi, ani Panu Bogu. Jeśli jest posłuszny, jeżeli poglądy swoje zmienia na rozkaz, albo jeżeli myśl jego nie jest w zgodzie z jego słowami, sprzeniewierza się swoim obowiązkom, tak jak się sprzeniewierza inżynier, który dla świętego spokoju, dla zysku albo przez lenistwo, albo przez małoduszność pustakami zastępuje żelazobeton albo drewnem granit".

Królestwo oportunizmu


Ten sposób myślenia o powinnościach naukowych zanikł, gdy w świecie akademickim przewagę zdobyli ludzie, którzy najpierw dali się uwieść marksizmowi, a kiedy ten ich osierocił, jęli rozglądać się za innym wpływowym protektorem, zdolnym zapewnić umysłowe oparcie i bezpieczeństwo kariery: ulegali zatem kolejnym modom intelektualnym, autorytetom, koteriom towarzyskim i politycznym. Starannie natomiast unikali tematów, które mogłyby ich narazić na niezadowolenie zwierzchników lub ostracyzm środowiskowy. To oni wychowali kolejne pokolenia polskich naukowców i dlatego drastyczne przeobrażenia polskiego społeczeństwa w ostatnim ćwierćwieczu wciąż pozostają nieopisane, natomiast dysertacje feministyczne, genderowe oraz studia nad postmodernizmem zapychają półki naukowych bibliotek.

Wskutek powojennej wymiany elit środowisko akademickie stopniowo zmieniło się w królestwo oportunizmu, tchórzostwa i szablonowych poglądów. W takim świecie ruch myśli zamiera. Nic dziwnego, że udział polskiej nauki w dorobku światowym jest śladowy, a polskie uczelnie wloką się w ogonie międzynarodowych rankingów.

Na gruncie moralnej mizerii trudno o intelektualny urodzaj. Zdeprawowany umysł wikła się w sprzecznościach samousprawiedliwień, umyka przed odpowiedzialnością za słowo. Konformizm przynosi uczonym doraźne korzyści, ale nauce – wymierne straty.

Wanda Zwinogrodzka


za:niezalezna.pl (kn)

Copyright © 2017. All Rights Reserved.