Witamy serdecznie na stronie internetowej Oddziału Łódzkiego
Katolickiego Stowarzyszenia Dziennikarzy.

Mamy nadzieję, że ułatwimy Państwu docieranie do rzetelnej informacji. Tutaj chcemy prezentować wielkość oraz problemy naszego Kościoła, zagadnienia społeczne, cywilizacyjne, publikacje członków Stowarzyszenia, stanowiska w ważnych kwestiach. Nie będziemy konkurować w informacjach bieżących z innymi portalami (niektóre z nich wskazujemy w odnośnikach), natomiast gorąco zapraszamy do lektury wszystkich tekstów - ich aktualność znacznie przekracza czas prezentacji na stronie głównej. Zachęcamy do korzystania z odnośników: "Publikacje" i "Polecane". Mamy nadzieję na stały rozwój strony dzięki aktywnej współpracy użytkowników. Z góry dziękujemy za materiały, uwagi, propozycje.
Prosimy kierować je na adres: lodz@katolickie.media.pl

Katyń 1940-2010

Smoleńsk. Polacy, nic się nie stało!

W normalnym państwie informacje, potwierdzone niedawno przez prokuraturę, o śladach kolejnych substancji wybuchowych na wraku tupolewa, rozpaliłyby debatę medialną. Tymczasem u nas większość mediów milczy, a rząd proponuje nam żenujący spektakl propagandowy w postaci tzw. zespołu Laska. Nie tylko trotyl, lecz także heksogen i oktogen pokazały urządzenia użyte przez biegłych do badania wraku tupolewa w Smoleńsku na przełomie września i października ubiegłego roku. Informację tej treści ujawniłem w najnowszym wydaniu tygodnika „Do Rzeczy”. Co jednak ciekawsze – informacje te niemal od razu potwierdziła Naczelna Prokuratura Wojskowa.„W nawiązaniu do artykułu opublikowanego w najnowszym numerze tygodnika »Do Rzeczy« wskazującego, że urządzenia użyte przez biegłych w Smoleńsku pokazały na wyświetlaczach także obecność substancji wybuchowych: oktogenu i heksogenu, Wojskowa Prokuratura Okręgowa informuje, iż: urządzenia używane przez biegłych i specjalistów z Centralnego Laboratorium Kryminalistycznego i Centralnego Biura Śledczego do badań przesiewowych pokazały na ekranach napisy sygnalizujące obecność związków chemicznych mogących stanowić materiały wysokoenergetyczne, w tym materiały wybuchowe, takie jak trotyl (TNT), związki nitrowe, oktogen (HMX) oraz heksogen (RDX) ” – czytamy w komunikacie podpisanym przez płk. Zbigniewa Rzepę z NPW. I co? I nic.

Te same fakty, nowe interpretacje

W normalnym kraju, w którym dziennikarze wykonują swoje obowiązki zgodnie ze standardami, taka sprawa rozgrzałaby wszystkie czerwone i żółte paski telewizyjnych stacji informacyjnych. Wprawdzie informację zauważyła większość portali informacyjnych, jednak została ona kompletnie zlekceważona przez telewizje. Po kilku godzinach news zdechł. Inna sprawa, że prokuratura w cytowanym wyżej komunikacie od razu dała sygnał mediom, jak należy potraktować informację. „Z faktu wskazania przez urządzenia specjalistyczne napisów-symboli materiałów wybuchowych nie należy w tej chwili wyciągać pochopnych wniosków”. Rzecznik NPW poinformował też, że te same urządzenia użyte w Mińsku Mazowieckim na drugim tupolewie pokazały obecność tych samych substancji. Innymi słowy, jak sugeruje prokuratura, opinia publiczna powinna przejść do porządku dziennego nad faktem, że na obu samolotach, którymi latali najważniejsi politycy naszego państwa, znajdują się ślady bardzo silnych materiałów wybuchowych. Po raz kolejny więc mamy narrację: „Polacy, nic się nie stało”.

Na wyprzódki pojawiają też nowe interpretacje, mające wytłumaczyć obecność trotylu, oktogenu i heksogenu na obu tupolewach. W gruzach legła bowiem narracja mówiąca o tym, że w Smoleńsku w czasie II wojny światowej toczyły się ciężkie walki i stąd obecność TNT na wraku. Okazało się, że silne mieszanki wybuchowe, takie jak C-4 czy semtex (czyli słynny czeski plastik) stosowane są dopiero od połowy lat 60. ubiegłego wieku. Teraz więc obowiązującą wersją jest przewożenie tupolewami żołnierzy z Afganistanu. Mieli oni wnieść te materiały na swoich mundurach.

Komandos na skrzydle

Jeśli oświadczenie NPW oraz nowe interpretacje prorządowych mediów miały mnie uspokoić, to im się nie udało. Problem polega bowiem na tym, że z moich informacji wynika, iż urządzenia użyte w Smoleńsku pokazały obecność materiałów wybuchowych nie tylko na fotelach, które były w kabinie pasażerskiej, ale również na tzw. centropłacie – miejscu, w którym skrzydło samolotu łączy się z kadłubem. Innymi słowy musiałoby to oznaczać, że nasi dzielni chłopcy z Afganistanu wożeni byli nie tylko w kabinie pasażerskiej, lecz również usadzano ich na skrzydle na zewnątrz samolotu. Taka wiadomość przebiłaby zapewne nawet nieśmiertelną frazę miłościwie panującego nam prezydenta, który swojego czasu stwierdził, że „polski lotnik, jak trzeba, to i na drzwiach od stodoły poleci”. Jak widać – polski komandos, jeśli potrzeba, poleci na skrzydle odrzutowca.
Żarty na bok. Po informacji o tym, że na obu tupolewach urządzenia pokazały ślady materiałów wybuchowych, prokuratura powinna niezwłocznie przekazać tę sprawę do dalszego prowadzenia cywilnej prokuraturze na warszawskiej Pradze. Dlaczego? Otóż już trzeci rok jesteśmy przekonywani, że samoloty, którymi latały najważniejsze osoby w państwie, przed wylotem przechodziły szczegółową kontrolę pirotechniczną. Jak wobec tego nie zadać pytania: jaka była jakość tej szczegółowej kontroli, skoro trzy lata po katastrofie urządzenia pokazują, że oba tupolewy są upstrzone śladami trotylu, oktogenu i heksogenu, jak nie przymierzając portret Najjaśniejszego Pana śladami much w słynnej powieści Jaroslava Haška?

Milczenie Laska

Zamiast zbadania kwestii materiałów wybuchowych na wraku tupolewa, rząd proponuje nam żenujący spektakl propagandowy w postaci tzw. zespołu Laska. Specjaliści opłacani z naszych podatków już po pierwszym posiedzeniu uraczyli rodaków mądrością: „Wszelkie inne hipotezy przyczyn katastrofy smoleńskiej niż podane w raporcie komisji Millera należy uznać za nieuprawnione i nie poparte wiarygodnym materiałem dowodowym”. Ciekawe zatem, czy zespół Laska wciąż upiera się, że, jak to napisano w raporcie Millera, „elementem presji pośredniej była obecność dowódcy Sił Powietrznych w kabinie załogi”. Mimo że specjaliści z Instytutu Ekspertyz Sądowych im. prof. dr. Jana Sehna w Krakowie ustalili, że żaden z głosów nagranych w kabinie pilotów nie należał do gen. Andrzeja Błasika. Podobnie jest z innym fragmentem raportu Millera – „nie stwierdzono śladów detonacji materiałów wybuchowych”. Od czasu publikacji w „Rzeczpospolitej” – „Trotyl na wraku tupolewa” – minęło pół roku. My jednak nadal nie wiemy, skąd na tupolewach wzięły się ślady materiałów wybuchowych. Prokuratura zapewniła nas, że sześć miesięcy wystarczy, by to zbadać. Teraz prokurator generalny Andrzej Seremet przebąkuje coś o lecie. Prokuratura mówi, że termin zostanie dotrzymany i wyniki poznamy po pół roku, ale liczonym od 5 grudnia. Ciekawe, dlaczego musimy tak długo czekać. Skądinąd Rosjanom wykluczenie obecności materiałów wybuchowych zajęło… dwa dni. Nie można przy tym zapominać, że próbki przywiezione z Moskwy znajdowały się w wyłącznej dyspozycji Rosjan przez dwa miesiące. Nie zdziwi mnie wcale, gdy okaże się, że nie ma na nich już ani cząsteczki materiałów wybuchowych. W dobrą wolę Rosjan ciężko bowiem uwierzyć. Nie tylko nie wiemy, kiedy wrak wróci do Polski. Jak się okazuje, po publikacji „Gazety Polskiej Codziennie” polskim służbom konsularnym zablokowano nawet dostęp do szczątków maszyny spoczywającej na smoleńskim lotnisku. Ale o tym, zdaniem komisji Laska i sprzyjających jej mediów, też lepiej milczeć.

Autor: Cezary Gmyz
Żródło: Gazeta Polska Codziennie

za:http://niezalezna.pl/40748-polacy-nic-sie-nie-stalo

***

Państwowe pieniądze na kłamstwo smoleńskie

Zespół Macieja Laska rozpoczął już „pracę informacyjną”. Przewodniczący może dostać za nią z publicznej kasy nawet 16 500 zł brutto miesięcznie. – Powtarzanie przez zespół dr. Laska tez z raportu Millera, które podważyli naukowcy, szkodzi odkryciu prawdy o Smoleńsku – mówi „Codziennej” Marta Kaczyńska.

Rzecznik Ministerstwa Transportu powiedział nam, że wynagrodzenie dr. Laska jako szefa Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych (PKBWL) – 8500 zł brutto – nie ulegnie zmianie. Do tego doliczyć należy wynagrodzenie, które Maciej Lasek pobiera z Kancelarii Premiera jako szef nowej komisji. Według rozporządzenia premiera Donalda Tuska za tę pracę może dostać nawet pięć pensji minimalnych, czyli 8000 zł. Razem Maciej Lasek będzie kosztował podatnika nawet 16 500 zł brutto miesięcznie.

Zespół po tajnym posiedzeniu w środę w nocy wydał specjalny komunikat. Jego głównym przesłaniem jest nieomylność rządowego raportu Jerzego Millera. Wcześniej media nie zostały poinformowane o posiedzeniu zespołu, który ma „tłumaczyć informacje na temat przyczyn katastrofy w Smoleńsku”.

– Powtarzanie tez raportu Millera, których wiarygodność podważają ustalenia naukowców pracujących w ramach komisji kierowanej przez Antoniego Macierewicza, uważam za szkodliwe, w dłuższej perspektywie także dla obecnego rządu. Niedopuszczanie do jawnej dyskusji, pójście w zaparte i liczenie, że zwycięży autorytet mainstreamowych mediów, nie jest receptą na merytoryczny spór – mówi w rozmowie z „Codzienną” Marta Kaczyńska. Premier, pytany przez nas o zarobki członków nowego zespołu, odmawia odpowiedzi.

za: http://niezalezna.pl (kn)


Oburzające słowa o katastrofie smoleńskiej w szkolnym podręczniku

Od dwóch lat uczniowie liceów ogólnokształcących w całej Polsce uczą się z podręcznika do wiedzy o społeczeństwie, że katastrofa smoleńska może wpłynąć na... "poprawę stosunków polsko-rosyjskich". Młodzi Polacy są w skandaliczny sposób okłamywani tezą "o wszechstronnej pomocy" okazanej rzekomo przez Rosjan po tragedii 10 kwietnia 2010 roku.

Informację o oburzającej publikacji przekazał nam Czytelnik portalu niezalezna.pl

Na stronie 86, podręcznika dla Liceum Ogólnokształcącego autorstwa Zbigniewa Smutka, Janusza Maleski i Beaty Surmacz można również przeczytać zdanie, które nastolatkom ma wmówić, że po katastrofie smoleńskiej współpraca Rosji i Polski przebiegała wręcz wzorowo. "Empatia i wszechstronna pomoc, okazana władzom polskim i Polakom, znacznie ociepliły wizerunek Rosji w Polsce" - napisali autorzy podręcznika do "Wiedzy o społeczeństwie".

Znamienne jest, że dział, w którym znajdują się te cytaty nosi nazwę "POLSKA RACJA STANU".

za:http://niezalezna.pl (kn)
***

Mizerna obrona śledztwa



Z mec. Bartoszem Kownackim, pełnomocnikiem kilku rodzin ofiar katastrofy smoleńskiej, rozmawia Marcin Austyn

Andrzej Seremet, prokurator generalny, nie zgadza się z zarzutami, że śledztwo smoleńskie jest „długotrwałe i ślamazarne”. Chyba nikt nie spodziewał się, że prokuratorzy szybko zakończą to postępowanie, ale jednak trwa ono już 3 lata?

– Wielokrotnie podkreślałem, że nie oczekuję szybkiego zakończenia śledztwa. Ilość czynności procesowych do wykonania jest w tym wypadku tak duża, że byłoby nierealne zakończyć śledztwo w ciągu 3 lat. Wskazują na to również dotychczasowe doświadczenia z prowadzenia tego rodzaju postępowań, tym bardziej że jest ono prowadzone z udziałem obcego państwa. Sprawa wydaje się oczywista. Mamy do czynienia ze zbyt ważnym i trudnym tematem, aby czas miał priorytetowe znaczenie. Czym innym jednak jest długość postępowania, bo ono siłą rzeczy takie musi być, a czym innym jest kwestia ślamazarności. Ona polega na tym, że nie wszystkie czynności wykonywane są w odpowiednim terminie, odpowiednio szybko, choć mogłyby być zrealizowane wcześniej. Oczywiście nie można tu całej winy zrzucać wyłącznie na polską prokuraturę, bo swój udział ma tu także strona rosyjska. Dziwię się wypowiedzi prokuratora Seremeta, który dla usprawiedliwienia przywołuje przykład długiego śledztwa w sprawie wypadku autokaru we Francji. Odnoszę się tu z całym szacunkiem dla ofiar tej katastrofy, ale tam nie zginął prezydent i wiele osób pełniących kluczowe funkcje w państwie. Tego rodzaju argument odbieram jako próbę obrony Rosjan, która powoduje pewien dwugłos, nawet w samej prokuraturze. Bo albo uznajemy, że Rosjanie utrudniają nam wiele czynności, przedłużają postępowanie, albo prokuratura jest w pełni zadowolona z tej współpracy. Do tej pory odnosiłem wrażenie, że prokurator Seremet oceniał, że ta współpraca nie układa się najlepiej.

Prokurator generalny stwierdził, że niczego nie oddawaliśmy, bo wciąż prowadzimy własne śledztwo, a Rosjanie mają swoje. Tu wraca pytanie, czy to postępowanie mogło być prowadzone w innej formule niż uzależnienie od realizacji przez Rosjan polskich wniosków o pomoc prawną?

– Trudno nie zgodzić się z faktem, że strona polska i rosyjska prowadzą swoje własne śledztwa zgodnie z obowiązującym prawem. Tylko spójrzmy na to, kto ma tu dominującą rolę i kto ma niezwiązany dostęp do wielu kluczowych dowodów. Jest to strona rosyjska, to bezsporne. Zatem polskie śledztwo z natury rzeczy jest opóźnione i uboższe. Ponadto pozostaje jeszcze kwestia natury politycznej, bo moim zdaniem, można było wypracować formułę wspólnego prowadzenia śledztwa. Mówienie, że nie było przepisów, świadczy o indolencji i urzędniczym podejściu do katastrofy smoleńskiej. Niczego nie da się zrobić, bo przepisy na to nie pozwalają. W tym przypadku należało usiąść do rozmów i zawrzeć umowę ad hoc na potrzeby tej sprawy. Nie było żadnych przeciwwskazań, żeby to uczynić. Wystarczyło trochę wyobraźni i dobrej woli. Stwierdzenie „przepisy nie pozwalały” jest bardzo wygodną formułą dla urzędników, ale tak państwo nie powinno funkcjonować. Ponadto warto zwrócić uwagę, że strona rosyjska dopuszczała polskich prokuratorów do czynności postępowania, mimo że działali bez umocowania prawnego, bo wniosek o pomoc prawną nie został jeszcze przyjęty. Należało to jak najlepiej wykorzystać, oddelegować do pracy w Rosji jak najwięcej śledczych. Na tym polega ochrona interesów państwa. Nie należało martwić się tym, że Rosjanie będą się skarżyć, że polscy śledczy plączą się po miejscu katastrofy, bo oni wykonywaliby swoje obowiązki. Mówienie, a co by było, gdyby w Polsce rozbił się rosyjski samolot i czy wtedy przyjechałaby grupa rosyjskich prokuratorów, jest nie na miejscu. Jestem pewien, że taka grupa zostałaby oddelegowana do Polski i nie byłoby z tym większych problemów.

Zgadza się Pan z oceną, że w czasie, kiedy trumny z ciałami ofiar przyleciały do Polski, nie było przesłanek do wykonania własnych badań sekcyjnych?

– Nie można mówić, że nie było przesłanek, skoro polscy prokuratorzy nie uczestniczyli w sekcjach wykonywanych w ramach rosyjskiego śledztwa i nie wiedzieli, jak one wyglądały, czy były wykonywane w sposób prawidłowy. Gdyby prokuratorzy byli przy tych czynnościach, sprawa byłaby jasna i wiadomo byłoby, czy czynności trzeba powtórzyć w Polsce, czy też nie. Nie mając tej wiedzy, sekcje trzeba było wykonać. Zresztą pan prokurator poniekąd przyznał, że należało to zrobić, bo późniejsze badania wykazały zasadnicze rozbieżności między polskimi a rosyjskimi badaniami.

Seremet uważa, że dzięki dociekliwości prokuratorów rodziny ofiar mają pewność, że ich bliscy spoczywają we właściwych grobach. Mamy taką wiedzę, by temat pomyłek uznać za zakończony?

– Ze względu na zaniedbania w pierwszych dniach, tygodniach po katastrofie doszło do pomyłek i błędów i część rodzin, z którymi się kontaktuję, wciąż ma wątpliwości. W obecnej sytuacji rozumiem te wątpliwości, bo m.in. instytucje państwa polskiego doprowadziły do tego, że one powstały.

Ale Seremet nie widzi problemu, bo prokuratorzy nie uczestniczyli w sekcjach, a ponadto nie znali identyfikowanych osób, więc byli na tym etapie zbędni…

– Skoro tak, to odsyłam do protokołów z identyfikacji. Nie mogę o tym wszystkim mówić, gdyż jestem związany tajemnicą śledztwa, ale idąc dalej tym tokiem, dojdziemy do wniosku, że należałoby te czynności ponowić. Odradzałbym panu prokuratorowi taką narrację. Ona zresztą świadczy, że nie zna akt śledztwa lub nie wyciąga z nich właściwych wniosków.

Prokurator nie zgadza się z zarzutami, że badania brzozy odbywają się zbyt późno. Pomiar tego drzewa mógł być wykonany tuż po katastrofie, w ramach dokumentowania miejsca tragedii?


– Każdy zdrowo myślący człowiek sam może ocenić, czy badanie brzozy, wegetującej rośliny, powinno być przeprowadzone bezpośrednio po jej uszkodzeniu, czy też nie, i czy czas ma tu znaczenie. Przecież od katastrofy do momentu badania upłynęło 2,5 roku! Odpowiedź wydaje się tak oczywista, że obrona tej zwłoki nie ma sensu. To po prostu była jedna z wielu spóźnionych czynności.

Stwierdzenie, że polscy biegli badali wrak i oryginały czarnych skrzynek, zatem mieli do nich dostęp, to sygnał, że wracamy do tezy, iż pozyskanie tych dowodów nie jest konieczne do zakończenia śledztwa?

– Mam nadzieję, że nie. Tu wraca ten brak spoistości polskiego przekazu co do oceny jakości współpracy ze stroną rosyjską. To może negatywnie odbić się na polskim postępowaniu, bo Rosjanie mogą to wykorzystać przeciwko nam. Taki wspólny głos rodzin, pełnomocników, prokuratury czy rządu w tej sprawie byłby bardziej korzystny. Moim zdaniem, te dowody powinny być w Polsce, tu powinny być badane, tu powinna zostać wykonana rekonstrukcja wraku. Przez to, co się działo z wrakiem, który jest pod „opieką” Rosjan, wielu badań nie będzie można już wykonać.


Dziękuję za rozmowę.

za:www.naszdziennik.pl (kn)

Katyń pamiętamy

Zbrodnia Katyńska. Prezydent: Składając hołd ofiarom, domagamy się sprawiedliwości

Prezydent uczcił dziś pamięć o ofiarach zbrodni katyńskiej. Andrzej Duda złożył wieniec przed Epitafium Katyńskim w muzeum na warszawskiej Cytadeli. W swoim wystąpieniu podkreślił, że składając hołd ofiarom, Polacy domagają się również sprawiedliwości. Mówił także o konieczności pociągnięcia do odpowiedzialności sprawców rosyjskich zbrodni na Ukrainie.

Rosjanie zdejmują polską flagę w Katyniu!

Rosyjskie władze zadecydowały o zdjęciu polskiej flagi zawieszonej dotąd obok katyńskiego pomnika upamiętniającego ludobójstwo dokonane na polskich obywatelach w czasie drugiej wojny światowej.
Burmistrz Smoleńska Andrej Borysow poinformował, że decyzję w sprawie zdjęcia polskiej flagi w Katyniu podjęło rosyjskie ministerstwo kultury.

Możemy dochodzić roszczeń od państwa rosyjskiego za zbrodnię katyńską

Odpowiedzialność za zbrodnię katyńską ponosi aparat władzy sowieckiej, obecna Rosja jest spadkobiercą Związku Radzieckiego, możemy dochodzić roszczeń od państwa rosyjskiego i tą drogą trzeba pójść – powiedział w poniedziałek prezydent Andrzej Duda.

Kompleksy nie opuszczają Putina. Katyń i Smoleńsk solą w oku tyrana

To nie przypadek, ale celowe działanie. Jak przyznał wicepremier, minister kultury i dziedzictwa narodowego Piotr Gliński. Federacja Rosyjska blokuje remont cmentarza w Katyniu oraz budowę pomnika w miejscu katastrofy smoleńskiej.

Ośmiu z Katynia

Osiem nieznanych dotąd nazwisk ofiar zbrodni katyńskiej odnaleźli badacze Memoriału w materiałach NKWD. Jeszcze w tym roku ukaże się kolejna księga informacji o mordzie NKWD i jego ofiarach. Wydawnictwo moskiewskiego Memoriału będzie zawierać dane

Druga tragedia katyńska 2010

Macierewicz o praprzyczynie ataku Rosji na cały świat: "Zaczęło się 10 kwietnia 2010 roku"

Iran jest ściśle związany z Rosją i nie ma wątpliwości, że wsparcie stamtąd płynie.
To wszystko jest konsekwencją procesu ataku na cały świat, który zaczął się 10 kwietnia 2010 roku
- powiedział w Telewizji Republika Antoni Macierewicz, odnosząc się do nocnego ataku na Izrael.

Pamiętamy! 14. rocznica Katastrofy Smoleńskiej

14 lat temu w sobotę w oktawie Wielkanocy miała miejsca katastrofa smoleńska, w której zginęło 96 osób.
Wśród ofiar katastrofy samolotu Tu-154M byli m.in.: prezydent Lech Kaczyński z małżonką Marią,
ostatni prezydent RP na uchodźstwie Ryszard Kaczorowski oraz inne osobistości.
Polska delegacja udawała się na obchody 70 rocznicy zbrodni katyńskiej.

Saakaszwili: Lech Kaczyński w Smoleńsku zapłacił życiem za obronę Gruzji

Zdaniem byłego prezydenta Gruzji Micheila Saakaszwilego, prezydent RP Lech Kaczyński 10 kwietnia 2010 roku w Smoleńsku zapłacił życiem za to, że niespełna dwa lata wcześniej zdecydował się bronić niepodległości i państwowości Gruzji w obliczu napaści zbrojnej na ten kraj putinowskiej Rosji.

Macierewicz: Milczenie nad zamachem na Prezydenta może skończyć się dla nas źle!

„Milczenie nad zamachem na Prezydenta może skończyć się dla nas źle” – mówił w Spale wiceprezes PiS Antoni Macierewicz. Były szef MON przypomniał, że raport ws. tragedii w Smoleńsku dostępny jest od ponad roku.

Zawiadomienie ws. zamachu. Macierewicz w TVP Info: "Mieliśmy do czynienia z atakiem na państwo polskie"

- Mieliśmy nie tylko do czynienia z zabiciem osób, mieliśmy również do czynienia z atakiem na państwo polskie - powiedział w programie "#Jedziemy" gość Michała Rachonia, szef podkomisji smoleńskiej Antoni Macierewicz. Podkomisja smoleńska złożyła w poniedziałek w prokuraturze zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa zamachu na prezydenta Lecha Kaczyńskiego oraz morderstwa pozostałych 95 osób podróżujących Tu-154 10 kwietnia 2010 r.

Komentarze i pytania

"GP": Agenci wokół Smoleńska. Rosyjski ślad

Informacja o zatrzymaniu oficera 36. specpułku, współpracującego z rosyjskim wywiadem, stanowi istotne uzupełnienie dotychczasowej wiedzy na temat tragedii smoleńskiej.

Posmoleńskie rozdroże

Niezależnie od tego, jakie będą ostateczne wyniki śledztwa smoleńskiego, tragedia na Siewiernym jest i pozostanie kluczowym doświadczeniem w procesie definiowania kulturowej tożsamości Polaków w XXI wieku.

Abp. Jędraszewski: Smoleńsk w zasiekach kłamstw

„Prawda z trudem przebija się przez zasieki kłamstw, które od samego początku były podawane do publicznej wiadomości”

Nic dobrego nie wyniknie z wyciszania sumienia"

Niemieccy eurodeputowani przerwali wykład eksperta – bo mówił za dużo o Smoleńsku

Macierewicz komentuje konferencję NPW


Kolejna manipulacja i polityczne działanie prokuratury

Copyright © 2017. All Rights Reserved.