Katyń pamiętamy
Prof. Nikita Pietrow - Katyń a rosyjska polityka
Wydarzenia ostatnich tygodni w kardynalny sposób zmieniły polityczny klimat w Europie. Zagarnięcie przez Rosję Krymu było nad wyraz niebezpiecznym pogwałceniem fundamentalnych podstaw międzynarodowego prawa i zagraża pokojowi nie tylko w Europie, ale i na całym świecie.
Rosja dokonała bezprecedensowego po II wojnie światowej zagarnięcia części terytorium sąsiedniego kraju i targnęła się na suwerenność Ukrainy. Naciski i groźby ze strony Rosji trwają. A podstaw do optymizmu brak. Łatwość, z jaką Rada Federacji Rosji udzieliła sankcji na użycie wojsk rosyjskich przeciwko Ukrainie, pokazuje całkowity brak w Rosji odpowiedzialnych polityków, zdolnych adekwatnie oceniać podejmowane decyzje i zestawiać je z interesami utrzymania pokoju oraz stabilności w Europie.
Pełna dokumentacja sprawy katyńskiej
Wszystko to zmusza do zastanowienia się nad odłożonymi i nierozstrzygniętymi do tej pory kwestiami. Po co Polacy mają czekać, mając nadzieję na uzyskanie wyczerpujących informacji na temat przestępstw stalinowskich przeciwko Polsce, oraz liczyć, że Rosja, zgodnie ze swoimi wcześniejszymi zapewnieniami, przekaże pełną dokumentację w sprawie katyńskiej? Minęło już kilka lat, jak Kreml wziął sobie przerwę i nie okazuje najmniejszego życzenia kontynuowania dialogu ani nie spieszy się do wyrażenia jasnego i klarownego stanowiska.
Tendencja przemilczania przestępstw z okresu sowieckiego istnieje od dawna. Dlatego nieprzypadkowo znaczna część materiałów ze śledztwa prokuratorskiego sprawy katyńskiej otrzymała klauzulę „poufne” i „ściśle tajne”. Rosyjskie kierownictwo polityczne martwi się o to, by nie dawać żadnych powodów do oskarżenia byłego kierownictwa ZSRS o dokonanie przestępstw wojennych. Dlatego też starania prokuratury mające na celu ukrycie wyników śledztwa w sprawie katyńskiej nikogo nie dziwią. Decydenci współgrają z nowymi prądami politycznymi, którym na imię „poprawienie image’u Rosji”. Doszło do tego, że przestępstwa stalinowskie przeciwko obywatelom innych państw rosyjskie ministerstwo spraw zagranicznych zalicza do „wrażliwych tematów” polityki zagranicznej i wszelkimi sposobami sprzeciwia się ich szerokiemu upublicznieniu i omówieniu.
Kiedy 21 września 2004 r. Naczelna Prokuratura Wojskowa Rosji podjęła decyzję o umorzeniu dochodzenia sprawy katyńskiej z powodu śmierci winnych, ich nazwiska nie zostały wymienione. Na podstawie informacji, które przedostały się później do prasy, stało się jednak jasne, że o przestępstwo katyńskie oskarżono tylko wysoko postawionych pracowników stalinowskiego NKWD – Ławrientija Berię, Wsiewołoda Mierkułowa, Bogdana Kobułowa i Leonida Basztakowa. To właśnie oni organizowali rozstrzeliwanie, ale przecież jedynie wykonywali postanowienie podjęte przez wyższe kierownictwo sowieckie na czele ze Stalinem. Tyle tylko, że Naczelna Prokuratura Wojskowa Rosji nie potrafiła uznać Stalina i członków jego politbiura za przestępców, czyli nadanie wyraźnych i oczywistych kwalifikacji prawnych działaniom tych osób, które podpisały znane postanowienie politbiura z 5 marca 1940 r. o rozstrzelaniu Polaków, przewyższało możliwości prokuratorów. Bardzo to charakterystyczne: nie zdecydowano się tknąć Stalina!
Przyczyny niechęci do ogłoszenia przywódcy kraju przestępcą mają swoje źródło w nowej, formującej się w Rosji państwowej ideologii. Jej podstawa – paternalistyczne wyobrażenia o roli państwa, walczący izolacjonizm i zam-knięcie przed całym światem, apoteoza przeszłości, łącznie z sowieckim okresem historii. Kreml chce zasugerować obywatelom zwykłą myśl: władza zawsze jest słuszna i zawsze działa w poprawnym kierunku, a poniesione przez lud ofiary są usprawiedliwione i konieczne w sytuacji, gdy kraje te obrały „szczególną drogę rozwoju”. By propagować takie treści i odpowiednio „wychowywać” obywateli, podjęto starania mające na celu wprowadzenie „jednolitego” podręcznika historii. Posłuszni woli Kremla historycy będą mogli w nowym podręczniku wprowadzić maksimum informacji na temat „błędów” Stalina, lecz w żadnym wypadku nie nazywać tego przestępstwem.
Słowa i czyny
Po tragedii smoleńskiej w kwietniu 2010 r. minister spraw zagranicznych Rosji Siergiej Ławrow na sesji Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy mówił z przekonaniem: „Szczerze wierzę, że współprzeżywanie dwóch narodów w związku z tragedią pod Smoleńskiem stanie się momentem zwrotnym w przezwyciężeniu ogólnej tragicznej przeszłości”, i zapewniał, że Moskwa „przygotowuje się do przekazania Warszawie dodatkowych materiałów dotyczących Katynia, których jeszcze polska strona nie miała” („Wiadomości”, 30 kwietnia 2010 r.). Analogiczne oficjalne oświadczenie 26 listopada 2010 r. wydała również Duma Państwowa Federacji Rosyjskiej: „Kopie wielu dokumentów, które były przechowywane w zamkniętym archiwum Politbiura KC KPZR, już zostały przekazane polskiej stronie. Posłowie Dumy Państwowej są przekonani, że prace te powinny zostać przedłużone. Trzeba w dalszym ciągu studiować archiwa, sprawdzać listy zabitych, odtwarzać prawdziwe nazwiska tych, którzy zginęli w Katyniu i innych miejscach, wyjaśniać wszystkie okoliczności tragedii”.
Rzeczywiście, przekazanie pierwszych 67 tomów ze 183-tomowej sprawy odbyło się dość szybko – już w maju 2010 roku. Później zostały przygotowane i przekazane tomy sprawy, które posiadały klauzulę „do użytku służbowego”. Lecz dalej sprawa została poważnie zahamowana i tomy sprawy zaopatrzone w klauzulę „tajne” do Polski nie trafiły. Dotychczas pozostaje nieprzekazanych 35 tomów „sprawy katyńskiej”. Co więcej, w kwietniu 2012 r. Moskwa ustami głównego wojskowego prokuratora Siergieja Fridinskiego dała do zrozumienia, że nie zamierza przekazywać nic więcej Polakom, „ponieważ komisja ds. odtajniania akt nie podjęła decyzji o zdjęciu klauzuli poufności”. I nie była to indywidualna decyzja naczelnego prokuratora wojskowego. Można z całą pewnością stwierdzić, że tak zdecydowano na poziomie prezydenta Rosji.
Oczywiście, publicznie Kreml nie oświadczył tego, że kwestia jest ostatecznie zamknięta i że już więcej żadnych materiałów dotyczących „sprawy katyńskiej” nie będzie przekazywać. Jednak teraz w świetle dzisiejszych wydarzeń wszystko to są puste obietnice.
Zrywając międzynarodowe porozumienia i zobowiązania podczas „krymskiej kampanii”, Kreml może już nie zwracać uwagi na drobniejsze sprawy. Dzisiaj Rosja stoi na progu izolacji i niewykonanie przez nią niegdyś danych obietnic mało kogo wzrusza na tle globalnych naruszeń prawa międzynarodowego.
Co więcej, sama polityczna atmosfera panująca we współczesnej Rosji nie sprzyja wyjaśnieniom i publicznemu omawianiu „kłopotliwych pytań historii”. Posłowie Dumy Państwowej Rosji noszą się z ideą uzupełnienia ustawodawstwa karnego o artykuł dotyczący odpowiedzialności za rozpowszechnienie „jawnie kłamliwych informacji o działalności ZSRS w czasie II wojny światowej”. Jak się okazało, posłowie są bardzo zatroskani „o podłe znieważanie naszej historii”. Podobne normy istniały w okresie sowieckim w kodeksie karnym, kiedy każda publicznie podana niezgodność z polityką KPZR lub krytyka ideologicznych podstaw reżimu sowieckiego były srodze karane. W takich warunkach trudno oczekiwać, że rosyjskie kierownictwo może uczciwie mówić o dokonanych przez Stalina przestępstwach wojennych i że jest ono zdolne postawić kreskę prawną pod sowiecką przeszłością. W tym sensie Stalin dla Kremla pozostaje personą nie do ruszenia.
Tymczasem w rosyjskiej prasie narasta liczba publikacji kwestionujących winę ZSRS w katyńskim przestępstwie. O ile wcześniej pisano w zasadzie o samym tylko Katyniu, o tyle teraz w centralnej prasie pojawiły się publikacje zaprzeczające rozstrzelaniu polskich obywateli w 1940 r. w Kalininie. Na przykład publikacja w „Komsomolskiej Prawdzie” z 12 marca 2014. z obraźliwym tytułem „Tajemnica chodzących nieboszczyków z polskiego memoriału ’Miednoje’”.
Ani Kreml, ani Prokuratura Wojskowa nie spieszą się, aby te fałszywki publikowane w prasie rosyjskiej demaskować i dezawuować. To znaczy, oni wcale nie uważają ich za zamach na prawdę historyczną, obrażający pamięć ofiar. Dwulicowość rosyjskiej polityki w stosunku do ofiar Katynia, niechęć do ich rehabilitacji, utajnienie głównych materiałów śledztwa przy jednoczesnym poparciu publikacji kwestionujących winę ZSRS w tym przestępstwie staje się coraz bardziej widoczne. Za granicą ta sprzeczność nierzadko traktowana jest jako życzenie Rosji zostawienia dla siebie możliwości nawrotu do wersji sowieckiej, zgodnie z którą polskich oficerów rozstrzelali hitlerowcy.
Niegdyś poeta Aleksandr Twardowski napisał dość precyzyjnie: „Kto chowa przeszłość zazdrośnie, ten na pewno jest na bakier z przyszłością…”. Te poetyckie strofy jak nigdy są aktualne dla dzisiejszej sytuacji w Rosji. Bez uczciwej i otwartej rozmowy o przeszłości nie mamy przyszłości.
Tłum. Ewa Rzeczycka-Surma
Prof. Nikita Pietrow historyk, wiceszef stowarzyszenia Memoriał
za:www.naszdziennik.pl/mysl/74330,katyn-a-rosyjska-polityka.html