Witamy serdecznie na stronie internetowej Oddziału Łódzkiego
Katolickiego Stowarzyszenia Dziennikarzy.

Mamy nadzieję, że ułatwimy Państwu docieranie do rzetelnej informacji. Tutaj chcemy prezentować wielkość oraz problemy naszego Kościoła, zagadnienia społeczne, cywilizacyjne, publikacje członków Stowarzyszenia, stanowiska w ważnych kwestiach. Nie będziemy konkurować w informacjach bieżących z innymi portalami (niektóre z nich wskazujemy w odnośnikach), natomiast gorąco zapraszamy do lektury wszystkich tekstów - ich aktualność znacznie przekracza czas prezentacji na stronie głównej. Zachęcamy do korzystania z odnośników: "Publikacje" i "Polecane". Mamy nadzieję na stały rozwój strony dzięki aktywnej współpracy użytkowników. Z góry dziękujemy za materiały, uwagi, propozycje.
Prosimy kierować je na adres: lodz@katolickie.media.pl

Polecane

Czkawka po beatyfikacji

Zdrowy naród posiada kilka ideowych filarów, które – poza ekstremistami i furiatami – nie są atakowane i stanowią fundament zbiorowego myślenia. Do niedawna mogło się wydawać, że i w Polsce funkcjonuje niepisany „treuga Dei” wokół kilku postaci i wydarzeń, które po prostu uznawane są za kanoniczne dla naszej wspólnoty.

Tak mogłoby być, gdyby nie wzmożona aktywność inspirowanych przez Rosję i Niemcy ośrodków ideologicznej dywersji i rozwalania narodowego poczucia pewności. Wokół prymasa Stefana Wyszyńskiego – w sercach przygniatającej większości Polaków – panuje zgodność: to postać z najwyższego diapazonu, która – jak niewielu – potrafiła jednoczyć Polaków i wyznaczać im realne, acz dalekosiężne cele. Wyszyński jest dla Polaków symbolem mądrego oporu i upartego trwania prowadzących do zwycięstwa. Przy okazji beatyfikacji Prymasa Tysiąclecia ujawniły się jednak postaci i poglądy, które będą teraz znaczące dla niszczenia i rozmontowywania wszystkiego, co jeszcze Polaków spajało i inspirowało.

„Beatyfikacja Wyszyńskiego stanowi legitymację obecnych rządów” – rozpoczyna organ umysłowej michnikowszczyzny, czyli „Gazeta Wyborcza”.

Aha… więc Wyszyński (w „GW” nie należy mu się żaden tytuł) był ideowym i umysłowym protoplastą dzisiejszego PiS-u.

Michnikoidzi, formułując taką opinię, nie widzą nawet, jak dodają rządzącej partii nieoczekiwanych skrzydeł, no ale brnijmy w te elukubracje, czytajmy dalej: „W wynoszeniu Wyszyńskiego na ołtarze wyraża się koncepcja Kościoła polskiego, błogosławiącego nacjonalizm i antysemityzm – pisze czytelnik” – wyjaśnia nam organ neokomunistów. Cóż, istotnie potężniejący cień kardynała Stefana Wyszyńskiego jest dla „GW” wprost obezwładniający. Jeśli bowiem Wyszyński miał rację, to kim są michnikoidzi? – zapytam, bezczelnie parafrazując słynny dylemat generała Wojciecha Jaruzelskiego, który z takim dramatycznym pytaniem odnosił się do problemu współczesnej recepcji generała Ryszarda Kuklińskiego.  

„Wyborcza” to jednak już tylko wersja light lewackiego myślenia, ot, taki popkomunizm dla „dziadersów”; jeśli chcemy głębiej zanurzyć się w wybroczynach nadających sens życia „młodym, wykształconym, ze słoikami w świadomości”, to pożeglujmy w kierunku „Krytyki Politycznej”. Tu neotowarzysze wyrażają swoje urojenia z proletariacką szczerością.

Niejaki Jacek Leociak, na łamach tego periodyku, twierdzi wprost: Wyszyński nie chciał zauważać cierpienia Żydów w czasie II wojny światowej. Sprytny autor za jednym razem piecze – w jednym tekście – dwie tłuste gęsi dla siebie. Po pierwsze, dokłada „kultowi Wyszyńskiego”, a więc i Kościołowi, a po drugie – już czuje na ramionach czułe poklepywania za podnoszenie – po raz kłamliwie tysięczny – problemu „polskiej bezczynności wobec zagłady Żydów”.  Leociak jest na tyle sprytny, że pozuje w tym wszystkim na niezależnego intelektualistę i przemyca swoje twierdzenia w modnie udrapowanych frazach. Dostało się nawet samemu Adamowi Michnikowi za to, że „aprobatywnie” wyrażał się o nauczaniu Wyszyńskiego w swojej grafomańskiej esejadzie „Kościół – lewica – dialog”. „Prymasowi [w kazaniach wygłoszonych w warszawskim kościele Świętego Krzyża – przyp. WG] chodziło nie o odnowienie nacjonalizmu, ale o jego uzdrowienie” – zgrzyta zębami Leociak. Jakie jest zatem dziedzictwo prymasa? O, tu już Leociak nie pozostawia najmniejszych wątpliwości:
„Na wałach jasnogórskich płoną pochodnie, przed ołtarzem pochylają się sztandary z symbolem Falangi, a biskupi i księża głoszą do pielgrzymów Słowo Boże”.

Celowo skupiam się na tekstach jako tako – po logicznym odprasowaniu – kwalifikujących się jako rozważania o ideach, a nie na ekscesach Jachiry, Senyszyn czy innej postaci wypełzłej z kąta niedobitego marksizmu, gdyż właśnie z takich tekstów wypływają potem hasła rzucane w ekrany telewizorów, głośniki radia lub wprost – z sejmowej mównicy.

Bardzo znamienne jest to, że autorzy tych bezkompromisowych rozpraw z Wyszyńskim ostro smagają go za… katolicyzm (sic!) i nacjonalizm, jednocześnie jednak na paluszkach przechodzą wobec ostrych, religijnych przecież, wypowiedzi przedstawicieli społeczności żydowskiej czy nawet… muzułmańskiej. Tym sposobem możemy zobaczyć więc koniec smyczy, na której wodzi się autorów tych rozpraw, i dłoń, w której ona spoczywa. Beatyfikacja prymasa Wyszyńskiego rozjuszyła lewackie bębny, po raz kolejny ukazała bowiem realną sytuację tych odmieńców, którzy zewsząd otoczeni są morzem polskiego żywiołu. Istotnie może to być i frustrujące, i przerażające jednocześnie. Tyle lat ideologicznej roboty, miliony deutsche euro i rubelków i wszystko wsiąka jak atrament w krowę. Nic, Polacy nieporuszenie trwają wokół swoich wielkich postaci. To naturalnie irytuje także sponsorów… No ale to już odrębna historia. Lekkie życie kawiorowej lewicy w Polsce nie jest usłane różami, dopóki miliony słuchają Wojtyły czy Wyszyńskiego.

Witold Gadowski

za:niezalezna.pl

***

A kto jeszcze przytomny uznaje Giewu za wyrocznię, jak bywało lat temu...wiele...?...

k

Copyright © 2017. All Rights Reserved.