Witamy serdecznie na stronie internetowej Oddziału Łódzkiego
Katolickiego Stowarzyszenia Dziennikarzy.

Mamy nadzieję, że ułatwimy Państwu docieranie do rzetelnej informacji. Tutaj chcemy prezentować wielkość oraz problemy naszego Kościoła, zagadnienia społeczne, cywilizacyjne, publikacje członków Stowarzyszenia, stanowiska w ważnych kwestiach. Nie będziemy konkurować w informacjach bieżących z innymi portalami (niektóre z nich wskazujemy w odnośnikach), natomiast gorąco zapraszamy do lektury wszystkich tekstów - ich aktualność znacznie przekracza czas prezentacji na stronie głównej. Zachęcamy do korzystania z odnośników: "Publikacje" i "Polecane". Mamy nadzieję na stały rozwój strony dzięki aktywnej współpracy użytkowników. Z góry dziękujemy za materiały, uwagi, propozycje.
Prosimy kierować je na adres: lodz@katolickie.media.pl

Polecane

Prof. David Engels: Reparacje, czyli dlaczego Niemcy wypierają obraz Polaka jako ofiary ich zbrodni?

12 października 2021 r. odbył się w Warszawie ważny panel dyskusyjny z udziałem Karla Heinza Rotha, jednego z najwybitniejszych znawców tematyki niemieckich zbrodni popełnionych podczas II wojny światowej w Polsce, a także kwestii do dziś nieuregulowanych reparacji wojennych – panel, o którym w niemieckiej prasie nie pojawiła się rzecz jasna najmniejsza nawet wzmianka, między innymi dlatego, że

w tym samym czasie niemiecka prasa pochłonięta była bez reszty orzeczeniem polskiego Trybunału Konstytucyjnego, który stwierdził, że Europejski Trybunał Sprawiedliwości (TSUE) przekroczył swoje kompetencje w sprawie polskiej reformy sądownictwa.

Tym sposobem weszliśmy już niejako w temat, a chodzi przede wszystkim o to, że cała ta debata wokół reparacji związana jest nierozerwalnie z panującą w Niemczech kolektywną wrażliwością polityczną i psychologiczną, co postaramy się wykazać poniżej, i co skupiać się powinno nie tyle na kwestiach prawnych, ile na aspektach historycznych powiązanych z mentalnością.

Według Karla Heinza Rotha, faktyczna sytuacja jest w zasadzie całkowicie jasna: po stronie niemieckiej mamy oto do czynienia nie tylko niezaprzeczalną odpowiedzialnością moralną za ludobójczą próbę eksterminacji narodu polskiego (6 milionów zabitych, w tym tyle samo chrześcijan co i Żydów i wielokrotnie więcej poszkodowanych) plus zniszczenie polskiej infrastruktury, ale i sam proces zadośćuczynienia za zniewolenie a po części i unicestwienie całego narodu w najlepszym razie dopiero się rozpoczął. Zaś argumenty prawne, że jakoby Polska sama „dobrowolnie” zrzekała się reparacji w różnych okresach sowieckiej hegemonii lub też zostało to jakoś tam zrekompensowane uzyskaniem niemieckich „Ziem Wschodnich” (co przecież nastąpiło w wyniku sowieckiej odmowy restytucji zaanektowanych w 1939 r. polskich kresów wschodnich ) nie wytrzymuje, zdaniem Rotha, bardziej gruntownej analizy z punktu widzenia prawa międzynarodowego. Bowiem problem nie jest jedynie natury prawnej, lecz także, a może nawet przede wszystkim, natury politycznej, co stało się jasne w trakcie dyskusji, jaka nastąpiła bezpośrednio po wykładzie Rotha; i tu zaczynają się rzeczywiste komplikacje, na których skupimy się w dalszej części rozważań.

Otóż w obszarze prawa cywilnego i karnego państwo narodowe gwarantuje między innymi to, że w razie potrzeby wyroki sądowe będą egzekwowane za pomocą środków przymusu. W obszarze międzyrządowym trudno jednak oczekiwać, aby po 76 latach od zakończeniu II wojny światowej ONZ, OBWE, NATO czy UE wysłały do Niemiec ekspedycję karną w celu zmuszenia RFN do zapłaty zaległych odszkodowań; podobnie jak należałoby raczej wykluczyć jakikolwiek wspólny atak ze strony zniszczonych wojną państw Europy. W najlepszym razie możliwe byłyby ewentualne sankcje gospodarcze nałożone przez „koalicję chętnych”, czyli przede wszystkim państwa Europy Wschodniej i Południowo-Wschodniej, choć to z kolei groziłoby rozerwaniem Unii Europejskiej, czym w obecnej sytuacji raczej nikt nie byłby zainteresowany. Innymi słowy, tak jak niemożliwe byłoby przymuszenie, tak i równie mało prawdopodobne wydaje się dobrowolne ustąpienie Niemiec - i to nie tylko z powodu celowo błędnego - zdaniem Rotha - interpretowania przez rząd federalny rzekomego zrzeczenia się przez Polskę odszkodowań, czy też faktu, że wypłata takich odszkodowań dla samej tylko Polski stanowiłaby równowartość około dwóch i pół wielkości rocznego produktu krajowego brutto Niemiec, ale także z głębszego, psychologicznego punktu widzenia, i tu wchodzimy już bezpośrednio w kwestię podstawową, czyli kompleksu mentalnego powojennych Niemiec.

Otóż współczesne Niemcy opierają się na zgoła paradoksalnej idei. Z jednej strony przyznają swoją niemożliwą do zadośćuczynienia, historycznie jedyną w swoim rodzaju winę za okrucieństwa popełnione przez narodowosocjalistyczną dyktaturę, z drugiej zaś chciałyby się wykazać tak głębokim wewnętrznym oczyszczeniem, że niejako wynosi ich to ponad jakąkolwiek krytykę z zewnątrz, a co więcej nakłada na nich (samozwańczo) historyczny obowiązek stania na straży przestrzegania "najwyższych zasad moralnych" zarówno w kraju jak i za granicą; lub, cytując tutaj Franza Werfela (Gwiazda nienarodzonych):

„Między II wojną światową a III wojną światową Niemcy wysforowały się na czoło w dziedzinie człowieczeństwa i dobra. Naród niemiecki bardzo poważnie potraktował to, co sam rozumie pod pojęciem człowieczeństwa i dobra. Już bowiem od zawsze Niemcy łaknęli być tymi lubianymi, a owo człowieczeństwo wydało im się teraz dużo lepszym sposobem i o wiele wygodniejszą drogą do osiągnięcia celów, niż jakiś heroizm czy szaleństwo rasowe. (...) Tym sposobem Niemcy stali się wynalazcami etyki bezinteresownego natręctwa”.

A zatem wszelkie próby pociągnięcia dzisiejszych Niemiec do odpowiedzialności - nie tylko moralnej, ale i materialnej - za zbrodnie tamtych czasów muszą się wydawać dysonansem poznawczym niemal nie do zniesienia; swoistym afrontem wobec sekretnie ustanowionych przez lewicę i prawicę reguł gry, zakładających, że kwesta niemieckiej winy została już jakoś tam załatwiona - czy to za sprawą powojennego przesunięcia granic, czy to dzięki gruntownemu, z tak wielkim samozadowoleniem podkreślanemu „przepracowaniu przeszłości” (te niezliczone dokumentacje o Hitlerze), a zatem aktywne zadośćuczynienie jest już całkowicie zbyteczne. Co więcej, byłoby czymś zgoła niesmacznym, gdyż można by to interpretować jako próbę kwantytatywnego „relatywizowania” zbrodni, niemalże jako chęć finansowego wykupienia się z win, w sytuacji gdy żaden transfer pieniędzy, bez względu na jego wielkość, i tak nie byłby w stanie zasypać owej dziury bez granic tego jedynego w swoim rodzaju kompleksu winy...

"Moralny mistrz świata"

Ponadto dzisiejsze, w dużym stopniu lewicowo-liberalne Niemcy, postrzegają siebie - i bardzo lubią to przyznawać - jako „moralnego mistrza świata”, co budzi nie tylko pewne reminiscencje dziewiętnastowiecznego postulatu "am deutschen Wesen mag die Welt genesen" (niemiecki duch może uzdrowić świat)”, ale ma też bardzo konkretne konsekwencje dla Polski. Bo skoro polski patriotyzm opiera się na pozytywnej afirmacji własnej historii, a niemiecki na jej negacji, to konflikt z obecnym, konserwatywnym polskim rządem staje się nieuniknionym. W tym kontekście lewicowo-liberalne Niemcy muszą uważać za swój moralny obowiązek nieustępowanie ani na krok polskiemu, konserwatywnemu rządowi, aby broń Boże nie wywołać wrażenia, iż akceptują czy zgoła wspierają ten głęboko sprzeczny z ich własnym światopoglądem, wielce podejrzany „pozytywny patriotyzm” Polaków.

Tak więc reparacje, których moralnego uzasadnienia wszelako nikt nie kwestionuje, stają się środkiem nacisku, za pomocą którego niemiecki rząd dąży do ograniczenia autonomii politycznej Polski, tego samego kraju, którego autonomię polityczną starał się unicestwić wiele dekad temu. Oto paradoks, który szczególnie wyraźnie widoczny jest w lewicowym spektrum politycznym Niemiec, gdzie co prawda gotowość do wyjścia Polsce naprzeciw jest znacznie większa niż w spektrum prawym, ale na przeszkodzie stoi fundamentalne odrzucenie polskiego konserwatyzmu, podczas gdy po prawej stronie, dla której z kolei powodem do narzekań jest realizowana od dziesięcioleci ideologiczna instrumentalizacja niemieckiej winy w celu dyskredytowania postaw konserwatywnych, taka konkretna materialna realizacja roszczeń odszkodowawczych postrzegana byłaby jako wręcz kolejna odsłona niemal już ostatecznego kulturowego i tożsamościowego wypatroszenia współczesnych Niemiec.

Wypieranie obrazu Polaków jako ofiary

Wreszcie kuriozalny fakt, że w niemieckim (a właściwie całym zachodnioeuropejskim) obrazie historycznym ofiarami masowych zbrodni nazistowskich są niemal wyłącznie Żydzi, ewentualnie Cyganie i homoseksualiści. A to, że głównymi ofiarami tamtej wojny, obok obywateli Związku Sowieckiego, byli de facto Polacy - których całkowite unicestwienie lub siłowa „germanizacja” była głównym celem tamtej wojny od pierwszego jej dnia - wydaje się nie być przyjmowana do wiadomości; podobnie jak i fakt, że połowa z 6 milionów polskich ofiar była chrześcijanami, nie żydami, podczas gdy na próżno byłoby szukać w Niemczech - tak przecież nasyconych miejscami upamiętnień Zagłady Żydów - jakiegokolwiek pomnika ku czci pomordowanych Polaków. Tak więc fakt, że oto nagle naród polski jako całość – a nie „tylko” polscy Żydzi – pojawia się jako podmiot roszczeń odszkodowawczych, wprowadza duże zamieszanie w dotychczasowej, zbudowanej całkowicie na dychotomii Niemcy-Żydzi narracji pamięci i przenosi akcent na trwającą już od wieków niemiecko-polską relację określaną często (z niemiecka) jako "Hassliebe" i stanowiącej do dziś jedną z największych nierozwiązanych problemów integracji europejskiej.

Mamy więc do czynienia z sytuacją, w której rząd niemiecki wydaje się - owszem - gotowy do omówienia kwestii reparacji, ale pod warunkiem, że polski interlokutor pracować będzie na tych samych ideologicznych falach, co i on, podczas gdy jest rzeczą raczej oczywistą, że ewentualny lewicowo-liberalny polski rząd sprawę reparacji wojennych zdjąłby natychmiast z agendy. Jak się więc mają obecnie sprawy? Otóż sytuacja znalazła się w całkowitym impasie i pod każdym względem stanowi dokładne odzwierciedlenie nierozwiązanych problemów ukrytych pod powierzchnią europejskiego pojednania i zjednoczenia. Kwestia wydaje się zatem nie do rozwiązania, a może ulec jeszcze pogorszeniu, o ile Niemcy zechcą zintensyfikować te swoje moralno-imperialistyczne ambicje i postawy.

za:www.tysol.pl

Copyright © 2017. All Rights Reserved.