Witamy serdecznie na stronie internetowej Oddziału Łódzkiego
Katolickiego Stowarzyszenia Dziennikarzy.

Mamy nadzieję, że ułatwimy Państwu docieranie do rzetelnej informacji. Tutaj chcemy prezentować wielkość oraz problemy naszego Kościoła, zagadnienia społeczne, cywilizacyjne, publikacje członków Stowarzyszenia, stanowiska w ważnych kwestiach. Nie będziemy konkurować w informacjach bieżących z innymi portalami (niektóre z nich wskazujemy w odnośnikach), natomiast gorąco zapraszamy do lektury wszystkich tekstów - ich aktualność znacznie przekracza czas prezentacji na stronie głównej. Zachęcamy do korzystania z odnośników: "Publikacje" i "Polecane". Mamy nadzieję na stały rozwój strony dzięki aktywnej współpracy użytkowników. Z góry dziękujemy za materiały, uwagi, propozycje.
Prosimy kierować je na adres: lodz@katolickie.media.pl

Polecane

Tomasz Bieszczad-Blade twarze i Czerwonoskórzy

W starych westernach dobro i zło były jasno zdefiniowane:
„Ci dobrzy” to byli zawsze biali imigranci, którzy zdobywali Dziki Zachód: farmerzy, hodowcy bydła, stróże prawa, żołnierze kawalerii…
„Tymi złymi” byli dzicy czerwonoskórzy, którzy „tych dobrych” zabijali.
Ale „ci dobrzy”, gdy już dotarli na wymarzone prerie Zachodu, zauważali, że wcale tacy „dobrzy” nie są.

Wracać nie mieli dokąd i żeby żyć, musieli zajmować ziemię „złych” Indian, zabijać ich bizony i ich samych…
Tak to wyglądało – w skrócie i uproszczeniu – do czasu aż pojawiły się filmy, które zaczęły podważać bohaterski etos Dzikiego Zachodu.
Wtedy czarno-biały schemat się odwrócił.
Niedawno na nasze ekrany wszedł nowy film Martina Scorsese „Czas krwawego księżyca” („Killers of the flower moon”).
Ten film powinien obowiązkowo obejrzeć każdy, kto choć trochę otarł się o politykę (i nie wyszło mu to na zdrowie), choć polityka – taka jaką znamy – jest tam obecna tylko podskórnie: Jej „duch” wyłania się w sytuacjach, gdy do głosu dochodzą najgorsze ludzkie instynkty: chciwość, obłuda, bezwzględny egoizm.
Film opowiada autentyczną historię, jaka wydarzyła się na ubogich terenach stanu Oklahoma należących do Indian Osaga.
Plemię to – wcześniej przesiedlane z miejsca na miejsce – wegetuje w skrajnej biedzie, aż pewnego pięknego dnia
– w pocz. lat 20-tych XX-go wieku – z ich ziemi tryska ropa.
Przeistoczywszy się szybko w milionerów, Osagowie zatracają dawne przymioty wojowników. Kobiety raczą się słodyczami i chorują na cukrzycę.
Mężczyźni robią się apatyczni, lekkomyślni, popadają w alkoholizm i depresje.
Indianie nie rozumieją, że zostali osaczeni.
Że „dobrzy” biali zamierzają przejąć ich roponośne działki, szykując przeciw nim różne kruczki prawne i machlojki.
Małżeństwa białych mężczyzn z zamożnymi Indiankami są najprostszą drogą do celu.
Potem następuje seria zagadkowych zgonów: biali mężowie trują swoje żony lub zlecają ich zabicie.
Lekarze dostarczają truciznę, działki przechodzą w ręce mężów, policja udaje, że nic nie wie.
Najdziwniejsze jest to, że Indianie ciągle darzą swych prześladowców zaufaniem i przyjaźnią.
Mówią o sobie, że „żyją jak we mgle”, nie widzą swojej opłakanej sytuacji, dlatego zło może działać bez przeszkód.
Czy coś nam to przypomina?

Mnie od razu nasunęły się słowa ks. prof. Roberta Skrzypczaka o zjawisku anomii w dzisiejszym świecie.
Anomia to postępujący zanik reguł i zasad skutkujący wzrostem zachowań dewiacyjnych i przestępczych.
Anomos jest też synonimem Antychrysta.
Nie jest to jeden człowiek, lecz coś w rodzaju zbiorowej duchowości, która zawsze chce „być na fali” i dominować nad słabszymi.
Tacy są też dwaj główni bohaterowie filmu.
Jak podkreśla ks. Skrzypczak, cywilizacja Anomosa działa jak bomba biologiczna, „która gdy wybuchnie, wszystkich zainfekuje”.
Ta „bomba”, ukryta w ludziach, „walczy przeciwko Chrystusowi, (…) czyniąc świat nieznośnym”.
Chyba to chce nam też powiedzieć film Martina Scorsese. Że dobrze już było.
Tytułowy „krwawy księżyc” to przecież jedna z zapowiedzi Armagedonu (Ap 6, 12–17).
Ktoś, kto pilnie śledzi wydarzenia w Europie i na świecie, może dojść do wniosku,
że nasze czasy zaczynają przypominać nierówne zmagania prostodusznych Indian z bezwzględnymi kolonizatorami.
Unosi się nad tym duch Anomosa.
Ks. red. Henryk Zieliński w tygodniku „idziemy” pisze:
„Podgrzewanie antykościelnej histerii nie wiąże się z żadnym ryzykiem politycznym dla >>podgrzewaczy<<.
Społeczeństwo w swej większości tego bowiem oczekuje…”
Czasy są nadzwyczajne, więc stosowane przez nas środki też muszą być nadzwyczajne.
W naszej parafii Św. Teresy i Św. Jana Bosko – jak w wielu innych w Łodzi – ruszył synod parafialny.
Po trzech spotkaniach widać wyraźnie, że ‘Zbawienie nie przyjdzie przez dyskusje’. Ani przez ‘letniość’, ani przez ‘klepanie pacierzy’.
Przyjdzie – jak zawsze dotąd – przez szczerą wolę przemiany, przez głęboką modlitwę.
Osobista wiara musi być dzisiaj szczególna: nadzwyczajna i nadprzyrodzona.
Taka jak była kiedyś. Nie będzie to łatwe, ale innej drogi nie ma.
Zaczęły się schody.


Copyright © 2017. All Rights Reserved.