Witamy serdecznie na stronie internetowej Oddziału Łódzkiego
Katolickiego Stowarzyszenia Dziennikarzy.

Mamy nadzieję, że ułatwimy Państwu docieranie do rzetelnej informacji. Tutaj chcemy prezentować wielkość oraz problemy naszego Kościoła, zagadnienia społeczne, cywilizacyjne, publikacje członków Stowarzyszenia, stanowiska w ważnych kwestiach. Nie będziemy konkurować w informacjach bieżących z innymi portalami (niektóre z nich wskazujemy w odnośnikach), natomiast gorąco zapraszamy do lektury wszystkich tekstów - ich aktualność znacznie przekracza czas prezentacji na stronie głównej. Zachęcamy do korzystania z odnośników: "Publikacje" i "Polecane". Mamy nadzieję na stały rozwój strony dzięki aktywnej współpracy użytkowników. Z góry dziękujemy za materiały, uwagi, propozycje.
Prosimy kierować je na adres: lodz@katolickie.media.pl

Artyści

Z wydarzenia, jakim miał być kolejny Kongres Kultury, przebiło się ledwie trochę wrzasków przed pałacem im. Stalina i obrzędowych wyzwisk skierowanych przeciw „nieludzkiej” władzy. Skądinąd zawiódł porównywany do Gomułki Jarosław Kaczyński i nie wprowadził pod koniec drugiego dnia obrad (jak ongiś generał Jaruzelski) stanu wojennego, na co w kręgach tzw. intelektualistów bardzo liczono.

Poza tym sprawa kultury okazała się obojętna dla większości mediów, toteż rewolucyjnie nastrojeni artyści bili pianę głównie we własnym towarzystwie.

Ich postulaty sprowadzały się praktycznie do jednego żądania – ma być jak było, czyli PiS musi odejść, a jak nawet nie odejdzie, to powinien dawać dalej pieniądze na sztukę wolną i niczym nieskrępowaną, a najlepiej antypolską.

Sam jestem artystą – tyle że działam na własne ryzyko, zależę od tych, którzy zechcą mnie czytać, i nie mieści mi się w głowie, by domagać się wsparcia mecenasa, który w dodatku finansowałby działalność przeciw niemu. Zadziwia mnie pani Strzępka (reżyser) miotająca oskarżenia wobec władzy, która zafundowała jej i puszcza kiepsko oglądany serial w publicznej „dwójce”. Przecież to jest wolność, o jakiej nie śniło się największym mecenasom sztuki – cesarzowi Augustowi, Medyceuszom, Elżbiecie I czy carycy Katarzynie.

Jeszcze bardziej zdumiewające jest sprzyjanie „środowiska” tym, którzy władzę stracili. Trudno znaleźć w historii, poza okresem Generalnej Guberni i „nocy apuchtinowskiej”, okres władzy bardziej artystom (poza kilkoma totumfackimi dworu PO) nieprzychylnej. Odebrano nam możliwość odliczania tzw. kosztów uzyskania, czyli postawiono w sytuacji gorszej od rzemieślników, zlikwidowano wpływ związków twórczych na działania administracji, drastycznie ograniczono problematykę kulturalną w mediach, a gdy idzie o wydatki na kulturę, preferowano ludyczne igrzyska. Więc kogo tu bronią?

Środowiskowych, dawno przygasłych gwiazd, tamujących dziś szanse młodym, czy atakującej nas antykultury dekonstrukcji i relatywizmu, przez którą ginie Europa Zachodnia? Filozofii wstydu przeciwko odradzającej się dumie narodowej? Kosmopolityzmu przeciw patriotyzmowi? Potomków KPP przeciw wnukom Wyklętych?

A może wyłącznie kasy? Większość bowiem bez dofinansowania nie potrafi samodzielnie zarabiać pieniędzy.

Chętnie zadałbym to pytanie obradującemu równocześnie w tym samym miejscu Kongresowi Wróżek Polskich. Obawiam się, że nie miałyby dobrych wiadomości dla zgromadzonych autorytetów. „Aktualna władza przetrwa długie lata – PISF, Instytut Książki i ministerstwo wychowają sobie własnych twórców, a koledzy pani Strzępki powinni zabrać się za serial o siostrze Faustynie, Wyklętych, młodych Kaczyńskich lub Czarnej Jedynce, choć nie sądzimy, żeby ktoś to od nich kupił”.

Marcin Wolski

za:niezalezna.pl/87539-artysci

***

Komedianci w cieniu pałacu Stalina

Komiczny jest apel o oddzielenie polityki od kultury, żądający jednocześnie pozostawienia polityka Nowoczesnej, dyrektora Mieszkowskiego, w Teatrze Polskim.

Nie wszyscy pajacowali. Jestem przekonany, że w Kongresie Kultury uczestniczyło wielu zaangażowanych działaczy, że w dyskusjach pojawiały się celne diagnozy. Mam nadzieję, że wśród prezentowanych programów przeważały te ufundowane na triadzie Dobro/Prawda/Piękno.

Jednak w pamięci zostaje gromada ludzi na schodach pałacu Stalina, wznosząca okrzyki porównujące Jarosława Kaczyńskiego do Gomułki, protestująca przeciw cenzurze w sztuce, domagająca się jej odpolitycznienia.

Jest w tej scenie coś symbolicznego.

Tak jak w czarnym proteście wybór czerni wymownie mówi, czym jest aborcja, oddając stan ducha tych, co chcą przyzwolenia na przerywanie życia dzieci przez matki, tak demonstrujący artyści obierając za miejsce manifestu Pałac Kultury, w jakiś symboliczny sposób czynią z niego swoją twierdzę. Pytanie, co chcą obronić i przed czym? Hasło „Nie oddamy wam kultury” pokazuje jasno, że przyznali sobie status władców i właścicieli kultury. Nie oddamy wam – czyli komu? Rządowi? Tym, którzy wynieśli obecną większość sejmową do władzy? Wam – czyli moherom, katolikom, patriotom w szalikach, wieśniakom z Podkarpacia, ludowi smoleńskiemu?

Jest jakaś ciągłość pomiędzy sylwetką sowieckiej, stalinowskiej budowli a protestującymi. Tak jak Europejski Kongres Kultury we Wrocławiu, przy aplauzie dzisiejszych demonstrantów, otwierał stalinista, major Zygmunt Bauman, obecny kongres zainaugurował list Marii Janion – przedstawicielki pokolenia „Hańby domowej”. Na pytanie dziennikarza o cenzurę i polityczną ingerencję w wolność sztuki, przytaczany jest do znudzenia tylko jeden przykład ze spektaklem „Śmierć i dziewczyna” w Teatrze Polskim we Wrocławiu. Przypomnijmy – burzę wywołało jedno (dosłownie jedno) stwierdzenie w wywiadzie radiowym wicepremiera Glińskiego, że nie ma zgody na finansowanie pornografii z pieniędzy publicznych. Bredzący o cenzurze nie są w stanie przywołać drugiego przykładu. No, może poza tym w Bydgoszczy, gdzie marszałek – nominat PO – zareagował na wyciąganie przez aktorkę z waginy flagi polskiej i na kopulowanie muzułmanki z aktorem uosabiającym Chrystusa. Gdy te przykłady jako dowód cenzury przytaczają młodzi zapaleńcy z Krytyki Politycznej, rozumiem, że są po prostu głupi. Ale gdy dobiegający siedemdziesiątki Krzysztof Materna, aktywista peerelowskiej studenckiej kultury, a w stanie wojennym funkcyjny w Zjednoczonym Przedsiębiorstwie Rozrywkowym, co z cenzurą miał styczność w sposób bierny i czynny, i jego rówieśnik, aktor Edwin Petrykat, plotą takie rzeczy, mam wrażenie, że oglądam komediowy happening. Równie komiczny jest apel o oddzielenie polityki od kultury, żądający jednocześnie pozostawienia polityka Nowoczesnej, dyrektora Mieszkowskiego, w Teatrze Polskim.

W manifeście ogłoszonym przed kongresem czytamy:


„Kultura i sztuka zawsze były podstawową przestrzenią diagnozowania problemów społecznych. Tylko w wolnej, twórczej kulturze pojawiają się pierwsze intuicje innego świata i wizje naprawy świata zastanego. Tylko w otwartym i aktywnym społeczeństwie obywatelskim może dokonać się zmiana”.


Skoro to jest wasza społeczna diagnoza, panie i panowie, to dowód, jak bardzo jesteście odklejeni od rzeczywistości. Jeżeli w ostatnich 25 latach w waszych spektaklach i filmach tak wyglądały wasze „intuicje” i „wizje naprawy świata zastanego”, to znaczy, że nie żyliście w Polsce. To, że upadek komunizmu na świecie kojarzy się z upadkiem Muru Berlińskiego, a nie z Solidarnością, to wasza wina. Nie potrafiliście albo byliście niezdolni opowiedzieć światu o tym polskim unikalnym doświadczeniu. To, że dziś traktowani jesteśmy jako współsprawcy Zagłady, to także wasza niezdolność opowiedzenia o rozmiarach polskiego cierpienia i stratach, jakich Polska doznała z rąk dwóch totalitaryzmów. Piszecie o „dokonaniu zmiany”, ale tak naprawdę wołacie za Agnieszką Holland, „żeby było tak, jak było”.

Jan Pospieszalski

za:niezalezna.pl/87593-komedianci-w-cieniu-palacu-stalina

Copyright © 2017. All Rights Reserved.