Polska w cieniu hagady
Izrael będzie konsekwentnie bronił swojego monopolu na traumę, bo posiadanie takiej moralnej bomby atomowej pomaga mu realizować całkiem przyziemne interesy.
Naiwność ludzka nie zna granic. Gdy Izrael rozpoczął propagandową ofensywę przeciwko Polsce, w warszawskich mediach powtarzano, że to tylko dyplomatyczny incydent, faux pas pani ambasador, którą należy wezwać na dywanik i wytłumaczyć jej, jaką gafę popełniła. W państwie żydowskim dwieście armat grzmiało, kule dowożono wprost z Knesetu, lonty podpalał osobiście premier Beniamin Netanjahu, a komentatorzy polityczni nad Wisłą wciąż ubolewali nad niewyparzonym językiem Anny Azari. Dopiero gdy pani ambasador w akcie desperacji wyznała: „Ja mówiłam dlatego, że musiałam”, dla każdego stało się jasne, iż antypolska retoryka jest nowym elementem polityki Izraela, anie ekspresją zbłąkanej niewiasty.
Na tym etapie medialne ubolewanie ustąpiło miejsca zdziwieniu, rozczarowaniu i oburzeniu. No bo jakże to tak? My ratowaliśmy Żydów w czasie wojny, a oni mają nas za pomagierów Hitlera? Przez ostatnie lata zrobiliśmy wszystko, by umocnić sojusz polsko-izraelski, a oni niszczą ten alians w tydzień? Gdzie tu prawda historyczna, przyzwoitość, odpowiedzialność? Z całym szacunkiem dla autorów takich komentarzy, trzeba być naprawdę bardzo naiwnym człowiekiem, by oczekiwać od Izraela racjonalności w dziedzinie polityki historycznej.
Państwo żydowskie już dawno uczyniło z Holokaustu polityczną broń masowego rażenia. Ostateczne rozwiązanie kwestii żydowskiej, realizowane przez Niemców podczas II wojny światowej, stało się ostatecznym argumentem we współczesnej polityce międzynarodowej. Dziś oburzamy się, że Izrael chce ingerować w nasze ustawodawstwo, ale przecież podobne naciski były i są kierowane także w stronę innych państw. Koronnym przykładem są Amerykanie, którzy w istotnych dla Żydów sprawach nawet nie próbują z nimi negocjować. Po prostu ślepo wykonują polecenia.
Trzeba mieć świadomość, że nasi starsi bracia w wierze postrzegają historię w sposób specyficzny. Najważniejsze wydarzenia w swoich dziejach otaczają mitem i przetwarzają literacko. Tak powstaje hagada – konstytuująca wspólnotę opowieść, w której historyczne niuanse nie mają większego znaczenia. Sens tej narracji po Holokauście sprowadza się do diagnozy: jesteśmy narodem ofiar, a winę za naszą traumę ponoszą wszystkie inne narody. Niemcy – czy raczej naziści – uruchomili jedynie machinę Zagłady, którą zbudowały przesiąknięte antysemityzmem społeczeństwa Europy. Aby opowieść była spójna i odpowiednio działała na wyobraźnię, może być w niej mowa o sprawiedliwych jednostkach, ale o sprawiedliwych narodach już nie. Jedne społeczeństwa mordowały, inne kolaborowały, jeszcze inne były bierne, ale wszystkie ponoszą odpowiedzialność za Holokaust.
Podczas wystąpienia na terenie Muzeum Auschwitz-Birkenau premier Mateusz Morawiecki pięknie mówił o zbiorowym wysiłku Polaków na rzecz ratowania Żydów. Jestem jednak pewien, że prędzej wyrośnie mu kaktus na dłoni niż drzewo dla Polski w Yad Vashem. Ato z tego powodu, że takie drzewo zburzyłoby spójność żydowskiej opowieści. Z tego samego względu nie doczekamy się w najbliższych dekadach, a może i stuleciach, żydowskiej empatii dla Polaków mordowanych w niemieckich obozach koncentracyjnych, eksterminowanych w sowieckich łagrach, zabijanych ukraińskimi rękami na Wołyniu. Izrael będzie konsekwentnie bronił swojego monopolu na traumę, bo posiadanie takiej moralnej bomby atomowej pomaga mu realizować całkiem przyziemne interesy. Obawiam się, że przeciętni Izraelczycy jeszcze nie raz inie dwa zadziwią nas na Twitterze ostatecznym argumentem: „Kiedy już mnie aresztujecie za mówienie o polskich obozach śmierci, to czy trafię do bloku w Auschwitz, gdzie zginęła moja babcia?”.
Z podobnymi wypowiedziami nie ma sensu dyskutować. To efekt edukacji prowadzonej w Izraelu od pokoleń. Warto natomiast ukazywać światu wyjątkowość polskich dziejów, przekuwając bogactwo moralne w kapitał polityczny. Trzeba to robić równie konsekwentnie, jak od 70 lat czynią to Żydzi. Z tym że akurat my nie musimy się wspinać na literackie wyżyny hagady. Wystarczy nam prawda historyczna.
A poza tym uważam, że Pałac Kultury i Nauki im. Józefa Stalina musi zostać zburzony.
Autor: Wojciech Wencel o 23:53:00
Felieton ukazał się w tygodniku "Sieci" nr 6/2018
za: http://wojciechwencel.blogspot.com