Witamy serdecznie na stronie internetowej Oddziału Łódzkiego
Katolickiego Stowarzyszenia Dziennikarzy.

Mamy nadzieję, że ułatwimy Państwu docieranie do rzetelnej informacji. Tutaj chcemy prezentować wielkość oraz problemy naszego Kościoła, zagadnienia społeczne, cywilizacyjne, publikacje członków Stowarzyszenia, stanowiska w ważnych kwestiach. Nie będziemy konkurować w informacjach bieżących z innymi portalami (niektóre z nich wskazujemy w odnośnikach), natomiast gorąco zapraszamy do lektury wszystkich tekstów - ich aktualność znacznie przekracza czas prezentacji na stronie głównej. Zachęcamy do korzystania z odnośników: "Publikacje" i "Polecane". Mamy nadzieję na stały rozwój strony dzięki aktywnej współpracy użytkowników. Z góry dziękujemy za materiały, uwagi, propozycje.
Prosimy kierować je na adres: lodz@katolickie.media.pl

Michał Kuź - Gazociąg, antyamerykanizm i opamiętanie

„Mówiąc w skrócie: widzimy teraz ten spór jako istniejący między USA a Niemcami”. Tak minister Jacek Czaputowicz skomentował kwestię budowy drugiej nitki gazociągu Nord Stream podczas niedawnej wizyty szefa niemieckiej dyplomacji Heiko Maasa.

Istotnie, Polska wraz z innymi krajami regionu powiedziała o Nord Streamie 2 i współpracy z Rosją już wszystko, co mogła, a Niemcy te głosy zignorowały.

Nie mamy oczywiście narzędzi, aby naszemu zachodniemu sąsiadowi cokolwiek narzucić. Z rosnącym niepokojem natomiast obserwujemy, że polityka niemiecka staje się też coraz bardziej antyamerykańska. Czy Berlin naprawdę stał się już tak potężny, by ignorować nawet Waszyngton?

Naczynia połączone: niemiecki antyamerykanizm i prorosyjskość

Jeśli w Niemczech ktoś tak sądzi, to dla Polski jest to jeszcze gorsza wiadomość niż samo ignorowanie naszych obaw co do Rosji. Spór Niemiec ze Stanami bezpośrednio zagraża polskiemu bezpieczeństwu i rozbija jedność Zachodu. Ewentualne działania odwetowe Waszyngtonu, na przykład nowe cła, uderzą w Polskę rykoszetem. Mało kto w Warszawie będzie więc odczuwał Schadenfreude, kiedy USA odpowiedzą stanowczo na kolejne posunięcia Berlina. A niestety odpowiedzą, i to niezależnie od tego, kto za jakiś czas będzie prezydentem i z jakiej będzie partii. W niemieckiej chęci odwrócenia się od Waszyngtonu jest bowiem coś irracjonalnego, a tym samym skrajnie niebezpiecznego. Równocześnie niemiecki antyamerykanizm i prorosyjskość to niestety naczynia połączone.

Dmitrij Pieskow, rzecznik Kremla, po niedawnym spot­kaniu Putin–Merkel stwierdził, że liderzy obu krajów rozmawiali o tym, jak chronić Nord Stream 2 przed państwami trzecimi. Słów tych nie zdementowano. Ekspert wpływowego niemieckiego think tanku Stefan Meister przydał im zaś wiarygodności, mówiąc, że Merkel i Putin chcieli zasygnalizować, iż „nie pozwolą prezydentowi Trumpowi się szantażować”. Chodziło tu zarówno o możliwe sankcje w stosunku do gazociągu Nord Stream 2, jak i o umowę z Iranem, której Niemcy bronią wbrew Trumpowi.

Nowa doktryna Heiko Maasa

To jednak jeszcze nic w porównaniu z publicznym deklarowaniem nowej doktryny politycznej w relacjach z USA, którą na łamach „Handelsblatt” przedstawił sam Heiko Maas, zaledwie trzy dni po wizycie Putina. Pomysły Maasa to rękawica rzucona Waszyngtonowi w sposób tak oczywisty i bezpardonowy, że do artykułu zdystansowała się nawet Angela Merkel, mówiąc, że to prywatne zdanie jej ministra.

Maas domaga się bowiem większego równoważenia wpływów USA przez UE i Niemcy oraz multilateralizmu. Chce ratować umowę z Iranem poprzez stworzenie niezależnego od instytucji amerykańskich systemu transferów finansowych i przy okazji planuje odejście od hegemonii dolara. Do tego wcale nie ukrywa, że nie chodzi tylko o Trumpa. W jego odczuciu Stary Kontynent i USA oddalają się od siebie coraz bardziej „od czasu, kiedy konflikt Wschód–Zachód przeszedł do historii”. Mam wrażenie, że Ukraina, kraje bałtyckie, Polska, Gruzja (i inni sąsiedzi Rosji) widzą kwestię historyczności tego konfliktu trochę inaczej.

Takie deklaracje są o tyle brzemienne w skutki, że padają z ust samego ministra spraw zagranicznych. Temperatura debaty publicznej na temat USA oraz Rosji i bez tego doszła jednak w Niemczech do poziomu wrzenia. Wybitny politolog prof. Christian Hacke zupełnie poważnie stwierdził niedawno w „Die Welt”, że Berlin powinien mieć własną bombę atomową, bo na współpracę z USA nie ma już co liczyć. Ekspert Stiftung für Wissenschaft und Politik dr Peter Rudolf pisze zaś w swojej nowej analizie, że USA mogą destabilizować świat, bo chcą zachować hegemonię, a powinny raczej zaakceptować multilateralizm i zacząć szanować strefy wpływów Rosji i Chin. Dwie skrajne partie oraz ich sympatycy – jedna lewicowa (Die Linke), a druga prawicowa (AfD) – prześcigają się w peanach na cześć Kremla oraz oskarżeniach pod adresem USA. W niedawnym numerze kojarzonego z AfD czasopisma „Cato” jeden z publicystów dawał wręcz rosyjski i turecki system społeczno-polityczny za przykład Europie Zachodniej. Z kolei wiceprzewodnicząca Die Linke Sahra Wagenknecht w wywiadzie zamieszczonym na łamach „Frankfurter Allgemeine Zeitung” marzyła o tym, jak cudownie będzie połączyć niemiecką technologię z rosyjskimi surowcami. Podczas ostatnich wyborów liderka tejże partii opowiadała się natomiast za rozwiązaniem NATO.

Co się skrywa w niemieckiej duszy

Równocześnie oba te ugrupowania ciągle zyskują na popularności. Badania opinii publicznej pokazują też, że grubo ponad połowa respondentów ocenia negatywnie USA. Według jednego z zamówionych przez ZDF sondaży, Rosji ufa dwa razy więcej Niemców niż Stanom Zjednoczonym, a prawie trzy razy mniejszym zaufaniem Niemcy darzą USA niż Chiny.

W Polsce takie myślenie naprawdę trudno zrozumieć. Jakkolwiek boleśnie to dla partnerów zza Odry zabrzmi, nasz kraj był już dwa razy przez Niemcy pogrzebany i dwa razy dzięki USA wskrzeszony z martwych. To dlatego zarówno Woodrow Willson, jak i Ronald Reagan mają w Polsce pomniki, a liczne ulice, place oraz parki noszą ich imiona. Fryderyk Wielki czy Otto von Bismarck już taką estymą się nie cieszą. Niemiecka świadomość historyczna jest tymczasem odmienna. W wypadku Rosji decydujące elementy to, jak to twierdzi politolog i dziennikarz Gerhard Gnauck, poczucie winy spowodowane atakiem nazistowskich Niemiec na Sowiety, wdzięczność za zgodę na zjednoczenie Niemiec powojennych, strach przed rosyjskimi rakietami i przekonanie o gospodarczej potędze tego wielkiego kraju na wschodzie. W wypadku USA zestaw emocji jest zasadniczo inny. Należą do niego: głęboko skrywane poczucie upokorzenia, przekonanie o faktycznej wyższości intelektualnej i duchowej Niemiec oraz niebezpodstawne poczucie krzywdy w niektórych historycznych kwestiach. W tym ostatnim punkcie można podać przykład niedokonanego do dziś rozliczenia z trudną przeszłością. Należy do niego, chociażby, kwestia alianckich bombardowań dywanowych wymierzonych w bezbronną ludność cywilną i usprawiedliwiania ich później zbiorową odpowiedzialnością kobiet, starców i dzieci za nazizm. Jednak nawet te znacznie gorzej uzasadnione resentymenty są doprawdy tak potężne, że silny, choć często głęboko skrywany, antyamerykanizm niemieckiego społeczeństwa jest chyba największym szokiem dla poznającego kulturę naszych zachodnich sąsiadów Polaka.

Kiedy analizuje się dziś niemieckie gazety, widać w nich wrogość do Waszyngtonu porównywalną już z tą, której wyraz można znaleźć w prasie rosyjskiej i chińskiej. Jednak, z Trumpem czy bez, Ameryka to wciąż kraj demokratyczny i kolebka nowoczesnego konstytucjonalizmu. To zagadka, jak Niemcy chcą swoje podejście łączyć z obroną europejskich wartości oraz podtrzymywaniem liberalnego ładu światowego. Doprawdy trudno rozpatrywać to, co słyszymy z Berlina o stosunkach z USA i możliwych alternatywach inaczej niż jako folgowanie pewnym obsesjom pod pretekstem krytyki kontrowersyjnego polityka, jakim jest Donald Trump. W wypadku kraju, który wciąż łączą tak liczne więzy gospodarcze i militarne z Waszyngtonem, jest to po prostu polityka nieodpowiedzialna. My w Warszawie mamy jednak ograniczone pole manewru. Pozostaje liczyć na niemieckie opamiętanie. Niestety samo to sformułowanie brzmi trochę ironicznie.

Promuj niezależne media! Podaj dalej ten artykuł na Facebooku i Twitterze

za: http://niezalezna.pl

Copyright © 2017. All Rights Reserved.