Witamy serdecznie na stronie internetowej Oddziału Łódzkiego
Katolickiego Stowarzyszenia Dziennikarzy.

Mamy nadzieję, że ułatwimy Państwu docieranie do rzetelnej informacji. Tutaj chcemy prezentować wielkość oraz problemy naszego Kościoła, zagadnienia społeczne, cywilizacyjne, publikacje członków Stowarzyszenia, stanowiska w ważnych kwestiach. Nie będziemy konkurować w informacjach bieżących z innymi portalami (niektóre z nich wskazujemy w odnośnikach), natomiast gorąco zapraszamy do lektury wszystkich tekstów - ich aktualność znacznie przekracza czas prezentacji na stronie głównej. Zachęcamy do korzystania z odnośników: "Publikacje" i "Polecane". Mamy nadzieję na stały rozwój strony dzięki aktywnej współpracy użytkowników. Z góry dziękujemy za materiały, uwagi, propozycje.
Prosimy kierować je na adres: lodz@katolickie.media.pl

Jan Bodakowski: Czy Sikorski wierzy w średniowiecznych kosmitów, którzy mieli rzekomo sfałszować Całun Turyński?

Radosław Sikorski działacz antyPISu (a przed laty człowiek roku „Gazety Polskiej”) wydrwił wystawienie w Turynie w celu zażegnania pandemii Całunu Turyńskiego, pisząc na Twitterze „Czy średniowieczny falsyfikat może zatrzymać pandemię?”.

Komentując wpis Sikorskiego warto przypomnieć, że nawet dziś nie dysponujemy środkami, by takiego fałszerstwa dokonać.

Niewątpliwie w średniowieczu też taką nie dysponowano. Z racji na popularność teorii o starożytnych kosmitach, której zwolennicy uważają, że starożytne budowle, których nie mieli jak wykonać przedstawiciele prymitywnych cywilizacji, świadczą o tym, że ich twórcami byli kosmici, może działacz antyPiSu również uważa, że Całun Turynki też jest dziełem kosmitów. Możemy tak podejrzewać, zważywszy na to, że największy intelektualny autorytet antyPiS Lech Wałęsa publicznie głosił teorie o tym, że kosmici nas inwigilują i co parę tysięcy lat niszczą naszą cywilizację.

Swoje twierdzenia o sfałszowaniu całunu Sikorski opiera na tym, że wyniki radiodatowania węglem C14 określiły, że całun powstał między 1260 a 1390 rokiem naszej ery. Tyle tylko, że metoda radiodatowania jest bardzo kontrowersyjna. Wielokrotnie wskazywała surrealistyczne wyniki (w jednym z badań wiek współczesnych liści oceniono na 1200 lat, te same próbki badane w różnych laboratoriach dawały wyniki różne o 4000 lat, próbki z przeszłości miały wyniki jakby pochodziły z przyszłości). Próbki z Całunu Turyńskiego pochodziły z jego najbardziej zanieczyszczonej części mającej przez 2000 lat kontakty z dymem świec, kadzideł, rękami wiernych. Dodatkowo bardzo dyskusyjna była sama procedura badań.

Jednak jeżeli wyniki radiodatowania byłyby prawdziwe, to fałszerz z przełomu XIII i XIV wieku musiałby znać zasady negatywu i pozytywu odkryte w XIX wieku, czyli 700 lat później. Rzekomy fałszerz musiałby też znać współczesną (nieznaną jeszcze kilkadziesiąt lat temu) anatomię, fizjologię, chemię, odwzorowanie na płaszczyźnie trójwymiarowego obiektu, wygląd zwłok poddanych przed śmiercią torturom. Dodatkowo nawet dzisiaj nie istnieją metody, by stworzyć taki wizerunek (o takich właściwościach fizycznych) jaki widoczny jest na Całunie Turyńskim.

Do dziś nie wiadomo jak powstał wizerunek na całunie. Wiadomo, że postać nie została namalowana, tylko jest trójwymiarowym odbiciem zwłok. Nie wiadomo jak to odbicie powstało. Struktura obrazu sugeruje, że może w wyniku nieznanego nauce promieniowania — włókna lnu od strony zwłok uległy przebarwieniu na głębokości kilku setnych milimetra, wyłącznie w zewnętrznych warstwach włókna. Z tyłu całunu nie widać odbitego wizerunku, tylko zacieki z krwi wypływającej z ran.

Całun Turyński to lniana tkanina długości 4,41 metra na 1,12 metra, grubość 3 milimetrów. Jego waga wynosi 1200 gramów i ma 4,80 metra powierzchni. Na wewnętrznej stronie materiału widoczny jest wizerunek torturowanego i ukrzyżowanego mężczyzny, przodu i tyłu jego zwłok. Sam całun zgodny jest ze sposobem grzebania zmarłych w Palestynie za czasów Jezusa.

Rany zadane człowiekowi widocznemu na całunie zgodne są z opisem ran, jakie zadano Jezusowi i które zostały opisane w Ewangeliach (czepca z cierni, biczowania, ukrzyżowania, bicia). Na całunie widać postać 30-35-letniego mężczyzny, o wzroście 178 do 180 centymetrów, i prawdopodobnej wadze 79 kg. Widoczny na całunie człowiek zmarł na skutek uduszenia wywołanego skurczem mięśni i niewydolnością układu oddechowego. Rany od czepca korony cierniowej i gwoździ są sprzeczne z ikonografią (czepiec nie korona, gwoździe w nadgarstkach nie w dłoniach). Zważywszy na wszystkie te cechy prawdopodobieństwo, że na całunie widoczna jest inna osoba niż Jezus, wynosi 225.000.000.000 do 1.

Na całunie widać ślady pożaru z 1532 roku, rozlanej cieczy, i wielowiekowego kultu relikwii (kadzideł, świec, kurzu, wypłowienia pod wpływem słońca). Czas powstania niektórych uszkodzeń całunu można zrekonstruować na podstawie dzieł sztuki, które przez wieki uwieczniały całun.

Odkrywanie tajemnic całunu związane jest z rozwojem nauki i techniki. 28 maja 1898 roku całun został po raz pierwszy sfotografowany (przez adwokata zaangażowanego w tworzenie fotograficznej dokumentacji zabytków Piemontu Secondo Pia). Zdjęcie przedstawia cały całun, a nie jego fragmentu. Negatywy zdjęć ukazały, że postać na całunie jest jakby negatywem, którego naturalny wygląd (pozytyw) ukazuje się dopiero dzięki sfotografowaniu na negatywie kliszy.

W czasie wojny całun został wywieziony z Turynu i ukryty w jednym klasztorów włoskich. W 1983 wygnany z Włoch Umberto II Sabaudzki przekazał całun na własność Stolicy Apostolskiej. Od lat 70 trwają bardzo intensywne badania całunu, w które są zaangażowane setki badaczy.

Badacze znaleźli na całunie ślady krwi grupy AB, aloesu i mirry, oraz pyłków z Bliskiego Wschodu i krajów, w których przez wieki całun był eksponowany, monety z Palestyny wybitej w 29 roku naszej ery. Ustalono w czasie badań, że cechy biometryczne twarzy z całunu, są zgodne z cechami biometrycznymi wizerunków Jezusa z pierwszych wieków chrześcijaństwa.

Z Całunem Turyńskim związana jest też zaginiona w XIII wieku (a wywieziona z pogranicza Turcji i Syrii w X wieku do Konstantynopola) relikwia Mandylion z Edessy (cudowny wizerunek Jezusa nieuczyniony ręką ludzką) przedstawiający twarz Jezusa za życia (wizerunek powstał na prośbę chorego króla skierowaną do Jezusa), zaginiona relikwia chusty, którą Weronika otarła twarz Jezusowi w czasie drogi krzyżowej (mniej popularna wersja głosi, że Jezus swój wizerunek podarował Weronice), czy też Kamuliana (wizerunek Jezusa powstały po jego objawieniach w III wieku w Kapadocji). W czasie rewolucji francuskiej rewolucyjne władze zniszczyły całun z Besancon, lniane prześcieradło z wizerunkiem umęczonej postaci długie na 2,60 metra i szerokie na 1,30 (miał on wydzielać zapach ziół i promieniować światłem). „W 1999 roku w benedyktyńskim klasztorze w Broumovie w Czechach mnisi odkryli kopie całunu naturalnej wielkości” z 1651 roku.

Dokumenty chrześcijańskie z dziesięciu pierwszych wieków celowo milczą o całunie, by nie informować o relikwii wrogów chrześcijaństwa, chcących relikwie zniszczyć. Całun opisują ewangelie apokryficzne (Nikodema i Hebrajczyków), od IV święci, duchowni, pielgrzymi, i władcy. Przez wieki całun był inspiracją dla malarzy i rzeźbiarzy.

Całun był jedną z relikwii posiadaną przez wschodnie cesarstwo. Większość z nich zgromadziła św. Helena matka cesarza i cesarzowa Pulcheria, w III i IV wieku. Sam całun trafił do Konstantynopola z Jerozolimy w 1007 roku. Z Konstantynopola mieli je zrabować w 1204 roku templariusze. Po likwidacji zakonu jeden z nich, Gotfryd (Goffroi) de Charny, umieścił całun w 1353 roku w wybudowanym przez siebie kościele Lirey we Francji. Goffroi de Charny miał otrzymać całun (wraz z innymi relikwiami, w tym i fragmentem drzewa krzyża) od króla Filipa Walezjusza za zasługi na polu walki. W 1418 w czasie wojny Francuzów z Anglikami zakonnicy sprawujący pieczę nad całunem oddali go w ręce rodziny Goffroia de Charny, po czym rodzina przekazała go rodzinie książątko Sabaudzkich. Ci z kolei, by chronić relikwie przed zniszczeniem w czasie działań wojennych, umieszczali całun w różnych kościołach, aż trafił do Turynu. Pobyt całunu w różnych świątyniach dokumentowały liczne dzieła sztuki inspirowane całunem. W 1532 całun cudem uniknął spalenia w kościele podpalonym przez protestantów. Od 1578 roku całun przebywa w Turynie.

Po II wonie światowej będący przez wieki prywatną własnością został przekazany na własność Stolicy Apostolskiej. Po II soborze watykańskim moderniści usiłowali zniszczyć kult tej i innych relikwii. Dziś całun przechowywany jest w specjalnej gablocie wypełnionej obojętnym gazem, w środowisku beztlenowym, w ciemności”.

Nakładem wydawnictwa eSPe ukazała się 328-stronicowa praca Giana Marii Zaccone „Całun Turyński. Historia tajemnicy”, w której prócz faktów związanych z całunem czytelnicy znajdą szczegółową historię całunu, historię kultu relikwii, historię przedstawień Jezusa w sztuce, świadectwa o całunie powstałe na przestrzeni wieków, historię badań całunu.

Nowszą pracą o całunie jest 256-stronicowa, wydana przez wydawnictwo Jedność, książka „Całun. Historia, nauka, kult” autorstwa Pier Giuseppe Anccornero. W pracy tej autor opisał całun i jego losy, inne relikwie związane z całunem, relacje o całunie z wielu wieków, związki całunu z templariuszami, historie ekspozycji przez wieki całunu w Europie, wyniki współczesnych badań nad całunem.

Jan Bodakowski

za:www.fronda.pl

***

Radosław Sikorski kpi z Całunu Turyńskiego: średniowieczny falsyfikat nie zatrzyma epidemii

Czy średniowieczny falsyfikat może zatrzymać pandemię? – napisał na Twitterze były minister Radosław Sikorski w odpowiedzi na informację o wystawieniu Całunu Turyńskiego w Wielką Sobotę. W kolejnych wpisach kpił z katolików i jednej z najważniejszych relikwii Kościoła.

Radosław Sikorski w odpowiedzi na informację portalu wPolityce.pl o nadzwyczajnym wystawieniu na widok publiczny Całunu Turyńskiego, określił go mianem „średniowiecznego falsyfikatu”. - Czy średniowieczny falsyfikat może zatrzymać pandemię? – napisał.
 
Wpis spotkał się z lawiną krytyki ze strony internautów. Wytykali byłemu ministrowi nie tylko brak wiedzy nad stanem badań nad Całunem, ale zarzucali wprost kpiny z katolików i ich wiary. Odpowiadając na krytykę,  Radosław Sikorski nie przestawał w atakach.

- Czy Chrześcijaństwo wymaga wiary w fałszywe relikwie, których wiek został ustalony na prośbę samego Kościoła? – przekonywał.

Były minister obrony narodowej powielił podstawowy mit dotyczący Całunu, sugerujący, iż jedna z najważniejszych relikwii Chrześcijaństwa powstała w średniowieczu. Rzeczywiście, taki wniosek wysnuto z badania metodą radiowęglową w 1988, które jednak spotkało się z serią wątpliwości.
 
- Datowanie rzeczywiście wykazało przełom XIII i XIV wieku. Pojawiło się jednak mnóstwo zastrzeżeń. Pierwsze z nich dotyczyło samej metody. Fizyka bowiem mówi, że nie wiadomo czy datowanie obiektów płaskich ma jakikolwiek sens - istnieje teoria wymiany materii, według której obiekty mogą się wymieniać atomami. W przypadku obiektów trójwymiarowych nie ma tej trudności, bo próbki pobiera się z wnętrza, co w wypadku płócien jest oczywiście niemożliwe – Całun ma 1 milimetr grubości – mówił w rozmowie z PCh24.pl Krzysztof Sadło, Dyrektor Komitetu Duszpasterskiego Polskiego Centrum Syndonologicznego (PCS), kurator wystawy Całunu przy Sanktuarium św. Jana Pawła II.

- Po drugie, rogi i brzegi to nie jest dobre miejsce do pobierania próbek. Pomijając kwestię, że z Całunu należało wyjąć przynajmniej cztery próbki z różnych miejsc, to rogi są miejscami gdzie w ciągu wieków zebrało się najwięcej zanieczyszczeń – podkreślał.

- Amerykański chemik Raymond Rogers, który przez całe dziesięciolecia był przeciwnikiem autentyczności Całunu, widząc jak bardzo nierzetelne z punktu widzenia naukowego było datowanie (pomijając już kwestie polityczne), postanowił przeprowadzić własne badania badając poziom utlenienia waniliny. Znajdująca się w lnie wanilina jest nietrwała, w takim klimacie jaki panuje w Europie i na Bliskim Wschodzie utlenia się w około 1500-2500 lat. W niciach z Całunu Rogers nie zaobserwował już żadnych pozostałości waniliny, co wskazywało, że płótno ma co najmniej 1500 lat. Natomiast len znajdujący się na rogu, z którego pobrano próbkę do datowania radiowęglowego wykazuje zawartość ok 40 proc. nieutlenionej waniliny – oznacza to, że jest zauważalnie młodszy od pozostałej części płótna – wskazał.

Jak podkreśla Sadło, autentyczność Całunu potwierdza ok. 95 proc. badań. - Jednak nawet gdyby udało się ją udowodnić na 100 proc., to i tak wydaje się, że niewiele to zmieni: zawsze znajdą się ludzie, którzy będą twierdzić, że Całun jest dziełem kosmitów oraz tacy którzy powiedzą, że „w takim razie mamy kolejny dowód na to Jezus był postacią historyczną i został zamordowany tak jak jest napisane w Ewangelii, ale nie potwierdza to przecież jego boskości” – uważa. Żeby całkowicie uznać wiarygodność Całunu potrzeba jednak prawdziwego spojrzenia z wiarą.

- Po sześciu i pół roku pracy z Całunem dochodzę do wniosku, że najważniejsze pytanie jakie sobie można przed nim zadać, to nie pytanie o jego autentyczność, ale pytanie DLACZEGO wydarzyło się to, co zostało na nim przedstawione i co to ma wspólnego z naszym życiem? Czyli pytanie dlaczego Jezus umarł i czemu ta śmierć mnie dotyczy? – zaznacza Krzysztof Sadło.

za: www.pch24.pl


***

Mała wiedza + wielkie ego daje takie właśnie efekty. Cóż, przykro, że to - mimo, że "umiędzynarodowiony" ale-Polak ośmiesza rozum...
kn

Copyright © 2017. All Rights Reserved.