Witamy serdecznie na stronie internetowej Oddziału Łódzkiego
Katolickiego Stowarzyszenia Dziennikarzy.

Mamy nadzieję, że ułatwimy Państwu docieranie do rzetelnej informacji. Tutaj chcemy prezentować wielkość oraz problemy naszego Kościoła, zagadnienia społeczne, cywilizacyjne, publikacje członków Stowarzyszenia, stanowiska w ważnych kwestiach. Nie będziemy konkurować w informacjach bieżących z innymi portalami (niektóre z nich wskazujemy w odnośnikach), natomiast gorąco zapraszamy do lektury wszystkich tekstów - ich aktualność znacznie przekracza czas prezentacji na stronie głównej. Zachęcamy do korzystania z odnośników: "Publikacje" i "Polecane". Mamy nadzieję na stały rozwój strony dzięki aktywnej współpracy użytkowników. Z góry dziękujemy za materiały, uwagi, propozycje.
Prosimy kierować je na adres: lodz@katolickie.media.pl

O. Prusak i o. Giertych w obronie kompromisu aborcyjnego - co na to nauka Kościoła?

Wyrok Trybunału Konstytucyjnego i związane z nim społeczne niepokoje wywołały również komentarze ze strony niektórych duchownych. W obronie pogrzebanego kompromisu aborcyjnego stanęli ojciec Jacek Prusak i ojciec Wojciech Giertych. Ten ostatni przywołał nawet świętego Tomasza z Akwinu – co jak wykazano – było nieuzasadnione.

Ojciec Jacek Prusak SJ w rozmowie z Arturem Sporniakiem z „Tygodnika Powszechnego” stwierdził, że „na Kościele ciąży obowiązek głoszenie tego, co ma do powiedzenia o aborcji. Ale Kościół staje z tą prawdą przed pluralistycznym społeczeństwem. Donikąd prowadzi postawa: wierzymy w absolutyzm prawdy, która jest po naszej stronie, zatem wy, jeśli się z nami nie zgadzacie macie wyłącznie złą wolę. Targnięto się na kompromis społeczny wypracowany w toku wielu trudnych sporów i zastępujący wzajemną agresję. PiS tego nie uszanował. Ale nie uszanowali tego także biskupi, skoro natychmiast pochwalili Trybunał Konstytucyjny, czyniąc z jego sędziów bohaterów i abstrahując od tego, jak to było zrobione i że było to zrobione w celach politycznych”. Dodaje również, że „z dalekiego Rzymu trafnie to spuentował teolog Domu Papieskiego o. Wojciech Giertych”.

Przejdźmy zatem do wypowiedzi ojca Wojciecha Giertycha OP opublikowanej w formie listu do bratanka Romana na łamach „Gazety Wyborczej”. Jego zdaniem decyzja Trybunału Konstytucyjnego o zakazie aborcji eugenicznej jest niewłaściwa przynajmniej w obecnych warunkach. Swoje stanowisko podparł poglądami świętego Tomasza i nawiązującą do nich nauką Jana Pawła II w „Evangelium Vitae”.

Według ojca Giertycha Akwinata postulował karanie czynów:

– przeciwnych sprawiedliwości (a nie innym cnotom)

– pod warunkiem poparcia społecznego dla nałożenia danych sankcji

– oraz braku ryzyka powstania zaburzeń społecznych.
 
Jak pisze o. Giertych na łamach „Wyborczej” „[…] dwa pozostałe odnoszą się do ars – sztuki politycznego działania. Ocena nastrojów społecznych nie jest jednoznaczna i ustawodawcy mogą być różnego zdania, szukając funkcjonalnych kompromisów. Św. Tomasz przestrzegał przed stawianiem zbyt wysokiej poprzeczki przez prawo karne”.  

Dalej dominikanin cytuje wypowiedź Akwinaty twierdzącego, że „prawo ludzkie podprowadza ku cnotliwemu życiu, ale nie natychmiast, tylko stopniowo. Dlatego nie wymaga od tłumu niedoskonałych, aby, od razu, jak cnotliwi, powstrzymali się od wszelkiego zła. Gdyby tak zrobiono, to ci słabsi, nie znosząc napięcia rygorów, popadliby w jeszcze większe zło. (…) A więc, gdy wlewa się młode wino do starych bukłaków, to znaczy, gdy nakłada się wymogi życia doskonałego na ludzi niewyrobionych, to wtedy bukłaki pękają i wino wycieka, czyli w konsekwencji nakazy prawa są lekceważone i z tej pogardy ludzie popadają w jeszcze większe zło” (S. Th., Ia-IIae, q. 96, a. 2, ad 2)”.

Ojciec Giertych podkreślił, że Kościół nie powinien liczyć, że to państwo doprowadzi ludzi do dobra. „tylko ci księża, którzy mają słabą wiarę, nie znają nauki Kościoła i nie wierzą, że Słowo Boże jest żywe jak miecz (Hbr 4, 12), chcą, aby państwo zrobiło za nich robotę i doprowadziło ludzi do prawości! Trzeba zmierzać do świętości mocą Bożą, a nie środkami ludzkimi!” – podkreśla.

Twierdzeń tych nie można zlekceważyć, gdyż wypowiada je Teolog Domu Papieskiego, który ponadto podpiera się autorytetem świętego Tomasza z Akwinu.
 
Polemika doktora Milcarka
 

Niestety argumentacja ta – jak wykazał filozof i historyk dr Paweł Milcarek - nie wpisuje się wbrew pozorom w naukę Akwinaty.

W kwestii rzekomej konieczności istnienia poparcia społecznego dla danych przepisów prawa dr Milcarek zwraca uwagę, że „warto się przy tym zatrzymać, ponieważ wymaganie sformułowane przez o. Giertycha bywa rozumiane tak jakby penalizacja mogła być wprowadzana dopiero wtedy gdy poprzez powszechne „poparcie” wyrazi się brak grup zainteresowanych łamaniem wprowadzanego prawa. Prawo i jego sankcję wprowadzano by dopiero w momencie, w którym mało kto w społeczeństwie dopuszczałby się zakazanego czynu. Jest to wymaganie utopijne, a zarazem sprzeczne z tym, co św. Tomasz pisze a propos potrzeby prawa ludzkiego. To właśnie „dla pokoju ludzi i cnoty” jest „konieczne”, by istniała „dyscyplina praw”, która „przymusza strachem przed karą” (por. I-II, 95, 1 c). Prawa są potrzebne między innymi dlatego że istnieje zagrożenie naruszania dobra, którego mają chronić – i nie zawsze oznacza to zagrożenie ze strony chaotycznej przestępczości jednostek, lecz często również ze strony struktur głęboko zainteresowanych podtrzymywaniem zbrodniczych procederów. W tym ostatnim przypadku to właśnie siła sprawiedliwego prawa – działającego „siłą i strachem” (I-II, 95, 1 c) – jest głównym czynnikiem wyzwalającym całe grupy ludności z zależności od zła”.


Odnosząc się zaś do uwagi o. Giertycha, że wprowadzenie karalności danego czynu „nie może doprowadzić do turbatio, do zaburzeń społecznych” dr Milcarek podkreśla, że „św. Tomasz w ogóle nie rozpatruje turbatio jako przeszkody w stanowieniu praw sprawiedliwych – natomiast uznaje za dopuszczalne przestrzeganie niektórych praw niesprawiedliwych dla uniknięcia – z tym że dotyczy to jedynie praw wadliwych z powodu braku pożytku społecznego, przekroczenia przez prawodawcę jego kompetencji lub z powodu nieproporcjonalności nakładanego ciężaru; natomiast praw niesprawiedliwych z powodu sprzeczności z prawem Bożym nie można, zdaniem Akwinaty, przestrzegać nawet z racji obawy przed zaburzeniami społecznymi. Innymi słowy, nauka św. Tomasza zmierza do tego, by ludzie przekonani np. o wadach formalnych jakiegoś przepisu, albo o tym, że prawodawca kieruje się interesem partykularnym, albo o tym, że urząd (np. trybunał) nie jest w danej sprawie kompetentny – mimo tych zastrzeżeń byli mu posłuszni, o ile w ten sposób można uniknąć „zgorszenia lub zaburzenia”. Nadaje to sprawie względu na turbatio znaczenie tak różne od tego, które wiązał z nim o. Giertych, że można mówić o odwrotności: to nie władza zamierzająca wprowadzać prawo sprawiedliwe ma się lękać turbatio, lecz obywatele mogą ograniczyć swój sprzeciw wobec niektórych praw niesprawiedliwych, żeby uniknąć niepokoju społecznego”.
 

Również Jan Paweł II we wzmiankowanej przez o. Giertych Evangelium Vitae podkreśla nienaruszalność praw dopuszczających aborcję. Podkreśla, że „[…] ustawy, które dopuszczają bezpośrednie zabójstwo niewinnych istot ludzkich, poprzez przerywanie ciąży i eutanazję, pozostają w całkowitej i nieusuwalnej sprzeczności z nienaruszalnym prawem do życia, właściwym wszystkim ludziom, i tym samym zaprzeczają równości wszystkich wobec prawa”.

Przywoływanie nauki świętego Tomasza o prawie, a tym bardziej nauki świętego Jana Pawła II na obronę (choćby tymczasowego) trwania przy obecnej formie kompromisu aborcyjnego jest nadużyciem, bez względu na to, jak utytułowani duchowni go głoszą.

Jak trafnie puentuje dr Milcarek, „Gdy patrzę dziś na uczonych przestrzegających przed ich zdaniem, zbyt pochopnym zakazywaniem aborcji eugenicznej, w otchłani dziejów widzę majaczące cienie tych mędrców z XVI czy XVII w., którzy co prawda nie odmawiali człowieczeństwa np. Indianom, lecz prawne zakazy ich zabijania lub niewolenia uznawali za zbyt radykalne, niebiorące pod uwagę możliwości moralnych konkwistadorów i plantatorów. I grożące straszną turbatio. I w końcu niezbyt ważne dla własnych zadań Kościoła. Prawie wszystko już było”.

za: www.pch24.pl

***

Czy dla wszystkich "zwykłych księży" ochrona życia to "puszka Pandory"?

Portal Deon.pl opublikował wywiad z ks. Arkadiuszem Lechowskim, jednym z sygnatariuszy listu "zwykłych księży", który obawia się, że prawna ochrona życia to "puszka Pandory".

 To ciekawy tekst, w którym znajdziemy uwagi trafne, które jednak giną w pomieszaniu pojęć, uciekaniu od tematu jakim jest konieczność odpowiedzi na pytania o kształt prawnego uporządkowania ładu publicznego w Polsce, a także od nauczania Kościoła w tej sprawie.

W wywiadzie nie pojawiają się pewne wręcz podstawowe kwestie. Nie wiemy czy wynika to ze sposobu w jaki prowadzona jest rozmowa, czy te uniki są zamierzone przez Ks. Lechowskiego. W całej rozmowie podkreśla on, że nauczanie Kościoła mówi o ochronie życia w szerokim sensie, ale co z sensem bezpośrednim?

    Ks. Lechowski mówi choćby: "Wiemy przecież, że autentyczna ochrona życia poczętego nie może ograniczać się jedynie do rozwiązań prawnych. W tej kwestii najbardziej istotna jest przemiana serc. św. Jan Paweł II w adhortacji apostolskiej Reconciliatio et Paenitentia, mówiąc również o grzechach przeciwko prawu do życia osób nienarodzonych pisał, że jeśli w tej kwestii używamy jedynie siły prawa, lub prawa siły, bez osobistego nawrócenia serc, to owa zmiana prawna może stać się krótkotrwała i nieskuteczna, a nawet może przynieść odwrotny skutek. Wydaje się, zatem, że jeśli chodzi o ludzkie serca, to właśnie następuje ów odwrotny skutek".

Wskazując na podobną wymowę encykliki "Evangelium vitae" nie wspomina już jednak o tym, że encyklika ta nakłada na wierzących bezwarunkowy nakaz zaangażowania w zmianę prawa aborcyjnego na prawo chroniące życie. A przecież "Nota doktrynalna o niektórych aspektach działalności i postępowania katolików w życiu politycznym" w sposób jednoznaczny wyjaśnia jak mamy rozumieć encyklikę.

    Jan Paweł II, w duchu niezmiennego nauczania Kościoła, wielokrotnie przypominał, że na wszystkich, którzy bezpośrednio uczestniczą w ciałach ustawodawczych, spoczywa "konkretna powinność przeciwstawienia się» jakiejkolwiek ustawie stanowiącej zagrożenie dla ludzkiego życia. Obowiązuje ich — tak jak każdego katolika — zakaz uczestnictwa w kampaniach propagandowych na rzecz tego rodzaju ustaw, nikomu też nie wolno ich popierać oddając na nie głos (19). Nie jest to sprzeczne z zasadą, którą sformułował Jan Paweł II w encyklice Evangelium vitae w odniesieniu do sytuacji, gdy nie jest możliwe odrzucenie lub całkowite zniesienie ustawy aborcyjnej już obowiązującej lub poddanej pod głosowanie: w takim przypadku "parlamentarzysta, którego osobisty absolutny sprzeciw wobec przerywania ciąży byłby jasny i znany wszystkim, postąpiłby słusznie, udzielając swego poparcia propozycjom, których celem jest ograniczenie szkodliwości takiej ustawy i zmierzającym w ten sposób do zmniejszenia jej negatywnych skutków na płaszczyźnie kultury i moralności publicznej"

Nota chwilę później jeszcze wzmacnia swoją interpretację.

    W tym kontekście trzeba koniecznie dodać, że właściwie ukształtowane sumienie chrześcijańskie nie pozwala nikomu przyczyniać się przez oddanie głosu do realizacji programu politycznego lub konkretnej ustawy, które podważają podstawowe zasady wiary i moralności przez propozycje alternatywne wobec tych zasad lub z nimi sprzeczne.

W rozmowie dominuje jednak klimat oderwania od realiów zaangażowania społecznego i politycznego, który Papież Franciszek nazwał klerykalizmem. Ani prowadząca wywiad, ani odpowiadający nie zauważyli, że o zmianę prawa dopuszczającego aborcję od lat zabiegają świeccy, przy często bardzo słabym wsparciu Kościoła hierarchicznego, a nawet torpedowaniu tych działań, poprzez wypowiedzi takie jak niedawny głos rzecznika KEP. Przypomnijmy rzecznik w Radiu Zet chwalił rozwiązania z dotychczasowej ustawy, która pozwala na zabijanie rocznie około 1100 osób. Czy zdaniem ks. Lechowskiego i przepytującej go blogerki Kościół powinien zabronić świeckim aktywności politycznej? Czy może powinien zabronić tylko tej aktywności, która nie będzie się podobała liberalnym mediom?

Zresztą prowadząca rozmowę ustawia kurs opinii jasno powtarzając feministyczne mity o nieskuteczności prawa chroniącego życie, co kapłan pozostawia bez komentarza. Te mity można łatwo zweryfikować, gdy porówna się statystyki aborcyjne w Polsce z czasów obowiązywania ustawy z roku 1956, z tym jak wyglądały one choćby w latach 90. Jeśli ktoś ciekawy może zerknąć do statystyk irlandzkich po wprowadzeniu dopuszczalności aborcji. Co więcej pytająca próbuje wmówić czytelnikowi, że zakaz aborcji zwiększa liczbę aborcji (sic!). Stały argument dotyczący tzw. podziemia aborcyjnego lub emigracji aborcyjnej jest nierzeczowy. Każdy zły czyn, który jest zakazany tworzy podziemie przestępcze, ale z tego powodu nie zarzucamy np. karalności kradzieży. Pytająca de facto zresztą oczekuje od swojego rozmówcy odpowiedzi, czy i jak można być w sprawie aborcji nieposłusznym Kościołowi i popierać rozwiązania prawne ją akceptujące.

    Co mogę zrobić, jeśli jako osoba wierząca jestem przeciwna aborcji, ale nie odpowiada mi sposób postępowania władzy [...]?

Na to ks. Lechowski reaguje mówiąc jedynie, że to "jest bardzo trudne pytanie" i nie odważyłby się "powiedzieć co dokładnie ma ktoś zrobić, czy uczestniczyć, czy nie uczestniczyć w proteście." Okazuje się, że wskazywanie na konieczność całościowego traktowania problemu ochrony życia, jest tylko zasłoną dla przekonania, że pełna ochrona życia to "puszka Pandory".

Dobre momenty wywiadu mówiące o uwikłaniu Kościoła w partyjną politykę, które to uwikłanie przede wszystkim polega na tym, że Kościół rzadko przypomina rządzącym - ale i opozycji, z którą całkiem nieźle dogaduje się na poziomie lokalnym - o obowiązkach moralnych ciążących na politykach, przechodzą w uwagi będące całkowitym nieporozumieniem.

    Trzeba oczywiście podkreślić, że to polityczne uwikłanie Kościoła w układy partyjno-państwowe, jest wbrew nauczaniu Kościoła Powszechnego, który bardzo głośno i wyraźnie mówi, ze Kościół nie może identyfikować się z żadnym ugrupowaniem, ani żadną opcją polityczną. Niestety my tej lekcji apolityczności nie odrobiliśmy. Może to zabrzmi dziwnie, ale myślę, że jest to jeszcze piętno PRL-u. Wówczas Kościół walcząc z systemem partyjnym jakoś był identyfikowany z prawicą – mówi ks. Lechowski.

Co jednak w sytuacji, gdy lewica kwestionuje najbardziej fundamentalne punkty katolickiego nauczania, jak ochrona życia? Czy katolicy mają w imię jakiejś fałszywej równowagi lekceważyć poglądy głoszone przez ugrupowania polityczne?

Z wywiadu można wręcz zrozumieć, że to właśnie głoszenie katolickiego nauczania społecznego i moralnego jest niewłaściwym mieszaniem się do polityki. A zabiegi mające na celu ochronę życia nienarodzonych stanowią uwikłanie w politykę którejś partii. Tak rozumiem tezy tego wywiad ukryte pod ogólnikami o dialogu, którego w sprawie aborcji nikt nie prowadzi. A jest przecież odwrotnie, trwające od lat zabiegi o zmianę sytuacji nienarodzonych są znakiem katolickiej samodzielności w sprawie, na której jak się zdaje, poza katolikami i nielicznymi ludźmi dobrej woli, nikomu nie zależy.

Tomasz Rowiński

za:dorzeczy.pl

***
Dziwne te przypadłości postępu... Ale starsi nie takie mistyfikacje pamiętają-w tym "księży patriotów" za tzw. komuny... Zapewne radość panuje Tam... Hen- W dole...
kn

Copyright © 2017. All Rights Reserved.