Nowacka jak von der Leyen o „polskich obozach”! Haniebne „przejęzyczenie” minister Nowackiej.
Wybory słów, które padają z ust osób sprawujących najwyższe funkcje publiczne, nie są przypadkowe.
Każde sformułowanie, zwłaszcza w kontekście tak wrażliwych tematów jak historia Holokaustu, niesie za sobą ogromną odpowiedzialność.
Niestety, ostatnia wypowiedź minister edukacji narodowej Barbary Nowackiej, którą można potraktować już nie jako kolejne potknięcie w polskiej polityce historycznej, ale upadek na twarz w wielkie bagno.
Owe słowa, przepraszam [PRZEJĘZYCZNIA , jak broni się minister Nowacka] budzi głębokie zaniepokojenie i zasługuje na szeroką refleksję.
W 2024 roku przewodnicząca Komisji Europejskiej, Ursula von der Leyen, w jednym ze swoich wystąpień użyła określenia „polski oboz” w kontekście niemieckiego obozu Auschwitz-Birkenau. To wywołało oburzenie w Polsce i pośród Polonii i Polaków na Wschodzie.
Auschwitz-Birkenau był niemieckim obozem koncentracyjnym, a nie polskim. Użycie tego sformułowania przez von der Leyen było błędem, który szybko spotkał się z krytyką ze strony polskich władz oraz różnych instytucji także Yad Vashem, które podkreśliły, że
należy zachować odpowiednią precyzję w odniesieniu do tak wrażliwych kwestii historycznych.
Rok temu, ale dopiero po wybuchu kontrowersji, von der Leyen przeprosiła za swoje słowa, tłumacząc, że był to błąd językowy. Niemniej jednak, incydent ten przypomniał o ważności dbania o prawidłową narrację historyczną, szczególnie w kontekście tragedii związanych z II wojną światową.
Kazus Nowackiej. Czy nadaje się na fotel ministra edukacji?! …
W trakcie międzynarodowej konferencji z okazji 80. rocznicy wyzwolenia obozu Auschwitz-Birkenau minister Nowacka stwierdziła, że „na terenie okupowanym przez Niemcy polscy naziści zbudowali obozy, które były obozami pracy, a potem stały się obozami masowej zagłady”.
Choć resort edukacji tłumaczy, że było to „przejęzyczenie”, a wypowiedź miała brzmieć inaczej, to nie możemy zapominać o bardzo poważnych konsekwencjach takich słów. Takie „niewinne” zniekształcenie rzeczywistości historycznej to coś znacznie więcej niż drobny błąd.
To zagrożenie dla polskiego wizerunku na arenie międzynarodowej oraz niebezpieczne wzmocnienie narracji o „polskich obozach”, którą polska dyplomacja stara się wytępić od lat.
Ale czyni to nieskutecznie mając za nic POTRZEBĘ SYSTEMOWEGO ROPOZCZĘCIA OPOWIEŚCI O POLSCE I JEJ HISTORII dla Europy, Ameryki i całego świata. Dobra Zmiana też niczego w tej kwestii nie uczyniła, o czym mogą zaświadczyć dwie kadencje ministra Glińskiego.
Sformułowanie „polscy naziści” jest głęboko problematyczne i dla nas Polaków bardziej niż bolesne. Ale wszystko zaczyna się i kończy na brakach wiedzy i lukach edukacyjnych. Oto mały niezbędnik dla pani minister Nowackiej:
Naziści to członkowie NSDAP, niemieckiej partii rządzącej, a nie Polacy.
W okresie II wojny światowej Polacy byli ofiarami niemieckiej agresji, nie współpracownikami nazistowskiego reżimu. Choć niestety nie zabrakło nielicznych kolaboracji z okupantem, nie można utożsamiać Polaków z niemieckimi nazistami, zwłaszcza w kontekście tak poważnym jak obozy zagłady.
Auschwitz – „polski oboz” w oczach międzynarodowych mediów
Wydaje się, że nie jest to pierwszy raz, kiedy w międzynarodowych przekazach pada określenie „polski oboz”. Przypomnijmy sobie kontrowersje związane z wypowiedzią Baracka Obamy w 2012 roku, kiedy to w kontekście Jana Karskiego, prezydent USA użył określenia „polski oboz śmierci”. Po tym incydencie, w wyniku ogromnych protestów Polski, Obama przeprosił za ten błąd, ale niestety był to tylko jeden z wielu przypadków, które świadczą o dużym problemie w edukacji historycznej na temat Polski.
Tego typu nieporozumienia – choćby niezamierzone – mają długofalowy wpływ na postrzeganie Polski na świecie. Przecież nie chodzi tylko o przejęzyczenie. To kwestionowanie historycznej prawdy, która mówi jedno: Auschwitz był niemieckim obozem zagłady, nie „polskim”. Pomijanie roli Niemców w tym tragicznym rozdziale historii to nie tylko błąd, ale i zdrada pamięci ofiar. Stara się to relatywizować Elon Musk ku uciesze AfD.
Przejęzyczenie czy brak wiedzy historycznej?
Nie możemy przejść obojętnie wobec takiego zbiegu okoliczności. To nie jest pierwszy raz, gdy ktoś publicznie „przejęzyczył się” na temat Holokaustu, co skutkowało wzmocnieniem fałszywej narracji. Minister Nowacka, jako osoba odpowiedzialna za edukację w Polsce, powinna znać historię wzdłuż i wszerz. Jej rola w kształtowaniu polityki edukacyjnej w Polsce, w tym odpowiedzialnej edukacji historycznej, nakłada na nią obowiązek posiadania szczegółowej wiedzy o tym, czym były obozy śmierci i jaka była rola Polski w II wojnie światowej.
Kiedy ktoś zajmuje stanowisko ministra edukacji narodowej, to ABSOLUTNIE nie powinno się zdarzyć nawet raz, aby w kluczowych momentach, zwłaszcza podczas obchodów rocznicy wyzwolenia Auschwitz, padały takie skandaliczne błędy. Takie wypowiedzi nie mogą być traktowane jako „przejęzyczenia” – to nie jest drobne niedopatrzenie, ale poważna wpadka, która ma wpływ na postrzeganie Polski na arenie międzynarodowej. Czy pani minister to rozumie? Zacytowałbym pewien cytat z filmu „Miś”, kiedy reżyser pyta: „Czy konie mnie słyszą?!”, ale nie zacytuję…
A co z odpowiedzialnością polityków? Pytamy na antenie Wnet od lat!!!
Nie ma wątpliwości, że politycy powinni brać odpowiedzialność za swoje słowa. W sytuacji, gdy padają błędne sformułowania, które mogą mieć poważne konsekwencje w kontekście polityki historycznej, nie można pozwalać na ich lekceważenie. W takim przypadku odpowiedzialność powinna być jednoznaczna: dymisja i przeprosiny. Mówienie o „polskich nazistach” to nie tylko niefortunny dobór słów – to kłamstwo historyczne, które wpisuje się w fałszywą narrację o współudziale Polski w Holokauście.
Słowa pani minister rządu Donalda Tuska, Barbary Nowackiej pokazują, że politycy – nawet ci z najwyższych stanowisk – potrafią w sposób lekkomyślny traktować historię. To nie jest tylko kwestia błędu w przemówieniu. To pytanie o to, jaką rolę edukacja pełni w dzisiejszym świecie.
Polska od lat stara się walczyć o prawdę historyczną. Międzynarodowe oskarżenia o „polskie obozy” nie są tylko propagandą. One mają wpływ na to, jak Polska jest postrzegana na świecie. Wiemy, że prawda jest jedną z najważniejszych wartości, które powinniśmy promować na całym świecie. Niestety, politycy, którzy powinni reprezentować naród, często wydają się zapominać, jak ogromną odpowiedzialność niosą ich słowa.
Mimo wysiłków polskich władz i instytucji edukacyjnych w walce z fałszywymi narracjami Polska wciąż przegrywa. Wczoraj we włoskim dzienniku „Corriere della Sera” pojawiło się określenie „polski obóz”. Takie sformułowania budzą kontrowersje i wymagają dokładnej analizy odpowiedzialności historycznej oraz ochrony wizerunku Polski. No chyba, że słuchali pani minister Nowackiej.
W artykule opublikowanym w dodatku „Corriere Roma”, opisującym wyzwolenie obozu przez Armię Czerwoną, Auschwitz-Birkenau nazwano „polskim obozem”.
W sytuacji, kiedy polski minister edukacji nie tylko popełnia błąd, ale wręcz wyrządza szkodę w kwestii polityki historycznej, konieczne jest, by odpowiedzialni politycy – niezależnie od strony politycznej – potrafili postawić honor na pierwszym miejscu.
Takie pomyłki, przepraszam PRZEJĘZYCZNEIA nie mogą pozostać bez reakcji. To wstyd, że Polska, która jest jednym z głównych strażników pamięci o Holokauście, nie jest w stanie zatrzymać tego typu błędów na poziomie swoich najwyższych przedstawicieli.
Wymaga to nie tylko przeprosin czy dementi, która staje się – w moim odczuciu – „płaczem ofiary”, ale przede wszystkim poważnej refleksji nad stanem edukacji historycznej w Polsce.
„Docelowa wypowiedź na podstawie przygotowanego fragmentu wystąpienia miała brzmieć: Na terenie okupowanej przez Niemcy Polski, naziści zbudowali obozy, które były obozami pracy, a potem stały się obozami masowej zagłady” – przekazało ministerstwo. Co jeszcze gorzej świadczy o pani minister, że NIE UMIE POPRAWNIE ODCZYTAĆ TREŚCI Z KARTKI!!! [sic!]
I dlatego uważam, że Barbara Nowacka powinna być zdymisjonowana. Jej Honor bowiem i polskie serce nie pozwoli, aby sama zeszła z szalupy zarządzania polską edukacją z „przejęzyczeniami”. Premierze Donaldzie Tusku, ma Pan szansę.
„Polscy naziści”? Prof. Wojciech Roszkowski ostro o Barbarze Nowackiej!
Barbara Nowacka, „ministra” edukacji w rządzie Donalda Tuska, wzburzyła opinię publiczną, mówiąc o tym, że obozy koncentracyjne zbudowali „polscy naziści”. Później przepraszała za te słowa, twierdząc, że było to przejęzyczenie.
Ta sama polityk, która jest w stanie – umyślnie lub nie – pomylić się w sprawie tak ważnej dla państwa, któremu powinna z racji swojego stanowiska służyć, oskarżyła o kłamstwo prof. Wojciecha Roszkowskiego, autora m.in. słynnego podręcznika do przedmiotu historia i teraźniejszość. Barbara Nowacka publicznie stwierdziła, że na każdej stronie podręcznika „Historia i teraźniejszość” (wyd. Biały Kruk) znajduje się kłamstwo.
„[Barbara Nowacka] nie potrafi ani jednej takiej strony wskazać. Więc mówmy prawdę, mówmy ściśle, co jest prawdą, co jest kłamstwem i co jest na jakiej stronie. W przeciwnym razie będziemy mieli do czynienia z bijatyką wszystkich ze wszystkimi, bez żadnych ograniczeń słowa ‘prawda’, ‘kłamstwo’. Ona zresztą używa słowa ‘kłamstwo’, czyli rozumiem, że antytezą kłamstwa jest jakaś prawda. Jaką prawdę wobec tego pani minister chce mi pokazać?”, pyta autor podręcznika „Historia i teraźniejszość”, prof. Wojciech Roszkowski.
„Wypowiedź pani minister odnosi się w ogóle do losów tego podręcznika, który został, jak to się dzisiaj mówi, zbanowany. Ten podręcznik został zbanowany oficjalnie. Wbrew oporowi czytelników, którzy rozkupili go dosyć w dużych ilościach, ale oficjalnie został zbanowany, użyję powtórnie tego określenia, w wyniku dosyć paskudnej nagonki medialnej, opartej na kłamstwach po prostu, na fałszywej interpretacji jakichś wyrywków, w których w ogóle o co innego chodziło, i szkalowaniu, takiej kampanii w mediach społecznościowych, ja już nie chcę przytaczać różnych brzydkich słów i określeń, które mnie dotknęły. Natomiast efektem tego jest wykluczenie i tego podręcznika, i w ogóle przedmiotu z programów szkolnych”, podkreśla prof. Roszkowski.
„Jakie to ma znaczenie szersze? Otóż dosyć zasadnicze. To znaczy związek między historią najnowszą a tym, co dzisiaj się dzieje, jest, przecież wiemy, niezwykle ścisły. Przecież wszystko, co dzieje się dzisiaj, ma korzenie w tym, co było wczoraj. Jeżeli chcemy zapomnieć, co było wczoraj, to można wmówić każdemu, że to, co jest dzisiaj, jest inne, niż naprawdę jest. I wtedy nigdy nie będziemy się uczyć na błędach, oczywiście, bo historia, no to jest standardowy taki slogan, jest nauczycielką życia, ale to jest prawda. Przecież wszystko, co my robimy dzisiaj, jakie decyzje podejmujemy, to wszystko wynika z analizy tego, jakie mamy doświadczenie z wczoraj czy z przedwczoraj”, tłumaczy prof. Roszkowski.
Historyk tłumaczy też, dlaczego jego praca spotkała się z taką wrogością tak wielu osób. „Ten podręcznik rzeczywiście, moim zdaniem, w sposób uczciwy pokazuje, jak funkcjonował system komunistyczny, jakie szkody w Polsce przyniósł, ale również w pewnej mierze wskazuje na konsekwencje tego systemu w następnych pokoleniach”, objaśnia autor podręcznika.
Tomasz Wybranowski
za:wnet.fm
***
"Przejęzyczenie" czy... aktualny "trynd" postępaków?...
k