Witamy serdecznie na stronie internetowej Oddziału Łódzkiego
Katolickiego Stowarzyszenia Dziennikarzy.

Mamy nadzieję, że ułatwimy Państwu docieranie do rzetelnej informacji. Tutaj chcemy prezentować wielkość oraz problemy naszego Kościoła, zagadnienia społeczne, cywilizacyjne, publikacje członków Stowarzyszenia, stanowiska w ważnych kwestiach. Nie będziemy konkurować w informacjach bieżących z innymi portalami (niektóre z nich wskazujemy w odnośnikach), natomiast gorąco zapraszamy do lektury wszystkich tekstów - ich aktualność znacznie przekracza czas prezentacji na stronie głównej. Zachęcamy do korzystania z odnośników: "Publikacje" i "Polecane". Mamy nadzieję na stały rozwój strony dzięki aktywnej współpracy użytkowników. Z góry dziękujemy za materiały, uwagi, propozycje.
Prosimy kierować je na adres: lodz@katolickie.media.pl

Sądowa wojna dwóch cywilizacji

Z jednej strony cywilizacja łacińska reprezentowana przez człowieka zasad i honoru Prezesa USOPAŁ Jana Kobylańskiego a z drugiej strony kto ? Przedłużający  się od kilku lat proces sądowy Jan Kobylański przeciw 19 oszczercom z liberalnych mediów na początku wydawał się tylko jednym z wielu mało znaczących procesów o zniesławienie, które dotychczas nie budziły wielkich emocji. Jednak proces znanego Polonusa, człowieka legendy, którego dobre imię zostało zbrukane w wyniku sterowanej medialnej nagonki Gazety Wyborczej i telewizji wywołało duży oddźwięk społeczny a nawet stał się wyrazem sądowej wojny cywilizacyjnej.

Z jednej strony cywilizacja łacińska reprezentowana przez człowieka zasad i honoru Prezesa USOPAŁ Jana Kobylańskiego a z drugiej strony kto ? Cywilizacja fałszu, obłudy i interesu czy braku zasad. Jaką cywilizację reprezentują ci co tak w zmowie i zgodnej współpracy nawet politycznie odmiennych mediów podjęli się organizacji oszczerstwa na dużą skalę. Siła władzy medialnej oszczerców była tak przygniatająca, że wielu z nas znając realia polskiego sądownictwa, przypuszczało, że na trzeciej rozprawie oszczercy zostaną uniewinnieni, proces zagmatwany i zakończony bez satysfakcji dla poszkodowanego. Podobnie pewni siebie byli oskarżeni, co wyczuwało się z początkowych rozprawach procesu, gdy nie chcieli zeznawać przed Sądem a tylko wydawali oświadczenia, że potwierdzają prawdziwość swoich paszkwili. Jednak trafiła kosa na kamień jak mówi przysłowie.

Prezes USOPAŁ okazał się człowiekiem, który nie przestraszył się potęgi liberalnych mediów i wielkości fałszywych autorytetów a oszczerców uchodzących w Polsce za nietykalnych zaciągnął na ławę oskarżonych. Takie tuzy mediów jak: Adam Michnik, Jarosław Gugała, Daniel Passent, ambasador Schnepf i inni plącząc się musiały odpowiadać na pytania Sądu, już bez początkowej  pewności siebie i arogancji. Obnażyli swoja małość, a Adam Michnik nie był w stanie sensownie wyjaśnić pojęcie antysemityzmu z którym tak gorliwie chce walczyć.

Jan Kobylański mimo już dojrzałego wieku wykazał się niezwykłą zdolnością organizacyjną. Sprawnie z Urugwaju kierując swoimi świadkami i oskarżycielską strona procesu sądowego. Pomogło mu w tym wielu życzliwych Polaków: Prof. Robert Nowak wydał potężną książkę „Potępiany za Patriotyzm” w której przedstawiając szeroko ilustrowany i udokumentowany życiorys Jana Kobylańskiego demaskując fałszywość oskarżeń prasowych.

W rozprawach brali udział sympatyzujący prawdzie posłowie i senatorzy. Powstał społeczny Ruch Poparcia Jana Kobylańskiego w obronie jego imienia i walki z Antypolonizmem. Wielu patriotów w Polsce uważało za przyzwoitość pojawić się wśród publiczności na rozprawie i dać wyraz poparcia Prezesowi USOPAŁ-u. Zainteresowanie społeczne tym procesem i ciągła obecność na sali Sądu znaczącej publiczności, nawet do 100 osób, w tym senatorzy, posłowie i znane osobistości oraz pikiety społecznego poparcia sympatyków Kobylańskiego przed  budynkiem Sądu, podniosła na tyle rangę procesu, że wyrok nie mógł być już wydany pośpiesznie i na zlecenie.

Wszyscy wiedzą, że jest oczekiwany z napięciem przez szerokie warstwy społeczne i będzie podlegał szerokiej analizie. Wyrok skazujący byłby ciosem w te pseudo-elity, które od dziesiątków lat manipulują życiem politycznym Polski, działając na jej szkodę. Wyrażał to stale towarzyszący na pikietach transparent JAN KOBYLAŃSKI WALCZY Z ANTYPOLONIZMEM.Ten proces przeciwko 19 oszczercom a później proces przeciwko szefowi MSZ Radkowi Sikorskiemu stał się dla Polaków symbolem walki zakłamanych zwolenników Okrągłego Stołu z Narodem Polskim. Naród czuje się oszukany i okradziony przez obecne elity władzy. Ich przedstawicielami są oszczercy z liberalnych polskojęzycznych mediów więc wyrok w tym procesie jest dla wielu z nas ważna odpowiedzią na pytanie, Jaka będzie Polska? Dla wielu środowisk jest to bardzo ważna odpowiedź. Interesująca jest przypuszczalna geneza zorganizowanego ataku na Jana Kobylańskiego.

Celem jak można sądzić było wyeliminowanie z życia politycznego znanego Polaka, który dał dowód, że potrafił zjednoczyć Polonię Ameryki Łacińskiej i na podobny sposób mógłby zjednoczyć patriotyczne siły narodowe w Polsce. Trzeba przyznać, że to im się udało. Zastosowano metodę wyjętą z gangsterskich filmów, gdzie przewagę zdobywa najbrutalniejszy mafiozo i człowiek bez zasad. Być może jest normą świata przestępczego za którą ląduje się na krześle elektrycznym a nie  norma zasad społecznych w demokratycznym państwie.

Przestraszono się, że po podjęciu współpracy z Moskalem z Kongresu Polonii Amerykańskiej jego oddziaływanie może  mieć wpływ na Polskę i odebrać władzę siłom okrągłostołowym, uzdrowić patologiczną demokrację w Kraju, gdzie rządzą obce etnicznie środowiska, nie utożsamiające się z narodem i państwem polskim. Te elity w rzeczywistości nie mają legitymacji do rządzenia naszym krajem a władzę zdobyły oszustwem i wyrachowaną socjotechniką wyborczą. To co sami nie zauważyliśmy w kraju, widziane jest ostrzej z zewnątrz, nawet z tak dalekiego Urugwaju.

Dlatego atak medialny na Jana Kobylańskiego był  zmasowany i przebiegle sterowany. Rozpoczęła go Gazeta Wyborcza wysyłając na swój koszt do Urugwaju pod przykrywką młodego red. Mikołaja Lizuta, który udając studenta w czasie godzinnej rozmowy przy obiedzie na koszt Kobylańskiego, rozmawiał swobodnie o latynoskiej Polonii, popijając dobrej jakości urugwajskie wino gospodarza. Być może wino to tak poruszyło wodze fantazji młodego redaktora Lizuta, że życiorysu 20 letniego wówczas Jana Kobylańskiego, chłopaka który w 1943 r. złapany przy okazji ulicznej łapanki przez gestapo, został osadzony w obozie koncentracyjnym i w nich był do końca wojny, zrobił wpływowego szmalcownika i żydożercę.

Inni redaktorzy liberalnych mediów, tak posłusznie rozwinęli swoje wyobraźnie nadążając za Gazetą Wyborczą , że licząc na bezkarność wymyślali kolejne absurdalne ale medialnie chwytliwe oskarżenia. Władza państwowa zaś ustami swojego przedstawiciela zagroziła Listem Gończym, gdyby Jan Kobylański ośmielił się przekroczyć polską granicę. Za tym poszły następne represje, pozbawienie tytułu honorowego konsula, umieszczenie na czarnej liście Ministerstwa Spraw zagranicznych polonijnej organizacji USOPAŁ (Unii Stowarzyszeń i Organizacji Polskich Ameryki Łacińskiej) zakaz kontaktowania się dyplomatów ambasad polskich z Janem Kobylańskim, a w Polsce wszyto w podświadomość społeczną miano szmalcownika i człowieka podejrzanego.

Z postaci która mogła być wzorcem osobowym dla Polaków: człowieka który osiągnął w wyniku swojej pracy sukces materialny, który mimo, że żyje na Obczyźnie daje przykład bezinteresownej miłości do Kraju i bezpośredniego jest nim zainteresowany zrobiono antywzorzec. Z człowieka pełnego mądrości i filozofii życiowej, której wielu z nas chciałoby się uczyć i naśladować, zrobiono postać godną pogardy. Od świętości do nicości jest tylko jeden krok i ten krok Gazeta Wyborcza i jej najemnicy z nadmiarem przekroczyła. Byli pewni bezkarności i buty. Każdy z tych 19 oszczerców otrzymał nader obfita zapłatę . Zapłatę tę dano nie w przysłowiowych srebrnikach ale w złocie i platynie.

Gdy popatrzy się na listę 19 oskarżonych o zniesławienie, to widać jak wszyscy zostali wyróżnieni. Stali się  tuzami polskojęzycznych mediów, redaktorami naczelni gazet i stacji radiowych, wysokopłatnymi prezenterami telewizyjnymi, ambasadorami państwa polskiego za granica, wpływowi redaktorzy opiniotwórczych gazet. Każdy z nich sam w sobie stał się medialna instytucją, bo wykonał tak ważną robotę, eliminując Jana Kobylańskiego. Do dzisiaj ktoś o nich dba aby byli na medialnym świeczniku pieniędzy i sławy. Być może gdyby nie ich łajdackie zlecenie, dzisiaj Prezydentem Polski byłby już kolejną kadencję Jan Kobylański a Polakom żyło by się dostatnie i z godnością. Nie musielibyśmy wyjeżdżać po chleb za granicę a każdy z nas uwłaszczony, byłby współwłaścicielem Polski. A tak media są tylko polskojęzyczne, gospodarka i banki w obcych rękach, 3 miliony jak za zaborów poszukuje gorzkiego chleba za granicą a niby polski rząd słucha wytycznych Unii Europejskiej jak przedtem zaleceń Moskwy. Gorliwie wypełnia tylko te dyrektywy które szkodzą Narodowi Polskiemu a za nagrodę dostają Unijne stanowiska.

Słuchając kolejnych rozpraw i robiąc notatki zastanawiałem się jak można na zamówienie tak kłamać i dyskredytować szanowanego przez Polaków człowieka. Kłamać tak bezczelnie nawet w Sądzie, że sala się oburzała a stronniczy sędzia Żak wypędził publiczność. W toku wyjaśnień Schnepfa, Lizuta, Michnika zaczęły wypływać sprawy etnicznego pochodzenia oskarżonych, chęci zemsty z holokaust ich krewnych. Jakby sugerowali, że Jan Kobylański miał wpływ na wojny światowe lub zasygnalizowanie, że wszyscy oskarżeni stanowią jeden klan etniczny, który z natury jest bezkarny i sędzia powinien o tym wiedzieć. Odczuwa się przez cały czas, że na procesie tym ciąży cień idola różowych liberałów Bronisława Geremka. On to wymyślił, zdefiniował i zalegalizował pojecie „faktu prasowego” czyli informacji medialnej, która jest wyrachowanym wymysłem. Zdemoralizował tym dziennikarzy i ich szefów. Dał im polityczne prawo do urzędowego kłamstwa. Dzisiaj okazuje się że IPN wykazuje jego związki z komunistycznymi służbami. Tak mnie to zastanowiło, że przeczytałem opasły tom z dziejów czasów rzymskich ich narodu pt. „Rzym i Jerozolima„ i wtedy zrozumiałem, że na Sali sądowej rozstrzyga się wojna dwóch filozofii: europejskiej cywilizacji Łacińskiej z obcą nam cywilizacją Żydowską, w której dla władzy i pieniędzy można zrobić wszystko: zdradzać swój kraj, współplemieńców, krzywoprzysięgać czy ogłaszać wyroki wg zasady kto sędziego wyżej przekupi. Robić największe podłości o ile to da korzyści, władzę i pieniądze. Występujący świadkowie strony oskarżonych postępują niezgodnie z polskim zwyczajem sądowym. Świadek ma przedstawić dowody, co widział, z kim mówił a świadek Jurkowska stawia poważnie rozbudowane zarzuty a uzasadnia je tym, że to słyszała ale nie wie od kogo, powołuje się na dokument którego nie ma, albo go w ogóle nie było. Czyli świadek nie przedstawia dowodów lecz plotki a Wysoki Sąd gorliwie to zapisuje do protokołu. Czemu to ma służyć, jakiemu dochodzeniu do prawdy? A gdyby tego świadka zaprzysiężyć, jak wtedy byłaby wartość plotki pod przysięgą? Pełno w tym procesie jest procedur które zadziwiają, czy chodzi o prawdę, czy chodzi zagmatwanie procesu aż do przedawnienia po 6 latach a może chodzi o manipulację której celu jeszcze nie możemy rozpoznać. Pouczające jest obserwowanie równolegle procesu cywilnego Jana Kobylańskiego przeciwko Radkowi Sikorskiemu, który go zniesławił nazywając publicznie „typem spod ciemnej gwiazdy”. Na procesie 19-tu w Sądzie Rejonowym  Michał Lizut jako oskarżony nie przyznaje się, że został przez Gazetę Wyborczą wysłany jako agent do Urugwaju z zadaniem znalezienia haka na Kobylańskiego. Sugeruje, że to była własna inicjatywa i pieniądze. Na procesie Radka Sikorskiego w Sądzie Okręgowym jako świadek obrony mówi, że za pieniądze Gazety Wyborczej i pod przybranym nazwiskiem udawał studenta i naciągał  Jana Kobylańskiego na zwierzenia. Która wersja jest prawdziwa z Sądu Rejonowego czy z Sądu Okręgowego. Jak można się zgodzić na takiego świadka, takie zeznania w Sądzie Okręgowym powinny być wycofane jako niewiarygodne. On nie może być świadkiem. Po kilkunastu już sesjach sądowych widać, że młody wiekiem Sędzia Żak gimnastykuje się jak tu wybrnąć z wyrokiem. Nie chce się narazić mającej wpływ na władzę elici, siedzącej na ławie oskarżonych, bo może mu złamać karierę gdy ogłosi wyrok sprawiedliwy. Jednocześnie ta elita może go wywyższyć, gdy wbrew prawdzie ich uwolni czy uniewinni. Sadzę , że sędzia kalkuluje jak postąpić. W cywilizacji Łacińskiej było by to proste, sądowody na winę oskarżonych w leżących w aktach sprawy oryginałach gazet i telewizyjnych nagraniach i zależnie od skruchy i możliwości naprawienia win powinien wydać wyrok skazujący. W cywilizacji Żydowskiej na wyrok ma główny wpływ kalkulacja i geszeft. Dowody i sprawiedliwość to kwestia swobodnego uznania sędziego. Proces sądowy odbywa się w Polsce, obowiązuje polskie prawo i polskie racje społeczne, więc mamy prawo oczekiwać takiego wyroku. Po lekturze wyżej wymienionego tomiska już nie mam już takiej pewności, bo nie wiem czy ktoś nie kalkuluje. Kompromisu w pogodzeniu tych dwóch cywilizacji nie widzę. Odczuwalny na Sali Sądowej podział na MY i ONI świadczy, że pochodzimy z rożnych światów, gdzie pojęcie dobra i zła mają odmienne definicje.



Racja  jednak jest po NASZEJ stronie i nie możemy odpuścić ewentualnego fałszywego wyroku, bo taki wyrok byłby skazaniem nas wszystkich. ONI nie maja racji i powinni przegrać.

Dlatego obecność nasza na Sali Sądowej i przed budynkiem Sądu musi być trwale zaznaczona, bo jako suweren -Naród patrzymy na ręce elitom i też ich osądzamy.

Jan G. Grudniewski, Warszawa 21-02-2011 r

za: http://wirtualnapolonia.com/2011/02/25/sadowa-wojna-dwoch-cywilizacji/ (jpkn)

Copyright © 2017. All Rights Reserved.