Witamy serdecznie na stronie internetowej Oddziału Łódzkiego
Katolickiego Stowarzyszenia Dziennikarzy.

Mamy nadzieję, że ułatwimy Państwu docieranie do rzetelnej informacji. Tutaj chcemy prezentować wielkość oraz problemy naszego Kościoła, zagadnienia społeczne, cywilizacyjne, publikacje członków Stowarzyszenia, stanowiska w ważnych kwestiach. Nie będziemy konkurować w informacjach bieżących z innymi portalami (niektóre z nich wskazujemy w odnośnikach), natomiast gorąco zapraszamy do lektury wszystkich tekstów - ich aktualność znacznie przekracza czas prezentacji na stronie głównej. Zachęcamy do korzystania z odnośników: "Publikacje" i "Polecane". Mamy nadzieję na stały rozwój strony dzięki aktywnej współpracy użytkowników. Z góry dziękujemy za materiały, uwagi, propozycje.
Prosimy kierować je na adres: lodz@katolickie.media.pl

Semka dla Fronda.pl: Katolicki Uniwersytet Lubelski igra ze skrajną lewicą. Ważna rozmowa!

Mnie Ośrodek Brama Grodzka kojarzy się z tym nurtem, który wytycza Krytyka Polityczna i uważam go za skrajną lewicę - mówi Piotr Semka, publicysta "Do Rzeczy" w rozmowie z Tomaszem Rowińskim.

Czy to co się dzieje na KUL-u, czyli sprawa wykładu na temat ideologii "gender" jest rzeczywiście problemem i powinna być niepokojąca?

Ksiądz biskup Mering zadał publicznie pytanie brzmiące dokładnie tak: "W związku z doniesieniami prasowymi o wprowadzeniu na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim oferty wykładu „GENDER: feminizm, queer studies, men’s studies”, uprzejmie proszę o pilne wyjaśnienie sprawy, a zwłaszcza o odpowiedź, czy program został przygotowany we współpracy z Ośrodkiem Brama Grodzka – Teatr NN (OBG), czyli środowiskiem bliskim „Krytyce Politycznej” i skrajnej lewicy." Zaznaczmy od razu, że ksiądz biskup Mering pyta o ofertę wykładu.

W tym kontekście bardzo niewiele wyjaśnia, moim zdaniem, odpowiedź rektora KUL-u. Pisze on w taki sposób: "Odpowiadając na pojawiające się pytanie, informuję, że KUL nie otwiera kierunku studiów pod nazwą <Gender studies>." Takie pytanie nie zostało w ogóle postawione. Pytanie było, czy będą wykłady z tematyki <Gender studies>.

Odpowiedź na pytanie bp Meringa daje opublikowane przez KAI oświadczenie Instytutu Filologii Polskiej KUL-u, który stwierdza: "Wstępny program wykładu pozostający do wglądu w sekretariacie Instytutu, zakłada poinformowanie studentów o założeniach tych nurtów metodologicznych badań literackich, które punktem wyjścia czynią kategorię <gender>, czyli płeć spoleczno-kulturową." To zdanie wskazuje, że bliżej nieznani wykładowcy będą przedstawiać teorię definiowania literatury, z punktu widzenie płci jako czynnika determinującego prawie wszystko. Czyli znowu jest teza, tak jak w czasach marksizmu, księża powinni zaznajomić się z założeniami nurtu.

Gdzie tkwi problem?


W pytaniu kto to będzie wykładał te rzeczy. Informacja, że jest to robione w porozumieniu z OBG została odbita przez władze Instytutu Filologii Polskiej na KUL-u zdaniem: "Nie umiemy wyjaśnić dlaczego ktokolwiek mógłby uważać, że OBG za środowisko bliskie <Krytyce Politycznej> i skrajnej lewicy." Następnie wskazują, że za czasów abp Życińskiego KUL współpracował z OBG, a dyrektor ośrodka Pan Tomasz Pierasiewicz został powołany przez na członka Rady Konsultacyjnej Centrum Jana Pawła II Archidiecezji Lubelskiej. Każdy kto kliknie na stronę "KP" zobaczy, że OBG jest pod wieloma względami bardzo podobne do środowiska "KP". Według wielu znanych mi opinii ludzie, którzy gromadzą się na spotkaniach "KP" to jest mniej więcej to samo środowisko, które już na terenie kultury bardzo często uczestniczy w imprezach OBG. Dlatego zdumienie Instytutu Filologii Polskiej wynika po prostu z kwestii definicyjnych. Mnie OBG kojarzy się z tym nurtem, który wytycza KP i uważam go za skrajną lewicę. Instytut Filologii Polskiej może twierdzić, że im się nie kojarzy – różnica opinii. Natomiast jeżeli tego typu środowisko ma uczyć o ideologii "gender" to jestem tym zdumiony.

Co jeszcze jest w tej sprawie zdumiewającego?

Różne inne zdania, które znajdują się w oświadczeniu Instytutu Filologii Polskiej. Czytamy tam: "Projekt studiów <Teksty kultury i animacja sieci> wynika z rozpoznania nieuchronnych (!!! - podkreślenie i wykrzykniki PS) i bardzo poważnych wyzwań społeczno-kulturowych, przed którymi staje polska humanistyka". Jeżeli mam rozumieć, że ideologia "gender" jest czynnikiem nieuchronnym to proponuję w ogóle zamienić KUL na uniwersytet Daniela Kohn-Bendita. Po co to całe szarpanie się wokół chrześcijańskiego wymiaru tej uczelni.

Skąd aż taki radykalny wniosek?

Jeżeli Ksiądz Rektor nie widzi zagrożeń to muszę wyrazić obawę, że w sytuacji, gdy tego typu tendencje na KUL-u będą się zwiększać trzeba będzie dojść do wniosku, że niedawny spór dotyczący tego, że jeden z pracowników naukowych tej uczelni poparł osobę znaną z wulgarnego zelżenia papieża Franciszka, nie był przypadkiem. Znamy dobrze sytuację w Stanach Zjednoczonych, w których uniwersytety "in nomine" katolickie przyznawały doktoraty "honoris causa" osobom rozpoznawanym jako czynni propagatorzy aborcji.

Belgijskie Lowanium też idzie mocno w takim kierunku.

No właśnie. Dla mnie argument, że biskup Życiński współpracował z OBG jest żadnym argumentem, ponieważ projekty, o których wspomina oświadczenie Instytutu Filologii Polskiej dotyczyły, kwestii archeologii pamięci polsko-żydowskiej i tutaj nie mam żadnych zastrzeżeń.

A "gender"?

Pytanie jest: do jakiego stopnia ludzie związani z OBG będą reprezentantami i osobami lansującymi ideologię "gender". A teraz wokół całej sprawy tworzy się szum, w którym poszczególni ludzie mówią, że ten hałas jest niepotrzebny, przecież katolik musi znać różne ideologie. Owszem musi znać, ale nie jest dla opinii katolickiej obojętne, czy taką ideologię ma przedstawiać mu żarliwy jej wyznawca, czy ktoś kto potrafi się zdobyć na krytyczną uwagę. Ten sam problem pojawiał się na amerykańskich uniwersytetach począwszy od połowy lat 60. Gdy bardziej konserwatywni członkowie rad finansowych protestowali, wówczas pojawiała się perswazja, że skoro marksizm stanowi największe wyzwaniem tego świata, to zamykanie oczu na tę myśl jest absurdem. Praktyka pokazała, że bardzo często te zespoły badania marksizmu okazały się ośrodkami, które wykreowały dużą część kontestatorów rewolucji 1968 roku na amerykańskich uczelniach. Poznanie jakiejś ideologi może być przyjęte bez żadnej obawy jeżeli będzie bardzo mocne podkreślenie, że jest to związane z krytyczną refleksją chrześcijańską.

Rozumiem, że dotyczy to też "gender"?


Tak też powinno być z "gender". Natomiast zapoznawanie z założeniami, jak to zostało określone może być czymkolwiek. A ludzie z OBG to w warunkach lubelskich jest to ośrodek lewicowy.

Mówi Pan lewicowy, ale oni zajmują się kulturą...

Oczywiście to jest ośrodek, którego domeną jest kultura, w związku z tym  wzywa się do tablicy różnych ludzi, żeby udowodnili, że to jest ośrodek stricte polityczny. To jest śmieszne – powszechnie wiadomo -  oddziaływanie lewicy na społeczenstwo odbywa się przez kulturę, a także przez hasło wolności badań naukowych, które bardzo często zamienia się w ideologię.

Jak szeroko mają być zakrojone te zajęcia?


Używa się słowa wykład, tak jakby chodziło o godzinne spotkanie. Nie. To jest cykl 30 prelekcji. Rozumiem, że liczba 30 prelekcji to jest jeden semestr uniwersytecki. Zatem używanie wciąż określenia wykład prowadzi do sytuacji, że wydaje się, w domyśle, że rozhisteryzowany biskup dostał szału tylko na jedno słowo "gender", a przecież po pierwsze, chodzi tylko o wykład, po drugie katoliccy studenci powinni zapoznać się z rozmaitymi rzeczami, a po trzecie ks. Bp Mering szuka zagrożeń tam gdzie ich nie ma.

Ta sprawa jest dla Pana szczególnie ważna.


KUL jest moją uczelnią i nie jest mi obojętne czy będzie na niej szerzona ideologia "gender", o której nota bene wypowiadał się ostatnio episkopat Polski.

A wcześniej jeszcze Benedykt XVI...


Jeśli nie ma wyraźniej zapowiedzi, że ideologia "gender" będzie na tych wykładach poddana bardzo zdecydowanej krytyce z punktu widzenia światopoglądu chrześcijańskiego, to mam prawo być tym zaniepokojony. Dobrze znam KUL i wiem, że zawsze była silna tam frakcja, która nie liczyła się z żadnymi zagrożeniami wynikającymi ze zmagań o kształt kultury. I oczywiście za czasów księdza Życińskiego, któremu bardzo zależało na akceptacji salonu , takie formy współpracy, które mogły być ryzykowne i wątpliwe miały się jak najlepiej. Ostatni okres posługi biskupa Życińskiego obfitował w bardzo, ale to bardzo wątpliwe zaproszenie, deklaracje i zwroty ideowe.

Zna Pan inne przykłady obojętności władz KUL-u?

Na KUL pracownikiem naukowym była Pani Joanna Mucha, która opowiedziała się za tworzeniem trybunałów etycznych, które wydawałyby zgodę na eutanazję. Nie wywoływało to żadnej reakcji rektoratu tej uczelni. Zresztą i sprawa Pani Wojciak zakończyła się udzieleniem upomnienia. Jest zawieszenie, ale pracownik wróci na uczelnię.

Nie tylko Pana bulwersuje obecna sytuacji.

Nie jestem jedynym absolwentem KUL, który zwrócił uwagę na tę sprawę. Np. Marian Piłka wyraźnie i publicznie na facebooku powiedział, że jeżeli tego typu eksperymenty wymkną się spod kontroli to on nie zamierza uczestniczyć w zbiórkach na KUL. A to jest człowiek, który powinien być dla tej uczelni ważnym punktem odniesienia.

Rozmawiał Tomasz Rowiński

za:www.fronda.pl (kn)

Copyright © 2017. All Rights Reserved.