Zły Bashobora, dobry Owsiak
O rytualnej symbolice można mówić także w wypadku zachowań fanów zespołów rockowych. Gdy np. znane metalowe grupy Metallica czy Iron Maiden przyjeżdżają do Polski, ulice miasta, w którym grają, zapełniają ludzie podobnie ubrani, eksponujący różne artefakty związane ze swoimi idolami – koszulki, łańcuchy czy pierścienie. Socjologia określa takie zachowania rodzajem zbiorowych guseł.
Przykłady te pokazują, że uczestnictwo w popkulturze ma cechy rytualne. Można więc zadać sobie pytanie, dlaczego pewne rytuały znajdują uznanie w oczach naszych salonowców, inne natomiast nie? Dlaczego te ze świata popu są akceptowane, a pochodzące ze świata chrześcijańskiego nie znajdują aprobaty? Odpowiedź jest prosta. Salonowcom nie przeszkadza wcale „masówka”, a nawet ją popierają, jeśli ludzie zamieniają się w stado baranów podążających wedle ideologicznych wskazówek salonu, a przynajmniej jeśli im się nie przeciwstawiają. Boją się jednak Bashobory, bo traktuje on chrześcijaństwo serio. Metafizyczna struktura świata, która wyłania się z Biblii – pełna cudów i realnej aktywności Boga – jest dla kapłana z Ugandy rzeczywistością. A to jest nie do przyjęcia dla demiurgów z Czerskiej, Wiertniczej i okolic. Fakt, że czarny „szaman” z Afryki (straszne, prawda?) gromadzi dziesiątki tysięcy ludzi, burzy ich obraz świata. A jest to wizja nakreślona na wskroś wedle filozofii materialistycznej. W niej nie ma miejsca na cuda i dzieło ducha. W szczególności Ducha Świętego. Salon pochwala te rytuały, którymi może albo sam sterować (np. poprzez swojego funkcjonariusza Jerzego Owsiaka), albo które są dla niego ideologicznie obojętne. Słusznie zatem rozpoznaje zagrożenie w kapłanie z Ugandy, który ludziom żyjącym w materialistycznym bagnie Unii Europejskiej niesie kaganek świata duchowego. To dlatego salon proponuje swoim wyznawcom, żeby zamiast podczas rekolekcji Bashobory, swoje dusze oczyszczali w szlamie pod Kostrzynem.
Jakub Pilarek
za:niezalezna.pl/45205-zly-bashobora-dobry-owsiak