Prawda w tajemnicy
W mediach, szczególne elektronicznych, zawrzało. Opinie internautów „pękły” – w mojej skromnej ocenie – gdzieś na pułapie 3/4. Owe 25 proc. znowu buja w obłokach. Oto jeden z komentarzy rodem z kosmosu: „Pani Steinbach odgrywa w rzeczywistości marginalną rolę zarówno w obrębie własnej partii (CDU – chrześcijańsko-demokratycznej chadecji), jak i publicznej percepcji, za wyjątkiem związków ziomków niemieckich, ale nikt ich w Niemczech nie traktuje poważnie. Środowiska postrzegane są co najwyżej jako anachroniczny twór, relikt rewanżyzmu, jednym słowem – polityczny park jurajski. Tym bardziej niezrozumiałe, dlaczego polskie media nagłaśniają tak tą sprawę, jakby chodziło tutaj o wysokiej rangi polityka. Na Zachodzie ta pani po prostu nie istnieje w zbiorowej świadomości. To tylko Polacy nadają E. Steinbach znaczenia, jakie jej absolutnie nie przysługuje. To mimowolna nobilitacja. Nie warto zajmować się persona non grata”.
Umocowana w polityce
Wielokrotnie już podważałam ten punkt widzenia, wskazując na fakty, które w sposób oczywisty przeczą ww. postawionej tezie. Jak widać, dla niektórych fakty są zbędnym balastem w opisywaniu otaczającej nas rzeczywistości.
Kim jest Erika Steinbach w niemieckiej polityce? Od 1990 r. deputowaną z ramienia CDU (partia rządząca) do Bundestagu. Należy do kierownictwa rozgłośni ZDF, Stowarzyszenia Terytorialnego Prus Zachodnich, a od roku 2000 – kierownictwa CDU. Od 2005 r. jest członkiem komisji parlamentarnej Bundestagu ds. praw człowieka i pomocy humanitarnej z ramienia CDU. Od 1994 r. jest członkiem, a od 1998 r. przewodniczącą tzw. Związku Wypędzonych w Niemczech. Jej sztandarowy pomysł – budowy w Berlinie Centrum przeciwko Wypędzeniom, które z założenia ma koncentrować się na dokumentowaniu wysiedleń Niemców z Europy Środkowej i Wschodniej – właśnie ucieleśnia się na naszych oczach.
Kilka miesięcy temu Angela Merkel, podczas wkopania „kamienia węgielnego” pod owo centrum propagowania kłamstwa, powiedziała: „Ucieczka i wypędzenie są wielkim cierpieniem i ciężkim bezprawiem”. Tak zwani niemieccy wypędzeni, na których czele stoi Steinbach, dostają milionowe dotacje, zarówno z budżetu federalnego, jak i z budżetów poszczególnych landów.
Mile widziana
Nie ma niemieckiego polityka, który odmówiłby Steinbach zaproszenia na coroczny zjazd byłych wyborców Adolfa Hitlera. Zjawili się już tam: Angela Merkel, Hans-Gert Poettering – przewodniczący Parlamentu Europejskiego, David McAllister – premier Dolnej Saksonii, Horst Koehler – niemiecki prezydent, Horst Seehofer – premier Bawarii, Edmund Stoiber – były premier Bawarii, kandydat na kanclerza.
Szkoda atramentu, by przywoływać tu wszystkich z nazwiska i zajmowanych stanowisk, ale ci wyżej wymienieni to czołowi politycy naszego zachodniego sąsiada. Oczywiście, że przeciętny Mueller interesuje się polityką w takim samym stopniu, jak szary Kowalski, czyli ma absolutnie blade pojęcie o rzeczywistości, która go otacza.
Od wielu lat staram się wykazać, że niemieckie elity konsekwentnie i systematycznie, niezależnie od reprezentowanej opcji politycznej, realizują politykę przerzucania odpowiedzialności za popełnione – w czasie II wojny światowej – zbrodnie na Polaków, realizują politykę miękkiej ekspansji poprzez wdrażanie instrumentów ekonomicznych na zasadzie kija i marchewki…
Teraz Steinbach wzięła w obronę niemiecką mniejszość zamieszkującą Polskę, którą to przecież polski parlament wyposażył w liczne przywileje. Tymczasem mniejszość polska w Niemczech nie ma… żadnych praw, gdyż nie jest w ogóle uznawana za mniejszość! Strona niemiecka nie realizuje postanowień traktatu o dobrym sąsiedztwie i wzajemnej współpracy, co zauważyła nawet Cornelia Pieper, wiceminister spraw zagranicznych Niemiec.
Pani Steinbach zapewne o tym wszystkim wie, ale postanowiła zachować prawdę w tajemnicy. Wymierzając kolejny policzek rządowi Donalda Tuska, wie, że nie będzie żadnej reakcji. Wie, że Donald Tusk zamknie się w swojej szafie i obierze taktykę na przeczekanie. Wie, że rząd polski schowa głowę w piasek i uzna, że skoro sam nie widzi, to również jest niewidzialny. Opisywanie tych samych mechanizmów poprzez dodawanie kolejnych wydarzeń staje się nużące, ale dopóki rząd Tuska będzie okopany w Warszawie, dopóty sytuacja nie ulegnie zmianie.
Autorka jest posłem na Sejm PiS, prezesem Powiernictwa Polskiego
Dorota Arciszewska-Mielewczyk
za:www.naszdziennik.pl/mysl/52350,prawda-w-tajemnicy.html