Witamy serdecznie na stronie internetowej Oddziału Łódzkiego
Katolickiego Stowarzyszenia Dziennikarzy.

Mamy nadzieję, że ułatwimy Państwu docieranie do rzetelnej informacji. Tutaj chcemy prezentować wielkość oraz problemy naszego Kościoła, zagadnienia społeczne, cywilizacyjne, publikacje członków Stowarzyszenia, stanowiska w ważnych kwestiach. Nie będziemy konkurować w informacjach bieżących z innymi portalami (niektóre z nich wskazujemy w odnośnikach), natomiast gorąco zapraszamy do lektury wszystkich tekstów - ich aktualność znacznie przekracza czas prezentacji na stronie głównej. Zachęcamy do korzystania z odnośników: "Publikacje" i "Polecane". Mamy nadzieję na stały rozwój strony dzięki aktywnej współpracy użytkowników. Z góry dziękujemy za materiały, uwagi, propozycje.
Prosimy kierować je na adres: lodz@katolickie.media.pl

Belweder dziś: fikcje i fakty

Prezydentura Bronisława Komorowskiego to lekcja politycznej hipokryzji, ubranej w ładnie brzmiące hasła i slogany. Ale za nimi kryje się bezwzględna realizacja interesów własnego środowiska i przemyślana strategia na rzecz podporządkowania społeczeństwa postpolitycznej indoktrynacji.

To prezydentura służąca ugruntowaniu szarości i bylejakości III Rzeczypospolitej, nawet jeśli jej oficjalną barwą stał się różowy kolor, znak szczególny głośnej kampanii „Orzeł może”. 4 czerwca tego roku z okazji Dnia Wolności Bronisław Komorowski wygłosił w telewizji publicznej stosowne orędzie do rodaków. Przypomniałem je sobie, z gorzką ironią wsłuchując się w słowa wypowiadane przez prezydenta. Sam fakt, że już na wstępie enigmatycznie zasugerował, że „nie każdy zakaz jest ograniczeniem wolności”, brzmi jak sygnał alarmowy w świetle kolejnych ustawowych prób przykręcania wolności obywatelskich przez rządzącą partię. Tragikomicznie zabrzmiała też uwaga, że „cały świat podziwia, jak utrzymujemy wzrost gospodarczy”, który uchronimy przez dbałość o dalszą konkurencyjność polskiej gospodarki. Pan prezydent myślał zapewne o dalszym uelastycznieniu kodeksu pracy i powiększeniu liczby śmieciowych umów – znakach firmowych „polityki gospodarczej” Platformy. Mamy wreszcie cenić i cieszyć się z wywalczonej wolności, z której satysfakcję chcą Polakom odebrać „spory partyjne” (czytaj: Prawo i Sprawiedliwość). Jak zresztą wiemy, urzędowy optymizm akcji „Orzeł może” sięgał „najlepszych wzorów” z czasów malowania trawy na zielono.

Pod patronatem Belwederu


Być może mniej raziłoby mnie prezydenckie przemówienie, gdyby nie pewne doświadczenie sprzed ponad dwóch lat. Środowisko „Nowego Obywatela” zgodziło się wówczas na udział w cyklicznym projekcie pod patronatem Bronisława Komorowskiego, „Idee Nowego Wieku”. Inicjatywa miała być forum wymiany myśli przedstawicieli różnorodnych „młodych środowisk ideowych”. Przystąpiliśmy do tych debat w czerwcu 2011 r. nie bez wątpliwości związanych głównie z patronatem Belwederu. Mieliśmy jednak nadzieję, że otwarta formuła spotkań poszerzy spektrum debaty publicznej o głos lewicy społecznej (oprócz nas mieli możliwość zabrać głos także przedstawiciele internetowego pisma „Nowe Peryferie”). Brałem wówczas udział jako prelegent w dyskusji inauguracyjnej, prowadzonej przez środowisko „Res Publiki Nowej”, poświęconej m.in. kwestii wolności słowa i kondycji demokracji liberalnej.

Moi koledzy redakcyjni wzięli też udział w debatach „Podmiotowość w nowoczesnej Europie” (prowadzonej przez „Teologię Polityczną”) oraz „Kościół i lewica – porzucone ideały?” (gospodarzem spotkania była redakcja magazynu „Kontakt”). W listopadzie 2011 r. poprowadziliśmy debatę pod zaproponowanym przez nas hasłem „Gospodarka społeczna czy aspołeczna?”, która stanowiła „wywołanie do tablicy” środowisk o różnorodnym profilu ideowym (Forum Obywatelskiego Rozwoju, redakcje „Pressji”, „Res Publiki Nowej” oraz „Nowych Peryferii”), a także samego prezydenta, w kwestii ich wizji gospodarki służącej społeczeństwu, a nie klasie politycznej i instytucjom finansowym.

Rozwiane nadzieje


Szczególnie ostatnie spotkanie potwierdziło nasze najgorsze obawy – byliśmy „kwiatkiem do kożucha”, a prezydent Komorowski nie ukrywał lekceważenia wobec innych niż neoliberalna wizji rzeczywistości społecznej. Odnieść można było wrażenie, że zupełnie odpowiada mu wizja polskiej gospodarki skrajnie podporządkowanej wielkiemu, transnarodowemu kapitałowi. To zdecydowanie łączy go z polityką Platformy Obywatelskiej. Znamienną kwestią zresztą jest fakt, że gdy wśród doradców prezydenta Lecha Kaczyńskiego był autentyczny przedstawiciel lewicy społecznej prof. Ryszard Bugaj, to w zapleczu prezydenta Komorowskiego znajduje się bodaj zupełnie pozbawiony w tych kwestiach własnego zdania prof. Tomasz Nałęcz, przez lata związany z Sojuszem Lewicy Demokratycznej.

Równocześnie inne środowiska, na czele z katolickim pismem „Christianitas”, które brały udział w debatach „Idee Nowego Wieku”, zaczęły wprost krytykować pełne dezynwoltury i protekcjonalizmu uwagi Bronisława Komorowskiego na temat Kościoła katolickiego. Prezydent sprawiał wrażenie, jakby to on decydował, co jest, a co nie jest istotne w katolickim nauczaniu i niedwuznacznie sugerował, że Kościół powinien podporządkować się polityce ustawowej Platformy Obywatelskiej, gdyż tego wymaga „dobro demokracji”. Z rozbawieniem myślałem, że jako monarcha Bronisław Komorowski gotów byłby wprowadzić w Polsce Kościół narodowy, rzecz jasna „łagiewnicki”...

Rzekomy ojciec narodu

Gdy prezydent podpisał na początku czerwca 2012 r. ustawę o podniesieniu wieku emerytalnego, postanowiliśmy zakończyć udział w debatach środowisk pism idei w Belwederze. Wystosowaliśmy list otwarty do prezydenta. Pozwolę sobie na konieczny cytat: „Rolą głowy państwa, powierzoną jej przez społeczeństwo, jest stanie na straży demokracji. W ostatnim czasie sprzeniewierzył się Pan temu zobowiązaniu co najmniej dwukrotnie. Pierwszy raz, gdy pozostał Pan bierny wobec łamania przez rządzącą koalicję zasad dialogu społecznego, w tym zlekceważenia wniosku ponad 2 milionów obywateli o referendum emerytalne. Drugi – podpisując ustawy podnoszące wiek emerytalny, co w polskich warunkach oznacza drastyczne ograniczenie praw socjalnych. Pozostaje nam obywatelski obowiązek nagłaśniania niechlubnej roli Pana Prezydenta w utrzymywaniu fasadowego charakteru polskiej demokracji. Pokazał Pan, niestety, że nie ceni wartości dialogu, dlatego nie chcemy uczestniczyć w inicjatywie, która łączy Pana nazwisko z otwartością na głos środowisk prospołecznych”.

Dlaczego przypominam dziś tę dość niszową sprawę? Bo myślę, że bardzo wyraźnie pokazuje ona fasadowy, oparty na grze pozorów charakter polityki Belwederu. Mechanizm jest identyczny jak w wypadku orędzi do narodu kierowanych przez prezydenta i medialno-politycznych akcji, które obejmuje on swoim patronatem. Z jednej strony jest to przekaz oparty na pięknie brzmiących hasłach i zapewnieniach, niemal „ojcowskiej trosce” o naród, z drugiej strony – nie wynika z niego nic poza próbą wzmocnienia własnego pozytywnego wizerunku i forsowaniem koncepcji politycznych i społeczno-gospodarczych korzystnych dla własnego zaplecza. Jest to o tyle istotne, że – podobnie jak w wypadku prezydentury Aleksandra Kwaśniewskiego – w stronę opinii publicznej idzie bardzo mocny sygnał o prezydencie, który „łączy, a nie dzieli”, który jest „prezydentem wszystkich Polaków”. To fikcja tym łatwiejsza do zaakceptowania przez część Polaków, że Bronisław Komorowski jawi się wielu jako dziedzic tradycji solidarnościowych. Dziś jednak niewiele ma z nimi wspólnego. Niestety, prezydenckie fikcje wciąż wygrywają z faktami.

Krzysztof Wołodźko

Autor jest dziennikarzem „Nowego Obywatela”, publikuje m.in. na łamach tygodnika „wSieci”, magazynu „Kontakt” i portalu Deon.pl


za:niezalezna.pl/47555-belweder-dzis-fikcje-i-fakty

Copyright © 2017. All Rights Reserved.