Witamy serdecznie na stronie internetowej Oddziału Łódzkiego
Katolickiego Stowarzyszenia Dziennikarzy.

Mamy nadzieję, że ułatwimy Państwu docieranie do rzetelnej informacji. Tutaj chcemy prezentować wielkość oraz problemy naszego Kościoła, zagadnienia społeczne, cywilizacyjne, publikacje członków Stowarzyszenia, stanowiska w ważnych kwestiach. Nie będziemy konkurować w informacjach bieżących z innymi portalami (niektóre z nich wskazujemy w odnośnikach), natomiast gorąco zapraszamy do lektury wszystkich tekstów - ich aktualność znacznie przekracza czas prezentacji na stronie głównej. Zachęcamy do korzystania z odnośników: "Publikacje" i "Polecane". Mamy nadzieję na stały rozwój strony dzięki aktywnej współpracy użytkowników. Z góry dziękujemy za materiały, uwagi, propozycje.
Prosimy kierować je na adres: lodz@katolickie.media.pl

Szturm modlitewny i zdobycie Zamku Ujazdowskiego



Wpisał: Mirosław Dakowski   
19.11.2013.


Impresje osobiste


W środę, 6 listopada wieczorem, pod Zamkiem Ujazdowskim (Warszawa, „Centrum Sztuki Współczesnej”) odbył się protest przeciw wystawie „British British Polish Polish”. Gdzie obok wielu filmików porno i bluźnierczych, obok „dzieł” nieudaczników (ale z „plecami”!) , jak np. uroczyście eksponowane pudełko tekturowe, leciał też w kółko (od 12-tej do 19-tej) filmik, na którym golas udawał pederastyczne żądze do Krucyfiksu.

Odczułem i opisałem pewien niedosyt spowodowany biernością organizatorów protestu i zamianą go w reżyserowany program telewizyjny: por: Protesty pod Centrum Bluźnierstw Współczesnych w TV Trwam - a Rycerze spod Giewontu



We wtorek, 12-go w południe wybraliśmy się z przyjacielem do Zamku Ujazdowskiego, by „coś z tym zrobić”. Wiedzieliśmy, że tu jawnie uprawiana jest pornografia i bluźnierstwa. I to za nasze, w tym państwowe pieniądze (25 milionów na rok) . A pornografia i bluźnierstwo jest w Polsce ścigane z mocy prawa. Przez policje i prokuraturę. Musimy o tym przypomnieć, bo wystawy takie jawnie sieją zgorszenie. Musimy też przypomnieć, że bezczynność organów zobowiązanych do ścigania przestępstw jest również, zdaniem uczciwych prawników, poddana sankcjom karnym. Musimy sobie i innym te proste fakty uświadomić.



Chodzi głównie o stary, sprzed dwudziestu lat bluźnierczy filmik, który zboczeńcy z Akademii Sztuk (trudno wykrztusić słowo pięknych przy tej ohydzie) wymyślili  i młody wtedy drab „obronił” to-to jako prace dyplomową (zdaje się) . Jaki to „profesor” firmował – i za jakie apanaże, nie chce mi się upubliczniać. To oddzielny, spory rozdział. Teraz to dawno zapomniane „dzieło” nachalnie przypominają.

Ku naszemu miłemu zdziwieniu, przy kasie spotkaliśmy ludzi z Krucjaty Różańcowej za Ojczyznę, oraz paru inżynierów - fachowców od wizji i fonii. A nie umawialiśmy się!



Katolicy z Krucjaty za Ojczyznę stanęli w „pokoju bluźnierstw”, oczywiście tyłem do tekturowego ekranu, na którym te okropności się działy. Rzutnik na wysokości ok. 3.5 metra, nie dawał się łatwo wyłączyć.

Krucjata rozpoczęła Różaniec przebłagalny, inżynierowie rozeszli się do swoich zajęć, a ja – poprosiłem o audiencję u dyrektora Centrum. Później dowiedziałem się, że nazywa się

Fabio Cavallucci.

Dyrektor gadał tymczasem w sali obok do kamer tefałenu. Po kwadransie wszedłem tam, ku przerażeniu cieciów i przypomniałem o obietnicy rozmowy. Krzyknął, że za pięć minut będzie gotów. Po następnych dwudziestu minutach znów przypomniałem, ale tym razem już szarpało mnie, poza wystraszonym cieciem, jeszcze dwóch ochroniarzy. Dyrektor dał znak, że słyszy i pamięta. Czekałem więc pod ścianą, na której wisiał ogromny, wstrętny i partacko wykonany obraz „czegoś”.

Po następnym kwadransie poprosiłem vice- dyrektora (a może starszego ciecia? Sądząc z manier- raczej to drugie) o krzesełko. „Tu nie ma krzeseł, zwiedzać, zwiedzać!!” - wydarł się. Po jakimś czasie zrobiło mi się bardzo ciemno – i wreszcie ocknąłem się z twarzą na podłodze. Zawstydziłem się. Krzyki „pogotowie , czy jest tu lekarz” – otrzeźwiły mnie. Powiedz, że pogotowie niepotrzebne, ale proszę o wodę. Nade mną jakieś szybkie zdania po włosku. Jakaś pani przyniosła mi wodę – oddałem po spróbowaniu, bo letnia. Pobiegła więc po zimną.

Ten uparty Włoch - gaduła okazał się dyrektorem Centrum Sztuki Współczesnej, Fabio Cavallucci. Z ziemi jeszcze – zdziwiłem się, że nie ma artystów Polaków, którzy mogliby takie Centrum poprowadzić.

Pani i krzepki ochroniarz zawlekli mnie na krzesełko (jednak znalazło się) koło okna, bo na pytania, czego chcę – wycharczałem: „Powietrza – i PRAWDY!!”

Siedliśmy z Fabio Cavalluccim przy uchylonym oknie i wymieniliśmy się wizytówkami. Jednak dbająca o zdrowie swego pracodawcy Asystentka ciągle podbiega i zamyka je, by Dyrektora nie przewiało. A ja – bez powietrza ledwo  go nie widzę, ani nie słyszę. Więc uparcie otwieram.


Przeszedłem szybko do rzeczy:

Zażądałem natychmiastowego przerwania pederastycznych bluźnierstw przeciw Bogu Jedynemu. Wymuszałem na tłumaczce, by przekład był dosłowny, bez eufemizmów . Mówiłem, że kulturalnego człowieka odpycha jednocześnie zło, brzydota i tandeta tych produkcji.

Dyrektor wystąpił z długą tyradą o Michale Aniele i Kaplicy Sykstyńskiej. Ze swadą udowadniał, że papieże, po skandalu, gdy przywykli już do golizny, zaakceptowali, więc i my przywykniemy do „kontrowersji”.

On naprawdę nie odróżnia piękna od brzydoty, ani dobra od zła, czy mądrości od głupoty .

Po paru nieudanych wysiłkach skierowania rozmowy na jedynie interesujący nas termin zamknięcia bluźnierczej wystawy, powiedziałem mu przez tłumaczkę iż z tej rozmowy wynika, że :


- albo jest on skrajnie głupi,

-albo jest satanistą.



Dopilnowałem, by przekład był dokładny,

On, niezrażony stwierdził, że satanistów ani szatana nie ma, a tam goły mężczyzna „uwielbia” .

W tym czasie z mej prawej strony zrobiło się czerwono i wpadło czterech dużych panów z pogotowia. „Gdzie chory?” Dyrektorki (po co tam tyle dyrektorek??) i inne wskazują na mnie. „Co panu jest?” –pyta ratownik.  Fizycznie – NIC. Tu walczę o Prawdę. Chór bab ze świty Fabia mówi „Zabierzcie go! Do karetki!!”. Na to, po paru takich okrzykach, szef ratowników do pielęgniarzy: „Dobrze! Weźcie tę panią do karetki, tam zrobimy jej komplet badań”. Pielęgniarze biorą kobietę pod ręce. Przerażona: „Nie mnie, tego pana!!!”. -No, jeśli on nie chce, i pani nie chce - to odchodzimy”.

Ten incydent trochę ostudził Załogę Fabia. Sam Włoch jednak perorował. O tolerancji, dialogu itp. slogany. W kółko. Monotonnie powtarzał te same historyjki nazywając je „argumentami” w sytuacji, gdy odmawiam jakiegokolwiek „dialogu”.

P. Fabio był życzliwy, pełen uśmiechu, koncyliacyjny, gadający - aż do mdłości.

Tylko na żądanie NATYCHMIASTOWEGO WYŁĄCZENIA BLUŹNIERSTW – uśmiechał się. Nie słyszał. Mówił z dumą,  że wystawa jest przedłużona do lutego 2014, że „decyzje już zapadły”. Do tej sprawy wrócę.



O tolerancji.




Ja: wybraliście jako obiekt bluźnierstw Boga Prawdziwego, nie czyjeś „uczucia”. Gdy niszowe pisemko duńskie umieściło rysuneczki człowieka przecież – Mahometa, cały świat Islamu zatrząsł się z oburzenia. Tego to byś się już bał, Fabio! Przeszedłem z nim już niepostrzeżenie na ty.

Przybiegają zaaferowane urzędniczki: „Panie Dyrektorze, Oni tam odprawiają mszę. On – w widocznej panice. Słucham, bo to blisko. I mówię: Przecież tam wierni odmawiają różaniec , po łacinie! To modlitwa wynagradzająca. W miejscu profanacji, zbezczeszczonym, żaden kapłan nie odprawi Mszy świętej!  To pan, Włoch, nie rozumie łaciny?



Tokował jeszcze długo, słyszałem go coraz słabiej. Nie zemdlałem, lecz chyba wszedłem w siebie. Może poczucie smaku rozpaczliwie nakazało mi odcięcie się od tych pomyj. Wreszcie słyszę powtarzające się: „ręka, ręka”!! Po otwarciu oczu  - jego wazelinowy uśmiech i łapsko machające mi się przed oczyma. Patrzyłem na tę kończynę długo – wreszcie podałem swoją. Uczucie zimna, śliskości. Uradował się, uśmiechnął. A ja machinalnie - wytarłem starannie rękę w spodnie [i wyrzut sumienia: Wnukom nie pozwalasz w spodenki czy sukienkę przewrotny człowieku.. przemknęło.]. Po tym geście widzę, jak załoga go kocha: Uśmiechy radości i satysfakcji.

Uradowany z odpłynięcia dyrektora, trochę oszołomiony, krzyczę za nim: „Ciao, Fabio, amigo!” I proszę nie poprawiać, że to w innym języku czy volapük. Jeśli typ przez trzy lata kierowania Centrum w Polsce nie nauczył się języka krajowców, to dlaczego ja miałbym ?  



Wyjaśniam:


Opisem takich oślizgłości, czy odczucia  przychodzącego skądś zimna nie chcę epatować czytelników. To są fakty realne, doświadczone, opisuję je, bo chcę, by przyszli protestujący byli już do nich psychicznie przygotowani. Także ulga, jaką sprawiea przyjście księdza, odczuwana jeszcze, zanim go zobaczyliśmy, jest realna. Dotyczy wrażenia doświadczanego przez wiele osób. Nie ma w tym żadnej licentia poetica, czy fantazji.

Nacisku nieprawości nie czułem, gdy się modliłem. Stawał się jednak bardzo mocny, gdy zajmowałem się ochroną, na przykład kontaktami z funkcjonariuszami wrogimi , lub przy rejestracji ich poczynań.

Tych, którzy uważają, że należy może rozważyć posłanie uprzejmego pisma do ministra, nie przekonam, nie usiłuję przekonać. I tak będą spoczywać w samo-zadowoleniu. Adresuję te zapiski do tych, którzy chcieliby być skuteczni. Niech będą już zaznajomieni z czekającymi ich rodzajami trudu, niech nie będą zaskoczeni. Tacy pójdą dalej . A może - daleko.

O samych modłach Krucjaty Różańcowej za Ojczyznę tu nie piszę. To osobna sprawa. Zanotuję jedynie ogromne wsparcie otrzymane od kapłanów, księdza Stanisława Małkowskiego, od Ojca Gardy. To były filary modlitw. Ich egzorcyzmy (t.zw. małe, tj. dostępne dla każdego kapłana, nie egzorcysty) stanowiły wielkie wsparcie. Dużą pomocą było też przyjście ks. Łukasza z dzielną katolicką młodzieżą licealną, na pewno przygotowaną do rodzaju walki, jaka ją tu czeka. Dowiedziałem się później, że Ks. Łukasz został na pl. Zbawiciela zaatakowany (bo był w sutannie) i pobity przez jakiegoś bandziora, szczątki z rozbitych okularów poraniły tylko twarz, ale nie weszły do oczu – otaczająca Go młodzież miała więc lekcję poglądową panującej obecnie tolerancji.



Media i meRdia



We czwartek 14-go nieoceniony Fabio nakazał, by na wystawę wpuszczano jedynie 70 osób na raz. Skutkiem tego grupy modlitewne powstawały samorzutnie w holu. Modliły się głośno na Różańcu, ku zgorszeniu różnych postępaków i pedałów. By nie zwiększać tam „skandalu”, taką grupę wpuszczano po cichu na górę. I znów – „szlaban” dla przychodzących następnych grup katolików. I tak da capo...

To, co się działo w Centrum Bluźnierstw, pojawiało się w telegraficznym skrócie, natychmiast, na paru portalach. Tefałeny goniliśmy bezwzględnie . Jednak - potrzebowaliśmy nagłośnienia, choćby po to, by więcej osób przyszło się modlić.

Zaskoczyła mnie reakcja mediów patriotycznych i katolickich. Prosiłem fachowców o rejestrację protestu. Najpierw dzielną patriotyczną reżyserkę ES, związaną z TV Republika, ale samodzielną. Dała pryncypialny odpór, mówiąc przez pośredników, że ze mną – NIE . Pani ES nie znam osobiście. Nigdy przedtem z nią nie rozmawiałem, nie uraziłem. Widocznie te wartości, o które od lat walczę, są jej obce lub wrogie? A swe poglądy głoszę zupełnie otwarcie, bez podtekstów. Inny znany i dzielny pan – nazwijmy go WC – nawet się nie odezwał.

Zarejestrowaliśmy coraz mocniejszy powrót cenzury z czasów z Mysiej 2, np. „zapisu na nazwisko” – oraz na TEMAT. Równocześnie!

Tyle godzin na stojąco - dla ludzi w podeszłym wieku jest już niemożliwe. Dla najsłabszych pań udawało się zdobyć krzesełka. Pozostała więc podłoga, ciepła, w miarę czysta. Gdy więc modliłem się, podszedł do mnie znajomy Dziennikarz Katolicki. Uścisnął mi mocno dłoń i wylewnie się przywitał, szepnął parę słów aprobaty i otuchy, ale w jego dzienniku ukazała się nazajutrz wata, rozmówki z przypadkowymi paniami. Podobno u nich t.zw. wydawca może wszystko – zmienia tekst autorski, dodaje i odejmuje do woli.

W Radio Maryja była jakaś relacja, na początku wiadomości, ale o braku krzesełek właśnie. Nie poinformowany słuchacz mógł zrozumieć, że katolicy domagali się krzesełek, by w komforcie ten filmik oglądać. Osobom z daleka musiałem wyjaśniać nieporozumienie. Myśmy klęczeli, siedzieli na podłodze, czy młodzi stali – ale oczywiście tyłem do tych okropności, których nie dało się, prośbą czy groźbą, wyłączyć.

Słyszałem też, że znany w RM profesor, stały komentator, mówił z oburzeniem przez piętnaście minut o „prowokacjach na Marszu Niepodległości” w Warszawie. Na koniec podobno dodał jedno zdanie o prowokacjach w Centrum Sztuki. Moi korespondenci z daleka pytali, czy to myśmy byli tym prowokatorami , bo nie wynikało to jasno z wypowiedzi profesora.

W Radio WNET mówiono zaś o proteście zorganizowanym przez solidarnych. Nie dostałem od nich odpowiedzi na prośbę by sprostowali, że protest zorganizowała Krucjata Różańcowa za Ojczyznę, działająca przecież w całej Polsce od przeszło dwóch lat. Przecież dziennikarz, jeśli jakiś temat jest dlań ciekawy, a czegoś nie wie, ma obowiązek dowiedzieć się u źródeł, a nie tylko polegać na plotkach.

Żadnej pomocy nie dostaliśmy od Krucjaty Młodych. Ale to mniej dziwi, bo jeśli Młodzi pozwalają łobuzowi we Wrocławiu szczać na sztandar i Różaniec, a nie walną go w mordę za profanację, to widać, że zapewne niechcący piją z wodą wodociągową jakieś Chemikalia Impotencji.

Ośrodki katolickie chyba wolą narzekać i  nagłaśniać koleje przegrane i nieudacze, niż informować że ktoś inny odniósł zwycięstwo, choćby na razie w jednej potyczce. Czy to z obawy, że może INNI katolicy i Polacy się obudzą?



Dział techniczny



Określenie „ekipa techniczna” byłoby mylące. Ta działalność nie była zaplanowana, może dopiero pod koniec potyczki jedynie trochę koordynowana.

W różnych zakątkach wystawy działy się dziwy. A to jakaś Kozyra (tj. zdjęcie) ma gębę zaklejoną nalepką BOR-u. Tak, jak wnętrze owcy, przerżniętej przez okrutnego rzeźnika – i pokazywanej od środka, od flaków. Gdzie są Obrońcy Zwierząt – czemu nie napisali doniesienia o torturowani zwierząt – do prokuratury? Liczne naklejki BOR-u robiły na obsłudze duże wrażenie. Toć to ważniejsza „służba”.

Któregoś dnia pojawiły się  na „wystawie” spanikowane szczury. Były tu nowe, bo nie miały swych norek, więc biegały wszędzie. Może była to instalacja mamymadzi czy kozyry. Przecież nikt ze zwiedzających nie mógł wnieść klatki ze szczurami – jest za duża i za ciężka. Ale obsługa próbowała je odłowić. Może dla zjedzenia Popiela na początku Polski wystarczyły myszy, a dla zjedzenia Fabio di paese lontano - potrzebne są już szczury?

Wyłączały się telewizory, na których np. w kółko pokazywano odrażające manipulacje w intymnym damskim organie. Ohyda! Młode pary, chude, ale wyzwolone oglądały to z nabożeństwem i ocierały się o siebie.

Wtyczki się luzowały, ale jedynie tak trochę – czyli niezauważalnie. Ekipy techniczne „zameczku’ właziły wszędzie -  i pracowicie naprawiały.

Niedostępny był jednak rzutnik tego najgorszego bluźnierstwa. Był na wysokości 3.5 metra – nawet podsadzenie chudej a wysokiej dziewczyny by nie starczyło. Znaleźliśmy w pakamerze odpowiednią drabinę, ale za mała była ekipa osłonowa przy ew. przenoszeniu. Pod wieczór - rzutnik się jednak wyłączył. Od gorąca? Ekipy Fabia pewnie dopiero w nocy znalazły usterkę, bo następnego dnia znów te bluźnierstwa były wyświetlane. Chłopaki z obsługi się cieszyły, bo poleciały im nadgodziny. A w takich sprawach Fabio jest hojny. Pracownicy  skarżą się, że pensji nie lubi płacić.

Bardzo dobrze po naszej stronie spisali się inżynierowie od fonii i wizji. Nagrali kilka przygotowań do prowokacji.

Zauważyłem, że w kulminacji przygotowywanej prowokacji znikli wszyscy ochroniarze, też osoby na etatach niejawnych, w sumie ok. 15 osób, przedtem obserwujące modlących się.

Pojawili się agresywni, rozpychający się młodzi, tacy, jak ci pod Krzyżem na Krakowskim Przedmieściu w lecie 2010 roku, podnieceni od Palikota i napojeni w Zakąskach u Gessler.

Powiedziałem wiec starszemu ochroniarzowi: „proszę pana, nasza rozmowa jest nagrywana”. I podałem mu ustnie poniższe oświadczenie (zielone).

Mogłem więc, jeszcze w czasie tej potyczki, opublikować następujące ostrzeżenie do prowoków i ich szefa, które też natychmiast pojawiło się na mojej i innych stronach internetowych. To istotne, by uniemożliwić w przyszłości „manipulacje czasem”.

Uprzejmie informuję odpowiednie Organy, iż mamy nagrania (wizja i fonia) z przygotowywanej we czwartek prowokacji , m. inn. prostackich rozmówek czterech osiłków na etatach niejawnych ("to nasi, z Zameczku" - usłyszałem od starszego ochroniarza ) oraz młodego z tablicą z jakimiś gwiazdami i księżycami – i etatowym różowym różańcem - prowadzonego w akcji przez oficera ustawiającego go przed obiektywem, na tle modlących się pań - . Tych usunęliśmy poza obszar modlitw.

Ale zapewne po dotarciu wieści do dowodzącego, że są monitorowani, że  dotychczasowe nasze nagrania są zabezpieczone poza zamkiem, akcje odwołał. Znów pojawiło się trzech spokojnych ochroniarzy, a agresywni pedryle znikli.

Gdy wychodziłem ok. 17-30, zobaczyłem przy wejściu tego człowieka z tablicą, grającego przedtem rolę  „niezrównoważonego”– w rozmowie z dyrektorem Centrum Fabio Cavallucci.

Istotne: Najpierw nastąpił „alarm pożarowy” i przymusowa ewakuacja modląch się  - a potem polanie ekranu bluźnierstw czerwoną farbą...

Jak sądzę, zrozpaczony nasza bezsilnością człowiek nie zdecydowałby się na posikanie tekturowego ekranu farbą. Przecież członkowie Krucjaty za Ojczyznę szykowali się do nocnych modłów, przygotowano też śpiwory i jadło. Ten „skandal” (wg. satanistów) miał zostać przerwany włączeniem alarmu pożarowego – co skutkowało ewakuacją modlącej się Krucjaty .

I dopiero realizacja tej prowokacji - alarmu – spowodowała siknięcie farbą, a w efekcie – zawalenie się planów trzymiesięcznego przedłużenia bluźnierczej wystawy.

To Pan Bóg kule nosi...





[Adam]: I odszedł; bo nie wiedział, co ze zbożem robić.
Aż w nocy przyszedł diabeł mądry i tak rzecze:
"Niedaremnie tu Pan Bóg rozsypał garść żyta,
Musi tu być w tych ziarnach jakaś moc ukryta;
Schowajmy je, nim człowiek ich wartość dociecze".
Zrobił rogiem rów w ziemi i nasypał żytem,
Naplwał i ziemią nakrył, i przybił kopytem; -
Dumny i rad, że Boże zamiary przeniknął,
Całym gardłem rozśmiał się i ryknął, i zniknął.



Podsumowanie



Powtarzam, dla nauczenia pań posłanek, mających dostęp do choć niektórych mediów, o co NIE chodzi, a o co chodzi naprawdę.

NIE chodzi o to, by ludzie, również ci ważniejsi, dopuszczeni przed kamery narzekali na urażanie uczuć religijnych, na poniewieranie czy naruszanie ich godności czy obrażanie wartości, a może podważanie przekonań. I tym podobne. Część nawet domaga się pluralizmu – tj. pewnie tego, by też oni, tj. tutejsi, poza zwycięskimi bluźniercami i satanistami, mogli wyrażać czasem swe poglądy.



Chodzi o to, by bluźnierstwa przeciw Bogu Jedynemu znikły, zostały zakazane i ukarane.

================

Dzięki Ci, Maryjo! Krucjata za Ojczyznę pomogła w tym zwycięstwie.

Mail’em, piątek 15-go wieczorem: Niewinna osoba, która została zatrzymana, jest już na wolności. Bez postawienia zarzutów.

MARIA VINCIT
Zmieniony ( 20.11.2013. )

http://dakowski.pl/index.php?option=com_content&task=view&id=11018&Itemid=100

Copyright © 2017. All Rights Reserved.