Witamy serdecznie na stronie internetowej Oddziału Łódzkiego
Katolickiego Stowarzyszenia Dziennikarzy.

Mamy nadzieję, że ułatwimy Państwu docieranie do rzetelnej informacji. Tutaj chcemy prezentować wielkość oraz problemy naszego Kościoła, zagadnienia społeczne, cywilizacyjne, publikacje członków Stowarzyszenia, stanowiska w ważnych kwestiach. Nie będziemy konkurować w informacjach bieżących z innymi portalami (niektóre z nich wskazujemy w odnośnikach), natomiast gorąco zapraszamy do lektury wszystkich tekstów - ich aktualność znacznie przekracza czas prezentacji na stronie głównej. Zachęcamy do korzystania z odnośników: "Publikacje" i "Polecane". Mamy nadzieję na stały rozwój strony dzięki aktywnej współpracy użytkowników. Z góry dziękujemy za materiały, uwagi, propozycje.
Prosimy kierować je na adres: lodz@katolickie.media.pl

Chała z pukawkami

Z Barbarą Wachowicz, autorką cyklu książek „Wierna rzeka harcerstwa” i wystawy „Kamyk na szańcu” poświęconych autorowi i bohaterom „Kamieni na szaniec”, a także filmu dokumentalnego „Rudy, Alek, Zośka”, rozmawia Piotr Czartoryski-Sziler

Czekała Pani na filmową adaptację „Kamieni na szaniec”?

– Z radością przyjęłam wiadomość przekazaną mi przez wnuka druha Kamińskiego, że powstanie nowa filmowa wersja „Kamieni”. Niestety, nader rychło zaczęły pojawiać się sygnały niepokojące. Ukazał się wywiad reżysera w „Gazecie Wyborczej”, w którym bohaterowie zostali określeni jako ci, którym „historia kazała złapać za pukawki i latać z tymi pukawkami po ulicach, co spowodowało, że wszyscy zginęli”. Reżyser podkreślał także, że będzie „odbrązawiał postaci pomnikowe i schematyczne”, powołując się na opinię swej matki, która rzekomo znała całą trójkę bohaterów „Kamieni”. Ostatni żyjący towarzysze broni, żołnierze środowiska batalionu „Zośka” wystosowali oficjalny list do redakcji, stwierdzając na podstawie dokumentów, że matka reżysera (cytuję) „nie figuruje w ewidencji Szarych Szeregów”, a w „Batalionie ’Zośka’ pojawiła się po śmierci ’Rudego’, ’Alka’ i ’Zośki’”.

Sygnały, że reżyser filmu zbyt dowolnie obszedł się ze scenariuszem, pojawiły się dosyć późno. Reżyser unikał zaproszeń harcerzy na zamknięte pokazy.

– Wszyscy, którzy znali Tadeusza Zawadzkiego „Zośkę”, mówią, że był urodzonym przywódcą, człowiekiem delikatnym, mądrym, opiekuńczym, a także mądrze zdecydowanym i stanowczym. Natomiast filmowa matka określa go jako „nadętego, zarozumiałego bufona”. Janek Bytnar „Rudy” zasłużył natomiast na jeden epitet: „rozrabiaka”. Już to był sygnał bardzo niepokojący. Po pierwszych zamkniętych pokazach, na które jednak udało się przemycić przedstawicielom środowisk harcerskich, opublikowały one swe stanowisko rokujące dla filmu jak najgorzej. W oficjalnych pismach zarówno Rady Fundacji Harcerstwa Drugiego Stulecia, jak i przewodniczącej Związku Harcerstwa Rzeczypospolitej wytknięto – cytuję – „nierzetelne przedstawienie realiów historycznych okupowanej Polski i osób bohaterów”. Potem nadeszła wiadomość, że zażądali wycofania swych nazwisk z czołówki filmu właściciel praw autorskich, wnuk Aleksandra Kamińskiego – dr Wojciech Feleszko, a także czołowy konsultant – znakomity znawca historii Szarych Szeregów – prof. Grzegorz Nowik. Obydwaj zarzucili filmowi „rażące nieprawdopodobieństwa i historyczne przekłamywanie szeregu scen”.


Wiele osób, które widziały film przed uroczystą premierą, twierdziło, że na uwagę zasługują dobre zdjęcia.

– Obawiałam się, że będzie to film dobrze zrobiony, a więc niebezpieczny wobec sygnalizowanych zarzutów. Tymczasem jest to chaotyczna, pełna dramaturgicznego rozgardiaszu chała, z tak nieprawdopodobnymi, idiotycznymi scenami, że widownia witała je śmiechem. Nie istnieje w ogóle atmosfera okupowanej Warszawy. Czołowym motywem muzycznym, który powraca, jest tango Notturno, a ginący w egzekucji śpiewają piosneczkę „Siekiera, motyka…”. Czyżby panowie filmowcy nie mieli pojęcia, co krzyczeli Polacy, zanim Niemcy zaczęli im przed egzekucją gipsować usta?

Środowiska harcerskie twierdzą, że obraz miejscami jest paszkwilem na harcerstwo. Mają rację?

– To jest wizja realizatorów, którzy, tak jak to sformułował reżyser, pokazują bohaterów Szarych Szeregów jako „energetyczną młodzież, która łapie za pukawki i myśli, że raz-dwa wygra wojnę”. Nie ocaliło się w tym filmie nic z tej łuny myśli, o której pisał, zanim zginął w egzekucji, Andrzej Trzebiński. Nie ocaliło się nic z przemyśleń tych wspaniałych chłopców zawartych w rozkazach „Zośki”, listach „Rudego” czy notatkach „Alka”. Druh Aleksander Kamiński wielokrotnie podkreślał, że to opowieść „o faktach prawdziwych i o ludziach prawdziwych”. Przygotowując konspekt do swego pierwszego wieczoru autorskiego w 1958 r., zanotował: „Pisałem z potrzeby serca – nie z analiz rozumowych. Znałem cudowną młodzież, byłem wśród nich – gdy uderzył w nich grom – zapragnąłem gorąco pokazać tę młodzież światu, utrwalić prawdę o niej, przedłużyć życie poza śmierć. Dokonywałem wyboru! Na pewne fakty patrzyłem przez szkło powiększające (dzielność, prawość, opiekuńczość). Ale niczego nie zataiłem!”.

Gliński mówi jednak, że chce te postaci „odbrązowić”.

– Zarzut, że bohaterowie „Kamieni” są wyidealizowani, więc należy ich „odbrązowić”, czyli w rzeczywistości zniekształcić, odpierali wielokrotnie towarzysze broni, postaci tak znaczące i ważne jak komendanci Chorągwi Warszawskiej Szarych Szeregów Stefan Mirowski i inspirator napisania „Kamieni na szaniec” Jan Rossman. Cytuję słowa Rossmana: „Ci chłopcy byli tacy. To nieprawda, że Kamyk ich przeidealizował. Podkreślił tylko cechy naszego harcerskiego wychowania – braterstwo, odpowiedzialność, lojalność, a także mądrą myśl o jutrze, gdy trzeba będzie tworzyć nową Polskę”.

Jest coś, jakaś scena, która Panią szczególnie razi w tym filmie?


– Wszystko. Kłamstwa historyczne (sfałszowana wizja śmierci „Zośki”). Oburzająca nieprawda w nakreśleniu sylwetki jego ojca prof. Józefa Zawadzkiego, naukowca europejskiej miary, oddanego konspiracji członka Rady Wychowawczej Szarych Szeregów. Brzydota fizjonomii wykonawców. Brak postaci „Alka” i możliwości jakiegokolwiek rozeznania pozostałych chłopców. Wrzeszczące, antypatyczne, histeryczne panienki. Szokujące zbitki: wizerunek szubienicy, a zaraz potem siarczysty całus. Pogardliwe parsknięcie: „Znów ten Piłsudski!”. Okrzyki komendanta Kedywu do podkomendnych: „Gówno mnie to obchodzi!”. Odarcie z majestatu sceny przysięgi. Prymitywne, wulgarne dowcipy. Zdumiewające, jak dalece sceny, które powinny budzić w nas największe emocje, pozostawiają widzów (a ci, z którymi dane mi było film oglądać, reprezentowali siedem pokoleń) zupełnie obojętnymi. Zabrakło magii talentu, by uczynić przesłuchanie „Rudego” czymś wstrząsającym. Charakteryzacja tonami sztucznej krwi nie wywołała ani grozy, ani przerażenia. Nie zapomnę, jak przeżywaliśmy opowieść matki „Rudego”, której młodzież przyznała piękny tytuł Matula Polskich Harcerzy, gdy wspominała moment ostatniej chwili widzenia ze skatowanym Jankiem. W filmie przynosi mu rosołek.

Gliński odpowiada, że krytycy nie dostrzegają w jego filmie „ogromnego potencjału wychowawczego”, twierdząc, że jest on „fantastycznym traktatem o wartościach”.

– Traktatami niosącymi prawdę o wartościach są książki druha Aleksandra Kamińskiego, nie musimy ich polecać. Młodzież czyta je i traktuje „Rudego”, „Alka” i „Zośkę” jak przyjaciół wskazujących drogę, o czym świadczą dziesiątki listów, które publikowaliśmy w „Naszym Dzienniku”.

Oglądała Pani film razem z Danutą Rossmanową, adiutantką „Zośki”. Co powiedziała po pokazie?

– Zabraliśmy na wszelki wypadek krople walerianowe, a Danusia podsumowała wrażenia: „Ależ się wynudziłam”.

W 1996 r. zrealizowała Pani film dokumentalny „Rudy, Alek, Zośka”. Jest szansa, żeby ten film zobaczyć jeszcze dziś?

– Podwójna. Właśnie otrzymałam wiadomość z TVP Historia, że pokaże ten dokument w rocznicę akcji pod Arsenałem, 26 marca o godz. 18.04. Przygotowujemy także w Muzeum Niepodległości w Warszawie 26 kwietnia w godzinie W (17.00) uroczysty kominek i prezentację filmu z udziałem rodziny Janka Bytnara „Rudego” i ostatniej żyjącej przyjaciółki wszystkich trzech bohaterów harcmistrza Danuty Rossmanowej.

Dziękuję za rozmowę.

Piotr Czartoryski-Sziler

za:www.naszdziennik.pl/polska-kraj/70542,chala-z-pukawkami.html

***
Cóż - jaki talent i wizja - taki film.
k

Copyright © 2017. All Rights Reserved.