Witamy serdecznie na stronie internetowej Oddziału Łódzkiego
Katolickiego Stowarzyszenia Dziennikarzy.

Mamy nadzieję, że ułatwimy Państwu docieranie do rzetelnej informacji. Tutaj chcemy prezentować wielkość oraz problemy naszego Kościoła, zagadnienia społeczne, cywilizacyjne, publikacje członków Stowarzyszenia, stanowiska w ważnych kwestiach. Nie będziemy konkurować w informacjach bieżących z innymi portalami (niektóre z nich wskazujemy w odnośnikach), natomiast gorąco zapraszamy do lektury wszystkich tekstów - ich aktualność znacznie przekracza czas prezentacji na stronie głównej. Zachęcamy do korzystania z odnośników: "Publikacje" i "Polecane". Mamy nadzieję na stały rozwój strony dzięki aktywnej współpracy użytkowników. Z góry dziękujemy za materiały, uwagi, propozycje.
Prosimy kierować je na adres: lodz@katolickie.media.pl

Ksiądz i "GW" obrońcami ideologii gender

Czyżby objawił się kolejny ksiądz „Gazety Wyborczej”, który na zawołanie skrytykuje biskupów i przeprowadzi egzegezę unijnych dokumentów w duchu redaktorów z Czerskiej?

Kilku takich „mędrców” już mieliśmy. Jako kapłani wpisywali się w narrację „Gazety Wyborczej”. Dziś już dawno księżmi nie są i pies z kulawą nogą z Czerskiej o nich się nie upomni. Do niedawna „głosem rozsądku” w sutannie był ks. Lemański. Jako że został suspendowany, potrzebny był szybko kolejny „niekwestionowany” autorytet. Autorytet, który zawsze chętnie udowodni, że i papież, i biskupi mylą się w swoich ocenach.

I dlatego odgrzano ks. Alfreda Wierzbickiego, który nie po raz pierwszy, poszedł pod prąd środowiskom katolickim i pro-life i obwieścił, że w Konwencji Rady Europy o zapobieganiu i zwalczaniu przemocy wobec kobiet i przemocy domowej nic niepokojącego nie ma, a sam dokument przysłuży się jedynie walce z przemocą. Unijna konwencja w żaden sposób rodziny nie atakuje, i on zupełnie nie rozumie tego zarzutu. „Rodzina to związek mężczyzny i kobiety, którzy mają dzieci. A "tradycyjna"? Chyba nie ma czegoś takiego (…) Domyślam się, że chodzi o rodzinę monogamiczną - związek mężczyzny i kobiety. Zapoznałem się z konwencją. Absolutnie nie podważa tego typu rodziny” – mówił Agnieszce Kublik. To, czego nie dostrzega ks. Wierzbicki, dostrzegli biskupi: „Przemoc – zarówno wobec kobiet, jak i dzieci czy mężczyzn – jest sprzeczna z zasadami wiary chrześcijańskiej i powinna być eliminowana z relacji międzyludzkich. Konwencja Rady Europy nie wnosi żadnych nowych rozwiązań prawnych przeciwdziałających przemocy. Natomiast wiąże ona zjawisko przemocy z tradycją, kulturą, religią i rodziną, a nie z błędami czy słabościami konkretnych ludzi” – można przeczytać w oświadczeniu Konferencji Episkopatu Polski. Te zagrożenia widzą także liczne organizacje prorodzinne, prawnicy, osoby na co dzień pracujące z ofiarami przemocy. A w tej materii Kościół katolicki niewątpliwie robi sporo.

Mam też do księdza pytanie, jak rozumieć na przykład preambułę dokumentu, w której jedynym źródłem przemocy jest dominacja mężczyzn nad kobietami, a same kobiety „są utrzymywane na podrzędnej pozycji w porównaniu z mężczyznami”? Jak w takim razie rozumieć choćby Artykuł 12 dokumentu, który nakłada na sygnatariuszy promowanie zmian społecznych i kulturowych wzorców zachowań kobiet i mężczyzn „w celu wykorzenienia uprzedzeń, zwyczajów, tradycji oraz innych praktyk opartych na idei niższości kobiet lub na stereotypowych rolach kobiet”. A te stereotypowe role to choćby macierzyństwo, czy zajmowanie się domem, a także małżeństwo jako związek kobiety i mężczyzny. Owe zmiany społeczne i kulturowe, o których wspomina dokument, to na przykład promocja rodzin patchorkowych czy związków osób tej samej płci. Na ten problem zresztą podczas swojej pielgrzymki na Filipiny zwracał uwagę także papież Franciszek, kiedy mówił: „Rodzina jest zagrożona przez starania tych, którzy chcą przedefiniowania instytucji małżeństwa i zniekształcenia boskiego planu stworzenia”. Szkoda, że nie chce Ksiądz się przebić przez tę nowomowę i spróbować zrozumieć prawdziwych intencji autorów dokumentu.


Jako pedagoga zdają się Księdza Profesora nie martwić także te zapisy konwencji, które odnoszą się do edukacji. Od teraz na wszystkich jej etapach  - od przedszkola, a może nawet i od żłobka, dzieci będą się uczyć o równości kobiet i mężczyzn czy o niestereotypowych rolach społeczno-kulturowych. A na to zielone światło czekają choćby działacze gejowscy, którzy od dawana mają przygotowane programy i scenariusze lekcji, ot choćby słynny podręcznik „Lekcja równości”. Teraz już nie powinno nikogo dziwić, że do przedszkola przyjdzie transseksualista czy inny przedstawiciel mniejszości seksualnych. Od kołyski bowiem trzeba walczyć ze stereotypem i zapoznawać się z płcią społeczno-kulturową. W końcu – jak już uczono polskie przedszkolaki – mogą być kim chcą i robić co chcą, bo płeć ich w żaden sposób nie ogranicza.

Ksiądz Wierzbicki idzie zresztą jeszcze dalej i podkreśla, że samo pojęcie „gender” jest niezbędne. Bo jak mówił w wywiadzie dla lubelskiego dodatku „Gazety Wyborczej”: „gender jest przede wszystkim metodologicznym opisem kultury, w której role męskie i żeńskie zmieniają się. Gender jednak nie jest bynajmniej jakąś złowrogą ideologią. Spójrzmy na to w ten sposób: gender zauważa i jakoś promuje wymianę ról”. Tak, kobiety mają być facetami w spódnicach, a mężczyźni mają stać się zniewieściali. Tylko po co?

Ideologię gender promują choćby środowiska lewicowe, feministyczne. Tymczasem to – zdaniem ks. Wierzbickiego – naukowe podejście do płci społeczno-kulturowej ideologizują jego krytycy: „Za zideologizowanie, zdemonizowanie tego pojęcia obciążam osobiście myślicieli katolickich i księży” – mówi wykładowca KUL. Bo oni patrzą stereotypowo. Gdyby było inaczej, to z radością witaliby konwencję, Tak jak rozmówca „Gazety Wyborczej”, który nie pierwszy raz pokazał, że nauczanie Kościoła zaczyna mu ciążyć.

Małgorzata Terlikowska 

za:www.fronda.pl/a/ksiadz-i-gw-obroncami-ideologii-gender,48737.html


***

Postęp miewa takich duchownych do postępowych poruczeń. Niestety, nawet na KUL.

k

Copyright © 2017. All Rights Reserved.