Witamy serdecznie na stronie internetowej Oddziału Łódzkiego
Katolickiego Stowarzyszenia Dziennikarzy.

Mamy nadzieję, że ułatwimy Państwu docieranie do rzetelnej informacji. Tutaj chcemy prezentować wielkość oraz problemy naszego Kościoła, zagadnienia społeczne, cywilizacyjne, publikacje członków Stowarzyszenia, stanowiska w ważnych kwestiach. Nie będziemy konkurować w informacjach bieżących z innymi portalami (niektóre z nich wskazujemy w odnośnikach), natomiast gorąco zapraszamy do lektury wszystkich tekstów - ich aktualność znacznie przekracza czas prezentacji na stronie głównej. Zachęcamy do korzystania z odnośników: "Publikacje" i "Polecane". Mamy nadzieję na stały rozwój strony dzięki aktywnej współpracy użytkowników. Z góry dziękujemy za materiały, uwagi, propozycje.
Prosimy kierować je na adres: lodz@katolickie.media.pl

Wojciech Sumliński: Było warto!

"Teraz nie możesz już się wycofać, za dużo wiesz i jesteś dla nich zagrożeniem. Zabiliby cię, ale jest od tobie zbyt głośno i taka śmierć skupiłaby uwagę na sprawie-wspomina słowa oficera CBŚ Wojciech Sumliński

Pisząc książkę „Niebezpieczne związki Bronisława Komorowskiego” przez cały czas pamiętałem o zasadzie wyłuszczonej mi przed laty przez oficera Centralnego Biura Śledczego: „Teraz nie możesz już się wycofać, za dużo wiesz i jesteś dla nich zagrożeniem. Zabiliby cię, ale jest od tobie zbyt głośno i taka śmierć skupiłaby uwagę na sprawie. Dlatego będą podważać twoją wiarygodność. Robili to już wcześniej wiele razy, ale teraz nie możesz już się zatrzymać. Ludzie chcą znać prawdę, a prawda jest po twojej stronie.” Im było bliżej wydania mojej książki, tym intensywniej byłem atakowany podłej maści pomówieniami, insynuacjami i zapytaniami, które w rzeczywistości nie tyle były pytaniami, co oskarżeniami.

Jedna z dwóch ostatnich fal kulminacyjnych nagonki nastąpiła w grudniu 2014 roku, w okresie poprzedzającym i następującym po przesłuchaniu prezydenta Bronisława Komorowskiego w pałacu prezydenckim, gdy po raz kolejny zobaczyłem, jak potężny parasol ochronny - medialny i nie tylko -roztoczono wokół Bronisława Komorowskiego i gdy po raz kolejny zrozumiałem, że znajduję się w sytuacji Dawida, który stoi naprzeciw Goliata i właśnie uświadamia sobie, że zapomniał wziąć ze sobą procy. I właśnie wówczas podupadłem na duchu zadając sobie pytanie: „czy było warto?”, która to rozterka znalazła odzwierciedlenie w mojej książce.


„Nie należę do strachliwych, lecz wiem, kiedy trzeba się bać – najlepsza po temu okazja jest wówczas, gdy człowiek uświadamia sobie własną bezsilność. A najlepszy dowód na moją bezsilność otrzymałem kilka dni temu – i właśnie przed chwilą. Najpierw prokuratura. Ta zrobiła wszystko, by prezydent nie zeznawał w tej sprawie w sądzie. Gdy zabiegi prokuratury zakończyły się fiaskiem i gdy okazało się, że Bronisław Komorowski, którego potajemne spotkania z dwoma oficerami służb tajnych były pierwszą przyczyną całej tej historii, w związku z moim wnioskiem będzie jednak zmuszony do złożenia zeznań w sądzie, na kilka tygodni przed terminem przesłuchania prokuratura złożyła wniosek o wyłączenie jawności rozprawy. Działania prokuratury, podobnie jak ograniczenie przez Kancelarię Prezydenta do minimum dostępności dla mediów i publiczności uczestnictwa w tej nie mającej precedensu rozprawie, od początku postrzegałem jako chęć ukrycia przed opinią publiczną prawdy o niepochlebnej roli Prezydenta RP w tej sprawie – i w ogóle o całej tej historii.

Gdy także i ten wniosek prokuratury zakończył się niepowodzeniem, w trybie pilnym zostałem wezwany na dzień 12 grudnia do Prokuratury Apelacyjnej w Warszawie, pod rygorem przymusowego doprowadzenia, do kancelarii tajnej. Tu przedstawiono mi kilkustronicowe pismo z zapisem szeregu spraw i wątków, o których mówienie publiczne – jak mnie poinformowano – będzie złamaniem tajemnicy państwowej, za co grozi kara do 5 lat pozbawienia wolności. I zapewne tylko przez „przypadek” większościowy zakres rzeczonych spraw i wątków dotyczył Bronisława Komorowskiego. No, a teraz jeszcze media… Do tego momentu chyba się jeszcze łudziłem, ale teraz nareszcie zrozumiałem. Nie jestem Einsteinem, ale jak mi dać parę razy po głowie, potrafię dostrzec to, co widać gołym okiem. Ktoś chciał, by bezprecedensowe wydarzenie, jakim w każdym demokratycznym kraju byłoby przesłuchanie prezydenta w sprawie jego nieformalnych związków z oficerami służb tajnych, z potencjalnym udziałem szpiegów obcego państwa, zostało zakryte przed widokiem opinii publicznej – więc zostało zakryte. W efekcie o tym, że takie wydarzenie w ogóle miało miejsce, dowiedziało się kilka procent Polaków. Dla zdecydowanej większości 18 grudnia 2014 roku w Pałacu Prezydenckim nie wydarzyło się kompletnie nic godnego uwagi.

Przypomniałem sobie spotkanie sprzed kilku dni z Przemkiem Wojciechowskim, kolegą, byłym dziennikarzem śledczym, który dobrze „odnalazł się” w realiach i podjął pracę w Telewizji Polskiej – już nie jako śledczy. Znaliśmy się od kilkunastu lat. Kiedyś, choć Przemek mieszkał w Krakowie, a ja w Warszawie, widywaliśmy się systematycznie, ale po roku 2008, gdy w efekcie traumatycznych przeżyć, aresztowania i próby samobójczej na stałe wyjechałem do Białej Podlaskiej, nasze kontakty stały się sporadyczne. – Popatrz na tę panią – Przemek wskazał na kobietę w średnim wieku spacerującą z psem. – Czy myślisz, że obchodzą ją związki Komorowskiego z WSI, mafią czy kim tam jeszcze chcesz? – Mam nadzieję, że obchodzą – odparłem bez przekonania. – Nawet jej pies nie kupiłby tej bzdury. Albo spójrz na tego pana – tu wskazał starszego mężczyznę zmierzającego spiesznie do tramwaju. – Czy myślisz, że jego to obchodzi? Albo weź tych dwoje młodych, albo tamtych – popatrzyłem za jego wzrokiem na dwie pary nastolatków. – Czy naprawdę sądzisz, że to, co robisz, ma dla nich jakiekolwiek znaczenie?

Milczałem, bo i cóż tu było do dodania? – Książki? Jutro to tylko numery na anonimowej liście, która prędzej czy później i tak pewnie gdzieś się zawieruszy, a życie jest jedno. Zastanów się, zanim rozjadą cię na pasach albo zrobią coś gorszego. Pomyśl, zanim będzie za późno! Miałem szczery zamiar pogłówkować o tym, co, jak i dlaczego wydarzyło się dziś w pałacu prezydenckim, bo dawno już powinienem wykazać choćby szczątkowe przejawy inteligencji, ale nie wziąłem pod uwagę nieprzespanych nocy, zmęczenia i stresu, jaki od dawna był mi nieodłącznym towarzyszem – i dałem spokój. Poszedłem za to tokiem sugestii kolegi i pomyślałem o tych wszystkich dobrze mi radzących, życzliwych mi przecież i przyjaznych ludziach. Zastanawiałem się, czy skoro tyle osób mówi mi w gruncie rzeczy to samo przekonując, że moja praca – praca dziennikarza śledczego – w tym kraju nie ma najmniejszego sensu i żadnego znaczenia, to może rzeczywiście tak jest? A jeśli tak jest, to po co było to wszystko?

Zawsze wierzyłem, że warto robić to, w co się wierzy, pokazywać rzeczy, jakimi są naprawdę, zostawić po sobie jakiś ślad. Tak naprawdę wszystko zaczęło się przed laty, od tajemniczej Fundacji „Pro Civili”. Czy mogłem przewidzieć, dokąd zaprowadzi mnie ta droga? Postanowiłem zaczerpnąć świeżego powietrza i pójść w jedno z moich ulubionych miejsc – na komunalne Powązki. Cmentarz, to dobre miejsce do takich rozważań, jakim się właśnie poddałem – zwłaszcza taki cmentarz, jak powązkowski, gdzie obok siebie tysiącami spoczywają bohaterowie i zdrajcy, ludzie wielcy i zupełnie przeciętni, sławni i nieznani prawie nikomu, bogaci i niemający niczego: dziś wszyscy milczący i równi sobie. Myślałem o tym, że kiedy umrze człowiek, który posiadał bogactwo, wpływy, wiedzę i wszystkie atrybuty pobudzające zazdrość, wówczas po oszacowaniu jego osiągnięć i dzieł pozostaje pytanie: czy jego życie było dobre czy złe? Ludzka zawiść już zniknęła, podobnie jak wszystko inne, a majątek przeszedł w ręce innych ludzi i jedyną miarą jest: czy był kochany, czy znienawidzony?

Czy jego śmierć odczuto jako stratę, czy też stała się powodem radości? Wśród całej niepewności jutra i wszystkiego wokół byłem pewien, że pod wierzchnią warstwą swoich przywar ludzie pragną być dobrzy i pragną być kochani, a większość ich wad, to po prostu próby odnalezienia skróconej drogi do miłości. Kiedy człowiek umiera niekochany, wówczas bez względu na swój majątek, władzę, wpływy czy talenty musi uznać własne życie za porażkę, a konanie za zimną potworność. Gdy zatem możemy wybierać pomiędzy dwoma sposobami myślenia, czy nie powinniśmy zawsze pamiętać o śmierci i starać się żyć tak, by nasza śmierć nie przyniosła światu radości? Wiedziałem, że pytanie, jakie sobie zadaję, jest retoryczne. Pochylając się nad grobami tych, których już z nami nie ma, myślałem o tym, jak nieszczęśliwi muszą być ludzie, którzy nie mają oparcia w Bogu, ponieważ nie zawierzyli, że w ogóle istnieje. Myślałem o tym, jakim jestem szczęściarzem, że mogę przyjąć świat na wiarę, i o tym, że są sprawy, do których doświadczenia zmusza nas po prostu Los. Oczywiście człowiek ma wolną wolę, ale zarazem pewne sytuacje mamy narzucone, które niejako nadają kierunek: gdzie przyszliśmy na świat, w jakich żyjemy czasach, w jakich okolicznościach, ile mamy tu czasu, który przecież jest darem... Weźmy sytuację na froncie. Niezależnie od tego, ile cię szkolili i jak bardzo uważasz, o tym, czy zginiesz, decyduje ślepy traf. Nieważne, kim jesteś ani to, czy jesteś bohaterem, czy tchórzem. Nieodpowiednie miejsce, nieodpowiednia pora i koniec. Sytuacja, jakich na wojnie wiele: żołnierze wyskakują z okopu do ataku. Kiedy kula trafia jednego z nich, biegnący tuż za nim znajduje ocalenie, bo tamten ginąc ocalił mu życie.

Tak jest ze wszystkim. Kiedy piorun zabijając kogoś uderza w miejsce, w którym przed chwilą stał ktoś inny, kiedy rozbija się samolot, w którym miałeś lecieć, ale były korki i spóźniłeś się na lotnisko, kiedy kolega zapada na śmiertelną chorobę, a nie ja. Niektórzy sądzą, że takie rzeczy są dziełem przypadku: ktoś miał szczęście, ktoś inny nie. Tymczasem w tym wszystkim zachowana jest równowaga. Ktoś się starzeje, ktoś inny rośnie. Śmierć zabierając kogoś nie zabiera jednocześnie kogoś innego i w tej niewielkiej przestrzeni między byciem zabranym a byciem oszczędzonym życia się wymieniają… Mijając równe rzędy krzyży, ustawione tu tysiącami, umieszczone na grobach nastoletnich chłopców poległych w 1920 i 1944, w kwaterach żołnierzy Bitwy Warszawskiej, Września i Powstania Warszawskiego, zastanawiałem się, co Oni powiedzieliby o tym – co ma znaczenie? Czy ich śmierć miała jakiekolwiek znaczenie w świecie, w którym liczy się tylko to, co praktyczne? Przypomniałem sobie, jak kiedyś umierałem. A może tylko tak mi się wydawało, może tylko byłem gotowy na śmierć? Myślałem o tym, że to tylko chwila, że umrzeć dziś warte jest tyle samo, co umrzeć każdego innego dnia.

Było to wówczas, gdy doprowadzony do załamania przez mój własny kraj marzyłem już tylko o tym, by nic nie czuć i przestać cierpieć. Samobójcza próba – największy błąd mojego życia, bo przecież Bóg zna każdego z nas i żąda od nas tylko tego, czemu jesteśmy w stanie podołać, zezwala na tyle cierpienia, ile jesteśmy w stanie znieść. I zabiera nas do siebie w najlepszym dla nas momencie – On o tym decyduje, nie my! Ale coś z tamtych tragicznych dla mnie chwil jednak zapamiętałem. W ułamku sekundy przed zamkniętymi oczami przemknę- ły mi sceny z całego życia. Znów byłem na moim żoliborskim podwórku i bawiłem się w chowanego z kolegami, grałem z nimi w kapsle, podchody i w piłkę, znów siedziałem w szkolnej ławce na mojej ulubionej lekcji ję- zyka polskiego i przeżywałem zachwyt czytając „Quo vadis?”, po raz pierwszy spędzałem wakacje z rodzicami w ukochanym przez nas Darłówku nad Bałtykiem, oczami kilkuletniego dziecka zobaczyłem mamę i innych bliskich, poczułem zapach lasu na pierwszym harcerskim rajdzie po Puszczy Kampinoskiej, widziałem siebie wędrującego po Tatrach i podczas pamiętnej Wigilii Świąt Bożego Narodzenia 1980 roku, która była dla nas radosna i smutna zarazem, jeszcze raz byłem świadkiem na mojej własnej Pierwszej Komunii Świętej i na moim we- selu, jeszcze raz poznawałem moją żonę i widziałem, jak rodzą się i dorastają wszystkie nasze dzieci, widziałem obrazy z ich życia i ze swojego życia, widziałem ludzi, których skrzywdziłem i którzy mnie skrzywdzili, widzia- łem swoje sukcesy i swoje porażki, swoją studniówkę w XVI LO im. Stefanii Sempołowskiej i pierwszą sesję na studiach psychologicznych, jeszcze raz zachwyciłem się pierwszym zapamiętanym widokiem śniegu, morza, tatrzańskich szczytów, Asyżu, jeszcze raz spotkałem wszystkich moich bliskich, którzy przeszli już na Drugą Stronę.

Pamiętam swoje przerażenie uświadomieniem sobie faktu, że to koniec wszystkiego, że nie zrobię już niczego dobrego i… wróciłem do teraźniejszości. Teraz już pamiętałem to, co wtedy czułem, całym sobą: że wszystko jest zapisane i każdy najdrobniejszy element mojego życia, każdy człowiek, a nawet wypowiedziane słowo, miało jakieś znaczenie, dla mnie lub dla innych ludzi. I nic nie jest zapomniane… Powoli dotarłem do rodzinnego grobu, gdzie opodal kwatery smoleńskiej spoczywają wszyscy moi bliscy. Jako ostatnią, dwa lata wcześniej pożegnałem w tym miejscu moją siostrę. Wspomniałem nasze ostatnie spotkanie. Był środek nocy, gdy z księdzem Stanisławem Małkowskim dotarliśmy do Szpitala Bielańskiego w Warszawie. Zdążyliśmy na czas. Siostra wyglądała, jakby spała. Mój przyjaciel udzielił jej ostatniego namaszczenia, po czym razem uklękliśmy do modlitwy u wezgłowia łóżka. Gdy wstaliśmy, w oczach miałem łzy. Ksiądz uścisnął mnie mocno za rękę i spojrzał głęboko w oczy. Przypomniałem sobie, co wtedy powiedział: – Nie ma przypadków. Pamiętaj Wojtku! Nic nie ginie… Gdy kilka godzin po powrocie z Powązek wracałem do domu na Podlasiu, a monotonny warkot silnika i miękki blask wskaźników na desce rozdzielczej mojego fiata przywołał wspomnienia, raz jeszcze pomyślałem o słowach księdza „Pamiętaj – nic nie ginie.” I na przekór wszystkiemu uśmiechnąłem się do swoich myśli.”

Wojciech Sumliński

za:www.fronda.pl/a/wojciech-sumlinski-bylo-warto,51880.html

***


Retransmisja obrad Parlamentarnego Zespołu ds. skutków działalności Komisji Weryfikacyjnej

www.radiomaryja.pl/multimedia/retransmisja-obrad-parlamentarnego-zespolu-ds-skutkow-dzialalnosci-komisji-weryfikacyjnej/

Związki Bronisława Komorowskiego z WSI

http://vod.gazetapolska.pl/9557-zwiazki-bronislawa-komorowskiego-z-wsi

Utajniona komisja w sprawie SKOK

http://vod.gazetapolska.pl/9550-utajniona-komisja-w-sprawie-skok

Macierewicz o wpływach WSI

http://vod.gazetapolska.pl/9561-macierewicz-o-wplywach-wsi

***
Bartosz Kownacki o Bronisławie Komorowskim, SKOK Wołomin i WSI

http://vod.gazetapolska.pl/9578-bartosz-kownacki-o-bronislawie-komorowskim-skok-wolomin-i-wsi

***
SPECJALNIE dla niezalezna.pl! Poseł Kownacki o nerwowej reakcji w Kancelarii Prezydenta

W pałacu prezydenckim są przerażeni. Ile czasu trzeba było, aby ustalić, że do prezydenta przychodził Piotr P. czy nie przychodził? Jeżeli jest się prezydentem i wie z kim się spotyka, to nie trzeba sprawdzać ksiąg wejść i wyjść. Nasuwa się pytanie dlaczego pan prezydent jasno temu nie zaprzecza - komentuje poseł Bartosz Kownacki, skandaliczną wypowiedź Joanny Trzaska-Wieczorek, rzecznik prezydenta Bronisława Komorowskiego.

Jacek Kurski zasugerował kilka dni temu w audycji RMF FM, że należałoby sprawdzić, czy Piotr P. bywa w Pałacu Prezydenckim. - Zapytajcie pana Komorowskiego, czy pan P., który doprowadził do ruiny i do setek milionów wyprowadzek z Wołomina, bywa u pana prezydenta, czy kupował mu wino. Niechże się zacznie tłumaczyć pan prezydent Komorowski z afery SKOK-u Wołomin - mówił Kurski.

Po tych słowach Kancelaria Prezydenta zarządziła kontrolę ksiąg wejść i wyjść ze swoich budynków, sprawdzano czy pojawia się w nich nazwisko Piotra P., byłego szefa upadłego SKOK Wołomin. Dzisiaj kontrolę zakończono. Przy okazji rzecznik Bronisława Komorowskiego popisała się takim samym poziomie taktu jak wielokrotnie jej szef  - Nazwisko byłego szefa rady nadzorczej SKOK Wołomin nie pojawiło się w nich ani razu. Nie ma tam też nazwiska Grzegorza Biereckiego ani Jacka Kurskiego, bo prezydent z osobami takiego pokroju się nie spotyka - stwierdziła szefowa prezydenckiego biura prasowego Joanna Trzaska-Wieczorek.

- Nie słyszałem, aby wobec senatora Grzegorza Biereckiego czy Jacka Kurskiego były skierowane jakiekolwiek zarzuty karne. Z tego co wiem, nie ponosili odpowiedzialności i słowa pani rzecznik świadczą, moim zdaniem, o strachu. Jej wypowiedź świadczy o tym, że można się nie zgadzać z poglądami, czy sposobem bycia, ale nie można kwestionować kompetencji czy uczciwości pana Biereckiego. Każdy widać ma swoją wrażliwość. Jeśli jest się w pełni władz umysłowych, to się wie z kim się spotyka, to nie trzeba sprawdzać ksiąg wejść i wyjść, chyba, że ktoś dopisał na siłę długopisem osoby, której nigdy nie widziano. Co samo w sobie byłoby jednak dość zaskakujące. Nasuwa się pytanie dlaczego pan prezydent jasno temu nie zaprzecza - komentuje wypowiedź rzecznik prezydenta Bartosz Kownacki, poseł PiS.

- Nie chodzi tylko o spotkania w pałacu prezydenckim, bo nie trzeba być odnotowanym w księdze wejść i wyjść, żeby wejść do tego pałacu. Wystarczy, że osoba uprawniona powie, aby takiego wejścia nie odnotowywać. To jest praktykowane, ale widać nawet te osoby później na zdjęciach. Chodzi o jakiekolwiek spotkania prezydenta Komorowskiego z Piotrem P. i innymi oficerami byłych WSI i Pro Civili, którzy się przewijają w związku z tą aferą - mówi Kownacki.

- Zadałem pytanie z trybuny sejmowej czy pan prezydent w jakiejkolwiek formie spotykał się z Piotrem P. i innymi oficerami WSI ze SKOK Wołomin, którzy byli zamieszani w aferę. Te osoby są na zdjęciu z ogólnego spotkania w Pałacu Prezydenckim. Nasuwa się pytanie czy pani Trzaska nie ma więcej takich zdjęć - podsumowuje Kownacki.

za:niezalezna.pl/65301-specjalnie-dla-niezaleznapl-posel-kownacki-o-nerwowej-reakcji-w-kancelarii-prezydenta

***

Kownacki ws. Komorowskiego i WSI: PO tak bardzo boi się tej sprawy, że wyłącza posłom mikrofon w Sejmie


PO tak bardzo boi się tych pytań i tej sprawy, że wyłącza się mikrofon posłom w Sejmie, a przemawianie w Sejmie to nasze podstawowe prawo i obowiązek – mówił poseł PiS Bartosz Kownacki.

Polityk poinformował, że kolejne pytania, których nie było słychać w Sejmie, ponieważ marszałek Sikorski wyłączył mu mikrofon, dotyczyły tego, co zostało opublikowane w raporcie z weryfikacji WSI. – Komorowski nadzorował WSI. Pytanie więc dlaczego WSI skierowały żądanie do CBŚ, by nie ścigać Piotra P., który był zaangażowany w SKOK Wołomin. Chcieliśmy też zapytać o źródła finansowania kampanii Bronisława Komorowskiego. Jest to ujawniane po wyborach, ale dziś stanowi zasadne pytanie, bo wyborcy powinni wiedzieć, kto finansuje kampanie prezydenta – mówił Kownacki.

Kownacki przypominał również, czym była fundacja Pro Civili. – To fundacja, która była od początku nastawiona na wyprowadzanie ogromnych pieniędzy na Cypr – tak w dużym uproszczeniu, bo nie o wszystkim mogę mówić. Także mafia pruszkowska wykorzystywała fundację Pro Civili – wyjaśniał, dodając, że „zdumiewające jest to, że służbom zlecono, by nie zajmowały się tą spółką.

– Fundacja Pro Civili to nie tylko Piotr P. On i reszta osób znalazły się w SKOK Wołomin. W normalnym przypadku tego typu człowiek, kiedy zacząłby działanie w spółce finansowej, powinien spowodować, że służbom zapaliłaby się czerwona lampka – powiedział poseł PiS. Dodał, że sama obserwacja służb budziłaby ich uzasadnione podejrzenia. – Tak się niestety nie działo – stwierdził.

– Ci ludzie WSI z SKOK Wołomin, którzy pełnili rzeczywiste funkcje, pełnili funkcje oficerów starszych. Musieli mieć w WSI bardzo silne pozycje – ocenił.

Bartosz Kownacki podkreślał, że po zlikwidowaniu WSI otwarto parasol ochronny nad byłymi funkcjonariuszami tych służb. – Krytykowano komisję weryfikacyjną i dbano o to, by osoby z WSI dalej funkcjonowały w życiu publicznym – uzupełniał.

za:telewizjarepublika.pl/kownacki-ws-komorowskiego-i-wsi-po-tak-bardzo-boi-sie-tej-sprawy-ze-wylacza-poslom-mikrofon-w-sejmie,18517.html

***


Kownacki: PO boi się związków Komorowskiego z WSI jak diabeł święconej wody


PO boi się sprawy SKOK-u i powiązań Bronisława Komorowskiego z WSI. Boją się jak diabeł święconej wody. Uniemożliwiono mi wykonywanie moich uprawnień poselskich. To pokazuje, że dzisiejszy parlamentaryzm nie ma nic wspólnego z demokracją – mówił na konferencji prasowej Bartosz Kownacki z PiS.

Poseł Prawa i Sprawiedliwości mówił o porannym incydencie do jakiego doszło w Sejmie. Kownacki wnioskował o przerwę w obradach i zwołanie konwentu seniorów. Jak mówił, powodem jego wniosku są ustalenia zespołu parlamentarnego dotyczące związków Bronisława Komorowskiego z WSI. Kiedy polityk zaczął zadawać pytania w tej sprawie, marszałek Sejmu Radosław Sikorski wyłączył mu mikrofon

PO boi się sprawy SKOK-u i powiązań Bronisława Komorowskiego z WSI. Boją się jak diabeł święconej wody – stwierdził. – Uniemożliwiono mi wykonywanie moich uprawnień poselskich. To pokazuje, że dzisiejszy parlamentaryzm nie ma nic wspólnego z demokracją – dodał.

– Choć nie udało się za pośrednictwem Sejmu zadać pytań prezydentowi, to w ramach prezydium wyślemy pismo do niego pismo – poinformował.

Jak mówił, posłowie będą chcieli dowiedzieć się, czy kontaktował się z kapitanem Piotrem Polaszczykiem i innymi oficerami byłych Wojskowych Służb Informacyjnych, czy kontaktował się z ludźmi, którzy narazili fundację Pro Civili i SKOK Wołomin na ogromne straty, dlaczego podległe mu służby, że skierowano żądanie do Komendy Głównej Policji, o to aby nie ścigać osób związanych z fundacją Pro Civili. - Przypomną, że to osoby przez kilka lat mogły prowadzić swoją przestępczą działalność. Dzisiaj skierowano akt oskarżenia w tej sprawie – mówił.

Co więcej Kownacki zapowiedział, że w piśmie znajdzie się także apel, aby Komorowski ujawnił jeszcze przed wyborami, kto wpłaca środki na jego fundusz wyborczy. – Zazwyczaj są one ujawniane po wyborach, ale w tej sytuacji warto, aby wyborcy wiedzieli przed – przekonywał.

za:telewizjarepublika.pl/kownacki-po-boi-sie-zwiazkow-komorowskiego-z-wsi-jak-diabel-swieconej-wody,18491.html

***


PiS pyta o powiązania prezydenta i polityków PO z władzami SKOK Wołomin


PiS domaga się, aby prezydent Bronisław Komorowski i politycy PO wyjaśnili swoje powiązania z władzami SKOK Wołomin i fundacji "Pro Civili", w których znaleźli się byli funkcjonariusze WSI.

W czwartek. Zespół, w skład którego wchodzą politycy PiS, omawiał - jak ogłosił kierujący jego pracami poseł Bartosz Kownacki - "powiązania Bronisława Komorowskiego ze SKOK Wołomin".

Osób powiązanych z "Pro Civili", które znalazły się potem w SKOK Wołomin jest więcej

Podczas prezentacji zwrócono uwagę, że w radzie nadzorczej SKOK-u Wołomin zasiadał m.in. Piotr P. – były oficer WSI, powiązany wcześniej z fundacją "Pro Civili". Osób powiązanych z "Pro Civili", które znalazły się potem w SKOK Wołomin - jak podkreślają politycy PiS - jest więcej. Podczas posiedzenia przytoczono informacje zawarte w raporcie z weryfikacji WSI. Zgodnie nimi fundacja „Pro Civili” oraz powiązane z nią firmy były tzw. „pralnią pieniędzy”, które mogły pochodzić z działalności grup przestępczych. Fundacja miała też realizować fikcyjne zamówienia, kosztem Wojskowej Akademii Technicznej.

Według Kownackiego "kontynuacją procederu" Piotra P. było powołanie SKOK Wołomin. - Te same osoby. Ten sam sposób działania: fałszywe dokumenty, ewentualnie zawyżana wartość gruntów i usług - podkreślił. - Udowodniliśmy, że gdyby instytucje państwa polskiego działały w sposób sprawny, gdyby przez ostanie 7 lat, nie zajmowano się dyskredytowaniem komisji weryfikacyjnej WSI, gdyby PO i politycy tej partii zajmowali się tym do czego są powołani, nie doszłoby do sytuacji w SKOK Wołomin - powiedział po zakończeniu spotkania zespołu Kownacki. - Odpowiedzialne za to, że ponad 1 miliard złotych wyparował ze SKOK Wołomin są instytucje państwowe, które nie robiły nic w tej sprawie, pozwoliły, że osoby, w sprawie których prowadzone było śledztwo dotyczące "Pro Civili", spokojnie funkcjonowały i zakładały kolejne procedery - dodał.

Bezczynność, czy związki polityków PO z WSI

Wśród instytucji, które powinny nadzorować działania SKOK Wołomin poseł wymienił Komisję Nadzoru Finansowego i ABW. Podczas prezentacji pojawiła się informacja, że w 2012 roku kasa krajowa SKOK poinformowała KNF o nieprawidłowościach w SKOK Wołomin. - Czy to jest tylko bezczynność, czy wynika to ze związków polityków PO z WSI? - pytał Kownacki.

Podczas rozmowy z dziennikarzami, i wcześniej w trakcie omawiania prezentacji, poseł zwrócił uwagę, że Bronisław Komorowski w latach 2000-2001 roku był ministrem obrony narodowej i nadzorował WSI. Wtedy - jak mówił poseł - WSI "nakazały" Centralnemu Biuru Śledczemu, aby ludzi z WSI powiązanych z fundacją "Pro Civili" nie ścigać. - Dlaczego minister obrony narodowej nic w tej sprawie nie robił? Czy prawdą jest, że prezydent Bronisław Komorowski, jak mówią media, spotykał się z Piotrem P., o którym wiedział, że jest zaangażowany w przestępczy proceder? Czy rzeczywiście spotykał się w Pałacu Prezydenckim? - to niektóre z pytań, które zadał szef zespołu Bartosz Kownacki.
Relacje polityków PO i prezydenta z władzami SKOK Wołomin i fundacji "Pro Civili"

Politycy PiS pytali też, jakie były relacje polityków PO, prezydenta z władzami SKOK Wołomin i fundacji "Pro Civili". Prezentacja przedstawiona dziennikarzom i politykom PiS zawierała m.in. zdjęcia szefostwa fundacji SKOK Wołomin z Bronisławem Komorowskim i obecnym europosłem PO Dariuszem Rosatim. Z kolei Przemysław Wipler (niezrz.) zapowiedział, że w czwartek złoży dwa zawiadomienia do prokuratury o podejrzeniu popełnienia przestępstw w sprawie SKOK-ów. Jak wyjaśnił, chodzi o niedopełnienie obowiązku nadzoru KNF nad SKOK Wołomin oraz przekroczenie uprawnień przez członków KNF.

- Pierwsze przestępstwo zostało moim zdaniem popełnione przez członków władz KNF, którzy nie dopełnili obowiązków, do których byli zobowiązani jako przedstawiciele nadzoru nad SKOK-ami. SKOK Wołomin był zarządzany przez zorganizowaną grupę przestępczą - powiedział Wipler w czwartek na konferencji prasowej w Sejmie. Jak ocenił, w wyniku zaniechań członków KNF, Bankowy Fundusz Gwarancyjny stracił 700 milionów złotych, a kilkaset rodzin straciło dużą część oszczędności.

Śledztwo dotyczące działania na szkodę SKOK Wołomin zostało wszczęte przez Prokuraturę Okręgową w Gorzowie Wlkp. w maju 2013 roku, po tym jak podczas innego postępowania dot. wyłudzenia kredytów z gorzowskiego oddziału PKO ustalono, że wielomilionowe kredyty na podstawie nierzetelnej dokumentacji wyłudzano także ze SKOK Wołomin. Z ustaleń śledczych wynika, że za wiedzą osób z kierownictwa SKOK Wołomin, podstawione osoby przedkładały podrobione zaświadczenia o zatrudnieniu i wysokości zarobków oraz akty notarialne stanowiące zabezpieczenie pożyczek i kredytów na nieruchomościach o znacznie zawyżonej wartości. To pozwalało uzyskiwać wysokie kredyty i pożyczki. Pierwsze z zaciąganych kredytów były spłacane, a następne były już spłacane kolejnymi, zaciąganymi nielegalnie kredytami - wynika z ustaleń śledztwa.

W kwietniu ub. roku gorzowski sąd aresztował wiceprezes SKOK Wołomin Joannę P. i mężczyznę związanego z tą instytucją Piotra P. Joanna P. usłyszała zarzut działania na szkodę firmy, natomiast Piotr P. zarzut udziału w wyłudzaniu kredytów. Obojgu zarzucono też udział w zorganizowanej grupie przestępczej.

Wipler poinformował, że drugie zawiadomienie dotyczy podejrzenia popełnienia przestępstwa przekroczenia uprawnień przez członków KNF, którzy - jego zdaniem - prowadzą kampanię polityczną i medialną przeciw senatorowi Grzegorzowi Biereckiemu. Jak dodał, członkowie KNF przekazują mediom informacje wrażliwe, które zostały uzyskane w ramach nadzoru nad SKOK-ami. - Z tych informacji nie wynikają żadne nieprawidłowości prawne czy przestępstwa, a które są wykorzystywane do kampanii pomówień przeciw senatorowi Biereckiemu - zaznaczył.

Według ubiegłotygodniowych publikacji "Wprost" i "Gazety Wyborczej", z materiałów zgromadzonych przez Komisję Nadzoru Finansowego wynika, że majątek zlikwidowanej w 2010 r. Fundacji na rzecz Polskich Związków Kredytowych, która kontrolowała system SKOK-ów i której prezesem był Grzegorz Bierecki, przekazany został do spółki będącej własnością kilku osób, w tym Biereckiego, mającego w niej najwięcej udziałów, nie zaś do instytucji w systemie SKOK, np. do Kasy Krajowej. Sprawie tej poświęcone było pismo szefa KNF Andrzeja Jakubiaka, które otrzymali: premier Ewa Kopacz, marszałek Senatu oraz szefowie CBA i ABW. Zdaniem premier "sytuacja jest bardzo poważna" i należy ją wyjaśnić.

Zdaniem Biereckiego wszystkie zarzuty podnoszone w artykułach "Wprost" i "GW" to kłamstwa. "Kłamią na mój temat również politycy PO, z premier Ewą Kopacz na czele, prowadząc w ten sposób brudną kampanię wyborczą" - oświadczył Bierecki.

Spółdzielcze Kasy Oszczędnościowo-Kredytowe stały się jednym z głównych tematów politycznego sporu. PO wskazuje na patologie w kasach, wykazane w raportach Komisji Nadzoru Finansowego. PiS uważa, że temat jest instrumentalnie wykorzystywany w kampanii wyborczej. W środę o sytuacji w SKOK-ach 9 godzin dyskutowali posłowie z sejmowej Komisji Finansów Publicznych. Z przedstawionych posłom informacji Komisji Finansów Publicznych wynika, że sektor SKOK odnotował stratę w wysokości ok. 126 mln zł, a niedobór funduszy własnych to ok. 300 mln zł. Pod koniec 2014 r. 41 kas było objętych postępowaniem naprawczym. W stosunku do dwóch - SKOK Wołomin i SKOK Wspólnota - musiała zostać ogłoszona upadłość. Dwie kasy zostały przejęte przez banki.


za:telewizjarepublika.pl/pis-pyta-o-powiazania-prezydenta-i-politykow-po-z-wladzami-skok-wolomin,18458.html

***

Co prezydent wie w sprawie SKOK Wołomin?

Z mec. Bartoszem Kownackim, posłem PiS, członkiem sejmowej Komisji Sprawiedliwości i Praw Człowieka, rozmawia Mariusz Kamieniecki

Kiedy w piątek z mównicy sejmowej domagał się Pan odpowiedzi na pytanie dotyczące relacji prezydenta Komorowskiego z twórcą SKOK-u Wołomin Piotrem Polaszczykiem i innymi żołnierzami byłych WSI powiązanych z aferą Fundacji Pro Civili, a później z fundacją SKOK-u, marszałek Radosław Sikorski wyłączył mikrofon...


– Z informacji medialnych wynika, że osoby te bywały w Pałacu Prezydenckim, przynosiły wino i kwiaty i najprawdopodobniej kontaktowały się z prezydentem Komorowskim, a przynajmniej tak opowiadali. Jest to bardzo niepokojące i jeżeli zostałoby to potwierdzone, to byłoby to niebywale bulwersujące i tak na dobrą sprawę dyskredytowałyby osobę prezydenta Bronisława Komorowskiego. Rzeczywiście coś może być na rzeczy, skoro posłowie Platformy Obywatelskiej widząc, że zaczynają padać niewygodne pytania dotyczące prezydenta, z paniką w oczach, jakby instruują czy wręcz nakazują marszałkowi Sikorskiemu wyłączenie mikrofonu. Ten posłusznie wykonał polecenie, co pokazuje, że w tej sprawie Platforma rzeczywiście może mieć coś do ukrycia. Chodzi zapewne o to, aby media nie dowiedziały się, o co chodzi i co tak naprawdę wydarzyło się w SKOK-u Wołomin, podobnie zresztą jak w wielu innych sprawach, w które uwikłana jest partia rządząca. Kiedy poseł opozycji żąda zwołania Konwentu Seniorów, żeby Sejm zajął się tą sprawą, to próbuje się te działania lekceważyć, wyłączyć mikrofon i udać, że sprawy nie było. Proszę też zwrócić uwagę, że marszałek Sikorski w ogóle nie poddał mojego wniosku pod głosowanie, co świadczy, że PO boi się tej sprawy i usiłuje ją zamieść pod dywan.

Szefowa prezydenckiego biura prasowego Joanna Trzaska-Wieczorek zaprzecza, jakoby prezydent Komorowski znał i spotykał się z Piotrem P.

– Warto zastanowić się, dlaczego ta odpowiedź pada dopiero wczoraj, skoro ta informacja funkcjonuje w przestrzeni publicznej już od paru dni. Nie wiem, być może przeglądano księgi wejść i wyjść, sprawdzając czy nazwisko danej osoby nie zostało odnotowane. Chcę jednak dodać, że w Pałacu Prezydenckim równie dobrze można pojawić się bez odnotowania tego faktu, wystarczy do tego wola gospodarza czy innych prominentnych osób. Jest to też pytanie o wiarygodność osób, które podawały taką informację. Osobiście mogę tylko dodać, że z informacji i wiedzy, jaką posiadam na te dane powoływali się żołnierze byłych WSI. Być może uważali, że jest to coś, co ich nobilituje, a zarazem uzdalnia czy daje większe gwarancje do tego, aby dany proceder uprawiać, a być może jest to prawdą. To wszystko jest do sprawdzenia i skonfrontowania. Oczekiwałbym, aby na piśmie bądź osobiście prezydent Komorowski jednoznacznie powiedział tak lub nie. Niech powie, że nie zna tych osób, nie było ich u niego i nie kontaktował się z nimi. Przecież nie jest nigdzie powiedziane, że prezydent z Piotrem P. czy innymi osobami powiązanymi z Pro Civili czy SKOK Wołomin spotykał się w Belwederze czy Pałacu Namiestnikowskim, ale mogło to być w zupełnie innym miejscu. Jednoznaczne stwierdzenie ucięłoby spekulacje. No, chyba że jest inaczej, wówczas Bronisław Komorowski będzie milczał.

W jednej ze swoich wypowiedzi stwierdził Pan, że gdyby instytucje państwa działały sprawnie, do wyłudzenia w SKOK Wołomin nie doszłoby. Na czym polegała niesprawność tych działań?

– Co najmniej od 2007 r., bo z tego okresu pochodzi Raport z weryfikacji WSI, ale tak naprawdę już wcześniej poszczególne instytucje państwa miały informacje, gdzie wskazano m.in. Piotra P., ale także inne osoby, które brały udział w tym procederze. Powiedzmy sobie jasno, że to nie jest tylko Piotr P. czy kilku jego kolegów, ale w sprawę zamieszane są całe klany rodzinne: żony, dzieci. Gdyby instytucje państwa funkcjonowały w sposób prawidłowy, to spotykając nazwisko takiej czy innej osoby w radzie nadzorczej czy w jakimkolwiek organie innej instytucji finansowej, powinny natychmiast na to zwrócić uwagę. Jest nie do pomyślenia, aby taka osoba przez kilka kolejnych lat funkcjonowała i drenowała np. SKOK Wołomin czy Hydrobudowę Gdańsk, gdzie również doszło do szeregu nieprawidłowości. Jeżeli osoba, wobec której jest prowadzone postępowanie karne, która jest podejrzana o defraudację dużych kwot pieniężnych idących w setki milionów złotych, jest znana służbom, to jeżeli jej nazwisko pojawia się w innej instytucji finansowej, to niejako z urzędu powinna wzbudzić zainteresowanie tychże służb. Dodajmy jeszcze, że gdyby w 2000 czy 2001 r. pozwolono ścigać Piotra P., gdyby ówczesne WSI, które były wtedy podległe Bronisławowi Komorowskiemu jako szefowi MON nie powstrzymały KG Policji, czyli CBŚ, to bardzo prawdopodobne, że Piotr P. usłyszałby zarzuty za swoją pierwotną przestępczą działalność. Tym samym nie miałby możliwości założenia takiej instytucji jak SKOK Wołomin. Czyli znów wracamy do pytania nie tylko o to, kto nie dopełnił obowiązków? – Przez ostatnie lata w Polsce rozpostarto swoisty parasol ochronny nad byłymi żołnierzami WSI. W czym to się przejawiało? – Raz było to dyskredytowanie raportów, które wychodziły na światło dzienne, innym razem było to masowe zawieranie ugód z byłymi żołnierzami WSI, wykpiwanie min. Macierewicza i innych członków Komisji Weryfikacyjnej. Innym razem było to wręcz żądanie ścigania członków Komisji Weryfikacyjnej. Wiemy przecież, że takie śledztwo było prowadzone, próbowano też uchylić immunitet min. Macierewicza, a wszystko to tworzyło ów parasol ochronny nad działaniami WSI. Gdyby jednak państwo ze swoimi organami zachowało się inaczej, to nie doszłoby do skandali i dramatów, jakie teraz wychodzą na jaw. Ten parasol był rozpostarty dużo, dużo wcześniej, kiedy ministrem obrony był Bronisław Komorowski.

Czy Bronisław Komorowski jako szef MON mógł wiedzieć o tym, co robią WSI?

– To kluczowe pytanie, na które trzeba odpowiedzieć. Jeżeli nawet nie wiedział, to warto zastanowić się, czy dzisiaj w świetle tych wszystkich faktów nadal podtrzymuje stanowisko, iż były to znakomicie funkcjonujące służby działające w interesie Polski i czy nadal broniłby tych służb. Natomiast jeżeli rzeczywiście nie wiedział o tym, to z kolei świadczyłoby, że był miernym ministrem obrony narodowej i nie potrafił nadzorować tych służb. Jeżeli zaś wiedział, to dlaczego pozwolił, żeby tak funkcjonowały i dlaczego pozwolił, aby zablokowały one ściganie Piotra P.

Chce Pan powiedzieć, że nazwisko obecnego prezydenta jest tym, które spina aferę SKOK-u Wołomin z Fundacją Pro Civili?

– Na pewno jest jednym z tych nazwisk, które się przewija, jest łącznikiem między tymi wszystkimi zdarzeniami. W najlepszym wypadku Bronisław Komorowski był nieświadomym łącznikiem. Powtórzę jeszcze raz: to Bronisław Komorowski bronił WSI, to on rozpościerał moralny parasol ochronny nad byłymi żołnierzami WSI, wreszcie to on otoczył pośrednią ochroną, nadzorując WSI, które nie pozwoliły ścigać Piotra P. Nie mówię, że było to świadome działanie Bronisława Komorowskiego, bo póki co nie ma na to dowodów, aczkolwiek brak kategorycznej odpowiedzi prezydenta na zadane pytania oraz brak jednoznacznego wytłumaczenia tych okoliczności niestety sprawia, że można mieć wątpliwości i zastanawiać się, co jest zwykłą nieudolnością, co błędem, a co działaniem innego rodzaju. Zgodzi się Pan ze stwierdzeniem Waldemara Pawlaka, że KNF wykazywała szczególną gorliwość, rzucając się na małe instytucje, a przymykała oczy czy też nie ruszała dużych? – Dokładnie na tym polegały działania wobec SKOK-ów, zwłaszcza nadzór nad mniejszymi, słabszymi SKOK-ami. Natomiast największe, a przypomnę, że SKOK Wołomin był drugim co do wielkości, nie były kontrolowany z taką gorliwością. Zawiadomienie, że może dochodzić do nieprawidłowości w ramach działalności SKOK-u Wołomin, wysłano do KNF już 27 września 2012 r., natomiast skuteczne działania miały miejsce dopiero półtora czy dwa lata później. Wydaje się, że przy tak dużych pieniądzach, tego typu zaniedbania nie powinny mieć miejsca, tym bardziej że w przypadku mniejszych SKOK-ów działania były natychmiastowe. Mimo ogromnej kampanii reklamowej SKOK-u Wołomin w środkach masowego przekazu, dziwi fakt, że KNF, która miała choćby tylko uprawdopodobnioną wiedzę, nie reagowała i pozwoliła tej instytucji na prowadzenie działalności reklamowej, w pewnym sensie przyczyniając się do tego, że tysiące ludzi straciło swoje oszczędności. Ten brak reakcji mógł być celowy? – Nie chciałbym wyrokować czy spekulować, z czego wynikał ten brak nadzoru. Każdy sam powinien sobie odpowiedzieć na tak postawione pytanie: co jest zwykłym ludzkim błędem, bo te też się w życiu zdarzają, a co jest świadomym działaniem. Jak bowiem wytłumaczyć fakt, że wobec małych SKOK-ów podejmowane są natychmiastowe działania naprawcze, działania kontrolne, zakazy reklamy itp., natomiast wobec dużego SKOK-u, gdzie są wielkie pieniądze, instytucji, która prowadzi zakrojoną na szeroką skalę kampanię reklamową, takich działań nie ma. Wniosek jest prosty: albo jest to nieudolność urzędników, albo coś więcej.

Na to jednak każdy musi sobie odpowiedzieć sam, uwzględniając te fakty, które przedstawiamy. Jakie jeszcze działanie będą podejmowane w celu wyjaśnienia wszystkich wątpliwości?

– Po pierwsze, wczoraj skierowaliśmy pismo do prezydenta z prośbą o udzielenie odpowiedzi na fundamentalne pytania, które jako posłowie PiS próbowaliśmy – choć nieskutecznie – zadać z mównicy sejmowej. Liczę, że prezydent Komorowski ustosunkuje się do tego i osobiście udzieli odpowiedzi. Mamy nadzieję, że powie, co było prawdą, a co nie, wskaże, gdzie się być może mylimy, a gdzie mamy rację. Kolejne kroki są uzależnione od stanowiska prezydenta. Milczenie byłoby bardzo niepokojącym znakiem, który zmusiłby nas do dalszych działań i podjęcia badań. Nasz zespół parlamentarny ciągle działa i nie zakończył pracy. Jesteśmy jednak w bardzo niewdzięcznej roli, nie możemy bowiem powiedzieć opinii publicznej wszystkiego, o czym wiemy. To jest trudna sytuacja, bo wielu członków naszego zespołu było zasiadało w Komisji Weryfikacyjnej WSI. Posiedliśmy duży zasób wiedzy, której niestety nie możemy wykorzystać. Musimy zatem szukać innej wiedzy, chociażby w przestrzeni publicznej na podstawie medialnych doniesień, bo pewne materiały są objęte klauzulą. Zapewniam jednak, że jeżeli prezydent Komorowski nie wyjaśni tej sprawy, to będzie ona dalej przez nas podnoszona. Polacy, oddając głos w zbliżających się wyborach prezydenckich, powinni mieć pełną wiedzę na ten temat. Mam nadzieję, że tak się stanie. Czy to oznacza, że wiedza, jaką Pan i inni posłowie z Komisji Weryfikacyjnej WSI mają, mogłaby pogrążyć pewne osoby? – Mogę powiedzieć tylko tyle, że nasza wiedza jest znacznie szersza, niż możemy to dzisiaj zaprezentować, szersza, niż posiada przeciętny obywatel, który śledzi tę sprawę. Zawiadomienia w sprawie niedopełnienia obowiązków oraz przekroczenie uprawnień przez KNF i jej pracowników do Prokuratury Okręgowej w Warszawie złożył poseł Przemysław Wipler… – Aż dziw bierze, że kiedy ta afera zaczynała nabierać rozmachu i było wiadomo, że w SKOK-u Wołomin dochodzi do dużych nieprawidłowości, prokuratura oraz ABW, która ma ochraniać bezpieczeństwo ekonomiczne państwa polskiego z urzędu, nie zainteresowała się tą sprawą. Chyba że ABW czy inne służby analizują postępowanie poszczególnych urzędników i nie ujawniają tych informacji. Mam nadzieję, że tak jest. Jeżeli nie, to to zawiadomienie staje się jedyną drogą, aby zmusić instytucje państwowe do działania. Pragnę jednak podkreślić, że w normalnym państwie te instytucje powinny z urzędu wszczynać śledztwo.

Dziękuję za rozmowę.

Mariusz Kamieniecki

za:www.naszdziennik.pl/polska-kraj/133543,co-prezydent-wie-w-sprawie-skok-wolomin.html

***

Kim jest Bronisław Komorowski? "STUDIO REPUBLIKA"

http://vod.gazetapolska.pl/8807-kim-jest-bronislaw-komorowski-studio-republika

***


Rozmowa Niezależna - Bartłomiej Misiewicz


http://vod.gazetapolska.pl/9602-rozmowa-niezalezna-bartlomiej-misiewicz

***

Jedyny członek Polski racjonalnej

Jeśli zagłosujesz na Bronisława Komorowskiego, należysz do Polski racjonalnej – lepszych ludzi, bardziej wykształconych, zatroskanych o nasz kraj. Podział został nakreślony w kampanii wyborczej sprytnie, jest jednak „ale”. Do której Polski zaliczają się koledzy Komorowskiego z PO? Gdy decydowały się w Sejmie losy WSI, PO głosowała ręka w rękę z PiS-em. Jedyną osobą, która zagłosowała inaczej, był Komorowski, który do dzisiaj tym się szczyci. Mało tego, twierdzi, że likwidacja WSI była hańbą i zbrodnią! Czy zatem partia, z której ramienia kandyduje w wyborach, reprezentuje Polskę racjonalną, czytaj zgodną z poglądami obecnego prezydenta, czy może Polskę radykalną? Wkrótce okaże się, że jedynym przedstawicielem Polski racjonalnej jest sam… Bronisław Komorowski.


Grzegorz Wszołek


za:niezalezna.pl/65464-jedyny-czlonek-polski-racjonalnej

***

Komorowski o likwidacji WSI: to zbrodnia i hańba!

Zniszczenie WSI przez Antoniego Macierewicza było zbrodnią i hańbą – powiedział prezydent Bronisław Komorowski. W ten sposób odniósł się do zarzutów o jego kontakty z byłymi oficerami tej postsowieckiej służby.



Słowa Komorowskiego odnosiły się do zarzutów PiS dotyczących związków prezydenta z jednym z byłych oficerów tej służby, podejrzanym o działalność przestępczą w sprawie wołomińskiego SKOK-u. Politycy PiS pokazywali w ostatnich dniach zdjęcie Komorowskiego, które zrobił sobie z oficerem podczas premiery filmu „Bitwa Warszawska”.



- PiS wymyśla takie bzdury, ale nie jest już skłonne informować, gdzie i w jakich okolicznościach to zdjęcie zostało wykonane. Tymczasem to po prostu reżyser Jerzy Hoffman przedstawiał mnie wszystkim sponsorom swojego filmu. Robię dziennie setki takich zdjęć i mam nadzieję, że nie wszyscy później czują się moimi znajomymi – powiedział.



Komorowski skrytykował działania PiS wobec WSI. Przypomnijmy, że właśnie w okresie rządów tej partii służba ta została rozwiązana. Ujawniono przy tym, że jej funkcjonariusze byli zamieszani w liczne nielegalne interesy.



Jednak według prezydenta źle się stało, że WSI zostało rozwiązane. – WSI mogło mieć mankamenty, ale zbrodnią i hańbą było zniszczenie polskiego kontrwywiadu. Uważam, że miałem rację i odwagę, by głosować przeciwko temu – oświadczył.



Odpowiedział też na oskarżenia związane z jego dawnymi związkami z WSI. – Moje związki z WSI polegały na tym, że one były mi podległe tak, jak były podległe Antoniemu Macierewiczu. Różnica polega na tym, że on służby zlikwidował – powiedział.



Wojskowe Służby Informacyjne to mutacja PRL-owskiej Wojskowej Służby Wewnętrznej i Zarządu II Sztabu Generalnego Wojska Polskiego, a wcześniej – Informacji Wojskowej. Służba ta była zbrodniczą organizacją blisko powiązaną z sowieckim wywiadem. Po 1989 roku w niemal niezmienionym kształcie, po korekcie w nazwie, miała pełnić zadania kontrwywiadowcze w III RP. Służba ta nie przez przypadek stała się symbolem patologii polskiej transformacji ustrojowej. Dość stwierdzić, że w okresie jej dzialności Urząd Ochrony Państwa zdołał ujawnić szpiegostwo części jej funkcjonariuszy na rzecz Federacji Rosyjskiej. W okresie jej działalność, mająca zajmować się kontrwywiadem służba nie schwytała ani jednego szpiega. Zlikwidowano ją w 2006 roku.

za:www.pch24.pl/komorowski-o-likwidacji-wsi--to-zbrodnia-i-hanba-,34786,i.html#ixzz3VV63IhiL    


***

Nieskazitelne aniołki z WSI

Likwidacja Wojskowych Służb Informacyjnych była zbrodnią i hańbą – stwierdził Bronisław Komorowski w porannej miłej pogawędce z Moniką Olejnik w Radiu Zet. Nie omieszkał przy tym przypomnieć, że jako jedyny poseł Platformy Obywatelskiej był przeciwny likwidacji tej służby. Czym naprawdę były WSI, pokazał najpierw Raport z weryfikacji WSI Antoniego Macierewicza, a później książka „Długie ramię Moskwy” Sławomira Cenckiewicza. WSI nie były formacją – jak chce zaklinać rzeczywistość Komorowski – złożoną z profesjonalistów i ludzi honoru. Roiło się w niej natomiast od różnego rodzaju hochsztaplerów i pijaków, którymi dowodzili ludzie szkoleni przez sowieckie służby specjalne. Ta mieszanka doprowadziła do wysypu różnego rodzaju afer – nielegalnego handlu bronią, działaniu mafii paliwowej czy przekrętów finansowych, czego jednym z przykładów jest SKOK Wołomin i Piotr P., były funkcjonariusz WSI zasiadający we władzach tej spółki. W części afer, w które zamieszane były WSI, zapadły wyroki skazujące, w kilku innych śledztwa jednak jeszcze się toczą. Dlaczego mimo to prezydent Bronisław Komorowski broni WSI? Prawda jest arcyboleśnie prosta – po prostu wstawia się za swoimi kolegami.

?Dorota Kania

za:niezalezna.pl/65454-nieskazitelne-aniolki-z-wsi


***

Sakiewicz: Słowa Komorowskiego to hańba

„Sprawa WSI jest strasznie kompromitująca. To nie tylko hańba, ale też brak odpowiedzialności”.

„Słowa Bronisława Komorowskiego są nie tylko hańbą, ale również przykład braku odpowiedzialności” - mówił Tomasz Sakiewicz. Odniósł się w ten sposób do wypowiedzi prezydenta, który wskazał, że hańbą było zlikwidowanie WSI.

„Sprawa WSI jest strasznie kompromitująca. To nie tylko hańba, ale też brak odpowiedzialności ze strony prezydenta” - mówił o słowach prezydenta Tomasz Sakiewicz, redaktor naczelny „Gazety Polskiej”, na antenie TV Republiki.

„Lojalność Bronisława Komorowskiego wobec WSI jest znana od dawna” - przypomniał Sakiewicz. Dodał, że prezydent jest "umoczony" w kontaktach z Wojskowymi Służbami Informacyjnymi. „Nie nazwę tego współpracą, ale pewien rodzaj współpracy politycznej, towarzyskiej” - stwierdził.

Z Sakiewiczem zgodził się Krzysztof Świątek z "Tygodnika Solidarność", który podkreślił, że w tej chwili opinia publiczna może tylko rozważać czemu prezydent tak stanowczo trzyma się przy swojej decyzji ws. WSI. „Możemy spekulować, wiemy, że poseł Komorowski jako jedyny głosował przeciwko rozwiązaniu WSI (...) może są jakieś zobowiązania prezydenta o których nie wiemy, albo których możemy się tylko domyślać” - dodał.

za:www.stefczyk.info/publicystyka/opinie/sakiewicz-slowa-komorowskiego-to-hanba,13352363443#ixzz3VV72XXkr

***


Sumliński: Komorowskiego kontrolują ludzie z WSI

– Komorowskiego kontrolują ludzie z WSI – mówił w programie „Wolne głosy” dziennikarz śledczy Wojciech Sumliński.Opowiadał też o swojej nowej książce pt. „Niebezpieczne związki Bronisława Komorowskiego”

– Książka jest mroczna, bo taki jest świat służb – ocenił swoją nową książkę Wojciech Sumliński.
Dodał, że dotąd „nie było książki tak obszernej, która by wyjaśniała, kim jest Komorowski, jakie działania ochronne prowadził dla pewnych grup, jakie decyzje w związku z tym podejmował”.

– Komorowskiego kontrolują ludzie z WSI. Bezpośrednie relacje mieli z nim też ludzie wprost zajmujący się działalnością przestępczą – przypominał dziennikarz śledczy.

Sumliński przywoływał opisywane w książce podejrzane związki obecnego prezydenta, sytuacje związane z jego karierą polityczną, aferą marszałkową i jego zachowaniem w stosunku do likwidacji WSI.

– Chodziło o skompromitowanie komisji weryfikacyjnej WSI, skompromitowanie też dziennikarza, którzy zaczął się zajmować sprawami, którymi w ich mniemaniu nie powinien – mówił dziennikarz śledczy, odwołując się do działań Komorowskiego. – Chciano mnie zniszczyć. Piszę też o tym w książce, że w uderzanie w komisję weryfikacyjną WSI był zaangażowany obecny prezydent Polski – stwierdził Sumliński

za:www.fronda.pl/a/sumlinski-komorowskiego-kontroluja-ludzie-z-wsi,50202.html

***

Wojciech Sumliński dla Fronda.pl: o Komorowskim i rosyjskich szpiegach

- Bronisław Komorowski był współodpowiedzialny za to, że nadzór nad strategicznymi łączami Telekomunikacji przejęła rosyjska firma GTS – mówi Wojciech Sumliński. Z reporterem śledczym rozmawia Jakub Jałowiczor.

Niektórzy zarzucają Bronisławowi Komorowskiemu, że nie błyszczy inteligencją. Inni twierdzą, że tylko takiego udaje, ale w rzeczywistości dobrze wie, czego chce. Jak jest według pana?

Niewątpliwie Bronisław Komorowski ilekroć się odezwie, to się kompromituje. Jeżeli podejmuje się jakiegoś działania, to często to działanie wgląda tragikomicznie. Jeśli wypowie jakiś bon mot, to nie wiadomo, czy się śmiać, czy płakać. W moim przekonaniu nie udaje tego. Wskutek moich ustaleń i kontaktów z Bronisławem Komorowskim powiem tak: w moim głębokim przekonaniu Komorowski sam z siebie nie osiągnąłby w życiu takiego stanowiska, jakie osiągnął. W swojej książce „Niebezpieczne związki Bronisława Komorowskiego” podaję szereg argumentów wskazujących na to, że za plecami obecnego prezydenta stoją lub stali do niedawna ludzie, którzy bardzo mocno pracowali nad tym, żeby mógł osiągnąć swoją pozycję. To ludzie ze służb tajnych. Sam Bronisław Komorowski nie miałby na to szans i umiejętności. Myślę, że każdy gołym okiem widzi to, że Bronisław Komorowski po prostu nie nadaje do tego, żeby być prezydentem 40-milionowego kraju.

Kiedy zaczęły się związki Bronisława Komorowskiego ze służbami specjalnymi? Jedni wskazują na to, że z „resortowej” rodziny pochodzi jego żona, więc wszystko zaczęło się już w młodości obecnego prezydenta. Inni mówią o parabanku Janusza Palucha, w który Komorowski zainwestował pieniądze, które straciłby, gdyby nie pomoc WSI. To już lata 90.

Z moich informacji wynika, że pierwsze kontakty Bronisław Komorowski miał już pod koniec lat 80. Nie wiem, czy wcześniej, to niewykluczone. Ja także skłaniam się ku temu, i o tym piszę w swojej książce, że istotną rolę odegrała tutaj małżonka pana prezydenta. Natomiast kontakty z takimi wojskowymi jak płk Aleksander L., gen. Tadeusz Rusak, gen. Bolesław Izydorczyk i wielu innych to już przełom lat 80. i 90. Niewątpliwie już na początku lat 90. Bronisław Komorowski miał te kontakty na tyle ugruntowane, że za niektóre z tych osób wręcz ręczył, domagał się, żeby w tej - podobno nowej - rzeczywistości piastowały poważne funkcje. Na przykład w 1990 r. Komorowski naciskał na Jana Rokitę, by tenże uczynił pana Rusaka szefem Urzędu Ochrony Państwa w Krakowie, czyli w miejscu z wielu względów newralgicznym dla służb. I tak się stało. Rusak został z protekcji Komorowskiego pierwszym szefem UOP w Krakowie. A przecież to był rok 1990 i wydawało się, że tych ludzi powinno dzielić wszystko. Jeden był wielkim opozycjonistą, drugi - bardzo zacietrzewionym człowiekiem, który miał bardzo radykalne pomysły na rozprawianie się z opozycją w latach 80. Zaraz po nastaniu wolnej Polski pan Komorowski ręczy za człowieka, który, wszystko by na to wskazywało, powinien być jego absolutnym politycznym i nie tylko politycznym przeciwnikiem.

Niedawno Telewizja Republika pokazała należący do Aleksandra L. dyplom ukończenia kursu KGB w Moskwie pochodzący z 1981 r. Kontakty z ludźmi pokroju L. oznaczały obracanie się w orbicie kontaktów moskiewskich.

Ja tylko przypomnę, że Bronisław Komorowski w mojej sprawie, którą media nazwały aferą marszałkową przyznał w prokuraturze i podpisał własną ręką, że spotykał się z dwoma oficerami służb tajnych: Aleksandrem L. i płk Leszkiem Tobiaszem mając świadomość, że jeden z tych dwóch oficerów (mowa o Aleksandrze L.), mógł być powiązany z rosyjskim wywiadem. Bronisław Komorowski miał taką świadomość. Można powiedzieć, że Komorowskiego zadenuncjował ówczesny rzecznik rządu Paweł Graś, który bał się tej sprawy i ze wszystkich sił chciał się z niej wyplątać. Graś został zapytany o to, dlaczego sprawą zajęła się Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego, a nie Służba Kontrwywiadu Wojskowego, skoro rzecz dotyczyła tajemnic wojskowych. Odpowiedział: sprawą zajęła się ABW, a nie SKW, bo mieliśmy wiadomość, że jeden z tych dwóch oficerów może mieć związki z rosyjskim wywiadem. A skąd ta wiadomość? - pytamy. A pan Graś mówi: od Bronisława Komorowskiego. Później zapytaliśmy o to Bronisława Komorowskiego, który to potwierdził. Bał się chyba skłamać w tym miejscu. Często zasłaniał się niepamięcią, ale tu akurat potwierdził i podpisał własną ręką, że spotykał się z pułkownikiem Aleksandrem L. i z pułkownikiem Leszkiem Tobiaszem mając świadomość, że jeden z nich może być współpracownikiem rosyjskiego wywiadu. Te kontakty pana Bronisława Komorowskiego rzeczywiście są zdumiewające. Powinny natychmiast zakończyć karierę polityczną prezydenta, a on sam powinien się gęsto tłumaczyć przed prokuratorem W każdym normalnym kraju by się tak stało. Przypomnijmy, że Józef Oleksy za kontakty z rosyjskim szpiegiem Ałganowem ustąpił z urzędu, choć twierdził, że nie wiedział, iż Ałganow jest agentem. A Komorowski przyznał, że miał takie informacje i nie przeszkadzało mu to w spotkaniach z Aleksandrem L. Przypomnę też historię pana generała Izydorczyka. Nikt nie chciał podpisać jego nominacji na ważne stanowisko w NATO. Dostał tę nominację tylko i wyłącznie wskutek nacisku Bronisława Komorowskiego. A przecież nie były wtedy tajemnicą kontakty pana Izydorczyka z wysokimi rangą przedstawicielami GRU. Miało być takie spotkanie na Podkarpaciu. A jednak Bronisław Komorowski tego pana protegował stanowisko, które dawało mu możliwość do zapoznawania się z natowskimi tajemnicami.

Jest taka historia, o której napisał w 2007 r. na blogu Janusz Palikot. Komorowski miał z nim polować na głuszce 300 km od Moskwy w towarzystwie jakichś ludzi z KGB. Czy badał pan tę sprawę? Wie pan, o co chodziło z tym polowaniem i czemu Palikot się czymś takim pochwalił publicznie?

Nie, tej sprawy nie badałem. Natomiast nie dajmy się wpuścić w maliny. Janusz Palikot od czasu do czasu powie coś przeciw Bronisławowi Komorowskiemu, ale to teatr. Palikot niczego nie robi bez porozumienia z Komorowskim. Tutaj mógł akurat coś chlapnąć. Ci panowie tak mają, zwłaszcza Komorowski, że czasem, przyznają się do rzeczy, do których świadomie przyznać by się nie chcieli.

Wydawało mi się jeszcze niedawno, że sprawa związków Komorowskiego z WSI jest w pewnym sensie wyjaśniona – kto się tym interesuje, ten wie, a kto nie chce wiedzieć, zdążył już sobie wyprzeć pewne fakty ze świadomości. Jednak na początku tego miesiąca instytut IBRiS podał wyniki badań dotyczących tego, co w trwającej kampanii wyborczej najbardziej interesuje Polaków. Okazało się, że tematyka WSI interesuje 63 proc. ludzi i jest dla wyborców jedną z najważniejszych spraw. Czy pana książka i w ogóle związki Komorowskiego z wojskówką to jest coś, co może mieć wpływ na wynik wyborów prezydenckich?

Ja w swojej książce podaję wiele faktów, które są porażające i myślę, że dyskwalifikują Komorowskiego jeśli chodzi o zajmowanie jakiegokolwiek stanowiska w państwie. Podaję jego rolę w prywatyzacji Telekomunikacji Polskiej. Był wówczas ministrem obrony narodowej i był współodpowiedzialny za to, że nadzór nad strategicznymi łączami Telekomunikacji mogła przejąć rosyjska firma GTS. Także nad łączami ataszatów wojskowych. Chodzi tu więc nie tylko (o ile można użyć słowa „tylko”) o te związki, o których się już publicznie mówi. Nie chodzi tylko o podjęcie działań osłonowych w stosunku do przestępczej organizacji Pro Civili, której działania doprowadziły do wielu zagadkowych zgonów i do defraudacji liczonych nawet nie w milionach, a w miliardach złotych. Tu chodzi o znacznie szersze spektrum działań Bronisława Komorowskiego, które doprowadziły do wielu sytuacji, na których zawsze zyskiwał ktoś inny, a traciło państwo polskie. Chciałbym podkreślić, że to nie jest książka, w której wziąłem sobie na cel pana Komorowskiego i założyłem sobie, że muszę coś znaleźć. To jest książka, która krok po kroku bardzo spokojnie pokazuje moje dziennikarskie śledztwo, które zaczęło się w roku 2006, a dotyczyło fundacji Pro Civili. Krok po kroku dochodziłem do tego, by poznać, kim naprawdę jest Bronisław Komorowski i jak daleko jego wizerunek odbiega od tego, co jest przedstawiane w mediach. Myślę, że w ten sposób powstała bardzo rzetelna książka. Podpisuję się pod każdym zdaniem i każde zdanie jestem w stanie udowodnić w każdym uczciwym sądzie. Uważam, że dotąd nie było publikacji o Bronisławie Komorowskim, która pokazywałaby tak wiele z tego, co skrywano na temat tej postaci.

za:www.fronda.pl/a/wojciech-sumlinski-o-komorowskim-i-rosyjskich-szpiegach

Copyright © 2017. All Rights Reserved.