Witamy serdecznie na stronie internetowej Oddziału Łódzkiego
Katolickiego Stowarzyszenia Dziennikarzy.

Mamy nadzieję, że ułatwimy Państwu docieranie do rzetelnej informacji. Tutaj chcemy prezentować wielkość oraz problemy naszego Kościoła, zagadnienia społeczne, cywilizacyjne, publikacje członków Stowarzyszenia, stanowiska w ważnych kwestiach. Nie będziemy konkurować w informacjach bieżących z innymi portalami (niektóre z nich wskazujemy w odnośnikach), natomiast gorąco zapraszamy do lektury wszystkich tekstów - ich aktualność znacznie przekracza czas prezentacji na stronie głównej. Zachęcamy do korzystania z odnośników: "Publikacje" i "Polecane". Mamy nadzieję na stały rozwój strony dzięki aktywnej współpracy użytkowników. Z góry dziękujemy za materiały, uwagi, propozycje.
Prosimy kierować je na adres: lodz@katolickie.media.pl

Nowe kierunki w sztuce? Terlikowska: Może czas na gwałt na żywo, akty zoofilskie albo pedofilie w teatrze?

„Teatr Polski wytycza ścieżkę, którą należy podążać” – zachwyca się recenzent „Tygodnia Powszechnego”. Szkoda, że nie zauważa, że to ścieżka prowadząca na samo dno.

Gazety i portale internetowe dziś się licytują, ile faktycznie było pornografii w spektaklu w Teatrze Polskim we Wrocławiu. Czy półminutowe sceny imitujące akt seksualny wykonywane przez dwoje nagich aktorów lub kłębowisko nagich ciał  to już jest porno czy jeszcze pod tę definicję nie podpada. Czy sam fakt zaangażowania aktorów na co dzień pracujących w branży porno osłabia rangę przedstawienia czy jest jego największym atutem?

Faktem jest, że podsycanie zainteresowania tym wątkiem przez twórców spektaklu było ogromne. To wszak oni z lubością opowiadali o poszukiwaniu prawdziwych pornoaktorów, to oni opowiadali o tym, ze żadna para z Polski nie chciała uczestniczyć w tym przestawieniu. To oni w końcu mówili o wulgarnym, wywołującym mdłości języku sztuki. Skoro więc tak ten wątek eksploatowali, niewykluczone, że potraktowali to jako przynętę. Ot, spragniona doznań seksualnych gawiedź kupi bilety. Czy sama sztuka to taki gniot, że bez skandalu by się nie obroniła, a widownia świeciłaby pustkami? A jeśli nie, jeśli jest wybitna, to po co ta cała szopka? Chyba tylko po to, żeby teraz pokazać, jacy katolicy i prawicowcy są ciemni i zacofani.

Nieustanne podkręcanie wątku pornograficznego, oblepienie miasta dość wulgarnymi plakatami (miejsca publiczne, uczęszczane przez dzieci) każe samo z siebie zadawać pytania o cel takich prowokacji. Każe też zastanawiać się, czy promowanie takiej „sztuki” musi koniecznie odbywać się na deskach teatru i na dodatek za państwowe pieniądze. Przez kilka ostatnich dni byliśmy bowiem świadkami dość żenującego festiwalu obrony pornografii. Oto bowiem posłowie, dziennikarze publicznych mediów, aktorzy otwarcie bronili czegoś, co jednak w powszechnym odczuciu budzi niesmak. A może już tak bardzo ludzie mają przeżarte mózgi obrazami pornograficznymi, że nie ma dla nich znaczenia, czy jest ona dostępna w klubach w „czerwonych dzielnicach” czy w państwowym teatrze. Może tak im już te obrazy spowszechniały, że nawet nie traktują tego jako pornografii.

O zdjęcie sztuki z afisza apelował minister kultury. W trosce o morale społeczeństwa. Tyle że troska ta została okrzyknięta cenzurą: „Dziś, kiedy nowa władza bezceremonialnie dąży do podporządkowania sobie sfery publicznej, dyktując wszystkim normy postępowania, Teatr Polski wytycza ścieżkę, którą należy podążać” – pisze w recenzji Marcin Kościelniak na stronie internetowej „Tygodnika Powszechnego”. Cóż, na dziwną ścieżkę próbuje sztukę sprowadzić ów autor. Ale dobrze. Skoro zaproszenie na scenę aktorów porno i odgrywanie stosunków seksualnych jest wyznaczaniem nowych kierunków, to ciekawa jestem, jakie będą następne. Może jakiś spektakl z pedofilem w roli głównej. Nie, nie z aktorem. Najprawdziwszym pedofilem. To dopiero byłoby przekraczanie tabu. Albo gwałt, na żywo. Kto powiedział, że to nie jest sztuka. Może jakieś akty zoofilskie? A jak ktoś będzie protestował, domagał się wycofania spektaklu, to się mu powie, że nie ma prawa podporządkowywać sobie sfery publicznej i dyktować norm postępowania. W końcu sztuka rządzi się swoimi prawami.

Szkoda, że ci piewcy demokracji i wolności słowa nie widzą, że sztuka ta coraz bardziej przypomina rynsztok, a ścieżka, po której podąża, niechybnie prowadzi na samo dno.

Małgorzata Terlikowska

za:telewizjarepublika.pl/nowe-kierunki-w-sztuce-terlikowska-moze-czas-na-gwalt-na-zywo-akty-zoofilskie-albo-pedofilie-w-teatrze,26478.html

***


Terlikowska: Kulturowa mniejszość szykuje PORNOgrom

Kulturowa mniejszość versus tłuszcza, która nie zna i znać nie chce współczesnej kultury. Tłuszcza, która mniejszość prześladuje. Jeszcze trochę a zafunduje jej pogromy – wieszczy Kinga Dunin.

Od dziś osoby promujące pornografię, wyuzdane zachowania seksualne, wulgarny język to KULTUROWA mniejszość. Co prawda kultura zawsze kojarzyła mi się z czymś zupełnie innym, ale widocznie nie jestem na czasie. Dziś nawet dzieciom czy młodzieży trudno zwrócić uwagę, kiedy na przykład przeklinają. W końcu to język nowej kulturalnej elity, tak teraz mówią w teatrze, proszę się więc nie czepiać. Walka z pornografią? Przecież to sztuka przez wielkie „S”, a panie trudniące się nierządem po prostu obcują ze sztuką. Stręczyciele to więc nie żadni przestępcy, a mecenasi sztuki. Nieźle się narobiło.

Mniejszościom w Polsce łatwo nie jest. Jako matka wielodzietna też należę do mniejszości, więc wiem, jakie to wszystko trudne. A kiedy jest to mniejszość kulturalna to już w ogóle. Taka matka to sobie jakoś poradzi, a kulturowa mniejszość musi zamknąć się w szafie, bo inaczej dopadnie ją niekulturowa i niekulturalna większość i jeszcze zechce na swoje konserwatywne poglądy nawracać. A jak mniejszość się nie podporządkuje, to bach! – jakiś pogrom się zrobi i po kłopocie.

Rzeczniczką mniejszości kulturowej została Kinga Dunin. I zaapelowała o szczególną ochronę owej mniejszości. Bo to jednostki wybitne, wysokiej klasy esteci, którzy wyznaczają nowe trendy i nowe ścieżki, którymi podążać winna współczesna kultura. „Mniejszość kulturowa, podobnie jak inne mniejszości, powinna przecież być jakoś chroniona. Mieć prawo do kultywowania własnej odmienności. Może nawet swoje szkoły? A przynajmniej zamiast lekcji religii zajęcia o teoriach krytycznych. Zamiast zbiorowych wycieczek na film Bitwa Warszawska uczniowie oglądaliby Satiricon. A nawet można by dla niej zarezerwować kilka miejsc w Sejmie” – pisze na portalu „Krytyki Politycznej”. Jeśli bowiem nie będzie chroniona rozprawi się z nią motłoch, który do teatru nie chodzi, książek nie czyta i nie chce posyłać do szkoły dzieci, to znaczy może nawet chce, ale domaga się jakiegoś wyboru. Wiadomo bowiem, że kulturowe elity oddają dzieci do żłobka zaraz po urodzeniu (albo ich w ogóle nie rodzą), a niekulturowe hodują w domu pod kloszem, żeby jeszcze nie nasiąkły jakimiś szatańskimi ideami. I jeszcze w tym domu są indoktrynowane i formowane na bojówkarzy. Tych od pogromów, rzecz jasna.

A przecież ta mniejszość większości w drogę nie wchodzi, eksperymentuje we własnym sosie, pod przymusem nikomu nie każe owoców eksperymentów oglądać. Jest grzeczna, spokojna, nie wadzi nikomu: „Nie gwałci, nie podpala, nie zmusza kobiet do chodzenia w burkach. I nawet nie zmusza nikogo do zapoznania się z twórczością Elfriede Jelinek. Nie blokuje wejść do kościołów. Nie zagłusza swoimi tam-tamami pieśni patriotycznych. W gruncie rzeczy żyje w swoistej szafie” – pisze Dunin. Bo jak wiadomo owa większość tylko gwałci, odbiera kobietom wszelkie prawa, każe im rodzić dzieci. A jak nie gwałci i nie zapładnia, to modli się w kościele i śpiewa patriotyczne pieśni.

Tylko czy na pewno? Czy mniejszość ta, tak bardzo przekonana do  swoich nowatorskich pomysłów, nie terroryzuje nimi większości? Czy przypadkiem nie chce narzucić swojej wizji świata? A skoro wizja ta sprzeczna jest z wyznawanymi przez większość wartościami, to ta po prostu się broni. Broni wartości i broni moralności.

Ten tak pogardzany przez Kingę Dunin motłoch to chociażby rodzice, którzy sami chcą wychowywać swoje dzieci, nie pod dyktando liberalnych organizacji promujących edukację seksualną, tylko w zgodzie z własnym sumieniem. Ten motłoch to rodzice, którzy nie zgadzają się na obecność pornografii w przestrzeni publicznej. A takim jej zawłaszczeniem było choćby oblepienie miasta plakatami reklamującymi spektakl wrocławskiego Teatru Polskiego. Plakatami, które zostały zablokowane przez portal społecznościowy za… propagowanie treści pornograficznych. Ten motłoch to w końcu osoby powołane do tego, by chronić dzieci i młodzież przed deprawacją i kontrolować, na co konkretnie wydawane są publiczne pieniądze. Bo jeśli na promocję czegoś, co pod hasłem sztuki wysokiej ma promować nawet w minimalnym stopniu rynsztok, to osoby te winny interweniować w imię dobra społecznego. Gdyby sztuka ta wystawiana była w jakimś teatrze offowym, za własne pieniądze, skandalu by nie było. A skoro publiczne pieniądze wydawane są na promocję wulgarności i rozpusty, to trudno nie reagować.

Nie chodzi więc o żadne ciemiężenie kulturalnej mniejszości. Bo jak się okazuje nie jest to znowu taka mniejszość. Swoich rzeczników ma bowiem w Sejmie, samorządzie, ogólnopolskich mediach. Nikt też mniejszości tej nie zamyka w szafie, a wręcz przeciwnie – zaprasza na salony. Niech więc ta  mniejszość się tak nad sobą nie użala. Bo to aż nie wypada. Jeśli więc spór o sztukę wystawianą w Teatrze Polskim we Wrocławiu pokazał jakąś mniejszość, to mam wrażenie, że nie tę, którą miała na myśli felietonistka „Krytyki Politycznej”. Przykre to jest, kiedy okazuje się, że mniejszością są ci, którzy chcą zakazać promocji pornografii, którzy mówią o wartościach, którzy chcą budować cywilizację i kulturę choćby na Dekalogu. To im się knebluje usta, to z nich się szydzi, to ich próbuje się zamknąć w kościelnej kruchcie. Ale łatwo nie będzie, bo co nas nie zabije, to nas wzmocni.

Małgorzata Terlikowska

za:www.fronda.pl/a/terlikowska-kulturowa-mniejszosc-szykuje-pornogrom,61023.html

***


Skandal wokół pornosztuki to atak wymierzony w PiS


Znakomity pisarz Antoni Libera na antenie Telewizji Republika powiedział, że cała sytuacja wokół spektaklu we wrocławskim Teatrze Polskim to „akcja, która była przygotowywana bardzo długo”.

Antoni Libera: "Scenariusz był bardzo jasny. Chodziło o to, by powiedzieć, że w spektaklu będą sceny pornograficzne. Ja przewidziałem, że tych scen nie będzie. Miało to zrobić szum i aferę, co podbiło zyski artystyczne – wyjaśniał Libera.

Sztuka zaczęła być komentowana, w momencie kiedy premier Gliński mówił, że nie będzie wydawał pieniędzy na coś, co mieści się w granicach artykułu karnego – zauważył Marek Markiewicz. Zdaniem byłego szefa Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji minister Gliński „powiedział to, co każdy dysponent pieniędzy publicznych powiedzieć powinien”.

– Przedmiotem naszej rozmowy mogłaby być odpowiedź dyrektora Teatru Polskiego we Wrocławiu, który jest zarazem stroną walki politycznej – dopowiedział Antoni Libera. Zdaniem pisarza chodziło o wywołanie skandalu, a przesadne reakcje są wykorzystywane jako element walki politycznej. – Tu się używa przesady jako środka walki politycznej – zauważył.

Czyli kolejny raz - i nie ostatni - upadający duch dekadencji PO-PSL chciał zaszkodzić nowej, demokratycznie wybranej władzy. Przygotujmy się jeszcze na niejedną prowokację.

za:www.fronda.pl/a/skandal-wokol-pornosztuki-to-atak-wymierzony-w-pis,60987.html

***


Dyrektor Teatru Polskiego odpowiedzialny za pornosztukę chce dymisji prof. Glińskiego!

Dyrektor Teatru Polskiego we Wrocławiu, który jest jednocześnie posłem .Nowoczesnej domaga się dymisji ministra kultury Piotra Glińskiego.

Wczoraj w Teatrze Polskim we Wrocławiu odbyła się premiera spektaklu "Śmierć i dziewczyna". Wydarzeniu towarzyszyły protesty. Przed teatrem zebrało się kilkadziesiąt osób, które przyszły wyrazić swój sprzeciw wobec promowania pornografii w instytucji kultury.

Do wczorajszych wydarzeń odnieśli się na wspólnej konferencji dyrektor teatru Krzysztof Mieszkowski, który jest jednocześnie posłem .Nowoczenej i Ryszard Petru. Dyrektor Teatru Polskiego poinformował, że minionej nocy dom jego matki obrzucono jajkami i miało to zapewne związek z premierą spektaklu.

– Apeluję o to do tych wszystkich, którzy zostali poniesieni emocjami: Nie stwarzajcie sytuacji, która za chwilę będzie nie do przezwyciężenia – mówił Mieszkowski. Jak dodał, w najbliższą środę złoży wniosek o odwołanie ministra kultury Piotra Glińskiego. Polityk zapowiedział także złożenie w tej sprawie interpelacji w Sejmie.

Głos zabrał także lider .Nowoczesnej, który także zaapelował o kontrolowanie emocji. – Zaczyna się od słów, a potem kończy się rzucaniem jajkami, pomidorami, a po jajkach i pomidorach przychodzą cegłówki – mówił. Petru powiedział także, że zamierza osobiście zaprosić profesora Glińskiego na spektakl, a następnie porozmawiać z nim na jego temat.

„Śmierć i dziewczyna” to spektakl, który opowiadać ma sytuację kobiet w świecie zdominowanym przez mężczyzn. Widowisko ilustrowane jest plakatem, na którym półnaga kobieta dotyka ręką swoich okolic intymnych. Plakat ten, ze względu na wulgarny charakter, został zablokowany przez Facebook. Największe kontrowersje budzi scena seksu, która ma pojawić się w spektaklu. Aktorzy prawdopodobnie nie zgodzili się na prawdziwy seks na scenie, wobec tego zatrudniono do tej sceny aktorów porno.

za:www.fronda.pl/a/dyrektor-teatru-polskiego-odpowiedzialny-za-pornosztuke-chce-dymisji-prof-glinskiego,60920.html

Copyright © 2017. All Rights Reserved.