Witamy serdecznie na stronie internetowej Oddziału Łódzkiego
Katolickiego Stowarzyszenia Dziennikarzy.

Mamy nadzieję, że ułatwimy Państwu docieranie do rzetelnej informacji. Tutaj chcemy prezentować wielkość oraz problemy naszego Kościoła, zagadnienia społeczne, cywilizacyjne, publikacje członków Stowarzyszenia, stanowiska w ważnych kwestiach. Nie będziemy konkurować w informacjach bieżących z innymi portalami (niektóre z nich wskazujemy w odnośnikach), natomiast gorąco zapraszamy do lektury wszystkich tekstów - ich aktualność znacznie przekracza czas prezentacji na stronie głównej. Zachęcamy do korzystania z odnośników: "Publikacje" i "Polecane". Mamy nadzieję na stały rozwój strony dzięki aktywnej współpracy użytkowników. Z góry dziękujemy za materiały, uwagi, propozycje.
Prosimy kierować je na adres: lodz@katolickie.media.pl

Nowa lewica, stare klisze



Adrian Zandberg z Partii Razem, jak to mówiły kiedyś dzieci, walnął jak łysy czupryną o kant kuli. „W Kielcach uczczono wywieszeniem flag hitlerowskich kolaborantów z Brygady Świętokrzyskiej. Co dalej? Ulica hauptsturmführera Paula Fuchsa?” – napisał na Twitterze. Przyznam, że zasmuciła mnie ta wypowiedź.

Tak jak zawsze smuci mnie, gdy widzę ofiarę ciągle reformowanego systemu edukacji w Polsce, którego wiedza historyczna sprowadza się do paru klisz i „gorącego serca”, mimo że to doktor nauk humanistycznych. Smuci, gdyż jakoś tak się składa, że we współczesnym świecie obniżającemu się poziomowi edukacji i wiedzy historycznej towarzyszy coraz częstsze odwoływanie się do historii w grze politycznej. Smuci też dlatego, że Polska naprawdę potrzebuje nowej, prawdziwej polskiej lewicy. Jestem przekonany, że to nie liberałowie z PO i Nowoczesnej, ale właśnie lewica w przyszłości zastąpi PiS i będzie tą „drugą siłą”. Uspokoję od razu tropicieli nacjonalizmu, że piszę o „prawdziwej polskiej lewicy” nie na zasadzie szowinizmu i „prawdziwkowatości”, ale po prostu mam nadzieję, że ta lewica będzie broniła zamieszkujących w Polsce „mas ludowych”. A także, że nie będzie narzucała im interpretacji historii, która pochodzi z czasów zniewolenia Polski i polskiego ludu.

Postkomunistyczne myślenie o historii


Wydaje się, że nowa lewica czasem rozumie, jak być naprawdę „nową” – broni na przykład wykluczonych i biednych Polaków, lokatorów zagrożonych przez mafię reprywatyzacyjną, krytykuje nierówności i niesprawiedliwości w III RP, podnosi problemy mieszkaniowe, zdrowotne czy edukacyjne i, co więcej, angażuje się czynem w te sprawy. To budzi nadzieje, że jak dojdzie do władzy, nie zdradzi swojego ludowego elektoratu. I że zerwie z postkomunizmem w myśleniu o historii.

Przytoczona wypowiedź Zandberga wskazuje jednakże na zagrożenie, że reprezentowana przez niego lewica nie będzie nową jakością. Przynajmniej w kwestii stosunku do polskiej historii. A jeżeli ideowo zamierza czerpać z komunistycznej propagandy, to nic z tego dobrego nie będzie.

Przedstawiciele „nowej lewicy”, czy to ze środowiska partii Razem, czy „Obywatela”, portalu Lewicowo.pl albo „Nowych Peryferii” oburzają się, gdy ktoś przyrówna ich do bolszewików i zechce obarczyć odpowiedzialnością za zbrodnie komunistyczne. Przedstawiają to jako dowód na zacietrzewienie albo brak wykształcenia „prawaków”. Zgoda, redukowanie wszelkiej lewicowości do bolszewizmu to głupota, która tylko zafałszowuje rzeczywistość. Ale co począć z tymi, którzy sami, przez nikogo nieprzymuszani, piszą takie rzeczy jak z PRL-owskich czytanek. Sami się o to proszą. A w dodatku protestując przeciwko redukowaniu ich do bolszewików, sami redukują pewne prawicowe nurty do nazizmu.

Brygada Świętokrzyska


Nie jestem fanem narodowców, ale uczciwość nakazuje przypomnieć, że nie był to nurt zdrady narodowej i kolaboracji. Były, owszem, środowiska, takie jak te wywodzące się z „Falangi” Bolesława Piaseckiego albo nieliczni narodowcy, którzy na początku wojny bezskutecznie próbowali dogadać się z III Rzeszą, by potem pójść walczyć w podziemiu. Piasecki po wojnie poszedł na współpracę z komunistycznym reżimem, ale po 1945 r. byli tacy i w innych środowiskach, nawet poakowskich, nie mówiąc już o części przedwojennego PPS u i PSL u, które poszły na służbę do komunistów. W tym samym czasie najwybitniejsi z przedwojennej polskiej lewicy i ludowców albo musieli uciekać, albo byli torturowani i mordowani w ubeckich kazamatach.

Nic z tego nie było udziałem Brygady Świętokrzyskiej NSZ-etu. Wywodziła się z przedwojennego ONR ABC – nie mylić ani z RNR „Falanga”, ani z „tradycyjną” endecją. Jeśli ONR ABC komuś się nie podoba, to krytyka może dotyczyć idei, ale żeby przypisywać im zdradę, trzeba mieć albo dużo złej woli, albo nie znać historii.

BŚ powstała w 1944 r. na bazie działających już wcześniej mniejszych oddziałów Związku Jaszczurczego (potem Narodowe Siły Zbrojne), tych, które nie włączyły się do AK z powodu zbyt (zdaniem radykalnych narodowców) ugodowego stosunku do ZSRS, sowieckich partyzantów i Gwardii Ludowej. To, że przez całą wojnę żołnierze, którzy utworzyli BŚ NSZ, walczyli zarówno przeciwko Niemcom, jak i przeciwko Sowietom i ich miejscowym współpracownikom, dla komunistów było dowodem na faszyzm i kolaborację. Bo przecież w narracji komunistycznej nie było miejsca na koncepcję dwóch wrogów, z tego przecież samego powodu długo niszczono pamięć o Powstaniu Warszawskim, militarnie wymierzonym w Niemców, ale politycznie w Sowietów.

Gry wojenne i propaganda

W komunistycznej propagandzie koronnym dowodem na kolaborację z Niemcami miało być to, że z Brygadą Świętokrzyską związany był tajemniczy Hubert Jura, pseudonim Tom, twórca i zarządca wywiadowczej Organizacji Toma. Miał rzeczywiście kontakty ze wspomnianym w tweecie Zandberga oficerem SS i gestapo Paulem Fuchsem, a sądy AK wydały na Jurę wyrok śmierci. Kim był właściwie „Tom” i na czym polegała jego działalność – niewiele wiadomo na pewno, wszystko to „tajna historia”, gry służb i wywiadów. „Tom” prawdopodobnie związany był nie tylko z NSZ-etem i gestapo, niektórzy historycy twierdzą, że związany był także z wywiadami alianckimi. Typowy gracz, jakich pełno było w ówczesnej ogarniętej wojną Europie. Jeżeli jednak współpraca z Jurą miałaby być dowodem na kolaborację BŚ NSZ z Niemcami, to należałoby ten sam zarzut postawić i aliantom.

Naiwnością jest sądzić, że podczas wojny wrogowie nie utrzymują jakichś kanałów kontaktowych i za pomocą swoich służb nie prowadzą piętrowych, dwuznacznych moralnie gier. Tak robili wszyscy, takie jest właśnie tajne oblicze wojny.

Owszem, można powiedzieć, że te gry BŚ NSZ mogły skończyć się przekroczeniem granicy zdrady narodowej, lecz tak się nie stało. To, że były kanały kontaktów z częścią dowództwa Wehrmachtu czy gestapo, nie zmienia faktu, że zacięte walki z Niemcami toczyły się regularnie, i nie zmieniają tego okresowe zawieszenia broni i prawdopodobna wymiana informacji na temat oddziałów komunistycznych. Pamiętajmy też, że Lubelszczyzna i Zamojszczyzna, gdzie operowała BŚ NSZ, były terenami szczególnie krwawych walk różnego rodzaju oddziałów partyzanckich z Niemcami, a także licznych zbrodni popełnianych przez Niemców na ludności cywilnej i jeńcach. Było to bowiem zaplecze zarówno frontu wschodniego, jak i miejsce ludnościowych eksperymentów SS (np. nieudana próba pełnej germanizacji Zamojszczyzny).

Zwłaszcza pod koniec wojny częste były sytuacje, że Brygada Świętokrzyska znajdowała się pod ogniem z dwóch stron, niemieckiej i sowieckiej. I tu zaczął się kolejny rozdział tej historii, bo przy przychylności niektórych dowódców niemieckich BŚ przeszła w końcu przez linie niemieckie na zachód i przedostała się do okupowanej Czechosłowacji. Była to jednak znów gra, jedni niemieccy dowódcy dawali zgodę na przejście, inni nic nie wiedzieli i gdyby żołnierze oraz cywile, których ewakuowała BŚ (w sumie kilka tysięcy osób), dostali się w ręce tych mniej nastawionych na współpracę Niemców, w najlepszym razie trafiliby do obozu koncentracyjnego, a prawdopodobnie zostali rozstrzelani na miejscu.

Ta przychylność części dowódców niemieckich podyktowana była nadzieją, że BŚ NSZ wzorem np. rosyjskich jednostek RONA, węgierskich Strzałokrzyżowców czy rumuńskiej Żelaznej Gwardii, zasili szeregi niemieckiej armii w ostatniej fazie wojny. Szef sztabu BŚ Władysław Marcinkowski „Jaxa” wziął rzeczywiście udział w tajnym spotkaniu z Niemcami w Pradze. Ale nie zobowiązał się do niczego konkretnego. Dowódcy BŚ zwodzili niemieckich „partnerów” i grali na czas, aż ich ludzie dotarli na południowych zachód Czechosłowacji, gdzie wkraczały oddziały amerykańskie gen. Pattona.

Ci rzekomi kolaboranci III Rzeszy w porozumieniu z gen. George’em Pattonem wzięli udział w operacji wyzwalania Pilzna, wyzwolili też pobliski obóz koncentracyjny dla kobiet, uwalniając ok. 700 więźniarek. Po wojnie żołnierze BŚ NSZ zostali na Zachodzie, pełnili służbę wartowniczą pod amerykańskim dowództwem.

Tymczasem zaczęła się zimna wojna i jednocześnie sowietyzacja Polski. Ze strony reżimowej prasy komunistycznej i ich poputczików na Zachodzie zaczęły pojawiać się oskarżenia, że Amerykanie współpracują z „polskimi faszystami” i „kolaborantami”. I tak zaczęto świadomie budować czarną legendę Brygady Świętokrzyskiej. Dziś mamy rok 2016 i wydawałoby się, że już dawno nastąpił jej koniec, ale nie, po 70 latach znowu takie oskarżenia powtórzyła nadzieja „nowej lewicy”, mimo że zimna wojna i komunizm dawno już się skończyły.

Marcin Herman

za:niezalezna.pl/84946-nowa-lewica-stare-klisze

Copyright © 2017. All Rights Reserved.