Witamy serdecznie na stronie internetowej Oddziału Łódzkiego
Katolickiego Stowarzyszenia Dziennikarzy.

Mamy nadzieję, że ułatwimy Państwu docieranie do rzetelnej informacji. Tutaj chcemy prezentować wielkość oraz problemy naszego Kościoła, zagadnienia społeczne, cywilizacyjne, publikacje członków Stowarzyszenia, stanowiska w ważnych kwestiach. Nie będziemy konkurować w informacjach bieżących z innymi portalami (niektóre z nich wskazujemy w odnośnikach), natomiast gorąco zapraszamy do lektury wszystkich tekstów - ich aktualność znacznie przekracza czas prezentacji na stronie głównej. Zachęcamy do korzystania z odnośników: "Publikacje" i "Polecane". Mamy nadzieję na stały rozwój strony dzięki aktywnej współpracy użytkowników. Z góry dziękujemy za materiały, uwagi, propozycje.
Prosimy kierować je na adres: lodz@katolickie.media.pl

Publikacje polecane

Ks. prof. Jerzy Bajda-Deprawacja pod szyldem edukacji

Ojciec Święty Benedykt XVI wzywa katolików, aby przemienili internet w narzędzie ewangelizacji, w areopag, na którym głosi się prawdę, dobro i piękno

Potraktowanie erotyki jako czegoś zewnętrznego dla osoby i niezwiązanego istotnie z rodzicielstwem, czyli zdolnością bycia ojcem czy matką, jest podstawowym błędem antropologicznym i moralnym, który uniemożliwia zrozumienie sensu sfery aktywności płciowej. Ten błąd właśnie leży u podstaw teorii "edukacji seksualnej" sprowadzającej seksualność do działania przynoszącego przyjemność. Innymi słowy, jest to zredukowanie relacji seksualnej do poziomu zwierzęcego. Należy bezwzględnie położyć temu kres.

Pewne organizacje podejmują nieustane wysiłki promowania seksu pod każdym pretekstem i przy każdej okazji. Jednocześnie z wielką siłą atakowane są Kościół, rodzina i wszelkie wartości moralne, na których zbudowana została nasza cywilizacja.
Rada Europy biedzi się na przykład nad dwoma (a nawet trzema) dokumentami, z których pierwszy ma zapewnić absolutną równość między różnymi formami "seksualnej autoekspresji", a drugi ma zagwarantować prawo do aborcji jako metody redukcji liczby ludności. Druga niezwykle gorliwa organizacja to IPPF (Międzynarodowa Federacja Planowanego Rodzicielstwa). Jej nowy dokument domaga się wszechstronnej "edukacji seksualnej" od 10. roku życia. Niezłomnie zabiega ona o powszechne zatwierdzenie "praw seksualnych" jako niezbędnej podstawy do szczęścia jednostek i społeczeństwa, walcząc równocześnie z Kościołem katolickim, który stanowi podobno główną zaporę na drodze do seksualnego raju na ziemi.

Mit edukacji seksualnej

IPPF ma ogromny tupet i niebywałe poczucie własnej ważności, ponieważ odważa się rozkazywać rządom wszystkich państw, ich ministrom i władzom szkolnym, aby wprowadzały obowiązkową "edukację seksualną" dla wszystkich dzieci oraz by zapewniły im dostęp do "usług i środków", jakich podobno pragną i potrzebują. Ta edukacja ma odwrócić tradycyjne role przypisywane kobietom i mężczyznom i zmienić oblicze społeczeństwa. Oznacza to permanentną rewolucję seksualną, z której wciąż nie może się wygrzebać tzw. świat cywilizowany. Jest czymś zdumiewającym, jak można całość życia ludzkiego zamknąć w kręgu "seksu" oderwanego zarówno od moralności, jak i od samego człowieczeństwa. Na dodatek robić z tego ideologię, którą się narzuca całemu światu.
5 lutego, w dniu św. Agaty Dziewicy i Męczennicy, Onet.pl zamieścił materiał, który bardzo dokładnie ilustruje, jakie są owoce "edukacji seksualnej". Paulina ze Strzegomia umieściła w internecie swoje "zwierzenia szesnastolatki" ilustrowane krótkim filmem nakręconym przez jej koleżankę przy pomocy telefonu komórkowego. Paulina referuje w nim przebieg przygody seksualnej, jaką przeżyła w parku z chłopakiem o imieniu Michał mniej więcej przed rokiem. W czasie, gdy doszło do tej "przygody", Paulina była uczennicą gimnazjum. Styl opisu, słownictwo, cynizm, ohyda i okrucieństwo, z jakim się pastwi nad chłopakiem, który podobno miał "kłopoty" w wykonaniu aktu seksualnego, obnażają niespotykaną nędzę moralną dziewczyny, która wtedy mogła mieć najwyżej 15 lat. Kiedy chłopak dowiedział się, jaki film o nim krąży po internecie, nie wytrzymał psychicznie i się powiesił. Ten fakt obudził policję, która zaczęła się zastanawiać nad ewentualnym związkiem między śmiercią młodego człowieka a kompromitującym go filmem w sieci. Całe to wydarzenie zawiera pewne cechy analogiczne do tragedii, do której doszło kilka lat temu w pewnej szkole w Gdańsku, kiedy dziewczyna brutalnie molestowana w klasie przez gromadę "kolegów" również popełniła samobójstwo. Kiedy z głębi duszy ludzkiej podnosi się krzyk zranionej godności, nie każda psychika może to znieść. Chyba że wcześniej dokonano radykalnej deprawacji człowieka, wskutek czego staje się on nieczuły na głos sumienia i na protest duchowy w postaci wstydu.
To, co zrobiła Paulina ze Strzegomia i co zrobili "koledzy" Ani w Gdańsku, jest doskonałą ilustracją tego, do czego prowadzi tzw. edukacja seksualna. Jest to bowiem "edukacja", która odrywa "doświadczenie seksu" od etyki, traktując ciało człowieka naznaczone płcią jako obiekt manipulacji i instrument do dowolnego wykorzystania, bez żadnego odniesienia do moralności. Dziewczyna, która dowiedziała się na zajęciach z "edukacji seksualnej", "jak się robi seks", chciała po prosu wypróbować praktycznie uzyskaną w szkole wiedzę. Czy na przykładzie tym nie widać jasno, gdzie tkwi źródło zła?
Zachodzi istotna różnica między wychowaniem człowieka do odpowiedzialnej miłości, która posiada kształt małżeństwa, a "edukacją seksualną", która jedynie uczy, jak uzyskać "przyjemność" seksualną, unikając zarazem "przykrych" konsekwencji, np. w postaci poczęcia dziecka. Miłość małżeńska jest rzeczywistością świętą, i dlatego opiera się na czystości chrześcijańskiej, która jest postawą afirmującą świętość ciała ludzkiego i oczywiście świętość symbolu "jednego ciała", którym jest małżeństwo. Ta afirmacja świętości jest związana z tym, że małżeństwo istnieje w relacji do Boga, który powołuje małżonków do rodzicielstwa, stanowiącego służbę Bogu w realizacji Jego planu stwórczego. Ten wymiar rodzicielski jest w sposób wewnętrzny i istotny związany z rzeczywistością płci, płeć zaś jest istotnie i wewnętrznie związana z tożsamością osoby jako podmiotu powołania, stąd postępowanie człowieka w tej dziedzinie jest w sposób konieczny nacechowane relacją do normy moralnej.

Rada czy bezradność Europy?

Tego rodzaju "filozofia" seksu, oderwanego od moralności i człowieczeństwa, znajduje się także u podstaw dokumentów, które miały być przedmiotem debaty w Radzie Europy. Informacje podane na ich temat przez agencję "Zenit" są trochę niespójne. Autor jednej relacji Jesus Colina mówi o dwóch dokumentach, z których pierwszy zwraca się przeciw "dyskryminacji" z powodu różnej "orientacji seksualnej", drugi poleca dokonać redukcji demograficznej także poprzez aborcję. Później pojawiła się wiadomość o trzecim jeszcze dokumencie, o czym za chwilę.
Gregor Puppinck, specjalista w dziedzinie prawa europejskiego, który udzielił wywiadu agencji "Zenit", powiedział, że w pierwszym dokumencie chodzi o propozycję uchwały mającej na celu zlikwidowanie wszelkiej dyskryminacji ze względu na "orientację seksualną", czyli ma on prawnie i społecznie zrównać małżeństwo heteroseksualne ze związkami gejów, lesbijek, osób określonych jako "biseksualne" i "transseksualne", zapewniając wszystkim dostęp do adopcji i do sztucznego zapłodnienia. Celem więc tej propozycji jest ustanowienie równości tych różnych form "orientacji seksualnej" co do ich natury i aspektu "moralnego". Ten ostatni jest pojmowany tu jako nieistniejący, ponieważ przyjmuje się z góry, że wszystkie te wymienione formy są "neutralne moralnie", co w konsekwencji uderza także w małżeństwo.
Autor wywiadu zauważa jednak, że dążenie do zlikwidowania dyskryminacji w takim kontekście ideologicznym mija się z celem, ponieważ w samym założeniu nie ma żadnej różnicy między tymi formami, a więc nie ma żadnego elementu aksjologicznego, który wprowadzałby jakąś różnicę w ocenie etycznej jakości którejś z form. W rezultacie deklarowany cel polegający na dążeniu do zlikwidowania dyskryminacji jest zasłoną dymną ukrywającą istotny cel uchwały: jest nim zniesienie prawa do wyrażania własnej opinii i własnej oceny jakiejś konkretnej formy "seksu". Jest to więc uderzenie w podstawowe prawa człowieka, a zwłaszcza Kościoła czy w ogóle grup religijnych, ponieważ Kościół nie może zrezygnować z nauczania prawdy moralnej o powołaniu mężczyzny i kobiety. Pan Puppinck stwierdza nadto, że "zanegowanie wymiaru moralnego ludzkiej seksualności równa się negacji ludzkiej osoby i w ostatecznej analizie jest zaprzeczeniem jej ontycznej godności". W czasie posiedzenia RE, na którym toczyła się dyskusja nad dokumentem, wysunięto tyle zastrzeżeń i poprawek, że Rada była zmuszona przełożyć dyskusję na inny termin.
Agencja "Zenit" 1 lutego podała wiadomość, że 27 stycznia odbyła się zaplanowana wcześniej debata nad bardzo pokrewnym treściowo dokumentem autorstwa delegatki brytyjskiej Christine McCafferty. Dokument nawiązuje do 15-lecia konferencji w Kairze i usiłuje przeforsować projektowane wtedy zasady "zdrowia seksualnego i reprodukcyjnego". Poważne zastrzeżenia i merytoryczne poprawki do tego dokumentu wysunęli specjaliści: Luca Volonte i Renato Farina, ale postulaty te zostały odrzucone i ostatecznie dokument zaaprobowano pięćdziesięcioma głosami popierającymi przy czternastu przeciw i czterech wstrzymujących się. Autorka relacji Angela Maria Cosentino nazywa uchwalenie tego dokumentu "koniem trojańskim wprowadzającym aborcję jako prawo". Dokument jest sformuowany w sposób podstępny, ponieważ terminologia "zdrowotna" stanowi parawan, za którym ukrywają się i są przemycane takie czynności, jak: antykoncepcja, aborcja, sterylizacja, sztuczne zapłodnienie i dowolna zmiana "orientacji seksualnej". Ten cały program narzuca się państwom członkowskim Unii Europejskiej. Autorka stwierdza, że dokument nie tylko podważa prawidłowo pojętą ochronę zdrowia, ale przede wszystkim uderza w podstawowe znaczenie bycia osobą, to jest bycia mężczyzną czy kobietą. Jest to zarazem odrzucenie prawdy o stworzeniu człowieka, mężczyzny i kobiety na obraz Boży.

Pytanie o granice

Pewna firma troszczy się o deprawację seksualną dziewczynek, dostarczając im gry komputerowej, w której przyzwyczajają się one do roli prostytutki (WorldNetDaily, 4 lutego 2010 r.). Chodzi o firmę, która wymyśliła grę komputerową "My Minx", w której dziewczynka stroi lalkę i kieruje jej "karierą". Lalka flirtuje, dobiera garderobę, współzawodniczy w elegancji, a w "cocktail-barze" "łapie" klienta. Osoba grająca, czyli dziewczynka, czynnie angażuje się w grę. Kupuje swojej lalce bieliznę damską, frędzelki (tassels), prezerwatywy, pigułki przeciwpoczęciowe itd. Później udaje się do "cocktail-baru", gdzie spotyka amanta i dobija z nim targu... To wszystko jest "grą", ale ta gra urabia dziecko już od wczesnych lat życia. Pewna grupa rodzin z Wielkiej Brytanii (gdzie gra powstała) wyraziła sprzeciw wobec nieetycznych aspektów tego przedsięwzięcia. Jednak firma nie przejmuje się zarzutami, kontynuuje interes, obiecując w przyszłości dalsze "niespodzianki". Tak więc "edukacja seksualna" sięga niemal żłobka. Czy nie jest to najbardziej perfidny spisek przeciw rodzinie i tym samym przeciw ludzkości?
Autorka artykułu o Paulinie ze Strzegomia Małgorzata Moczulska zapytała Jarosława Zielińskiego, który na Uniwersytecie Warszawskim zajmuje się wolnością słowa w internecie, "gdzie są granice wolności słowa w internecie?". Było to pytanie o to, czy takie filmy, jak ten pokazujący wyczyny seksualne Pauliny i jej chłopaka, nie powinny być zakazane. Pan Zieliński udzielił odpowiedzi na dwóch płaszczyznach, jednak bardzo zwięźle. Najpierw powiedział: "Granice są tam, gdzie jest prawo". Jest to typowe ujęcie prawnicze: wszystko wolno, czego prawo nie zabrania. Jednak trudność pojawia się na linii egzekwowania prawa. Obecnie w praktyce jest to prawie niemożliwe. Drugą płaszczyzną odpowiedzi jest płaszczyzna etyki: "Granice są też tam, gdzie jest granica odpowiedzialności ludzi, którzy wrzucają do internetu komentarze czy filmy". Ogólnie biorąc, pogląd pana Zielińskiego jest słuszny, byle zadbać o to, aby płaszczyzna prawa była podporządkowana moralności.
Kiedy pytanie o wolność ma profil etyczny, możemy stwierdzić, że granice wolności pokrywają się z granicami tego, co moralnie dopuszczalne. Etycznie rzecz ujmując, nie istnieje wolność działania w sposób nieetyczny. Poza granicami etyki nie ma wolności w rozumieniu osobowym, są tylko swawola i samowola, które nie odpowiadają człowiekowi; jest tylko swoboda zwierzaka spuszczonego ze smyczy. Podstawą moralnego dobra jest Prawo Boże. Granice wolności będą wtedy przestrzegane, kiedy będzie respektowane ono przez wszystkich i we wszystkich życiowych sytuacjach. W społeczeństwie, które chce zachować ludzki charakter, nikt nie może się czuć "zwolniony" z zachowania Przykazań Bożych czy zasad i norm prawa naturalnego. Żaden parlament, żaden rząd, żaden minister, żaden dyrektor, żaden biznesmen, żaden lekarz, żaden profesor - nikt nie może powiedzieć, że "mnie w tym konkretnym kontekście prawo Boże nie wiąże".
Nie możemy narzekać, że jakiś łobuz czy jakaś zdemoralizowana nastolatka demonstrują w internecie swoją nędzę moralną, kiedy zachęta do niemoralności płynie z góry i to z samej góry: z ONZ, z Unii Europejskiej, z parlamentu, z rządu.



Za: NDz. z 15.02.2010 Dział: Myśl jest bronią (kn)

Copyright © 2017. All Rights Reserved.