Witamy serdecznie na stronie internetowej Oddziału Łódzkiego
Katolickiego Stowarzyszenia Dziennikarzy.

Mamy nadzieję, że ułatwimy Państwu docieranie do rzetelnej informacji. Tutaj chcemy prezentować wielkość oraz problemy naszego Kościoła, zagadnienia społeczne, cywilizacyjne, publikacje członków Stowarzyszenia, stanowiska w ważnych kwestiach. Nie będziemy konkurować w informacjach bieżących z innymi portalami (niektóre z nich wskazujemy w odnośnikach), natomiast gorąco zapraszamy do lektury wszystkich tekstów - ich aktualność znacznie przekracza czas prezentacji na stronie głównej. Zachęcamy do korzystania z odnośników: "Publikacje" i "Polecane". Mamy nadzieję na stały rozwój strony dzięki aktywnej współpracy użytkowników. Z góry dziękujemy za materiały, uwagi, propozycje.
Prosimy kierować je na adres: lodz@katolickie.media.pl

Publikacje polecane

Pod znakiem krzyża czy półksiężyca?

Chrześcijaństwo jest duszą Europy. Tylko odnalezienie i uświadomienie sobie tej tożsamości pozwoli społeczeństwom Zachodu na oparcie się ekspansji islamu Wśród odgłosów miasta rozlega się melodyjne: Allah akbar! To muezin z pobliskiego minaretu wzywa do modlitwy. Jesteśmy w którymś z krajów arabskich? Niekoniecznie. To środek chrześcijańskiego Starego Kontynentu. W Niemczech żyje ponad cztery miliony muzułmanów, najwięcej w całej Europie. Z roku na rok przybywa meczetów i minaretów. Dlatego coraz głośniej słychać też protesty osób, które wraz ze zmieniającym się architektonicznym krajobrazem swoich miast obserwują postępującą islamizację kraju. Rządzące partie i wiodące media nie chcą dostrzegać narastającego problemu. Widać to chociażby po reakcji na głośną książkę polityka SPD i członka zarządu Banku Federalnego Thilo Sarrazina "Samolikwidacja Niemiec. Jak narażamy nasz kraj na ryzyko".

Sarrazin postawił m.in. tezę, że powodem złej integracji muzułmańskich imigrantów jest kultura islamu. Co prawda, kanclerz Angela Merkel wezwała do rzeczowej i otwartej dyskusji na temat integracji żyjących w Niemczech imigrantów, jednak fala krytyki i sankcje, z jakimi spotkał się autor książki, pokazały, że lewicowo-liberalni przedstawiciele świata polityki, mediów i gospodarki jak ognia unikają merytorycznej konfrontacji z wyzwaniem nasilających się wpływów islamu w Niemczech.

Dzwonnice czy minarety?

Kiedy w listopadzie 2009 r. Szwajcarzy poprzez referendum zabronili budowy w swoim kraju nowych minaretów, czyli wież w pobliżu meczetów, na ich głowy w Niemczech posypały się gromy. "Głosując za wprowadzeniem zakazu budowy kolejnych minaretów, Szwajcarzy pokazali, że ich kraj ma też inne oblicze, ujawniające ciasnotę poglądów, bojaźliwość i zapędy izolacjonistyczne" - grzmiała "Frankfurter Allgemeine Zeitung". "Katastrofa dla Szwajcarii. Nigdzie w Europie nie ma podobnego zakazu" - obwieszczała monachijska "Süddeutsche Zeitung". Tylko gdzieniegdzie przebijały się głosy zrozumienia dla decyzji szwajcarskiego społeczeństwa. "Passauer Neue Presse" ostrzegała: "Szwajcarzy chcą mieszkać w kraju kościelnych dzwonnic, a nie minaretów, i mają do tego wszelkie prawa. Kto nie chce uschnięcia chrześcijańskich korzeni, ten musi się świadomie zaangażować na rzecz obrony kultury Zachodu. Im więcej będziemy mieli głęboko wierzących chrześcijan, tym większa szansa, że w przyszłości będziemy żyć pod znakiem krzyża, a nie półksiężyca".
Tuż po szwajcarskim referendum w wywiadzie udzielonym tej samej gazecie przewodniczący komisji spraw wewnętrznych Bundestagu Wolfgang Bosbach (CDU) racjonalnie zauważył, że nie każdy, kto opowiada się za wprowadzeniem zakazu budowy nowych minaretów, jest ksenofobem lub nacjonalistą. W wielu kręgach społecznych narasta obawa przed postępującą islamizacją trwale zmieniającą kraj. Dlatego, zdaniem Bosbacha, tych niepokojów nie wolno lekceważyć i należy podjąć poważną debatę, czy przy pozwalaniu na budowę kolejnych meczetów i minaretów nie jest zagrożona chrześcijańsko-zachodnia tradycja państwa niemieckiego.

Nie chodzi tylko o architekturę


W sytuacji, gdy coraz większa liczba Niemców odchodzi od Kościoła katolickiego, rośnie za to liczba przechodzących na islam, nierozważne wydaje się bagatelizowanie problemu minaretów oraz szybko przybywających meczetów. W 81-milionowym społeczeństwie niemieckim liczba katolików wynosi 29 milionów, protestantów jest 25 milionów, zaś muzułmanów 4 miliony. Według danych przedłożonych przez Archiwum Islamskie w Soest w Westfalli obecnie w Republice Federalnej Niemiec znajduje się 240 meczetów z kopułami i minaretami oraz 2,6 tys. domów modlitwy. Największy i najbardziej okazały meczet otwarto jesienią 2008 r. w Duisburgu, w dzielnicy Marxloh. Znajdujący się przy nim minaret ma 34 metry wysokości. W tym przypadku nie słychać jednak nawoływań muezina. Miejscowa gmina muzułmańska zrezygnowała z tradycyjnych pieśni, aby nie prowokować konfliktów z mieszkańcami dzielnicy.
Znawcy islamu podkreślają, że wieża przy meczecie posiada nie tylko wymiar religijny, tak jak to jest w przypadku wieży kościelnej. "To znak dążenia do władzy i do tego, aby islam stał się religią światową. Symbol triumfu nad milionami chrześcijan, którzy w krajach muzułmańskich są dyskryminowani, a niejednokrotnie regularnie prześladowani" - wskazuje prof. Heine Gstrein na portalu szwajcarskiej Społecznej Inicjatywy przeciwko Budowie Minaretów. Podobnego zdania jest prof. Ursula Szuler-Stegmann, która na tym samym portalu pisze, że "kościoły chrześcijańskie to budowle sakralne służące wyłącznie celom religijnym. Natomiast meczety od czasów Mahometa to miejsca wyrażające religijną, polityczną i gospodarczą władzę islamu".
Protesty przeciwko budowie minaretów miały niedawno miejsce w Kolonii, we Frankfurcie nad Menem czy Berlinie. Biorący w nich udział podkreślają, że wprowadzenie zakazu budowy minaretów, którego się domagają, dotyczy jedynie sposobu budowy meczetów, a nie samych domów modlitwy. Argumentują, że - zgodnie z tradycją islamską - obok meczetów wcale nie muszą stać minarety. Dlatego też żądanie ich budowy traktują jako chęć udowodnienia wyższości islamu nad cywilizacją Zachodu. Forsowanie prawa do budowy minaretów dla ich przeciwników jest przejawem islamskiego radykalizmu, braku chęci zintegrowania się oraz nieposzanowania praw i wartości świata chrześcijańskiego i demokratycznego. Jako dowód przytaczają słowa premiera Turcji Recepa Tayyipa Erdogana, który w lutym 2008 r. podczas wizyty w Niemczech stwierdził, że asymilacja jest zbrodnią przeciwko ludzkości. Zaniepokojeni wpływami islamu przypominają też przemówienie tegoż polityka jeszcze z czasów, kiedy był on burmistrzem Stambułu. Cytował wówczas tureckiego poetę Ziyi Gökalpa: "Demokracja to tylko pociąg, do którego wsiadamy, żeby dojechać do celu. Meczety są naszymi koszarami, minarety naszymi bagnetami, a kopuły naszymi hełmami. Wierni są naszymi żołnierzami".

Dekadencja i permisywizm Zachodu

Dlaczego islam tak szybko rozprzestrze nia się w Niemczech? Katolicki filozof prof. Jörg Splett uważa, że jest to spowodowane nie tylko występowaniem coraz większej liczby Niemców z Kościoła katolickiego, ale również zanikiem praktyk religijnych i wiedzy na temat własnej religii. Jego zdaniem, kryzys w Kościele dosięgnął nie tylko wiernych, ale również wielu duchownych. Niebezpieczeństwo dla tożsamości chrześcijańskiej płynie więc również z wewnątrz chrześcijańskiej wspólnoty.
- Islam od zawsze był religią, która ma tendencję do nawracania i rozprzestrzeniania się. Bardzo ważne jest to, abyśmy potrafili się wobec takiego stanu rzeczy właściwie zachować - mówi. Społeczeństwo niemieckie nie może za wszelką cenę dopasowywać się do żądań muzułmanów i narzucanego przez nich obrazu świata. - Są np. teologowie, którzy uważają, że w imię świętego spokoju nie powinno się w dyskusjach z muzułmanami poruszać tematu Trójcy Świętej - zauważa prof. Splett. Ryzykowna jest też - jego zdaniem - postawa całkiem odwrotna, a więc wyrażająca wrogość wobec islamu i kultury arabskiej.
Nie sposób nie zauważyć, że na korzyść muzułmanów przemawiają dane demograficzne. Jeśli połączyć to z postępującą dekadencją i permisywizmem Zachodu, to powstają idealne warunki do ekspansji islamu.

Wyzwanie i szansa dla chrześcijan


Nie brakuje opinii osób, które w obecnej sytuacji dostrzegają konieczność poszukiwania i szansę odkrycia na nowo własnej, chrześcijańskiej tożsamości, bo tylko ona może być punktem wyjścia dla podjęcia dialogu z muzułmanami i pokojowego współżycia w obrębie danego kraju.
- Jest bardzo dużo ludzi, którzy mówią: tak, jesteśmy chrześcijanami. Rodzi się tylko pytanie, co przez to rozumieją - pyta prof. Splett. Uważa, że sytuacja, w jakiej znalazły się Niemcy, to wyzwanie, ale i szansa. Co przez to rozumie? - W konfrontacji z innymi wyznaniami musimy przypomnieć sobie o fundamentach naszej chrześcijańskiej tożsamości, o tym, co stanowi centrum naszej wiary chrześcijańskiej, czyli o tajemnicy Trójcy Świętej - konkluduje niemiecki filozof. Jego zdaniem, wciąż zbyt mało uwagi przywiązuje się do tego dogmatu. Uważa, że obserwując muzułmanów, możemy się wiele od nich nauczyć - powagi w podejściu do religii, konsekwencji w wyznawaniu wiary czynem i słowem. - Zaś ponad wszystko tego, że na pierwszym miejscu zawsze powinien być Bóg. Bo tylko wtedy niemieccy katolicy mogą spokojnie patrzeć w przyszłość - podkreśla.

Bogusław Rąpała

za: NDz  z 18-19.9.2010 Dział: Myśl jest bronią (kn)
http://www.naszdziennik.pl/index.php?dat=20100918&typ=my&id=my91.txt

Copyright © 2017. All Rights Reserved.