Witamy serdecznie na stronie internetowej Oddziału Łódzkiego
Katolickiego Stowarzyszenia Dziennikarzy.

Mamy nadzieję, że ułatwimy Państwu docieranie do rzetelnej informacji. Tutaj chcemy prezentować wielkość oraz problemy naszego Kościoła, zagadnienia społeczne, cywilizacyjne, publikacje członków Stowarzyszenia, stanowiska w ważnych kwestiach. Nie będziemy konkurować w informacjach bieżących z innymi portalami (niektóre z nich wskazujemy w odnośnikach), natomiast gorąco zapraszamy do lektury wszystkich tekstów - ich aktualność znacznie przekracza czas prezentacji na stronie głównej. Zachęcamy do korzystania z odnośników: "Publikacje" i "Polecane". Mamy nadzieję na stały rozwój strony dzięki aktywnej współpracy użytkowników. Z góry dziękujemy za materiały, uwagi, propozycje.
Prosimy kierować je na adres: lodz@katolickie.media.pl

Publikacje polecane

Ks. prof. Czesław S. Bartnik - Zło pedagogiki liberalistycznej

Sytuacja polityczna i społeczna w Polsce robi się bardzo trudna, a wielu najważniejszych polityków na szczytach zdaje się nie wiedzieć i nie rozumieć, co się dzieje. Niemoralna kultura, zwłaszcza medialna, potrafi niemal całkowicie zdeformować świadomość indywidualną i społeczną Jedną z głównych przyczyn upadku dzisiejszej kultury wyższej jest błędna koncepcja edukacji i pedagogii dzieci oraz młodzieży na forum publicznym. Niektórzy powiadają, żeby z dzisiejszych teorii pedagogicznych wydobywać optymistycznie tylko to, co jest w nich wspaniałe i postępowe, i nie popadać w krytycyzm i pesymizm, bo trzeba kroczyć naprzód. Tak! Ale nie można wychwalać wielkiego, rzekomo, zdrowia człowieka, który jest poważnie chory. Gdyby była zdecydowana i odpowiednia krytyka, a nie naiwna euforia co do złych formacji dydaktyczno-wychowawczych młodzieży, to nie byłoby Hitlerjugend, Komsomołu, no i dziś młodzieży wyzwolonej z prawa, etyki i religii.

Także dziś z radykalnego liberalizmu wywodzą się niektóre błędne i bardzo niebezpieczne kierunki pedagogiczne.
Jedni teoretycy chcą cały proces dydaktyczny i wychowawczy sprowadzić tylko do swobodnego dialogu między uczniem-wychowankiem a nauczycielem-wychowawcą, jak równy z równym i co do wiedzy, i co do władzy. Drudzy kładą nacisk wyłącznie na osobistą inwencję i twórczość ucznia, któremu nauczyciel-wychowawca jedynie towarzyszy i któremu tylko pomaga w sposób bezarbitralny. Toteż według niektórych, ze wszystkich procesów formacyjnych należy usunąć wszelki stres, nacisk, dyscyplinę pracy, oceny, a stosować jedynie zachęty, pochwały, delikatnie kształtujące opiniowanie. Jeszcze inni forsują ogólnie postawę wchodzenia w życie głównie przez krytykę i sprzeciw wobec kultury duchowej, dawnej i obecnej, głównie prawnej, obyczajowej, moralnej i społecznej. Na przykład narzuca się z całą siłą nową tematykę życia, jak dekonstruktywizm, feminizm, homoseksualizm, swobodę moralną, antyreligijność i rozbijanie tradycyjnej logiki w konstruowaniu nowej osobowości. Jest też kierunek antyszkolny, odrzucający lub minimalizujący na różne sposoby szkołę jako instytucję, a na jej miejsce wprowadzający jakąś wspólnotę nieformalną, konkretne środowisko lokalne lub jednostki ideologiczne, np. partie, stowarzyszenia itp. Przede wszystkim szerzy się kierunek, który rezygnuje całkowicie z wychowania duchowego, osobowościowego, a ogranicza się do procesu przekazywania i zdobywania wiedzy, informacji, do praktyki i życia technicznego.
Oczywiście, w Polsce nie stosuje się tych kierunków w formie pełnej i zbyt otwartej, bo wielką rolę odgrywa tradycja, zwłaszcza katolicka, ale wdzierają się one coraz bardziej w teorię i praktykę. Trzeba więc zwrócić uwagę na ich błędne założenia. Są to:
1. Tendencja do odejścia totalnego od tradycji klasycznej.
2. Przyjęcie indywidualizmu, gdzie miarą wszystkiego jest tylko jednostka sama w sobie, bez żadnych ograniczeń ze strony innych ludzi, prawdy, miłości społecznej, prawa, etyki.
3. Odrzucenie jednej i powszechnie obowiązującej etyki, wypływającej z natury człowieka, są tylko etyki partykularne i relatywne.
4. Wszystkie wspomniane kierunki odrzucają dyscyplinę i samodyscyplinę w pracy, zdobywaniu wiedzy i formowaniu swej osobowości, wszystko ma być spontaniczne i swobodne, a także przyjemne.
I wreszcie wszystkie owe kierunki odrzucają prawdę o złu moralnym, o grzechu w klasycznym znaczeniu i o wewnętrznej skłonności do złego (grzech pierworodny), przyjmują zaś, że każdy człowiek jest z natury dobry, a zło jest tylko wynikiem błędu, złamania ludzkiego prawa, skutkiem złego otoczenia i niepomyślnych okoliczności.

Pycha "nowości"


Ogromne postępy cywilizacyjne popchnęły wielu dzisiejszych ideologów do niebywałej pychy, według której dopiero oni zdobyli pełną i wieczną mądrość i wiedzę, a wraz z tym możność tworzenia całkowicie nowego człowieka i świata, słowem: jakoby dopiero oni byli prawdziwymi ludźmi, natomiast dawni tylko podludźmi czy przedludźmi. Tymczasem taka pycha jest właśnie głupotą. Trzeba pamiętać, że choć cywilizacja dawnych tysiącleci i wieków była dużo niższa, to jednak poziom zdolności intelektualnych i mądrości życiowej był równy naszemu, a w etyce może nawet wyższy. Przy tym natura człowieka zawsze taka sama, pozostają więc same problemy i metody pedagogiczne.
Weźmy tabliczkę starosumeryjską z końca III tysiąclecia przed Chrystusem, na której ojciec poucza i strofuje swojego syna:
"Bądźże człowiekiem! Nie wystawaj na publicznym placu, nie włócz się po szerokiej ulicy. Gdy idziesz ulicą, nie rozglądaj się wokół siebie. Bądź skromny, okazuj lęk przed twoim nauczycielem. Szukaj wiedzy u minionych pokoleń. Uczęszczaj do szkoły, to ci przyniesie korzyść. Ja nigdy nie pędziłem cię do pracy i nie kazałem ci znosić trzciny, orać pola, kopać rowy. Inni ojcowie każą swym synom harować. Noce i dnie trwonisz na uciechy, nie chcesz się uczyć. Nagromadziłeś sobie wiele dobytku, ale to marność, liczy się mądrość i wiedza" (M. Bielicki, Zapomniany świat Sumerów, Warszawa 1966, s. 306-307). Szkoła - edubba, to był dosłownie "dom tabliczek".
Taka sama natura ucznia jawi się też w starożytnym Egipcie w "Nauce króla Amenemhata III" z II tysiąclecia przed Chrystusem. "Mówią mi, że zarzuciłeś pisanie i oddajesz się przyjemnościom. Snujesz się po ulicach, a gdy się tylko odwrócisz, czuć od ciebie piwo. Piwo niszczy człowieka, wypędza z niego duszę, jesteś jak krzywy nieużyteczny ster na statku, jesteś jak kaplica bez Boga w środku, jak dom bez chleba" (H.A. Schlögl, Starożytny Egipt, Warszawa 2009, s. 113). Posłużę się dygresją: co postępowego wnieśli studenci politechniki, którzy w czasie Kozienaliów w Lublinie, 12 maja 2010 r., szli w pochodzie z butelkami wódki i z puszkami piwa, wołając: "Seks i wóda! Polibuda" ("Gazeta Wyborcza", Lublin, 13 maja 2010)? W starożytnym Egipcie znali też wewnętrzny opór ucznia przed wysiłkiem i potrzebą wolności do uczenia się: "Niechęć ucznia skazuje wszelką naukę na niepowodzenie" (Papirus Insingera).
Podobnie pradawni Sumerowie znali również problem przemocy w rodzinie i skarb dziecka: "Biedak nie bije swego syna, traktuje go jak klejnot" (M. Bielicki, op.cit., s. 297). Niedopuszczalna była też aborcja.

Owoce robaczywe

Ogromnie cenimy dzieci i młodzież, oni są naszą nadzieją na przyszłość, ale pamiętamy też, że z "genialnych" i "anielskich" dzieciątek wyrastają potem ludzie tacy sami jak my, a może i gorsi, zwłaszcza w atmosferze formacji liberalistycznych. Faktycznie mamy, niestety, wiele owoców robaczywych. Są to niewątpliwie, biorąc sumarycznie: odrzucenie koniecznej dyscypliny i samodyscypliny, bunt nie tylko pokoleniowy, ale także przeciwko dziedzictwu duchowemu i kulturowemu, lenistwo, szczególnie chłopcy nie chcą się uczyć, egoizm, cwaniactwo, pycha, swoboda seksualna, zakłamanie, nieodpowiedzialność, uzależnienia, lekceważenie wyższych wartości, niska wrażliwość, przestępczość i chamstwo.
Ale przyjrzyjmy się lepiej pewnym przykładom konkretnym i życiowym w Polsce, choć nie wolno tego zbytnio uogólniać.
Pod wpływem liberalizmu rośnie agresja wśród młodzieży, przemoc pojawia się także między dorastającymi dziećmi a rodzicami, między uczniami a nauczycielami... Co trzeci uczeń podobno bierze udział w bójce, co czwarty ubliża nauczycielom. Grupy młodych ludzi na ulicy co parę słów przeklinają, także dziewczyny, może nawet więcej i bardziej prowokacyjnie - na "k"; w kontekście feminizmu chcą być jak chłopcy. Wyzwala się, zwłaszcza u nieco starszych, szatański odruch niszczenia wszystkiego, rozbijania, palenia, wszczynania burd - w szkole, na ulicach, na stadionach. Mamy w Polsce 1500 zakładów poprawczych, niestety nie mają zbyt dużych sukcesów wychowawczych.
Podaje się, że w ostatnich latach co roku ok. 7 tys. nastolatek zachodzi w ciążę, część z nich dokonuje aborcji. Edukacja seksualna w szkołach często łączy się z zachętą do uprawiania seksu i używania środków antykoncepcyjnych. Co do homoseksualizmu, to nierzadko nie poprzestaje się na informacji o nim, lecz prawie otwarcie sugeruje się praktyki homoseksualne. W szkołach przyjmuje się zwykle prelegentów skandalizujących, nihilistów, agitatorów antykatolickich. Organizacje feministyczne i homoseksualne starają się narzucać szkołom swoje poglądy i postawy przez odpowiednią literaturę, lektury, filmy i osobiste występy. Dyrektorzy szkół państwowych nie mogą im tego zabronić, bo stoi za nimi unijne "prawo równości". Kiedy minister Elżbieta Radziszewska, pełnomocnik rządu ds. równego statusu kobiet i mężczyzn, powiedziała, że szkoły katolickie mogą nie przyjmować zdeklarowanych nauczycieli homoseksualistów, została brutalnie zaatakowana przez organizacje feministyczne, homoseksualistyczne i przez SLD, choć ona postępuje zgodnie z prawem UE i choć Polska nie przyjęła Karty Praw Podstawowych. Dobrze, że pan premier nie zdymisjonował pani minister.
W 2009 r. ok. 20 proc. uczniów paliło marihuanę, brało tabletki extasy i amfetaminę, a ostatnio nastolatki biorą dopalacze. Chwała również premierowi Donaldowi Tuskowi, że po kilku ofiarach śmiertelnych wśród przyjmujących dopalacze zdecydowanie kazał zamknąć niemal wszystkie sklepy z dopalaczami, choć jest taki paradoks, iż premier złamał prawo Unii, która na zasadzie liberalizmu na dopalacze zezwala.
Z powodu pustki duchowej młodzież wyżywa się często w dziki sposób, jak np. na Przystanku Woodstock i innych wielkich imprezach. Nie wiem doprawdy, jak tłumaczyć wypowiedź przewodniczącego PE Jerzego Buzka, który w tym roku odwiedził Przystanek Woodstock i patrząc na młodych nurzających się w błocie, skonstatował: "Ta młodzież będzie kształtowała nasze życie za niewiele lat". Wszystko wskazuje na to, że przewodniczący PE wypowiedział te słowa z sympatią do owej młodzieży.
Rośnie zastraszająco liczba samobójstw wśród młodzieży, nie tylko z powodu osłabienia psychicznego, ale także z powodu pustki ideowej i duchowej, utraty sensu życia i zmęczenia chaosem w życiu społecznym i szkolnym. W tym roku do października odnotowano już ok. 1500 przypadków ucieczek młodzieży z domu. Przeważnie dotyczą one młodych z rodzin patologicznych, które właściwie w liberalizmie są popierane.
Znaczna część absolwentów szkół w ustroju liberalistycznym nie nadaje się do pracy zawodowej albo pracodawcy szybko ich zwalniają, bo są niesubordynowani, egoistyczni, nieprzygotowani dobrze, leniwi, wymigujący się od obowiązków, niezdyscyplinowani, często po prostu oszukują.
Katecheci skarżą się ogólnie, że bardzo trudno jest dziś uczyć młodzież religii. Ale to nie ich wina, nawet, gdy ktoś nie ma charyzmy w tej dziedzinie. Są to skutki pedagogii liberalistycznej. Tak samo ciężko, a może pod pewnym względem jeszcze ciężej jest nauczycielom przedmiotów świeckich. Ukazała to po części p. Katarzyna Kalinowska, studentka socjologii na Uniwersytecie Warszawskim, w wywiadzie pt. "Udawałam gimnazjalistkę" ("Gazeta Wyborcza", Duży Format, 27 maja 2010). Kalinowska w roku szkolnym 2009/2010 uczęszczała do jednego z warszawskich gimnazjów, żeby poznać tamtejsze życie pod kątem badań socjologicznych.
W wywiadzie nie mówi o pozytywach szkoły, lecz ukazuje raczej słabe strony dzisiejszych gimnazjów, w których nagminnie dochodzi do: ściągania, fałszowania usprawiedliwień, przeklinania (gorszego niż wśród dorosłych), głośnego ustawicznego gadania, uprawiania różnych gier na końcu sali, pisania sms-ów i liścików, nieodrabiania prac domowych, oszukiwania nauczycieli, popisywania się kłótnią z nauczycielami, prób zmiany tematu lekcji itd. Poza szkołą były bójki, narzekanie na nauczycieli, że są niesprawiedliwi lub mało wiedzą, zabieranie sobie komórek, picie piwa. Nie ma zainteresowania życiem społecznym, politycznym, kulturalnym ani ważnymi sprawami świata.
W rezultacie autorka nie wyciągnęła głębszych wniosków z obserwacji życia gimnazjum i zmarnowała rok swojego życia. Wnioskuje w duchu pedagogiki liberalnej, że w szkole powinien być większy luz i szkoła winna dawać naukę o życiu, a nie wiedzę i wychowanie: "Uczniowie powinni uczyć się raczej budowania dorosłych relacji niż budowy jamochłonu". Podobnie nie rozumie zła pedagogiki liberalistycznej także wielu nauczycieli.
Chyba największy błąd formacji w duchu liberalizmu polega na braku realistycznego rozumienia człowieka, stosowana jest raczej utopia. Kiedy np. młodzież rozrabia w szkołach, na stadionach, imprezach, szaleje na pojazdach itd. (przy czym w Polsce jest to na mniejszą skalę niż na Zachodzie), to zwolennicy liberalizmu powiadają beztrosko: trzeba młodych pouczyć, powiedzieć im, żeby byli roztropni. Zapominają, że pouczenie słowne nic nie daje w takim wieku. Musi wchodzić w grę całe wychowanie, musi być tworzona cała nisza wychowawcza i musi być stosowana mądra dyscyplina, zarówno zewnętrzna, jak i samodyscyplina. Zamartwiają się nieraz i dobrzy rodzice, że swoje dzieci źle wychowali. Ale zapominają, że dziś w większości wychowuje szkoła, media, otoczenie, grupy rówieśnicze, modne kierunki i kultura. Jeśli te inne czynniki będą apedagogiczne lub ateizujące, jak w liberalizmie, to najlepsze rodziny mało będą znaczyć. Całe zło spada na państwo jako realizatora błędnej pedagogii, zwłaszcza gdy wspiera ono na różne sposoby niszczenie Kościoła i etyki religijnej.

Zamiast wychowania ateizacja

Wielkim złem jest pozostawienie skrajnej swobody w degeneracji młodzieży przez różne stowarzyszenia, partie, organizacje i media w dziedzinie religii i moralności. Państwo na to zezwala, a nawet po cichu wspiera, choć powinno samo prowadzić pedagogię społeczną i narodową. W sumie tworzy się całą kulturę i atmosferę antyreligijną i antymoralną, przynajmniej na forum publicznym.
Od lat ataki na religię koncentrują się na zaciętej krytyce duchowieństwa. Najbardziej podatny grunt dla akcji antykatolickiej stanowią: dla młodzieży seks, a dla starszych sprawy materialne. Toteż młodzieży mówi się: kler zakłada wam kajdany na pożycie seksualne, a sami są hipokrytami, bo głosząc celibat, uprawiają rozpustę. Żeby więc oderwać młodzież od Kościoła, mówi się jej: "Róbta, co chceta". Jest to metoda, którą stosowały hitleryzm, marksizm, a dziś stosuje liberalizm.
Metodę ataku na Kościół poprzez atak na celibat duchowieństwa katolickiego jako rzekome źródło grzechów nieczystych opracował na państwową skalę szef propagandy hitlerowskiej Joseph Goebbels. Kiedy Papież Pius XI wydał 14 marca 1937 r. encyklikę "Mit brennender Sorge" piętnującą ideologię nazistowską, to Goebbels już tydzień później wyraził "święte oburzenie", czyli oburzenie ludu na grzeszny kler katolicki. Zaczęto sięgać do dawnych lat, wyszukiwać jakieś skandale lub tylko plotki, wyolbrzymiano je ogromnie i głoszono ludowi niemieckiemu, że ma nie słuchać w niczym duchownych, a wesprzeć "czysty, szlachetny i postępowy nazizm niemiecki" (prof. Maciej Giertych, Opoka w Kraju, 2010, nr 94, s. 1-2). I niestety, propaganda ta odniosła duży sukces, ludzie bardzo lubią, jak się kogoś szkaluje, zwłaszcza w dziedzinie seksu. Chyba większość katolików niemieckich słabiej czy mocniej poparła hitleryzm. Dziś metodę Goebbelsa stosuje się szeroko na całym niemal świecie, w tym coraz mocniej i w Polsce.
Aktualnie szczególną rolę odgrywa zarzut pedofilii, choć jej sprawcami nie są z reguły rodzeni ojcowie, lecz drudzy mężowie lub konkubenci matek w rodzinach patologicznych. Propaganda antykatolicka forsuje tezę, że głównym źródłem pedofilii jest celibat, czyli zjawisko katolickie. Tymczasem jest to celowe oszustwo, podejmowane, by niszczyć Kościół. Poza tym nie atakuje się paru urzędników unijnych, którzy otwarcie przyznali się do pedofilii w przeszłości, a w Holandii założono oficjalnie partię pedofilów.
Co do strony materialnej, to i dziś postkomuniści, SLD, ateiści różnych orientacji i oszołomy liberalne chcieliby znowu pozbawić Kościół polski podstaw materialnej egzystencji. Są już różne poczynania w tym kierunku. Przykładem jest ostatni atak na państwowo-kościelną Komisję Majątkową, ustanowioną w 1989 r. dla zwrotu Kościołowi dóbr i majątków zagrabionych przez PRL. Dzięki Komisji Kościół katolicki większość tych rzeczy odzyskał. Ale oto pojawiły się oskarżenia, że odzyskał za dużo, a nawet, że nielegalnie, bo bez sądów (które by trwały kilkadziesiąt lat), czyli jakby zostały ukradzione państwu. Jakkolwiek mógł być jakiś przypadek złej oceny finansowej odzyskanych i zamienionych obiektów, co rozpatrzy sąd, to jednak wszystko jest legalnie i sprawiedliwie. Niektórzy wszakże wrogowie kierują się straszliwą nienawiścią do samej religii. Niekiedy nawet sugerują, że np. jakimś siostrom zakonnym, prowadzącym przedszkola, przytułki, sierocińce, kuchnie dla ubogich, internaty itp., żadne majątki i domy nie są potrzebne i w ich rękach są bezużyteczne dla społeczeństwa. Mają być jakoby użyteczne dopiero wtedy, gdy zostaną zakupione przez oligarchów niepolskich. Jest tu ukryte założenie, że siostry katolickie nie powinny w ogóle istnieć, a jeśli już istnieją, to niech żyją samą modlitwą "do swojego Chrystusa". Chce się również wysoko opodatkować wszelkie świadczenia katolików świeckich na rzecz Kościoła, duchowieństwa i instytucji katolickich. Po prostu szykuje się czysty bolszewizm.
Po tej linii idzie też Ruch Poparcia Janusza Palikota. Chce on, jak się zdaje, skumulować wszystkich wrogów religii i Kościoła. Na razie nie wiadomo, o co tu chodzi: czy o stworzenie alternatywy pomocowej dla PO na lewicy, czy może o wykonanie planów i poleceń jakichś europejskich sił antykatolickich.
Reasumując - sytuacja polityczna i społeczna w Polsce robi się bardzo trudna, a wielu najważniejszych polityków na szczytach zdaje się nie wiedzieć i nie rozumieć, co się dzieje. Bardzo liczymy na wolne wybory, państwowe i samorządowe, ale dziś już wybory okazują się mało miarodajne i podlegają wielkim manipulacjom partyjnym (A. de Latour). Ma chyba dużo racji pewien ludowiec francuski - Georges Frede, który mówi, że "ludzi inteligentnych [politycznie] jest w społeczeństwie jakieś 5 czy 6 proc. Moją kampanię [wyborczą] robię więc kampanią dla idiotów" ("Polska", 3 października 2010).
Oczywiście, pokładamy całą naszą nadzieję w młodzieży katolickiej i patriotycznej, która staje się coraz bardziej świadoma, organizuje się, kocha Kościół i Polskę, kształtuje kryształowe osobowości i staje się solą ziemi polskiej. Ale obawiamy się, że pod pewnego rodzaju okupacją sił ateistyczno-liberalnych i postkomunistycznych nie poradzimy sobie na dalszą metę bez odpowiednich władz i instytucji państwowych. Historia uczy, że Kościoły lokalne, żyjące w podziemiu, w katakumbach, jak np. Kościół czeski za komunizmu, z czasem bardzo się deformują. I dziś wroga i niemoralna kultura, zwłaszcza medialna, potrafi niemal całkowicie zdeformować całą świadomość indywidualną i społeczną.


za: NDz z 11.10.2010 Dział: Myśl jest bronią (kn)       

Copyright © 2017. All Rights Reserved.