Witamy serdecznie na stronie internetowej Oddziału Łódzkiego
Katolickiego Stowarzyszenia Dziennikarzy.

Mamy nadzieję, że ułatwimy Państwu docieranie do rzetelnej informacji. Tutaj chcemy prezentować wielkość oraz problemy naszego Kościoła, zagadnienia społeczne, cywilizacyjne, publikacje członków Stowarzyszenia, stanowiska w ważnych kwestiach. Nie będziemy konkurować w informacjach bieżących z innymi portalami (niektóre z nich wskazujemy w odnośnikach), natomiast gorąco zapraszamy do lektury wszystkich tekstów - ich aktualność znacznie przekracza czas prezentacji na stronie głównej. Zachęcamy do korzystania z odnośników: "Publikacje" i "Polecane". Mamy nadzieję na stały rozwój strony dzięki aktywnej współpracy użytkowników. Z góry dziękujemy za materiały, uwagi, propozycje.
Prosimy kierować je na adres: lodz@katolickie.media.pl

Publikacje polecane

Czesław Ryszka - Spotkania z egzorcystami


Demonologia, czyli nauka o szatańskich pokusach, opętaniu czy, ogólnie rzecz ujmując, o strukturach zła, jest tematem wymagającym gruntownej wiedzy teologicznej, a także znajomości realiów świata zła. OD AUTORA

Wielu ludzi pyta mnie, skąd u dziennikarza i polityka zainteresowanie tematyką ściśle teologiczną, na dodatek demonologią, dziedziną pomijaną dzisiaj przez duchownych, a nierzadko zbywaną nawet wstydliwym uśmiechem. Tymczasem kardynał Leo Suenens w książce Odnowa w Duchu Świętym i moce ciemności stwierdził, że skoro „dzisiaj udaje się diabłu uchodzić za anachronizm, to jest szczytem jego sukcesu”. Kardynał podkreślił dalej, że mówienie czy pisanie o szatanie wymaga dużej odwagi, chyba że ktoś podejmuje temat z ironią albo uśmiechem politowania. Czasem jednak trudno dociec, czy żartobliwy ton jest efektem własnych przekonań, braku odpowiedniej wiedzy teologicznej czy też lęku przed werbalizacją tak trudnego zagadnienia.
Zgadzam się z opinią, że demonologia, czyli nauka o szatańskich pokusach, opętaniu czy, ogólnie rzecz ujmując, o strukturach zła, jest tematem wymagającym gruntownej wiedzy teologicznej, a także znajomości realiów świata zła. Właśnie ta druga kwestia w pewnym stopniu upoważnia mnie do zabrania głosu; kilku kapłanów egzorcystów pomogło mi bliżej poznać problem, a także wziąć udział w egzorcyzmach. Także jako polityk dostrzegam, że szczególnym obszarem działania zła mogą być nie tylko osoby, ale także struktury i systemy polityczne — kiedy w imię totalitarnych celów, także walki z Bogiem, morduje się miliony wierzących, burzy kościoły, zabija przeciwników politycznych, niszczy całe narody. Zetknęliśmy się z tym podczas rewolucji we Francji, a także w okresie rządów Hitlera w Niemczech czy Lenina i Stalina w Rosji Sowieckiej. Ideologia zła pochodząca z tych krajów dotknęła narody całego świata, a i dzisiaj gdzieniegdzie trwa, pobrzmiewając nową nutą w postaci neoliberalizmu czy neomarksizmu.
Przypomnę, że tak nasilonej walki z Kościołem, przemocy i gwałtów wobec religii, jaką rozpoczęła rewolucja francuska w 1789 roku, dotąd nie widział świat. Rewolucjoniści w miejsce Boga wprowadzili kult masońskiej bezosobowej Istoty Najwyższej, kult Rozumu i Nauki. Zakazali Kościołowi prowadzenia działań publicznych, urządzania procesji, noszenia szat liturgicznych osobom zakonnym, bicia w dzwony. Tysiące duchownych skazano na śmierć. Palono i równano z ziemią świątynie. W miejscach najświętszych dla Francuzów dokonywano świętokradztw, organizując w nich czy to pijatyki i orgie, czy bluźniercze procesje z osłami w szatach liturgicznych. Profanowano krzyże, figury, obrazy, relikwie świętych, groby. Jednym słowem, z życia publicznego postanowiono usunąć wszystko, co tylko przypominało o chrześcijańskiej kulturze Francji. Tak budowano nowy porządek świata, „nowy raj” na ziemi.
Podobną wojnę wypowiedziano religii po rewolucji bolszewickiej w Rosji Sowieckiej, jak również po objęciu władzy przez Hitlera w Niemczech. Tam praprzyczyną makabrycznych mordów, łagrów i obozów koncentracyjnych było nie tylko zdeprawowanie ludzkiej natury, ale — to nie tylko moja opinia — zaprzedanie się ludzi władzy ideologii zła, a konkretnie — diabłu. Mamy prawo tak uważać, ponieważ Kościół katolicki naucza, że zarówno haniebne czyny, jak i struktury zła, są w dużej mierze dokonane pod wpływem działania osobowego, ponadnaturalnego, złego bytu — szatana. Choć ludzie są zdolni do złych czynów, to jednak coś niewyobrażalnego i monstrualnego dostrzegamy w tym, czego dopuścili się Niemcy oraz Sowieci tak u siebie, jak i w podbitych krajach. Wydaje się, jakby ich zbrodnie sięgały poza wymiar czysto ludzkiego zachowania się.
Nauczanie Kościoła potwierdza, że wielu zbrodniarzy, ale i zwykłych ludzi, mając różnego rodzaju zaburzenia osobowości, nie zdaje sobie sprawy z przyczyn swego stanu, z wielu wewnętrznych ran, których początkiem mogły być albo sataniczne rytuały, albo wejście w obszar szczególnego działania złego ducha, zbuntowanego anioła. Trzeba zapytać wprost: czy zbrodnie w niemieckich obozach koncentracyjnych zostały popełnione tylko przez zwyrodniałych i bestialskich esesmanów, czy może przez wcielone w nich siły diabelskie? Czy żołnierze Hitlera nie zaprzedali całych siebie szatanowi? Potwierdzałaby to przypuszczenie wypowiedź pewnego młodego oficera, który podczas bankietu, na którym obecny był Hitler, przeżył szok. Opowiadał później: „Musiałem wciąż na nowo zadawać sobie pytanie, co mnie w nim tak urzeka? Dlaczego jestem nim tak oczarowany?”. Zapewne możliwe jest to, by szatan wcielił się w konkretną postać. Podczas procesu norymberskiego generał Jodl określił Hitlera jako „wielkiego człowieka o wielkości piekielnej”. Podobnie Gustaw Herling-Grudziński nazwał Eichmanna, odpowiedzialnego za śmierć Żydów w obozach koncentracyjnych, Księciem Ciemności i Piekieł, Demonem Naszych Czasów (G. Herling-Grudziński, Drugie przyjście oraz inne opowiadania i szkice, Paryż 1963). André Malraux na pytanie Georgesa Bernanosa: „jakie doświadczenie pozostawi wojna w umysłach ludzi?”, odpowiedział: „doświadczenie powrotu szatana”. Bernanos skonstatował: „być chrześcijaninem to nie tylko wierzyć w Boga, co jest łatwe, lecz wierzyć w diabła”.
Ktoś powie, że powyższe przykłady to już przeszłość, że dzisiaj szatanowi trudniej wcielić się w konkretną osobę. Jeśli to prawda, to czemu przypisać działalność młodzieżowych gangów satanistów, zwanych Stoners (Kamienujący), których członkowie składają ofiary z małych zwierząt, a bywają przypadki, że i z ludzi, jak to miało miejsce w Arizonie w listopadzie 1991 roku — wówczas młoda dziewczyna została skatowana na śmierć, a jej oprawcami byli koledzy i koleżanki z klasy. Jej śmierć stanowiła ofiarę dla szatana. Całkiem niedawno w Radomiu, w jednym z ogrodów powiesiło się na drzewie dwóch chłopców, którzy pragnęli, by szatan zwyciężył nad światem. Podobne wydarzenie odnotowano w Rudzie Śląskiej.
Wiem, że niektórzy teologowie i duszpasterze twierdzą, że nie ma piekła, a szatan stanowi tylko jakąś metaforę, ciemną stronę człowieka, zaś samo zło to jedynie brak dobra. Przyczynę zła upatrują wyłącznie w grzechu. Trudno się z tym do końca zgodzić, należałoby bowiem zapytać: czym jest grzech?
Jan Paweł II w encyklice O Duchu Świętym naucza, że przekonywać o grzechu oznacza nic innego, jak ujawniać zło, jakie się w nim zawiera, ujawniać mysterium iniquitatis. „Zła grzechu nie sposób dosięgnąć w całej jego bolesnej rzeczywistości, nie przenikając głębokości Bożych. Od początku ponura tajemnica grzechu zaistniała w świecie na gruncie odniesienia stworzonej wolności do Stwórcy. Zaistniała jako akt woli stworzenia, człowieka, przeciwny woli Boga: zbawczej woli Boga. Co więcej, zaistniała wbrew prawdzie, na gruncie kłamstwa, definitywnie już osądzonego, które to kłamstwo postawiło w stan oskarżenia, w stan permanentnego podejrzenia, samą stwórczą i zbawczą Miłość. Człowiek poszedł za ojcem kłamstwa — przeciw Ojcu Życia i Duchowi Prawdy” (DV, 39).
Zatem należy jasno stwierdzić, że Kościół, czerpiąc natchnienie z Objawienia, wierzy i wyznaje, że grzech stanowi obrazę Boga, a jego źródłem pozostaje „ojciec kłamstwa” — szatan. Należy ubolewać nad tym, że niektórzy teologowie czy kaznodzieje krępują się mówić otwarcie o istnieniu piekła i szatana, ponieważ księgarnie są dosłownie zasypane książkami, w których znajdziemy albo parodie i kpiny z diabła, albo przeciwnie — wręcz zalecenia, aby korzystać z jego tajemnych mocy, a nawet pouczenia, jak zawrzeć pakt z diabłem. Prowadzi to do wielkiego chaosu w umysłach i w sumieniach, a owocem tego są niezliczone wręcz przykłady „szatańskich” czynów, okrutnych gwałtów i morderstw, niszczenia cmentarzy, palenia świątyń, na których umieszczono wcześniej bluźniercze hasła. Ktoś skruszony kaja się potem w sądzie, że zaczął od niewinnej zabawy i „flirtowania” z diabłem, że zapragnął skorzystać z mocy, jaka rzekomo znajduje się w kosmosie, z energii uzdrowicielskiej itp., aż doszedł do sytuacji, w której utracił panowanie nad sobą.
W kontekście takich tragicznych doświadczeń jawi się problem ostrzegania o złu, a następnie o możliwości wyswobodzenia się z jego sideł, uwolnienia od tajemnych sił zła, od magii, okultyzmu, nieulegania rozmaitym szamanom, pseudouzdrowicielom! Pisząc konkretnie, pojawia się potrzeba istnienia urzędu kapłana egzorcysty, pomagającego wyrwać się komuś z kręgu złych mocy. Potrzeba nagląca, dodam, ponieważ do niewielu jeszcze kapłanów ustanowionych przez biskupów dla posługi egzorcyzmowania zgłasza się coraz więcej osób, które nie potrafią rozpoznać przyczyn swoich nocnych koszmarów, ciągłego uczucia strachu, czyjejś niewidzialnej obecności, nakłaniania do zła, do samozniszczenia. Z doświadczenia wiadomo, że osoby dręczone czy opętane przez złe duchy nie pomogą sobie same. Ich sytuację utrudnia fakt, że na pierwszy rzut oka wyglądają jak chorzy psychicznie. Jednak lekarze, stykając się z ich problemem, rozkładają ręce, odsyłają właśnie do kapłanów egzorcystów.
To moje spostrzeżenie stało się główną zachętą do napisania niniejszej książki. Oczywiście, nie byłoby to możliwe, gdyby nie spotkanie kilku kapłanów egzorcystów, m.in. dwóch ojców paulinów z Jasnej Góry, zmarłego tragicznie ks. Marka Drogosza, egzorcysty diecezjalnego z Katowic, oraz o. Jana Sochockiego, kapucyna, egzorcysty diecezjalnego z Rzeszowa. Rozmowy z nimi, które streściłem w ostatniej części opracowania, upewniły mnie o wadze problemu oraz skłoniły, abym zajął się tym tematem i być może pomógł komuś zrozumieć nie zawsze uświadomione związki ze złem. Piszę: „nie zawsze uświadomione”, ponieważ ofiarami satanicznych rytuałów bywają nierzadko dzieci i młodzież, zmuszane do jedzenia kału, napastowane, a nierzadko i gwałcone. Istnieją również przedmioty i miejsca, przez które moce zła opanowują ludzi — powinny one zostać poddane modlitwom o uwolnienie, i w miarę konieczności, również obrzędowi uroczystego egzorcyzmu.
Dla wyjaśnienia dodam, że pierwsza redakcja tej książki ukazała się w 2004 roku. Cieszyła się sporym powodzeniem czytelników. Na życzenie wydawnictwa SALWATOR zmieniłem i uzupełniłem ten tekst. Uczyniłem to z intencją pomocy osobom, które same już pomóc sobie nie mogą, ale też z nadzieją, że do mojej publikacji sięgną wszyscy, dla których ten temat jest ważny i bliski.

Kościół o szatanie

Odnosimy wrażenie, że przez jakąś szczelinę wdarł się do Kościoła Bożego swąd szatana. Jest nim zwątpienie, niepewność, zakwestionowanie, niepokój, niezadowolenie, roztrząsanie. Brak jest zaufania do Kościoła Świętego, natomiast darzy się zaufaniem pierwszego lepszego świeckiego proroka, wypowiadającego się za pośrednictwem prasy lub przemawiającego jako przedstawiciel jakiegokolwiek ruchu społecznego, propagującego formuły „prawdziwego” życia. Nie myśli się przy tym, że my te formuły już posiadamy. Naszą świadomość opanowało zwątpienie. Ono wtargnęło poprzez okno, które wolno było otworzyć tylko dla światła. Krytykę i zwątpienie wywołała wiedza, której celem winno być ukazanie prawdy. Wiedza nie powinna nas oddalać od Boga, lecz uczyć nas, jak Go szukać, by móc Go lepiej chwalić. (...) Również i w Kościele panuje klimat niepewności. Należało sądzić, że po Soborze słońce zajaśnieje nad Kościołem. Zamiast słońca mamy chmury, burze, ciemności, szukanie, niepewność. Mówimy o ekumenizmie, a codziennie coraz bardziej rozdzielamy się. Tworzymy przepaście, zamiast je zasypywać! Jak mogło to nastąpić? Sądzimy, że spowodowała to nieprzyjazna moc. Jej imię to szatan, owa tajemnicza istota, o której wzmiankuje św. Piotr w swoim liście (1 P 5, 8-9). Jak często mówi Chrystus w Ewangelii o tym nieprzyjacielu ludzi! My wierzymy w coś (albo kogoś) pozanaturalnego, co przyszło na świat, aby go zawikłać, zniszczyć owoce ekumenicznego soboru, zahamować radość Kościoła, który urzeczywistnił swoje samouświadomienie. Dlatego chcemy dziś, bardziej niż kiedykolwiek w obecnym położeniu wykonać przez Boga św. Piotrowi powierzone zadanie — umacniać naszych braci w wierze! (Papież Paweł VI, homilia w uroczystość świętych Piotra i Pawła, 29 VI 1972 r.)

* * *

Kościół niezmiennie naucza o istnieniu piekła i szatana, choć nie zawsze czyni to z jednakowym naciskiem. Święty Ignacy Antiocheński (zm. ok. 110 r. po Chr.) pisał do Efezjan: „Starajcie się zatem częściej gromadzić dla dziękczynienia Bogu i oddawania Mu chwały. Jeśli bowiem często wspólnie się spotykacie, chyli się do upadku potęga szatana, a wasza zgodność w wierze niszczy jego zgubne dzieło. Nie ma nic lepszego od pokoju, który unicestwia wszelkie wrogie ataki sił niebieskich i ziemskich”. Natomiast św. Jan Chryzostom w IV wieku dodawał, że „mówienie o diable nie sprawia nam przyjemności, ale nauka Kościoła na jego temat jest dla was bardzo pożyteczna”.
Zasadniczą w tej kwestii jest wypowiedź IV Soboru Lateraneńskiego (1215 r.), w której czytamy m.in.: „Bóg od początku czasu utworzył z nicości jeden i drugi rodzaj stworzenia: istoty duchowe i materialne, to znaczy aniołów i świat, a na koniec naturę ludzką (...) złożoną z duszy i ciała. Diabeł bowiem i inne złe duchy zostały przez Boga stworzone jako dobre z natury, ale same siebie zrobiły złymi. Człowiek zaś zgrzeszył za poduszczeniem diabła” (Breviarum fidei, IX 29, 33). Trzeba dodać, że w dawnych wiekach nie dyskutowano o istnieniu diabła, lecz o zakresie stwórczej działalności Boga i ludzkiej odpowiedzialności. Takie przekonanie zakładało istnienie szatana i złych duchów. Od początku uważano, że jeżeli diabeł i demony istnieją, to są to istoty stworzone jako dobre, a złymi stały się z własnej woli.
Przypomnę, że do reformy liturgicznej Soboru Watykańskiego II tak kapłan, jak i wierni klękali po zakończeniu Mszy św., aby odmówić modlitwę do Matki Najświętszej i św. Michała Archanioła. Słowa tej modlitwy brzmiały: „Święty Michale Archaniele, broń nas w walce przeciw niegodziwości i zasadzkom złego ducha, bądź nam obroną. Niech Bóg go poskromi, pokornie prosimy, a Ty, Książę wojska niebieskiego, szatana i inne złe duchy, które na zgubę dusz krążą po świecie, mocą Bożą strąć do piekła. Amen”.
Modlitwę ułożył papież Leon XIII w 1886 roku — jak się uważa — po pewnym widzeniu, jakiego doznał podczas dziękczynienia po zakończeniu odprawiania Mszy św. Modlitwę polecił przesłać do wszystkich biskupów świata i zaznaczył, by odmawiano ją na klęcząco właśnie na zakończenie każdej Mszy św. Zdanie o złych duchach, które na zgubę dusz ludzkich krążą po tym świecie, dopełnił Leon XIII specjalnym egzorcyzmem, który nakazał odmawiać biskupom i kapłanom w swoich diecezjach i parafiach. Z kolei papież Pius XI w 1930 roku zalecił, aby w czasie odmawiania tej modlitwy pamiętano w szczególny sposób o Rosji, o trwających tam prześladowaniach religijnych. Zapewne uczynił tak pod wpływem spełniania się przepowiedni fatimskich.
Jak wspomniałem, ojcowie ostatniego Soboru, reformując liturgię mszalną, wycofali tę modlitwę. Nie znaczy to, oczywiście, że przestali wierzyć w działanie szatana — aż w osiemnastu tekstach Soboru Watykańskiego II, a także w trzech przemówieniach papieża Pawła VI pojawiają się wzmianki o złym duchu. Dodam, że najbardziej spektakularne było wystąpienie Pawła VI w homilii w uroczystość świętych Piotra i Pawła, 29 czerwca 1972 roku, wzmiankowane wyżej. Jakże zgorszyli się niektórzy tymi słowami Ojca Świętego. Jeszcze dalej posunął się papież Paweł VI w przemówieniu podczas audiencji generalnej 15 listopada 1972 roku. Powiedział m.in.: „Zło nie jest jedynie brakiem, jest działaniem żywej istoty, duchowej, przewrotnej i demoralizującej. Przerażająca, tajemnicza i straszna to rzeczywistość. Oddalają się od Biblii i Kościoła wszyscy, którzy nie chcą uznać jego istnienia (...) lub którzy je tłumaczą jako pseudorzeczywistość, wytwór umysłu dla personifikowania nieznanych przyczyn naszych cierpień. Chrystus definiuje go jako tego, który od początku chce śmierci człowieka (...) jako ojca kłamstwa (J 8, 44). Zagraża podstępnie równowadze moralnej człowieka. Oczywiście nie każdy grzech jest wprost zależny od działania diabelskiego. Ale niemniej prawdą jest, że kto nie czuwa z pewną surowością nad sobą (Mt 12, 45; Ef 6, 11), wystawia się na wpływ misterium nieprawości, o którym mówi św. Paweł (2 Tes 2, 7), i naraża swe zbawienie”.
Następnie papież wezwał wszystkich do uważnego zajęcia się problemem szatana, stwierdzając: „Pytanie o szatana i jego wpływ, który może dotknąć zarówno poszczególne jednostki, jak i całe wspólnoty, całe społeczności, i który może rzutować na przebieg wydarzeń, stanowi bardzo istotny rozdział doktryny katolickiej. Współcześnie przywiązuje się do niej małą wagę, a przecież należałoby znowu podjąć ten temat” (Raport o stanie wiary..., s. 118).
Mówiąc dalej o zadaniach dzisiejszego Kościoła, Ojciec Święty dodał: „Niech nie zdziwi was nasza odpowiedź, która może wydać się uproszczeniem albo zabobonem czy brednią: jednym z najpilniejszych zadań jest obrona przed złem, którym jest szatan” (Raport o stanie wiary..., s. 118). Były to właściwie pierwsze po Soborze wypowiedzi papieskie, podkreślające istnienie realnego diabła, wypowiedzi przeciwne teoriom niektórych teologów, uważających szatana jedynie za symbol zła, siłę przeciwną dobru, ale realnie nieistniejącą.
Innym dokumentem potwierdzającym istnienie szatana jest list Kongregacji Nauki Wiary z 26 czerwca 1975 roku, zatytułowany: Wiara chrześcijańska a demonologia, w którym stwierdza się jednoznacznie, że „w ciągu wieków (...) zarówno heretycy, jak i wierni, opierając się na Piśmie Świętym, zgodnie uznawali istnienie i zgubny wpływ szatana. Dlatego też dzisiaj, kiedy ta prawda podawana jest w wątpliwość, należy powoływać się na ową stałą i powszechną wiarę Kościoła, tak jak i na jej główne źródło, nauczanie Chrystusa”.
Dokument przestrzega zarówno przed naiwnym lękiem wobec szatana, jak i przed nie mniej naiwnym oczekiwaniem, jakoby współczesna psychologia mogła wypowiedzieć się ostatecznie „na temat głębin świadomości, w których oddziałuje na siebie ciało i duch, natura i łaska, rozum i Objawienie”. Dokument dobitnie podkreśla, że chociaż tajemnica zła pozostaje zagadką życia chrześcijańskiego, to jednak sprzeciw zła wobec przyjęcia rzeczywistości szatana i demonów oznacza, że człowiek „opuszcza teren nauki biblijnej i kościelnej”.
Jan Paweł II u początków swego pontyfikatu, potwierdzając, że podejmuje posługę Ewangelii, nazwał ją walką przeciw mocom ciemności (Audiencja generalna z 28 X 1981 r.). Należy także podkreślić, że Jan Paweł II nie unikał w swoich wypowiedziach tematu diabła. Warto wspomnieć, że obradujący pod jego kierunkiem Synod Biskupów w 1985 roku umieścił w dokumencie końcowym słowa o trudnościach, jakie napotyka Kościół doby posoborowej. Biskupi piszą wprost: „Nie możemy zaprzeczyć istnienia w społeczności ludzkiej sił, które ożywione złym duchem, występują przeciwko Kościołowi. Wszystkie one ujawniają działanie «księcia tego świata» i «tajemnicę nieprawości naszych czasów»”.
Dokument wypowiada się również na temat zmian zachodzących w świecie po Soborze Watykańskim II, zwracając szczególną uwagę na zjawisko laicyzacji. Ojciec Święty Jan Paweł II podczas Mszy św. kończącej Synod zacytował w homilii Konstytucję duszpasterską o Kościele w świecie współczesnym. Mówiąc o istnieniu „osobowego zła”, stwierdził: „Chrystus został ukrzyżowany i zmartwychwstał, by złamać potęgę osobowego Zła, byśmy według zamysłu Bożego doznali przemiany i doszli do pełni doskonałości”.
W tym samym roku Jan Paweł II poruszył temat mocy ciemności w cyklu katechez środowych, co wywołało istną lawinę krytyki ze strony teologów i tzw. kół oświeconych. W obronie papieża wystąpiła Kongregacja Nauki Wiary. Kardynał Joseph Ratzinger wypowiedział się m.in. w słowach: „Są już oznaki powrotu ciemnych sił, a w zlaicyzowanym świecie rozwija się kult szatana (...). Diabeł to obecność tajemnicza, lecz realna, a nie symboliczna. I jest istotą potężną książę tego świata — jak go nazywa Nowy Testament, który wielokrotnie przypomina o jego istnieniu”. Można by pomyśleć, że autorem tych słów jest któryś z XIX-wiecznych papieży, tymczasem padły one z ust tak subtelnego intelektualisty, jakim jest prefekt dawnego Świętego Oficjum.
Dopełnieniem tego stwierdzenia może być wypowiedź Jana Pawła II z Listu do młodych (1985): „Nie należy się bać nazwać pierwszego sprawcę zła jego imieniem: Diabeł. Taktyka, którą on zastosował i jeszcze stosuje, polega na ujawnianiu się tak, ażeby zło od początków rozsiane przez niego rozwijało się poprzez działanie samego człowieka, poprzez systemy i stosunki międzyludzkie, poprzez klasy, narody (...), ażeby zło stawało się coraz mniej grzechem strukturalnym i żeby mogło się jak najmniej utożsamiać z grzechem osobistym. A zatem, żeby człowiek czuł się w pewnym sensie «uwolniony» od grzechu i był równocześnie coraz bardziej rażony w grzechu”.
Dwa lata później, podczas nawiedzenia włoskiego Sanktuarium św. Michała Archanioła, 24 maja 1987 roku Jan Paweł II powiedział m.in.: „Ta walka przeciwko złemu duchowi, która znamionuje św. Michała Archanioła, toczy się także dzisiaj, ponieważ zły duch wciąż żyje i działa w świecie. Rzeczywiście zło, które w nim jest widoczne, nieład, który spotyka się w społeczeństwie, niespójność człowieka, wewnętrzne pęknięcie, którego jest ofiarą, są nie tylko następstwami grzechu pierworodnego, ale także skutkiem niegodziwego i mrocznego działania szatana”. Natomiast w przemówieniu z 29 czerwca 1993 roku Jan Paweł II, rozważając o szkodliwości złego ducha, nauczał: „Wiemy, że wróg, szatan, będzie robił wszystko, co jest w jego mocy, by przeszkodzić nam postępować naprzód w kierunku naszego celu, ale my wiemy i wierzymy, że Ten, który jest w nas, czyli Chrystus, jest większy od tego, który jest w świecie (...)”.
Najpełniej temat szatana i zła ujmuje Katechizm Kościoła Katolickiego opublikowany w 1992 roku. Przypomina naukę Biblii o upadku aniołów, o grzechu pierworodnym i jego konsekwencjach (KKK, nr 391-409). Przywołuje też fakt kuszenia Jezusa na pustyni (KKK, nr 538), Jego zwycięstwo nad złem (KKK, nr 635) i skutki tego dla wszystkich ludzi (KKK, nr 1086). Mówi także o egzorcyzmach podczas sakramentu chrztu (KKK, nr 1237), egzorcyzmowaniu „osób bądź przedmiotu” (KKK, nr 1673) oraz o różnych kultach satanistycznych (KKK, nr 2113, nr 2116-2117, nr 2482, 2538). W związku z interpretacją ostatniej prośby z Modlitwy Pańskiej („Zbaw nas ode złego”) wyjaśnia, kiedy chodzi o Zło, a kiedy o Złego (KKK, nr 2850-2853).
Katechizm stanowczo stwierdza, że zło „nie jest jakąś abstrakcją, lecz oznacza osobę, Szatana, Złego, anioła, który sprzeciwił się Bogu” (KKK, nr 2851). Mówiąc o Chrystusie Odkupicielu, KKK przypomina dokonane przez Niego uzdrowienia i egzorcyzmy (nr 517), a w numerze 550 stwierdza się, że przyjście królestwa Bożego jest porażką królestwa szatana. Przytoczone zostały słowa Jezusa: „Jeśli Ja mocą Ducha Bożego wyrzucam złe duchy, to istotnie przyszło do was królestwo Boże” (Mt 12, 28). I to jest ostatecznym celem egzorcyzmów: przez wyzwolenie opętanych okazuje się całkowite zwycięstwo Chrystusa nad władcą tego świata. Dwa następne paragrafy dotyczą podwójnej roli egzorcyzmów: jako części składowej sakramentu chrztu św. i mocy wyzwalającej opętanych. W numerze 1237 przypomniano, że chrzest oznacza wyzwolenie od grzechu i od kusiciela, czyli diabła, dlatego podczas chrztu wymawia się jeden lub kilka egzorcyzmów nad chrzczonym, który w wyraźny sposób wyrzeka się szatana. W numerze 1673 stwierdza się, że Kościół publicznie i na mocy swojej władzy prosi w imię Jezusa Chrystusa, by jakaś osoba lub przedmiot były strzeżone od napaści Złego i wolne od jego panowania. Egzorcyzm ma więc na celu wypędzenie złych duchów lub uwolnienie od ich demonicznego wpływu.
W świetle powyższych wypowiedzi Kościoła można stwierdzić, że kto nie wierzy w istnienie złego ducha, ten nie rozumie dzieła Chrystusa, okłamuje siebie i „odchodzi od nauczania biblijnego i kościelnego” — przypomnę jeszcze raz słowa papieża Pawła VI z listopada 1972 roku. Zdarza się bowiem, że większym poważaniem cieszą się ci duchowni oraz świeccy wierni, którzy negują istnienie szatana albo przynajmniej odrzucają jego działanie, kpią z egzorcyzmów stosowanych w imię Jezusa Chrystusa, zaliczając je do specyficznej pobożności minionych wieków.
Przywołany już kardynał Joseph Ratzinger, obecnie papież Benedykt XVI, wypowiedział się jednoznacznie, co myśli o takich spekulacjach. Stwierdził: „Cokolwiek mówiliby niektórzy powierzchownie myślący teologowie, diabeł jest dla wiary chrześcijańskiej tajemniczą, ale rzeczywistą, osobową, a nie symboliczną realnością. Co więcej, jest on realnością władczą, złowrogą wolnością przeciwstawiającą się Bogu i panującą nad ludźmi, o czym poucza nas historia ludzkości — ten ogrom powtarzających się nieszczęść, których nie sposób wytłumaczyć działalnością wyłącznie człowieka. Sam człowiek nie ma dość siły, by stawić opór szatanowi. Ale zjednoczeni w Jezusie mamy pewność, że go zwyciężymy” (Raport o stanie wiary..., s. 120).
Rozważania o szatanie były kiedyś bardzo ważnym elementem nauczania Kościoła. To prawda, że studiowanie wpływu diabła na poszczególnych ludzi czy nawet całe grupy i narody prowadziło nierzadko do manichejskich teorii, do dywagacji pełnych zabobonnych lęków i propozycji egzorcyzmów „na każdą okazję”. Przypomnę, że najwybitniejszy starożytny krytyk chrześcijaństwa, Celsus, ostro atakował chrześcijan m.in. za to, że „wymyślają sobie jakiegoś przeciwnika Boga, diabła, którego po hebrajsku zwą szatanem. Przecież to grzech śmiertelny i wielka bezbożność opowiadać, że najwyższy Bóg, który pragnie pomagać ludziom, ma przeciwnika, działającego wbrew Jego woli, i nie może nic na to poradzić. Syn Boży zatem okazuje się słabszym od diabła i doznając cierpień poucza nas, byśmy i my nie przywiązywali wagi do krzywd, jakich doznajemy ze strony diabła” (Orygenes, Przeciw Celsusowi, VI, 42). Mimo tych „przerostów” świadomość istnienia szatana, działania mocy zła, dopingowała do wiary, do zaufania Bogu.
Niestety, dzisiaj — jak twierdzi ks. prof. Czesław Bartnik — coraz więcej teologów podważa fakt „upadku aniołów”, twierdząc, że to czysty mit bez żadnych podstaw w rzeczywistości. Za wszelką cenę próbuje się dokonać demitologizacji świata duchów. Taka próba zrzucenia na człowieka całego ciężaru zła i grzechu jest — z jednej strony — sprzeczna z przekazem biblijnym, a z drugiej — niesprawiedliwie i ponad miarę obciąża człowieka. U podstaw tego rodzaju fałszywej krytyki demonologii leży oświeceniowy przesąd, jakoby rozumem dało się wszystko wyjaśnić. Nie wolno arbitralnie założyć, że demony (jako duchy realne i osobowe) nie mogą istnieć. Taki dogmatyzm a rebours jest również nienaukowy, przede wszystkim zaś spowodował zwrot do spirytyzmu oraz wiarę w nieudowodnione istnienie energii nieświadomości, sił kosmicznych itd.
Wracając jednak do teologów podważających istnienie diabła, odwiecznego wroga Kościoła, warto wspomnieć książkę dziennikarza watykanisty Marca Tossatiego, będącą zapisem jego rozmów z ojcem Gabrielem Amorthem, egzorcystą (Moje życie w walce z szatanem). Znajduje się w niej stwierdzenie, że nawet Watykan nie jest wolny od złych duchów. Trudno dziwić się, że szatan usiłuje się wcisnąć do wnętrza Kościoła, natomiast o tym, że tak będzie, ostrzegał już św. Piotr, upominając wiernych, wzywając do czujności i modlitwy (1 P 5, 8-9).
Skoro współcześnie mniej naucza się w Kościele o szatanie, wielu ludzi kieruje się w stronę magii i czarów, odchodzi od wiary w Boga, poszukując jakichś tajemnych mocy, stając się nierzadko narzędziami i ofiarami złego ducha. Aktualne stało się ostrzeżenie Chestertona, że „jeśli przestaje się wierzyć w Boga, uwierzy się w każdą rzecz”. Podobnie napisał Fiodor Dostojewski w powieści Młodzik: „Człowiek nie może żyć bez zginania kolan (...). Jeśli odrzuca Boga, zgina kolana przed bożkiem z drzewa, ze złota lub po prostu wymyślonym. Ci wszyscy są bałwochwalcami, a nie ateistami; bałwochwalca to imię, które ich określa”. W konsekwencji pojawiają się nawet formy kultu zła (satanizm) czy opętania.
Papież Benedykt XVI jeszcze jako kardynał twierdził, że współczesna ateistyczna kultura Zachodu istnieje dzięki wolności od strachu przed demonami, zaszczepionej przez chrześcijaństwo. „Ale jeśli zbawcze światło Chrystusa zgasłoby, to ten świat, mimo całej swej wiedzy i tak rozwiniętej technologii, uległby terrorowi i popadłby w desperację. Już dzisiaj mamy oznaki powrotu ciemnych, ponurych sił: właśnie w zlaicyzowanym świecie szerzą się kulty satanistyczne” (Raport o stanie wiary..., s. 120).


Zwycięska Niewiasta z Apokalipsy

Podczas jednego z objawień Matki Bożej w Lourdes św. Bernadeta zauważyła, że w grocie przeszkadzały jej dziwne, wręcz zaskakujące odgłosy. Wydawało się, że dobiegają z rzeki. Odbijały się echem, wywołując następne. Słychać też było liczne pytania, a nawet swary i krzyki, jakby zebrał się tam poruszony czymś tłum. Ponad te chaotyczne głosy wybijał się wściekły, zatrważający krzyk: „Uciekaj! Uciekaj!”. Bernadeta uznała, że to wezwanie skierowane było nie tyle do niej, co raczej do „młodej panny w bieli”, która objawiła się jej oczom. Wystarczyło jednak, by Świetlista Pani zwróciła wzrok ku miejscu, z którego dobiegały owe głosy, a w Jej spojrzeniu tyle było władczości i mocy, że głosy zaraz umilkły.

* * *

Skąd te szatańskie przeszkody, a nawet naśladowanie objawień, które dostrzeżono w wielu miejscach ukazywania się Matki Bożej? Aby to zrozumieć, sięgnijmy najpierw do Księgi Apokalipsy. Czytamy w niej: „I rozgniewał się Smok na Niewiastę, i odszedł rozpocząć walkę z resztą jej potomstwa, z tymi, co strzegą przykazań Boga i mają świadectwa Jezusa” (Ap 12, 17).
Wiemy już, że Lucyfer był aniołem światłości. Jego imię oznaczało jutrzenkę. Dopiero po buncie, kiedy odmówił służenia Bogu, stał się aniołem ciemności. Księga Apokalipsy opisuje jego walkę i strącenie na ziemię. Odtąd Lucyfer prowadzi walkę na ziemi, kierując swój gniew przeciw Niewieście i Jej potomstwu.
Wielowiekowa tradycja utożsamia Niewiastę z Apokalipsy oraz z Protoewangelii — tak nazywamy werset piętnasty rozdziału trzeciego Księgi Rodzaju — z Maryją, matką Jezusa z Nazaretu. Czyż to nie znamienne, że Biblia zaczyna się i kończy słowami o Maryi, Tej, która w sposób najbardziej pełny uwierzyła Bogu i znalazła się przez to w samym centrum walki ze złem, walki, którą szatan prowadzi z Bogiem i z całym stworzeniem! Już bodaj na tej podstawie należy stwierdzić, że rola Maryi w planie zbawienia jest szczególna. A podjęła tę rolę Maryja, godząc się na Boże macierzyństwo. Została Matką Odkupiciela. Na mocy zasług Chrystusa „Maryja jest pierwszą wśród odkupionych. Jest też pierwszą spośród wezwanych do chwały” (Pius XII).
Zwycięska Niewiasta z Apokalipsy w sztuce chrześcijańskiej jest ukazywana jako pogromczyni szatana, depcząca głowę węża. Ale w rzeczywistości, również według słów Pisma Świętego, to Jezus, czyli „potomstwo Niewiasty”, miażdży głowę szatanowi. Czytamy w Księdze Rodzaju: „Położę nieprzyjaźń między ciebie i niewiastę (Bóg wydaje wyrok na węża kusiciela), między twoje potomstwo i jej potomstwo; ona zmiażdży ci głowę, a ty zmiażdżysz jej piętę”. Tak brzmi tekst hebrajski. Tłumaczenie greckie, nazywane Septuagintą, umieszczało w tym miejscu zaimek męski, czyli dokładne odniesienie do Mesjasza: „On zmiażdży ci głowę”. Natomiast tłumaczenie łacińskie św. Hieronima, zwane Wulgatą, posługiwało się zaimkiem żeńskim: „Ona miażdży ci głowę”, popierając interpretację maryjną. Interpretacja maryjna pojawiła się już wcześniej, u najstarszych Ojców Kościoła, a po raz pierwszy u św. Ireneusza.
Godzi te językowe rozbieżności Sobór Watykański II, nauczając: „Maryja całkowicie poświęciła samą siebie osobie i dziełu Syna swego, pod Jego zwierzchnictwem i wespół z Nim, służąc tajemnicy odkupienia” (Lumen gentium, 56). Ojcowie soborowi dopowiadają, że Bóg nie wybrał Maryi tylko na matkę swego Syna. Zechciał, aby była złączona z Jezusem także w dziele zbawienia. Ukazywanie Dziewicy Maryi, która miażdży głowę węża, wskazuje na dwie prawdy: że uczestniczyła Ona w odkupieniu i że jest pierwszym i najcudowniejszym owocem samego odkupienia. „Maryja nie została czysto biernie przez Boga użyta, lecz z wolną wiarą i posłuszeństwem czynnie współpracowała w dziele zbawienia ludzkiego” — czytamy we wspomnianej encyklice (Lumen gentium, 56).
Historia ludzkości zapewne zakończy się powtórnie tą samą sceną walki, jaka rozegrała się na początku, o czym proroczo świadczy obraz: „Potem wielki znak ukazał się na niebie: Niewiasta obleczona w słońce i księżyc pod jej stopami, a na jej głowie wieniec z gwiazd dwunastu. (...) I inny znak ukazał się na niebie: Oto wielki Smok barwy ognia, mający siedem głów i dziesięć rogów” (Ap 12, 1-3). Czerwony smok jest „starodawnym wężem, który zwie się diabeł lub szatan”, jak to jest powiedziane w Apokalipsie św. Jana (por. 12, 9). Kobieta jest brzemienna, urodzi syna, a jego imię jest Jezus. Mimo że tą kobietą jest Maryja, to zgodnie ze zwyczajem biblijnym nadawania kilku znaczeń temu samemu obrazowi może on przedstawiać również wspólnotę wiernych. Jaki stąd wniosek? Maryja jest obecna i działa w całej ludzkiej historii. Dla nas istotna, godna naśladowania jest Jej postawa w walce z szatanem, który zawsze próbuje przeszkodzić w realizacji Bożych planów. Przeszkadzał Jej, podobnie przeszkadza każdemu chrześcijaninowi. Jej i naszym zwycięstwem jest przede wszystkim owo fiat ze zwiastowania. Bóg uszanował Jej wolność. „Było zaś wolą Ojca miłosierdzia, aby Wcielenie poprzedziła zgoda Tej, która przeznaczona została na matkę, by w ten sposób, podobnie jak niewiasta przyczyniła się do śmierci, tak również niewiasta przyczyniła się do życia” (Lumen gentium, 56). W konsekwencji Ewa-Maryja naprawia nieposłuszeństwo Ewy, a Chrystus przez swoje posłuszeństwo Ojcu naprawi nieposłuszeństwo Adama.
Można w tym miejscu odwołać się do występujących od wielu lat objawień maryjnych w Medziugorje, gdzie w orędziach pada wiele słów o walce Matki Bożej z szatanem. Co prawda Kościół nie zatwierdził dotąd tych objawień, ale mogą one posłużyć jako dobry przykład walki szatana o ludzkie dusze. Objawiająca się Pani (Gospa) mówi, że stacza obecnie bezwzględną walkę z szatanem, bardzo często powtarza apele o modlitwę, wskazując, że jest to jedyny sposób zwalczenia złego ducha. Jednej z wizjonerek, Mirjanie, w drugim roku objawień ukazał się szatan ubrany w olśniewający strój i grożąc, zażądał: „Musisz wyrzec się Matki Bożej, w przeciwnym przypadku będziesz z nią cierpieć i przeżywać trudności. Jeśli natomiast pójdziesz ze mną, uczynię cię szczęśliwą w miłości i w życiu”.
Mirjana zdecydowanie odrzuciła pokusy szatana, a w czasie najbliższego objawienia opowiedziała o tym Pani. Usłyszała: „Wiedz, że szatan ma pozwolenie od Boga, aby kusić Kościół, ale zniszczyć go nie zdoła. Kiedy spełnią się wydarzenia, których znaczenie powierzyłam wam jako tajemnicę, moc szatana zostanie zniszczona. Teraz jest on agresywny: rozbija małżeństwa, zaognia spory między kapłanami, pozyskuje ludzi dla siebie. (...) Jednak szatan nie ma mocy wobec tych, których wiara spoczywa w Bogu”.
Słowa objawiającej się Gospy sugerowałyby, że jesteśmy dzisiaj świadkami wydarzeń o charakterze eschatologicznym, że bliski jest Dzień Pański. Wielu teologów analizujących te orędzia podkreśla, że są w nich wątki apokaliptyczne, a konkretnie — zapowiedzi apokaliptycznej katastrofy kończącej istnienie świata, będącej zarazem wymierzeniem sprawiedliwości człowiekowi. Choć nie padło ani raz słowo „kara” jako spełnienie się nieuchronnego zamiaru Bożego, w tajemnicach ukazanych widzącym jest stale mowa o tym, że modlitwą i postem można zapobiec katastrofie, natomiast grzechem i złem przybliża się tragiczny koniec.
Jest również w tych objawieniach mowa, że na ich koniec, jak to przyobiecała Matka Boża w Fatimie, przyjdzie Jej zwycięstwo. Ukaże się wówczas, widzialny dla wszystkich, znak Jej obecności. Według słów Mirjany, zanim zostanie dany ostatni znak ludzkości, poprzedzą go trzy ostrzeżenia zrozumiałe dla całej społeczności świata, co będzie potwierdzeniem objawień i zachętą do nawrócenia świata. Nie wiemy, jaki charakter będzie miał ów znak, Mirjana tego nie wyjaśniła, można się domyślać, jak to wielokrotnie zdarzyło się w Medziugorje, że będzie to znak świetlny. Ostrzeżenia nastąpią w krótkim odstępie czasu, aby były właściwie rozpoznane i przynagliły ludzi do nawrócenia. Według Mirjany, czas zapowiedzianych wydarzeń jest już bliski. W imię tego przeświadczenia Mirjana wzywa ludzkość słowami Pani: „Nawróćcie się jak najprędzej, otwórzcie Bogu wasze serca!”.
Z pewnością przykładami zwycięstw Maryi nad szatanem są w ludzkiej historii objawienia maryjne. Szatan, nie mogąc pogodzić się z nimi, stara się zniszczyć ich owoce, zasiać niepokój o ich prawdziwości. Już św. Augustyn miał powiedzieć, że szatan jest „bożą małpą”. W rozprawie O Trójcy Świętej, w rozdziale poświęconym walce z szatanem pisze on m.in.: „Duchom nieprawości przychodzi stosunkowo łatwo dokonywanie za pomocą elementów atmosferycznych mnóstwa dziwów, podbijających umysł nawet najlepszych jednostek, tkwiących w wizjach materii. Przecież nawet za pomocą elementów czysto ziemskich można drogą wytrawnego szkolenia się i zdobywania umiejętności — wyczyniać na scenach tego rodzaju dziwy, iż nieobeznani z nim widzowie wprost nie uwierzą opowiadaniom o nich. Cóż więc znaczy dla szatana i zastępu jego aniołów wydobywanie na tej samej zasadzie — z pierwiastków materii a za pomocą elementów atmosferycznych — fenomenów zaskakujących, względnie obrazów i fatamorgan zwodzących ludzkie umysły i mamiących nas czy to w snach, czy na jawie, względnie rozbudzających szały”.
Należy wspomnieć, że w trakcie ukazywania się Maryi w Lourdes nastąpiły dziesiątki innych objawień tak przed grotą, jak i w różnych częściach Francji. Ich celem było ośmieszenie Lourdes. Wiele dziewczynek i chłopców utrzymywało, że objawiła się im Najświętsza Panienka. Przychodzili do groty, trzymali w dłoniach świece albo klęczeli nad sadzawką z różańcem w ręku. Nierzadko świadkowie wspominali o ich dziwacznych wygłupach, małpowali to wszystko, co czyniła Bernadeta, m.in. jedli trawę, kopali dołki w ziemi, żeby wypłynęła woda, święcili różańce... sprawiając wrażenie niezbyt świadomych sensu tego, co czynią.
O tych rzekomych objawieniach mówią raporty miejscowej policji, która przesłuchiwała także innych wizjonerów, którzy w pewnym momencie usunęli w cień Bernadetę. Jedną z nich była dwudziestodwuletnia Claire-Marie Cazenave, osoba bardzo religijna i obdarzona bogatą wyobraźnią. Zeznała, że zauważyła „biały kamień i, niemal jednocześnie, sylwetkę kobiety średniego wzrostu, z dzieckiem na lewym ręku; jej uśmiechniętą twarz, falujące włosy, które spadały na ramiona, i coś białego na głowie, przypiętego jakimś grzebieniem; i jeszcze białą suknię”.
Druga, Madeleine Cazaux, czterdziestopięcioletnia mężatka o złej reputacji, uzależniona od alkoholu, tak opisywała swoją wizję: „Zobaczyłam coś na białym kamieniu, jakby dziesięcioletnią dziewczynkę; na głowie miała biały welon zakrywający ramiona, a włosy jej były tak długie, że przesłaniały piersi. Ilekroć przesuwano świecę, ta postać znikała”. Trzecia wizjonerka, Marie Bernard z Carrerebasse, utrzymywała, że ujrzała w grocie grupę składającą się z trzech osób: człowieka z siwą brodą, młodą kobietę i dziecko. Starzec w jednej ręce miał pęk kluczy, drugą zaś podkręcał wąsa. W miasteczku zaczęto mówić, że chodzi tu o Świętą Rodzinę.
Dnia 18 kwietnia 1858 roku podczas objawień, których doznała Bernadeta, służąca mera cierpiała na konwulsje — jak się okazało, i ona coś zobaczyła. Dlatego tego dnia prokurator Dutour, w liście skierowanym do prokuratora generalnego, skarżył się na reakcję duchownych, pisząc: „Nie czyni się nic, by religijność powstrzymać od dalszych związków ze ścieżką, którą już teraz zdąża, wiedziona albo szaleństwem, albo też rozmyślnym szalbierstwem. Mnożą się objawienia, cudów zbyt wiele, by je przedstawić, a kler i mer zdają się zadowalać jedynie ich spisywaniem”.
Ludzie zaszokowani wieloma szczegółami doniesień o tych nowych widzeniach nie dawali wiary słowom Bernadety. Zapanował totalny zamęt. Zaczęto także objawienia Bernadety przypisywać egzaltacji, wybujałej wyobraźni czy też zaburzeniom psychicznym. Cel szatana stał się ewidentny: aby autentyczne wizje i udokumentowane objawienia Matki Bożej pogrążyć pod falą dziwacznych, groteskowych naśladownictw, przyjmowanych entuzjastycznie przez część mieszkańców Lourdes, a przez innych, roztropniejszych, kwitowanych wzruszeniem ramion. Utopienie prawdy w fałszu było prawdziwie szatańskim pomysłem.
Trzeba wspomnieć, że i samą Bernadetę nachodził szatan, aby zniszczyć jej prostą wiarę. Warto wspomnieć, że kiedy umierała w klasztorze w Nevers, w ostatnich godzinach przyszło jej zmagać się z diabłem. W pewnej chwili zdjął ją ogromny lęk, a jedna z opiekujących się nią zakonnic usłyszała jej wyraźne żądanie: „Zostaw mnie, szatanie!”. Niedługo potem odzyskała spokój i zmarła zwycięska.
Podobne zjawisko naśladowania objawień zaobserwowano w Gietrzwałdzie w 1877 roku. Szatan na różne sposoby próbował zdyskredytować te objawienia, posługując się ludzką pychą. W trakcie tych zdarzeń do widzących Matkę Bożą dziewczynek — Justyny Szafryńskiej i Barbary Samulowskiej, dołączyły dwie kobiety z parafii gietrzwałdzkiej, Elżbieta Bilitewska i Katarzyna Wieczorkówna, twierdząc, że im również objawia się Matka Boża. Przez pewien czas obydwie kobiety uchodziły powszechnie za wizjonerki, a ludzie otaczali je szacunkiem i podziwem. Miał im się rzekomo ukazywać także św. Józef. Nawet miejscowy proboszcz, Augustyn Weichsel, sądził, że ich widzenia są prawdziwe, miał bowiem szczególne nabożeństwo do św. Józefa. Oprócz tych dwóch kobiet zgłosiło się do proboszcza w Gietrzwałdzie kilkanaście osób z Warmii i dalszych okolic, nawet z Królestwa, które twierdziły, że również doświadczają objawienia. Powstała jakaś psychoza sprzyjająca stanom ekstatycznym, wizjom i halucynacjom. Niektóre z tych osób były nawet przesłuchiwane protokolarnie. Na szczęście, rzekome wizjonerki zdyskredytowały się, przyznały się także do oszukiwania komisji biskupiej. Z całą pewnością poprzez rzekome objawienia Bilitewskiej i Wieczorkówny szatan próbował odwrócić uwagę wszystkich od prawdziwych objawień, przybierał w tym celu postać Matki Bożej i św. Józefa, starając się wprowadzić zamieszanie w powagę objawień.

Misja egzorcysty

Bodaj najlepiej opisanym i udokumentowanym przypadkiem opętania był fenomen Anny Earling Eckland, Amerykanki ze stanu Iowa, lat 40, który głośnym echem odbił się w prasie w 1928 roku. Opisała go amerykańska pisarka Joan Carroll Cruz w książce „Angels and Devils” (Anioły i demony). Pierwsze objawy nienaturalnego zachowania dziewczynki skłoniły jej rodziców do leczenia czternastolatki przez specjalistów neurologów, a potem psychiatrów. Wielomiesięczna obserwacja i badania kliniczne doprowadziły lekarzy do wniosku, że z medycznego punktu widzenia pacjentka jest zdrowa. Anormalnych zachowań nie można było medycznie wytłumaczyć. W tej sytuacji polecono obserwację psychologiczną. Annę prześladowały niczym nieumotywowane myśli samobójcze, wyobrażenia i sny obsceniczne, bluźniercze, skłonności do agresji wobec otoczenia i różnego rodzaju fobie. Edukację zakończyła na ósmej klasie szkoły podstawowej. Rodzice wcześnie wydali ją za mąż w przekonaniu, że miłość i macierzyństwo będą miały pozytywny wpływ na jej psychikę. Ale jej stan psychiczny coraz bardziej się pogarszał. W niewyjaśniony sposób wokół Anny pojawiały się wrzaski, ryki, jęki, zwierzęce głosy jakby się z niej wydobywające, mimo że miała zamknięte usta. Zapadała często w stany śpiączki, a gdy odzyskiwała świadomość, mówiła biegle wieloma językami z łaciną włącznie, choć uczyła się tylko angielskiego.
W tej sytuacji rodzice zdecydowali się na przeprowadzenie egzorcyzmów. Podjęli się tego dwaj księża — Joseph Steiger oraz o. Teofil Riesing, kapucyn. W trakcie odprawiania liturgii egzorcystycznej Anna leżała na łóżku. Mimo zamkniętych ust słychać było liczne przekleństwa i bluźnierstwa pod adresem księży. Nagle jej ciało zaczęło podnosić się powoli do góry aż pod sam sufit i zawisło w powietrzu wbrew prawu grawitacji. Potem stopniowo opadło i nadęło się jak balon, wywołując przerażenie rodziców i egzorcystów. Po odmówieniu litanii do wszystkich świętych egzorcyści zapytali o imię szatana. Tubalny głos odpowiedział: „Jest nas wielu”. Księża zbliżyli do jej ust najświętszy sakrament. Anna zaczęła pluć, ślinić się obficie, a następnie wymiotować. Egzorcyści zmagali się z nieczystymi mocami około miesiąca. Były momenty zwątpienia co do dalszych egzorcyzmów, konsultowali się z biskupem Josephem Bushem, co dalej czynić, gdyż szatan nie poddaje się egzorcyzmowi. Ale biskup zalecał cierpliwość, post i modlitwę. Dopiero 23 września 1928 roku Ann Earling Eckland została od mocy demonicznej uwolniona. Podczas ostatniego egzorcyzmu dom napełnił się niesamowitym fetorem — był to znak odejścia szatana. Anna odzyskała normalną świadomość, ale niczego nie pamiętała. Poczuła się szczęśliwa i wolna. Jej pierwsze słowa to: „Niech was Bóg błogosławi”. Dokumentacja tego niezwykłego opętania została przekazana biskupowi Josephowi Bushowi, który aprobował te egzorcyzmy w formie imprimatur.

— Czy opętanie może dotknąć także przypadkowych osób, zwłaszcza niewinnych dzieci? Czy w Polsce zdarzają się podobne sytuacje egzorcyzmowania jak przywołana wyżej?


W Polsce pracuje około 60 egzorcystów, każda diecezja ma jednego, czasem dwóch księży oddelegowanych przez biskupa do tej pracy. Nie każdy bowiem może zostać egzorcystą, tylko duchowni odznaczający się „pobożnością, roztropnością i nieskazitelnością życia oraz specjalnie przygotowani do tego zadania”. Ale są też kraje, w których Kościół nie ma oficjalnych egzorcystów. Polscy egzorcyści starają się swoją pracę utrzymać w tajemnicy, chcą uniknąć sensacji. Jednocześnie ostrzegają przed działaniem osób świeckich, które podając się za egzorcystów, zbijają fortunę.
Natomiast wspomniany wyżej przypadek opętania wydaje się klasyczny. Kapłan egzorcysta na pewno bardzo szybko go zdiagnozował. Ale nie zawsze tak jest. Egzorcyzm w każdej sytuacji jest ostatecznością, inaczej mówiąc, rzadką koniecznością. Opętanie może dotknąć każdego, niezależnie od wyznawanej religii czy wykształcenia. Nie ma znaków ostrzegających przed atakiem szatana, choć istnieją okoliczności, w których sama osoba naraża się na niebezpieczeństwo opętania. Są to seanse spirytystyczne, kontakt z sektami satanistycznymi. Diabeł nic nie może nam zrobić bez naszego przyzwolenia. Natomiast znaki opętania nie zmieniły się. Może to być np. niespodziewane mówienie dziwnymi językami, zjawiska lewitacji czy herkulesowej siły. Te znaki jednak nie wystarczą, aby powiedzieć, że mamy do czynienia z opętaniem diabelskim. Muszą być inne objawy, bardziej charakterystyczne dla opętania. Są np. osoby, które w czasie egzorcyzmu wypluwają gwoździe, szkło, pukle włosów i inne przedmioty. Oczywiście, jest to szokujące, kiedy ktoś wypluwa kawałki szkła i nie porani się. Ale niekoniecznie nawet takie objawy muszą zostać uznane jako pochodzące od złego ducha, dlatego należy badać także inne zachowania, zwłaszcza natury moralnej i duchowej. Może to być gwałtowna nienawiść do Pana Boga, do Najświętszego Imienia Jezus, do Najświętszej Maryi Panny i świętych, do Kościoła, do Słowa Bożego, do przedmiotów sakralnych, obrzędów, zwłaszcza sakramentalnych, do świętych obrazów. Szatan jest nieprzyjacielem Boga, wszystkiego, co wiąże się z Jego zbawczym działaniem.

— Czy jest możliwe opętanie człowieka bez jego wyraźnej zgody? Jeśli tak, to kto ponosi za to odpowiedzialność?


Nie ma opętania bez wyraźnej woli człowieka, jego przyzwolenia. Większość osób opętanych jest wystarczająco świadomych, że posiadają tego typu zaburzenia. Każdy więc ma szansę, żeby zrozumieć swoją sytuację i starać się z niej wyjść. Chrześcijanin musi się opowiedzieć wyraźnie za Chrystusem. Często jednak spotykamy się z zupełną ignorancją i beztroską wielu osób, które wchodzą do grup satanistycznych, kontaktują się z czarownikami, z osobami praktykującymi okultyzm, pozostają dłuższy czas pod ich złym wpływem.

— Czy zdarzają się przypadki, kiedy egzorcysta widzi niemal natychmiastowe efekty swojej modlitwy?


Tak. Kiedy np. wymieniam imiona: Jezus, Maryja czy uwielbiam imię Boga, to osoby egzorcyzmowane drżą, pocą się. Jedna z osób, która próbowała bronić się, podczas takiej modlitwy, osunęła się z krzesła, było to swego rodzaju omdlenie. Miałem również inne zdarzenie. Przyszła do mnie dziewczyna, której koleżanka przestała uczestniczyć we Mszy św., przestała się modlić. Prosiła, abym pomógł jej przyjaciółce. Uczyniłem na jej czole znak krzyża. Później dostałem wiadomość od dziewczyny, która prosiła o pomoc, że jej przyjaciółkę piecze czoło, piecze ją ten znak krzyża św. Kiedy tej osobie udzieliłem błogosławieństwa, poczuła się lepiej, nie miała w sobie lęków. Ale potem, kiedy Msza św. się skończyła, zachowywała się dziwnie, mówiła niestworzone rzeczy, śmiała się. W pewnym momencie to wszystko uciszyło się i nawet nie była świadoma tego, co się z nią wcześniej działo.

— Te przykłady przekonują nas o powadze misji egzorcysty, o tym, że egzorcyzm jest czymś bardzo ważnym. Czy ten obrzęd powinien być powszechnie stosowany w Kościele?


Egzorcyzmy są konieczne tylko w przypadku prawdziwego opętania przez złego ducha. W innych przypadkach wystarczą ogólne środki łaski: post, modlitwa, sakramenty, jałmużna, gorliwe życie chrześcijańskie, przebaczenie urazów, wytrwałe zwracanie się do Chrystusa, Najświętszej Maryi Panny, aniołów oraz do świętych. Egzorcyzm stosuje się dla uwolnienia opętanych przez złego ducha lub by usunąć dolegliwości spowodowane przez niego. Najpierw jednak trzeba umiejętnie rozpoznać, czy faktycznie chodzi o obecność złego ducha, czy tylko o duchowe zagubienie się człowieka. W konsekwencji należy zrezygnować z egzorcyzmu, jeśli nie jest konieczny. Nie ma potrzeby walczyć za pomocą duchowych armat, kiedy wystarczą proste słowa zawierzenia Bogu.

— A jednak św. Paweł naucza: „Nie toczymy bowiem walki przeciw krwi i ciału, lecz przeciw Zwierzchnościom, przeciw Władzom, przeciw rządcom świata mocy (...)” (Ef 6, 12). Co to znaczy?

Święty Paweł bez ogródek twierdzi, że istnieje osobowe zło. Dodaje w tym kontekście, że szatan przewyższa człowieka inteligencją, mocą i przebiegłością. Mówi tak po to, aby ktoś tocząc walkę z szatanem, nie liczył tylko na własne siły. Innymi słowy, wielką naiwnością są zbyt proste metody walki z szatanem. Najlepszą metodą walki duchowej z szatanem jest zawsze świętość.

— Czyli, gdyby każdy starał się o świętość, niepotrzebni byliby egzorcyści?


Niezupełnie tak. Świętość jest owocem wielu lat pracy nad swoim duchowym rozwojem, przede wszystkim zaś jest darem i Bożą łaską. Nie ma ludzi „gotowych” do świętości, ludzi aniołów. Krótko mówiąc, egzorcyści byli i będą zawsze potrzebni.

— W Ewangelii ludzi opętanych przez szatana spotykamy raczej niewielu. Mógł to być jeden człowiek w mieście lub kilku w danej okolicy. Ale nawet w takim przypadku Chrystus zwracał uwagę na czyjąś grzeszność, a nie opętanie. Uwalniając kogoś z demonicznych mocy, przypominał, że odpuszczają mu się grzechy!


Tak, ponieważ egzorcyzmy są w swej istocie nadzwyczajnym sposobem walki z grzechem. Najpierw jednak walczymy z grzechem w sposób naturalny, dostępnymi środkami, poprzez sakramenty, dobre życie, czyli jak mówi św. Paweł, poprzez „pas prawdy, pancerz sprawiedliwości, gotowość do ewangelizacji, modlitwę i czytanie słowa Bożego” (por. Ef 6, 13-18).

— Czy to prawda, że wśród księży mało jest chętnych, aby zostać egzorcystami? Z czego to wynika? Czy może nie wierzą w szatana?

Jeśli ktoś wierzy w Pana Boga, nie może kwestionować istnienia szatana. Musiałby żyć w jakimś rozdwojeniu, w sprzeczności z Ewangelią. Katechizm Kościoła Katolickiego bardzo wyraźnie stwierdza, że zło nie jest jakąś abstrakcją, ale oznacza osobę, szatana, złego, anioła, który sprzeciwił się Bogu (por. nr 2851). Jeśli dzisiaj tak mało kapłanów zajmuje się egzorcyzmami, a większość wręcz odmawia ich wykonywania, ma to związek nie tyle z niewiarą w istnienie szatana, ale z brakiem mocnej wiary w to, że mogą wystąpić przeciw niemu. Bo przecież kapłan, który spowiada i udziela sakramentów, natyka się codziennie na działanie złego ducha. Być może niektórzy z kapłanów obawiają się odwetu z jego strony.

— Ale przecież diabeł może wyrządzić nam tylko tyle zła, ile Bóg mu pozwoli?


Tak, ale kapłan jest jak frontowy żołnierz, bierze na siebie cały impet ataku złego ducha. Święty Proboszcz z Ars wyrywał dusze diabłu, ale z tego powodu musiał wiele wycierpieć. Podobnie św. Ojciec Pio. Znam przypadek, kiedy do uczestniczącego w egzorcyzmach kapłana, który nie wierząc w tego rodzaju praktyki, stał i przyglądał się im z lekceważeniem, zły duch powiedział: „Ty mówisz, że we mnie nie wierzysz?”. Nieszczęśliwiec zbladł i szybko opuścił pomieszczenie.

Wydawn. Salwator 2010 (xwk)

Copyright © 2017. All Rights Reserved.