Witamy serdecznie na stronie internetowej Oddziału Łódzkiego
Katolickiego Stowarzyszenia Dziennikarzy.

Mamy nadzieję, że ułatwimy Państwu docieranie do rzetelnej informacji. Tutaj chcemy prezentować wielkość oraz problemy naszego Kościoła, zagadnienia społeczne, cywilizacyjne, publikacje członków Stowarzyszenia, stanowiska w ważnych kwestiach. Nie będziemy konkurować w informacjach bieżących z innymi portalami (niektóre z nich wskazujemy w odnośnikach), natomiast gorąco zapraszamy do lektury wszystkich tekstów - ich aktualność znacznie przekracza czas prezentacji na stronie głównej. Zachęcamy do korzystania z odnośników: "Publikacje" i "Polecane". Mamy nadzieję na stały rozwój strony dzięki aktywnej współpracy użytkowników. Z góry dziękujemy za materiały, uwagi, propozycje.
Prosimy kierować je na adres: lodz@katolickie.media.pl

Publikacje polecane

Prof. Żaryn dla Fronda.pl: To abp Tokarczuk miał rację

- Przestrzeń oddziaływania biskupa Tokarczuka na środowiska opozycji antysystemowej była bardzo rozległa – od prawicy po lewicę. Był niekwestionowanym autorytetem – mówi portalowi Fronda.pl prof. Jan Żaryn, historyk Kościoła w rozmowie z Jarosławem Wróblewskim.

W wieku 94 lat zmarł abp Ignacy Tokarczuk, wieloletni ordynariusz diecezji przemyskiej. To była postać niezwykła?



Tak. Należał do tego pokolenia kapłanów i biskupów, które doświadczyło zarówno okupacji niemieckiej, sowieckiej i w jego wypadku również rzezi na Wołyniu, dokonanej na narodzie polskim przez Ukraińców. Rozpoznał te totalitaryzmy i zło. Po wojnie był zakwalifikowany do grona kapłanów, a później biskupów bardzo jednoznacznie widzących w komunizmie zło, widzących w nim dzieło szatana. On nie widział powodu, aby wchodzić z nim w jakiekolwiek alianse. Co więcej, wspierał wszystkich, którzy w latach 60., 70. czy 80., gdy był ordynariuszem w Przemyślu, temu systemowi się sprzeciwiali.


Okoliczności, w których został biskupem, też były niezwyczajne...



Na mocy dekretu grudniowego z 1956 r. prymas Stefan Wyszyński był zobowiązany do przedstawiania tzw. terno, trzech kandydatów na opróżnioną stolicą diecezji. Spośród nich władze komunistyczne, czyli oficjalnie premier i urząd do spraw wyznań, w ciągu trzech miesięcy miały dokonać wskazania jednej z tych postaci. W przypadku bp Tokarczuka Cyrankiewicz przespał te trzy miesiące i nie zareagował na pismo Prymasa Polski, co zostało przez kardynała bardzo szybko wykorzystane. Mianował z tej trójki na biskupa w 1967 r. właśnie ks. Tokarczuka, który zapewne byłby skreślony przez premiera komunistycznego rządu.


Ta nieuwaga Cyrankiewicza nie spowodowała jednak, że komuniści odpuścili nowemu biskupowi.



Ona spowodowała bardzo duże napięcie, które będzie już towarzyszyć bp Tokarczukowi, szczególnie że od razu on się uaktywnił na terenie diecezji w sposób później dla niego charakterystyczny.


Na czym on polegał?


Jego program duszpasterski był oparty na przeświadczeniu, że w warunkach, w jakich żyją wierni i katolicy na terenie jego diecezji, mają oni często duży szmat drogi do nowego kościoła. Powstają nowe osiedla bez świątyń. Są wsie oddalone od kościołów wiele kilometrów. Są pozamykane dawne cerkwie unickie, które można przysposobić do nowych warunków duszpasterskich dla rzymskich katolików. To spowodowało bardzo szybką konfrontację między biskupem, kapłanami i komitetami budowy kościołów a władzami komunistycznymi, które nie zezwalały na budowę świątyń ani na rozbudowę. To było standardowe zachowanie. Nie pozwalano na budowę domów parafialnych czy nawet kaplic, ani nawet na ich remonty. To wszystko było pod ostrą represją wczesnego prawa budowlanego. Bp Tokarczuk w sposób jednoznaczny się tej represji przeciwstawił. Popierał komitety budowy, które z punktu widzenia władz w sposób nielegalny doprowadzały w bardzo szybkim tempie do budowy świątyni. Następowała tajna – w wyścigu z władzami SB i milicją – konsekracja tego miejsca i świątynia była otwarta. Władzy przy tak silnym oporze parafian trudno było walczyć z Panem Bogiem. Wierni w tym swoim działaniu nie widzieli nic zdrożnego, a poparcie biskupa stawiało ich w rzędzie osób służących Dobru i Prawdzie. Zachowanie władz było tutaj etycznie naganne. To spowodowało, że diecezja przemyska od końca lat 60. stała się miejscem oporu integrujących się środowisk parafialnych, stawiających dobro nad dezintegrujące ataki SB, która nawet samego biskupa próbowała kompromitować za rzekomo niecne czyny w czasie wojny, jak wspieranie Ukraińców czy Niemców. Biskup był w dobrym tego słowa znaczeniu prostolinijnym kapłanem, który mówił prawdę i mówił ją wprost. Kazania były oparte na Ewangelii, wkraczające w bieżące życie. Wskazywał na zło, którego był świadkiem. Ono dotykało jego konkretnych parafian. On poprzez słynny komunikat informował wiernych, że podczas remontu budynków kurialnych odnalazł podsłuch. Ujawnienie tego stanowiło, zdaniem komunistów, „podwójny grzech”, bo nie dość, że ujawnił prawdę, to skompromitował władze komunistyczne.


Był dużym oparciem dla rodzącej się antykomunistycznej opozycji.



W latach 70. był już tak znany, że próbowały do niego docierać wszystkie środowiska opozycji, od najbliższych mu rolników ziemi rzeszowsko-ustrzyckiej, lubelskiej czy podwarszawskiej, ale i także przedstawiciele inteligencji katolickiej, jak warszawski KIK z Bohdanem Cywińskim czy młodzi katolicy ze „Spotkań” z KUL-u z Januszem Krupskim na czele, czy działacze KOR-u z Jackiem Kuroniem. To dowodziło, że ta przestrzeń oddziaływania biskupa na środowiska opozycji antysystemowej była bardzo rozległa – od prawicy po lewicę. Był niekwestionowanym autorytetem. Cieszył się bardzo wyraźnym zaufaniem również Prymasa Polski, poprzez skierowanie bp Tokarczuka do Komisji Wspólnej i jego udział w wąskim decyzyjnym gronie pod kierownictwem Kardynała Wyszyńskiego. Był członkiem Rady Głównej Episkopatu Polski, czyli wąskiego grona decyzyjnego Episkopatu. Cieszył się wielkim uznaniem i długoletnią współpracą z kardynałem Wojtyłą, późniejszym papieżem. To powodowało, że biskup Tokarczuk będzie postrzegany w latach 80. na gruncie episkopatu jako ostoja moralna, ukazywania, gdzie jest postawa służąca dobru, a gdzie błądzenie. To było ważne dla kapłanów w stanie wojennym, którzy angażowali się w działalność opozycyjną. Biskup był tutaj naturalnym punktem odniesienia. On w latach 80. zasłynął bardzo odważnymi kazaniami, szczególnie na Jasnej Górze podczas pielgrzymek rolników. Był ich wieloletnim opiekunem, zwłaszcza podczas delegalizacji NSZZ „Solidarność” Rolników Indywidualnych.


Wspierał również kulturę niezależną



Inspirował czy inicjował Tygodnie Kultury Chrześcijańskiej w swojej diecezji, całej sfery kultury niezależnej. Dzięki niemu narodziły się inne talenty kapłańskie, jak choćby ks. Edward Frankowski, który wówczas od lat 70. był aktywnym kapłanem i proboszczem w Stalowej Woli. Ona w latach 80. była jedną z najbardziej aktywnych parafii w Polsce. Była wtedy jedną ze stolic kultury polskiej. Gdyby nie Kościół, nie przyjechaliby tam najwięksi artyści, aktorzy, reżyserzy, historycy, ludzie kultury. Nigdy wcześniej ani potem nie była takim miejscem.


Spotkałeś się kiedyś z bp. Tokarczukiem?



Tak, wielokrotnie. Najbardziej pamiętam rozmowę na temat bardzo trudny dla arcybiskupa. W latach 70. pomawiania komunistów miały swój skutek. Mianowicie sekretariat stanu Stolicy Apostolskiej, a przede wszystkim monsignore Luigi Poggii, jako przedstawiciel do stałych kontaktów z rządem PRL niewątpliwie zdążał do stworzenia warunków nawiązania stosunków dyplomatycznych między Watykanem a rządem PRL. Strona komunistyczna, wykorzystując to nastawienie proporozumieniowe, dawała jednoznacznie do zrozumienia, że stroną, która jednoznacznie przeszkadza w nawiązaniu tych relacji, jest biskup, który znajduje się na rubieżach Polski i ustawicznie łamie prawo. Pytano ks. Poggiego, czy kapłani we Włoszech jednoznacznie łamią prawo i biskupi na to nie reagują? Bo w Polsce jest taki biskup, który łamie prawo. Zanim Luigi Poggi zorientował się, że chodzi o nielegalne stawianie kościołów, to już miał wątpliwości, czy abp Tokarczuk nie powinien być bardziej lojalny wobec władz państwowych, z którymi ma być podpisana umowa. Otóż abp Tokarczuk opowiadał mi, że został wezwany do Rzymu na dywanik do kolejnych dykasterii watykańskich, gdzie dawano mu do zrozumienia, że to on rzeczywiście utrudnia relacje między Watykanem a władzami PRL. On, nie mogąc nawiązać intelektualnego kontaktu ze swoimi rozmówcami, powiedział, aby go już nie wysyłali wyżej do kolejnych pięter dyplomacji watykańskiej, aż do stojącego najwyżej w niej Agostino Casaroli. Abp Tokarczuk mówił: „Jeżeli uważacie, że jestem złym biskupem, że sprzeniewierzam się Bogu, a Kościołowi źle służę, to zwolnijcie mnie z tej diecezji przemyskiej, bo ja swojej polityki wobec władz komunistycznych nie zmienię”. To w końcu przecięło bardzo nieprzyjemne rozmowy, gdzie osoba broniąca prawdy stawiana jest w rzędzie winnych. Opowiadał mi to z dużym wzruszeniem i pamięcią o krzywdzie, jaka go spotykała, o krzywdzie, jaką wywołali komuniści i nie do końca jasne widzenie sytuacji w Polsce przez dyplomację watykańską. Dodał też, że po 89 r. spotkał się z Poggim, który go przeprosił i powiedział, że to arcybiskup miał rację, a to oni się mylili.


Czy abp Tokarczuk to kandydat na ołtarze?



Myślę, że tak. Dlatego że, z tego co wiem, ale są dużo lepsi znawcy jego osoby, to nigdy nie popadł w jakąkolwiek nienawiść, zemstę czy chęć odwetu, która byłaby poszukiwaniem sprawiedliwości na siłę, takiej bez miłosierdzia. Myślę, że ono w nim zawsze wygrywało. Cierpienia, jakie otrzymywał, nigdy nie zostały przez szatana wykorzystane. Był na tym miłosiernym piętrze wtajemniczenia, jakie istnieje między człowiekiem a Bogiem.


Rozmawiał Jarosław Wróblewski


za:www.fronda.pl (pn)

***

Grupa „D” przeciwko biskupowi




Działalność nowego ordynariusza, który na terenie diecezji przemyskiej radykalnie zdynamizował budownictwo sakralne, nie bał się głosić prawdy o prześladowaniu Kościoła i łamaniu praw osób wierzących, po początkowym zaskoczeniu przedstawicieli władz państwowych stała się powodem do podjęcia wielopłaszczyznowych działań, które miały doprowadzić do zmiany jego postawy.

Szczególną rolę miał w nich odgrywać komunistyczny aparat represji, czyli w głównym stopniu Służba Bezpieczeństwa, zarówno na szczeblu wojewódzkim, jak i centralnym.

Wyspecjalizowanym pionem przeznaczonym do walki z Kościołem katolickim był od 1962 r. Departament IV MSW, a na poziomie województw Wydziały IV SB Komend Wojewódzkich MO. O działaniach podejmowanych przez tę służbę wiedział od początku zarówno ks. abp Tokarczuk, jak również księża i wierni, jednak wiele szczegółów zostało ujawnionych dopiero po dotarciu do materiałów archiwalnych. Ze względu jednak na zniszczenie wielu dokumentów niektórych przedsięwzięć możemy się tylko domyślać, a inne, być może najbardziej obciążające sprawców, pozostaną nieodkryte.

Płatek pisze do MSW


Szczególne nasilenie działań Służby Bezpieczeństwa wymierzonych w ordynariusza przemyskiego odnotowano w latach siedemdziesiątych, w okresie rządów Edwarda Gierka, które to miały stanowić zerwanie z polityką jego poprzednika w dziedzinie walki z Kościołem. Poniżej omówiono dwa dokumenty Służby Bezpieczeństwa, w których opisano posunięcia wobec ks. abp. Ignacego Tokarczuka z pierwszych lat jego pracy w diecezji przemyskiej, wymieniono również poczynania realizowane w kolejnych latach, nawet do końca funkcjonowania SB i ustroju komunistycznego.

Na początku 1972 r. naczelnik Wydziału IV SB KW MO w Rzeszowie ppłk Zenon Płatek wystosował pismo do naczelnika Wydziału I Departamentu IV MSW mjr. Czesława Wiejaka, w którym przedstawił działalność biskupa Tokarczuka oraz propozycje jej ograniczenia. Charakteryzując osobę ordynariusza, pisał: „W działalności swojej zajmuje zdecydowanie i konsekwentnie negatywny stosunek do ustroju PRL, dąży do powodowania napięć i konfliktów społecznych, inspiruje wydawanymi poleceniami księży i wiernych do łamania przepisów prawnych, prowadzi nieustępliwą walkę z władzami administracyjnymi, negatywnie wypowiada się o normalizacji stosunków pomiędzy państwem i Kościołem”.

Negatywnie ocenił działalność biskupa w zakresie tworzenia nowych placówek sakralnych, nielegalnej budowy nowych kościołów, obsadzania administratorów parafii bez zgody Urzędu ds. Wyznań, przejmowania byłych cerkwi greckokatolickich dla wiernych obrządku rzymskokatolickiego. Jako naganne przyjął „powodowanie sytuacji mogących doprowadzić do ostrych konfliktów pomiędzy organami władzy a społeczeństwem” (chodziło o zalecenie dekoracji budynków państwowych podczas peregrynacji Obrazu Matki Bożej Częstochowskiej w diecezji przemyskiej oraz organizację systemu alarmowego wykorzystywanego w nielegalnym budownictwie sakralnym). Trzecim polem „antypaństwowej” działalności ks. abp. Tokarczuka – według Wydziału IV SB w Rzeszowie – była treść wygłaszanych przez niego kazań.

Dezintegrować i konfliktować


W dokumencie wymieniono działania podejmowane przeciwko biskupowi na szczeblu wojewódzkiej bezpieki, m.in. informowanie władz partyjnych i administracyjnych, inwigilację bieżących działań ordynariusza i rozpoznawanie jego planów, rozmowy operacyjne i oficjalne z księżmi „w kierunku kształtowania odpowiednio negatywnych postaw wobec prowadzonej działalności Tokarczuka”, nasyłanie przez jednostki powiatowe SB delegacji do kurii biskupiej, co miało zakłócić normalny tok jej pracy.

Według omawianego dokumentu, osobne plany działań przygotowane były w związku z nielegalnym budownictwem, opisano także represje karno-administracyjne, jakie dotykały zaangażowanych w nie księży i świeckich. Podkreślono również prowadzenie działań dezintegracyjnych wobec biskupa Tokarczuka na podstawie przygotowanego planu. Przewidywano kontynuację prowadzonych działań dezintegracyjnych i destrukcyjnych wymierzonych w biskupa ordynariusza i przedstawicieli kurii, zorganizowanymi posunięciami chciano objąć także nielegalne budownictwo sakralne.

Środkiem do ograniczenia zakresu działań ks. abp. Tokarczuka miało być zmniejszenie wpływu środków finansowych i liczby alumnów w diecezji, warunkiem skuteczności działań władz politycznych i administracyjnych w sprawie biskupa przemyskiego miał być stały dopływ informacji, szczególnie wyprzedzających. Proponowano podjęcie działań także w zakresie administracyjnym, które miały uderzyć w pozycję biskupa przemyskiego i osłabiać zaufanie księży do niego oraz w zakresie postępowania karnego. Tymi ostatnimi miał zostać objęty zarówno biskup ordynariusz, jak i księża angażujący się w nielegalne budownictwo.

Cel: usunąć biskupa


Wykorzystując powyższe propozycje, kierownictwo Departamentu IV MSW przygotowało własny projekt działań wymierzonych w ordynariusza przemyskiego, adresatem których był Komitet Centralny PZPR. Proponowano przeprowadzenie z biskupem ostrej rozmowy ostrzegawczej przez dyrektora Urzędu ds. Wyznań lub wicepremiera Wincentego Kraśkę, ostrzeżenie o grożących sankcjach karnych miało paść także w rozmowie w Prokuraturze Wojewódzkiej lub Generalnej. W sprawie ordynariusza przemyskiego miał zostać wniesiony protest do Prymasa Polski „z podkreśleniem, że jego postawa [ks. abp. Tokarczuka] jest zasadniczą przeszkodą na drodze do unormowania stosunków państwo – Kościół”, z podobnym postulatem władze polskie miały zwrócić się do Watykanu, chcąc doprowadzić do zmiany postępowania ks. abp. Tokarczuka bądź usunięcia go z pełnionego urzędu.

W dokumencie proponowano wprowadzenie wielu „dolegliwości i represji wobec Tokarczuka i kurii [przemyskiej]”, które polegać miały na represjach finansowych, powoływaniu większej liczby kleryków z diecezji przemyskiej do wojska, drastycznej rozprawie z nielegalnym budownictwem sakralnym poprzez przykładową likwidację kilku wybranych obiektów, a nawet odmowę załatwiania spraw wnoszonych przez kurię, a podpisanych osobiście przez ks. abp. Tokarczuka.

W działaniach publicznych proponowano inspirację serii artykułów prasowych na temat normalizacji stosunków państwo – Kościół, gdzie zamierzano wykazać „inicjatywy i dobrą wolę władz, a negatywną popartą przykładami działalność Tokarczuka”. Najważniejszą rolę w działaniach wymierzonych w ordynariusza przemyskiego przypisywano działaniom operacyjnym Służby Bezpieczeństwa. Wśród nich podkreślono przedsięwzięcia zmierzające do tworzenia konfliktów i rozdźwięków pomiędzy biskupem a duchownymi i wiernymi diecezji, kolportowanie fałszywych informacji o powiązaniach rodzinnych biskupa z nacjonalistami ukraińskimi, popieraniu przez niego wyznawców greckokatolickich kosztem księży i wiernych rzymskokatolickich, nagłaśnianie rzekomych nadużyć finansowych, zachęcanie księży, by nie realizowali nakazów ordynariusza, gdyby to miało ich narazić na represje, np. w sprawie nielegalnego budownictwa, dalsze rejestrowanie zamiarów biskupa Tokarczuka, zwłaszcza w dziedzinie budownictwa sakralnego i tworzenia nowych parafii, w celu informowania instancji partyjnych i organów administracyjnych, a także „podejmowania działań [SB] przecinających i uniemożliwiających realizację tych planów”. Wreszcie jako jeden z głównych postulatów wymieniono „kompromitowanie Tokarczuka w oczach innych biskupów, wpływowego kleru w kraju oraz w Watykanie przez powodowanie rozpowszechniania wszelkich ujemnych faktów o Tokarczuku i jego działalności oraz jego negatywnych wypowiedziach o innych biskupach”.

Szef grupy „D”

Pierwszy z powyższych dokumentów jest interesujący nie tylko za sprawą wymienionych w nim posunięć wobec ks. abp. Tokarczuka, ale również osoby prawdopodobnego autora, ppłk./gen. bryg. Zenona Płatka. Jego kariera od 1953 r. w aparacie bezpieczeństwa była w większości związana ze strukturami zajmującymi się walką z Kościołem katolickim. W momencie objęcia diecezji przemyskiej przez ks. abp. Tokarczuka był kierownikiem Grupy I Wydziału IV SB KW MO w Rzeszowie (zajmowała się duchowieństwem diecezjalnym), w 1968 r. został awansowany na zastępcę naczelnika wydziału, a w 1970 r. naczelnikiem. Po czterech latach pracy na tym stanowisku został przeniesiony do centrali Departamentu IV MSW. Został w nim kierownikiem Samodzielnej Grupy „D”, zajmującej się działaniami dezintegracyjnymi wobec przedstawicieli Kościoła, po dwóch latach objął funkcję naczelnika Wydziału I Departamentu IV MSW, w 1979 r. został zastępcą, a po dwóch latach dyrektorem Departamentu IV MSW.

Jego kariera została przerwana za sprawą porwania i morderstwa ks. Jerzego Popiełuszki, kiedy to został pozbawiony dotychczasowej funkcji. W 1990 r. został aresztowany wraz z byłym szefem SB gen. dyw. Władysławem Ciastoniem i oskarżony o sprawstwo kierownicze morderstwa ks. Popiełuszki. W 1994 r. Sąd Wojewódzki w Warszawie uniewinnił obydwu generałów.

Piotr Chmielowiec

za:www.naszdziennik.pl (pn)

Copyright © 2017. All Rights Reserved.