Witamy serdecznie na stronie internetowej Oddziału Łódzkiego
Katolickiego Stowarzyszenia Dziennikarzy.

Mamy nadzieję, że ułatwimy Państwu docieranie do rzetelnej informacji. Tutaj chcemy prezentować wielkość oraz problemy naszego Kościoła, zagadnienia społeczne, cywilizacyjne, publikacje członków Stowarzyszenia, stanowiska w ważnych kwestiach. Nie będziemy konkurować w informacjach bieżących z innymi portalami (niektóre z nich wskazujemy w odnośnikach), natomiast gorąco zapraszamy do lektury wszystkich tekstów - ich aktualność znacznie przekracza czas prezentacji na stronie głównej. Zachęcamy do korzystania z odnośników: "Publikacje" i "Polecane". Mamy nadzieję na stały rozwój strony dzięki aktywnej współpracy użytkowników. Z góry dziękujemy za materiały, uwagi, propozycje.
Prosimy kierować je na adres: lodz@katolickie.media.pl

Publikacje polecane

NIE MOGĘ MILCZEĆ

Wywiad Aldony Zaorskiej z ks. Stanisławem Małkowskim

Po odmówieniu modlitwy egzorcyzmu pod Pałacem Prezydenckim 10 kwietnia spotkał się Ksiądz z krytyką niektórych polityków, a media doniosły że otrzymał Ksiądz wezwanie do Kurii. Czy spotkały Księdza jakieś nieprzyjemności ze strony kard. Nycza?

Żadne kary mnie  nie dotknęły. Owszem – był przejaw niezadowolenia, ale sankcje karne – nie. To mogło oznaczać, że moi przełożeni nie chcą, abym wypowiadał się w sprawach polityki, gdyż traktują to jako udział w kampanii wyborczej i opowiadanie się po stronie takiej czy innej partii, co zresztą nie było ani nie jest moją intencją. Tylko zdaniem jednego z trzech moich rozmówców z Kurii – Ewangelii nie należy mieszać z polityką. Uważam to za dziwny pogląd, bowiem oznacza on, że Pana Jezusa nie należy łączyć z polityką. I chcę tu podkreślić – a nie z polityką, a nie z politykami. A przecież polityka to nie partyjne spory, tylko troska o wspólne dobro, o dobro każdego obywatela. A jeśli tak – to jaka jest polityka, w której nie ma miejsca dla Boga?


Gniew wywołało więc nie tyle nieukrywanie przez Księdza własnych poglądów na to, jak wygląda w Polsce polityka i debata polityczna, ile właśnie ta modlitwa?

Gniew i oburzenie dotyczyły odprawienia przeze mnie pod Pałacem Prezydenckim egzorcyzmów. Pojawił się więc zarzut, że do odprawienia egzorcyzmów trzeba mieć pozwolenie biskupa, o które nie prosiłem. Tymczasem nie do końca jest to prawda. W sprawach egzorcyzmów rozróżnia się bowiem egzorcyzmy uroczyste i proste. Do odprawienia egzorcyzmów uroczystych istotnie potrzebne jest pozwolenie biskupa, natomiast egzorcyzmy proste nie wymagają takiego pozwolenia. Publiczne odmówienie egzorcyzmów prostych dokonuje się, ilekroć uczyni to ksiądz pod koniec Mszy św. Jest to egzorcyzm Leona XIII zaczynający się od słów „Święty Michale Archaniele…”, często odmawiany w kościołach po Mszach świętych. Nie podobał się też wstęp – opowiedziana przeze mnie przed odmówieniem egzorcyzmu anegdota o Janku usypiaczu. Usłyszałem, że przeholowałem, że polityków wybranych przez naród nie można obrażać, że przecież naród ich wybrał i to naród, a nie ja, zdecydował i dalej zadecyduje, czy w odpowiednim momencie nie wybrać innych.


A co, jeśli polityk obraża naród? Jeśli kłamie, jeśli lekceważy wyborców lub działa tylko na rzecz swoich, a nie dla dobra całego społeczeństwa?


Rzecz w tym, że w Kościele jest bardzo stara tradycja zabierania głosu, gdy ktoś łamie przykazania Boże, aż po sięganie po inwektywy. Przecież nawet Pan Jezus używał wobec faryzeuszy twardych słów, np. mówiąc, że są jak groby pobielane. Twardych słów, posuniętych aż po inwektywy używali też Apostołowie. Czyli z punktu widzenia Kurii – mieszali się do polityki.


Angażuje się Ksiądz nie tylko w obronę Krzyża, nie tylko w sprawę Smoleńska, ale też w protest rodziców chorych dzieci. Czy była o tym mowa?

Pod sejmem byłem trzykrotnie, ale rozmówcy moi nie nawiązali ani do mojej obecności wśród protestujących rodziców, ani do wypowiedzi na temat Smoleńska, ani do mojej publicystyki. Bezpośrednim powodem wezwania i pierwszym tematem rozmowy była modlitwa do św. Michała Archanioła odmówiona pod Pałacem Prezydenckim. Tłumaczyłem zresztą, że przecież była ona zakończeniem Marszu Pamięci, który wyruszył z archikatedry po Mszy św. Skoro marsz zaczął się modlitwą,  modlitwą powinien się zakończyć. Natomiast pomimo to, że zostałem skarcony za to, co już powiedziałem, usłyszałem też, że jeśli nadal będę zabierał głos w sprawach politycznych, to grozi mi przejście na emeryturę ze względu na wiek. Usłyszałem też, że jeśli zostanę zaproszony poza archidiecezję warszawską, to mogę z takiego zaproszenia skorzystać. Proszę zwrócić uwagę – poza archidiecezję warszawską.


Było Księdzu przykro usłyszeć coś takiego?


Odnosząc się do tego ostatniego zdania powiedziałem, że już w 1984 r. został wydany zakaz zapraszania mnie do kościołów archidiecezji warszawskiej, który został rozesłany do proboszczów i rektorów z pominięciem mojej osoby. Po wyborach kontraktowych 1989 r. dostałem z Kurii pismo, w którym napisano, że Kuria przywraca mi prawo do głoszenia słowa Bożego. Tymczasem usłyszałem, że takiego pisma nigdy nie było. A ja trzymałem je w ręku, doskonale je pamiętam i mam gdzieś w domu.


Czyli słowo Boże może Ksiądz głosić tylko na zaproszenie. A uczestniczyć w manifestacjach, zgromadzeniach publicznych, chociażby takich, jak zebranie narodowców i protest w sprawie odbudowy tęczy?


To zależy, jak się zachowam.. Gdybym wystąpił w stule, czyli w imieniu Kościoła, to mogą mnie spotkać konsekwencje. Cóż, będę musiał po prostu ważyć słowa i uważać, żeby personalnie nikogo nie dotknąć. Ale też nie mogę milczeć. Nie mogę milczeć, gdy władze stawiają pod kościołem instalację, która wywołała takie oburzenie społeczeństwa. Nawiasem mówiąc, przecież tęczę pod kościołem na Placu Zbawiciela zaaprobowała prezydent Warszawy Hanna Gronkiewicz-Waltz, która publicznie określiła siebie jako katoliczkę. Gdzie w tym sens? Jak katolik może popierać gender? A przecież Hanna Gronkiewicz-Waltz już zapowiedziała, że jeśli tęcza zostanie spalona, każe ją odbudować.


Nie sądzi Ksiądz, że narzucanie Mu, kiedy, gdzie i ile wolno powiedzieć, jest, jakby nie patrzeć, pewnym rodzajem wewnętrznej, wewnątrzkościelnej cenzury? Oczywiście, Kościół powinien mówić jednym głosem, ale czy koniecznie musi to być głos części hierarchów?

Dla mnie jest to wyraz zbyt daleko posuniętej poprawności politycznej, która wkroczyła także do kościołów. Oczywiście – są biskupi, którzy stanowczo potępiają poprawność polityczną i mówią o tym wprost, ale są też hierarchowie, którzy zachowują milczenie albo nie potrafią się zdobyć na publiczne jej potępienie.


Czy takie tarcia nie są szkodliwe dla Kościoła?


Na pewno są. Ale proszę sobie wyobrazić, że poszukiwania winnych nie zawsze odbywają się we właściwych kręgach. Na przykład podczas rozmowy w Kurii padło i takie stwierdzenie, że ja tworzę podziały.


I co Ksiądz odpowiedział?


Odpowiedź wymagałaby dłuższego wywodu, a na taki nie bardzo był czas. Natomiast gdyby były warunki do takiej rozmowy, powiedziałbym, że pierwszym twórcą podziałów był diabeł (zob. felieton). Pamiętać trzeba, że Krzyż Chrystusa jest nie tylko znakiem jedności, ale też znakiem sprzeciwu. Krzyż Chrystusa jest prawdą. A prawda nas wyzwoli. Mam więc obowiązek mówienia prawdy, a nie rezygnowania z niej w imię politycznej poprawności. Natomiast zauważyłem, że słowo prawda, wypowiedziane przeze mnie, wzbudziło negatywną reakcję.


„Cóż to jest prawda?”

Nie aż tak. Ale że posługiwanie się pojęciem prawdy jest nadużyciem, że ciągle się mówi o prawdzie, że zawsze jest jakaś „prawda”, ale nie należy jej nadużywać.


Może to spotkanie i sposób, w jaki Księdza na nim potraktowano, były efektem słynnego apelu pana senatora Libickiego, który nawiasem mówiąc, posłużył się w nim retoryką bliską pamiętnemu poleceniu Jaruzelskiego wydanemu Kiszczakowi w sprawie ks. Popiełuszki

Nikt się na senatora Libickiego nie powołał. Pan Libicki żądał sankcji, te mnie nie spotkały, więc myślę, że Kuria nie kierowała się jego opinią. A co do retoryki – przypuszczam, że wypowiadając się na mój temat, nawet nie zwrócił uwagi na podobieństwo obu wypowiedzi. Nie skojarzył. Panu Libickiemu trzeba współczuć. Tylko i aż tyle.

Czyli nie powołano się na czyjąś opinię czy ocenę Księdza działalności?

Personalnie nie. Ale powołano się na „opinię wielu katolików” – bez podania ich liczby nie mówiąc o nazwiskach. Mówili oni, że przeholowałem…

A Ksiądz słyszał takie opinie?

Miałem ze dwa czy trzy telefony, kiedy rozmówcy wyrażali różne pretensje – przede wszystkim o tworzeniu przeze mnie podziałów. Ton wypowiedzi był jednak tak napastliwy i tak agresywny, że nie dało się w ogóle rozmawiać i czegokolwiek tłumaczyć, więc nie tłumaczyłem.

Może to były te same osoby, które do Księdza dzwoniły po nocach w latach 80.?

A może został Ksiądz „kozłem ofiarnym”? Posłużył do odwrócenia uwagi od obchodów rocznicy Smoleńska? Przecież w nich uczestniczyły tysiące ludzi, a od paru dni nie ma mowy o niczym innym, tylko o Księdza modlitwie…

Na pewno jest to odwracanie uwagi od istoty sprawy. Chociaż z drugiej strony – pokazanie tego egzorcyzmu w całości może zostanie zapamiętane przez kogoś, kto zechce się tą modlitwą modlić. Może więc z tej sytuacji wyrośnie dobro… Nieraz już tak bywało… Może będzie i tym razem. I to jest w całej tej historii pocieszające.



Warszawska Gazeta 18 – 24 kwietnia 2014 r

za:http://wirtualnapolonia.com/2014/04/19/nie-moge-milczec/

Copyright © 2017. All Rights Reserved.