Witamy serdecznie na stronie internetowej Oddziału Łódzkiego
Katolickiego Stowarzyszenia Dziennikarzy.

Mamy nadzieję, że ułatwimy Państwu docieranie do rzetelnej informacji. Tutaj chcemy prezentować wielkość oraz problemy naszego Kościoła, zagadnienia społeczne, cywilizacyjne, publikacje członków Stowarzyszenia, stanowiska w ważnych kwestiach. Nie będziemy konkurować w informacjach bieżących z innymi portalami (niektóre z nich wskazujemy w odnośnikach), natomiast gorąco zapraszamy do lektury wszystkich tekstów - ich aktualność znacznie przekracza czas prezentacji na stronie głównej. Zachęcamy do korzystania z odnośników: "Publikacje" i "Polecane". Mamy nadzieję na stały rozwój strony dzięki aktywnej współpracy użytkowników. Z góry dziękujemy za materiały, uwagi, propozycje.
Prosimy kierować je na adres: lodz@katolickie.media.pl

Publikacje polecane

Zła szkoła, gorsze dzieci

Na półmetku wakacji otrzymujemy kolejne niepokojące wieści dotyczące polskiego szkolnictwa. Wedle raportu Najwyższej Izby Kontroli fiaskiem okazał się rządowy program „Bezpieczna i przyjazna szkoła”. Nie tylko nie przyniósł poprawy sytuacji – wprost odnotowano powiększenie skali negatywnych zjawisk w murach polskich placówek edukacyjnych.

Zdaniem NIK-u nie dały poprawy podejmowane w latach 2011–1013 przez szkoły działania zainicjowane w ramach rządowego programu. Więcej: na sile zyskały takie zjawiska jak nękanie fizyczne, werbalne i z użyciem mediów elektronicznych, przynajmniej w stosunku do wyników badań z lat 2005–2008. Wśród istotnych problemów, wobec których szkoła okazuje się nierzadko bezradna, są także: zażywanie przez uczniów substancji psychoaktywnych, handel narkotykami, palenie tytoniu, nadużywanie alkoholu oraz kradzieże. Problemem jest także to, że odgórnie narzucony przez ministerstwo wszystkim szkołom program profilaktyczny w ogóle nie uwzględniał lokalnej specyfiki placówek edukacyjnych. Szkoły nie przygotowują własnych diagnoz i programów profilaktyki, na których opierałyby się dalsze działania nauczycieli i pedagogów, ukierunkowane na rozwiązywanie środowiskowych problemów.

Kamera jako wychowawca


Dzieje się tak także dlatego, że od wielu już lat swoistą modą stało się chociażby zastępowanie pedagogiki szkolnej monitoringiem wizyjnym, czyli wszechobecnymi kamerami. Polskie szkoły wydały przez lata grube pieniądze na systemy monitoringu, gdy równocześnie cięto wydatki na infrastrukturę czy personel. Po prostu: kamera wydaje się tańsza niż pieniądze na świetlicę, bibliotekę czy nawet etat dla woźnej. Dawało to złudne poczucie „nowoczesnego bezpieczeństwa”, którego symbolem są właśnie wszechobecne, także w szkołach, kamery. Ale wizyjny nadzór nie rozwiązuje ludzkich, uczniowskich problemów. O tym zdaje się zapomniano, co szczególnym skandalem jest na polu szkolnictwa. A szkoła, która lekceważy to, że relacje międzyludzkie są lepszym remedium na problemy niż instalowanie monitoringu, przestaje być moim zdaniem szkołą.

Interesujący raport dotyczący także tej kwestii przygotowała w 2013 r. Fundacja Panoptykon. Dokument zatytułowany „Monitoring wizyjny w życiu społecznym. Raport z badań” wskazuje, że choć ta forma kontroli przestrzeni jest dość powszechnie akceptowanym zjawiskiem, także przez rodziców uczniów, to jednak stanowi często pozorne remedium na problemy. Nie rozwiązuje bowiem przyczyn zjawisk, takich chociażby jak szkolne kradzieże, a jedynie może umożliwić rozpoznanie sprawcy. Choć i to nie zawsze, gdyż punktowy montaż kamer prowadzi do nowego zjawiska, tzw. przemieszczania przestępczości. Także na gruncie szkół polega ono na tym, że w najbliższym otoczeniu kamer negatywne zachowania podejmowane są rzadziej, tyle że sprawcy nie rezygnują z nich, tylko przenoszą się w inne – nieobserwowane, często znajdujące się tuż obok miejsce.

Edukacyjne getta


Ponadto, jak zaznaczają twórcy raportu Fundacji Panoptykon, konsekwencją instalacji kamer może być również zmiana czasu, taktyki, metod, ofiary bądź rodzaju popełnianych czynów. Nietrudno spostrzec, jakie rodzi to wyzwania na szkolnym podwórku. „Bezpieczna” dzięki kamerom szkoła jest tylko iluzją, skoro prawdziwym wyzwaniem jest przenoszenie do niej domowych problemów wychowawczych, negatywnych procesów społecznych i kulturowych, braku bardziej podmiotowych relacji między nauczycielami i uczniami w placówce coraz bardziej nastawionej na „edukacyjne programowanie zasobu ludzkiego”.

Osobną kwestią, którą warto sobie przypomnieć przy okazji wzmiankowanego raportu Najwyższej Izby Kontroli, jest narastająca „gettoizacja” szkół, czyli coraz bardziej pogłębiający się podział na szkoły dobre, dla bogatszych, i gorsze, dla biedniejszych uczniów. Niestety, trzeba to sobie jasno powiedzieć: te gorsze szkoły, także przez brak efektywnych, lokalnych programów profilaktycznych, generują więcej problemów. A często gminy uważają, że jedynym sposobem na gorsze szkoły jest ich zamknięcie. Brakuje refleksji nad tym, że można zlikwidować placówkę, ale nie zlikwiduje się „gorszych uczniów” i ich środowiskowych problemów.

Tu zresztą dobrze widać, jak bardzo w życiu społecznym wpływają na siebie przeróżne zjawiska. Rosnące rozwarstwienie ekonomiczne będzie sprzyjało dalszej „gettoizacji” szkół i narastaniu negatywnych zjawisk, także kryminogennych, na szkolnym podwórku. I to długofalowo. Właśnie ukazała się analiza Ministerstwa Pracy i Polityki Społecznej, z której wynika, że znów przybyło małoletnich żyjących w nędzy. Aż 36 proc. dzieci w Polsce rodzi się w rodzinach, w których miesięczny dochód netto na osobę nie przekracza 539 zł. Wymienione kryterium dochodowe jest niemal na progu minimum egzystencji, czyli kwoty pozwalającej jako tako zaspokoić jedynie podstawowe potrzeby biologiczne.

Cicha bieda


Więcej danych przekazuje raport Głównego Urzędu Statystycznego, opisujący warunki życia polskich rodzin, z którego wynika, że mamy w kraju pół miliona niedożywionych dzieci, a niecałe pół miliona rodziców nie stać na zakup podręczników. Jeśli zatem mówimy o nierozwiązywanych przez rządowe programy problemach polskich szkół, to jasno widać, że biorą się one także z narastających problemów społeczno-gospodarczych.

To jest polska bieda dotykająca także uczęszczające do szkół dzieci z ubogich rodzin, której nie widać na naszych ulicach, bo ta bieda „nie śmierdzi” w galeriach handlowych, tramwajach czy autobusach, nie jest nędzą kloszardów, nie jest zarobkowym żebractwem. Jest nierzadko „zwykłą biedą”, która nie istnieje jako medialny, sezonowy temat związany choćby z przeludnieniem noclegowni czy zamarzającymi zimą bezdomnymi. Ale to ta bieda wpływa także na jakość polskich szkół, na narastające tam problemy, choć uproszczeniem byłoby uznawać, że tylko ona za nie odpowiada.

I tu niestety widać, na co wskazał jasno NIK, że przygotowywane przy ministerialnych biurkach, dobrze brzmiące programy „Bezpieczna i przyjazna szkoła” nie mogą działać, jeśli nie są dostosowane do sytuacji poszczególnych placówek edukacyjnych, w tym tych dotkniętych „gettoizacją”, położonych w gorszych dzielnicach, szkół, z których usuwa się stołówki, likwiduje biblioteki i zajęcia pozalekcyjne czy nawet dodatkowe godziny świetlicy, w których młodzież może bezpiecznie czekać na coraz rzadsze autobusy i pociągi.

Cały tekst w czwartkowej "Gazecie Polskiej Codziennie" z 7 08 2014r.

Krzysztof Wołodźko

za:niezalezna.pl/58111-zla-szkola-gorsze-dzieci

Copyright © 2017. All Rights Reserved.