Idą zmiany w Instytucie Teatralnym! Czy polska kultura zostanie wyrwana z łap barbarzyńców?
Nie dajmy się zwieść kanikule. To wcale nie jest okres nic niedziania się. Właśnie Biuro Prasowe Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego zapowiedziało, że w najbliższym czasie ogłosi konkurs na stanowisko dyrektora Instytutu Teatralnego im. Zbigniewa Raszewskiego.
Kadencja obecnego dyrektora, pani Doroty Buchwald, upływa z końcem tego roku. Pozostaje mieć nadzieję, że tym razem finałem nie będzie to, co zdarzyło się w roku ubiegłym w efekcie konkursu dyrektorskiego w Narodowym Teatrze Starym w Krakowie. Tym bardziej, że Instytut może mieć i ma ogromny wpływ na teatr w Polsce i zdaje się być kluczową instytucją państwową dla uwolnienia Melpomeny z łap barbarzyńców.
Kilka miesięcy temu wyraziłem opinię, że o takie właśnie zmiany w działaniach „dobrej zmiany” powinniśmy się wręcz modlić, bo „100-lecie odzyskania Niepodległości aż się prosi, aby ktoś (cała dywizja Ktosiów) w interesie Polski wyczyścił tę kulturalną stajnię Augiasza”. W kontekście wyborów samorządowych przypominałem, że najważniejszą bronią „totalnej opozycji” jest kultura, a przede wszystkim teatr. I oczywistym jest, że „lewica, wraz ze swymi zagranicznymi sponsorami i sojusznikami nie odpuści, a jej ewentualne zwycięstwo samorządowe, a w perspektywie parlamentarne, to ostateczny wyrok na Polskę i na naszą kulturę”.
Instytut Teatralny powstał kiedyś właśnie po to, aby sztukę teatru dekonstruować. Polska nie ma szans na bycie krajem suwerennym, gdy głównym nurtem kultury jest wciąż „odpolaczanie”, a podstawową metodą tegoż była i jest „pedagogika wstydu”, a dokładnie taki program oferuje nam od lat w praktyce swego działania tenże Instytut.
O Instytucie im. Raszewskiego tak pisałem w maju tego roku w tekście zatytułowanym „Jestem Polakiem, jestem katolikiem… jestem winny”: „Konstrukcja statutowa powstałego w 2004 r. Instytutu Teatralnego czyni z tej instytucji państwowej najważniejszego decydenta programowo-organizacyjnego branży teatralnej w Polsce. Obecna dyrektor, Dorota Buchwald, w roku 2013 została powołana na to stanowisko przez ministra Zdrojewskiego, zastępując osławionego Macieja Nowaka, dzisiaj dyr. artystycznego Teatru Polskiego w Poznaniu. Instytut dysponujący wielomilionową dotacją państwa polskiego animuje, dokumentuje i promuje, także zagranicą. Wśród jego działań są tak ważne dla polskiej sceny teatralnej inicjatywy jak Konkurs na wystawienie polskiej sztuki współczesnej i projekt Teatr Polska, którego celem jest dofinansowanie każdego roku prezentacji co najmniej kilkunastu sztuk teatralnych w miejscowościach z utrudnionym dostępem do oferty teatralnej. Oba te programy w praktyce są z jednej strony sprawną platformą (nomen omen) dotowania pożądanej światopoglądowo dramaturgii i scenopisania, a z drugiej pasem transmisyjnym nowomodnych trendów obyczajowych i politycznych na tzw. prowincję. Propozycje dramatyczne czy przedstawienia odbiegające od obowiązującej poprawności politycznej oraz nie mniej obowiązującej „misji” dekonstruowania polskości są „niezauważane”.
Myślę, że mamy więc powód, by mówić o dobrej wiadomości. Upewnia mnie w tym reakcja Jacka Sieradzkiego, jednego z najważniejszych kreatorów marksizmu kulturowego w Polsce, i od lat współpracownika Instytutu. Ten krytyk teatralny wyraźnie jest wystraszony możliwością zmian, suponując, że demokratyczna procedura konkursu, naturalna w tej sytuacji, jest tylko pozorem, bo taka wola Ministerstwa, to „wyraźny sygnał niechęci do przedłużania współpracy z obecną dyrektorką”. Dalej idą – państwo wybaczą bezpośredniość – bezczelne sugestie, aby przedłużyć współpracę z obecną dyrektorką, „co można było uczynić bez procedury konkursowej”. Takie działanie, to jeden ze sposobów, który okupujący polską kulturę marksiści stosują, aby utrzymać stanowiska dyrektorskie dla swoich. Szczególnie wtedy, gdy „ich człowiek” nie mógłby stanąć w konkursowe szranki, gdyż nie spełnia podstawowych wymagań. Na przykład nie ma ukończonych studiów wyższych.
Pani Dorota Buchwald w sam raz studia ukończyła, podobnie zresztą jak setki innych organizatorów kultury „w tym kraju”, ale zawsze „bezpieczniej” w konkursie nie startować, co wyraźnie zdaje się sugerować Sieradzki. Jedno jest pewne, pan Sieradzki mija się z prawdą pisząc, że dyrektorka Buchwald „w burzliwych czasach Instytut stara się dopuścić wszystkich do głosu” albo, że „działający przy Instytucie e-teatr jest wortalem internetowym przedrukowującym wszystko, co się pisze o teatrze w polskich mediach”. Wykluczenia ewidentnie światopoglądowego, a więc politycznego, doświadczyłem w relacjach z Instytutem osobiście, podobnie i mój Teatr Nie Teraz. Znam też inne tegoż przykłady. Nie przypominam również sobie, aby pieniądze publiczne, którymi dysponuje Instytut w ramach chociażby wspomnianych wyżej - Konkursu na wystawienie polskiej sztuki współczesnej, czy projektu Teatr Polska, użyte były do promowania polskich tradycji narodowych czy edukowały patriotycznie. Jest wręcz odwrotnie.
Jacek Sieradzki na blogu czasopisma „Dialog”, a co powielił natychmiast e-teatr, swoje strachy puentuje następująco: „MKiDN zapowiada szybkie rozpisanie konkursu. Rychło więc poznamy oczekiwania stawiane kandydatom, a pewnie i skład komisji konkursowej. To pozwoli może lepiej rozpoznać zamiary władzy wobec Instytutu”. Zgadzam się z taką konkluzją jak najbardziej. I pozostaję z nadzieją, że „oczekiwania stawiane kandydatom” będą jednoznacznie propolskie, a w „skład komisji konkursowej” nie wejdą osoby li tylko polskojęzyczne.
Tomasz A. Żak
za:www.pch24.pl