Witamy serdecznie na stronie internetowej Oddziału Łódzkiego
Katolickiego Stowarzyszenia Dziennikarzy.

Mamy nadzieję, że ułatwimy Państwu docieranie do rzetelnej informacji. Tutaj chcemy prezentować wielkość oraz problemy naszego Kościoła, zagadnienia społeczne, cywilizacyjne, publikacje członków Stowarzyszenia, stanowiska w ważnych kwestiach. Nie będziemy konkurować w informacjach bieżących z innymi portalami (niektóre z nich wskazujemy w odnośnikach), natomiast gorąco zapraszamy do lektury wszystkich tekstów - ich aktualność znacznie przekracza czas prezentacji na stronie głównej. Zachęcamy do korzystania z odnośników: "Publikacje" i "Polecane". Mamy nadzieję na stały rozwój strony dzięki aktywnej współpracy użytkowników. Z góry dziękujemy za materiały, uwagi, propozycje.
Prosimy kierować je na adres: lodz@katolickie.media.pl

„To dzień absolutnej hańby MKOl-u”. Dopuszczenie rosyjskich i białoruskich sportowców w ogniu krytyki

"To bardzo zła decyzja dająca argumenty rosyjskiej propagandzie i dzień absolutnej hańby MKOl" - powiedział wiceszef MSZ Piotr Wawrzyk, komentując decyzję MKOl o przywróceniu możliwości startów Rosjan i Białorusinów w sportach indywidualnych. Międzynarodowy Komitet Olimpijski we wtorek przywrócił możliwość startów Rosjan i Białorusinów w sportach indywidualnych pod flagą neutralną pod warunkiem, że nie wspierali oni aktywnie wojny na Ukrainie oraz nie są związani z wojskiem i klubami wojskowymi.

Przewodniczący MKOl Thomas Bach przekazał na konferencji prasowej w Lozannie, że zarząd organizacji "w odpowiednim czasie" zdecyduje o możliwości startu Rosjan i Białorusinów w przyszłorocznych igrzyskach olimpijskich w Paryżu. Bach dodał, że Ukraina, Polska, Estonia, Łotwa i Litwa grożą bojkotem imprezy w przypadku dopuszczenia do rywalizacji sportowców z Rosji i Białorusi.

Do sprawy odniósł się wiceszef MSZ Piotr Wawrzyk. "Pytanie podstawowe dziś brzmi: co się zmieniło, że teraz taka decyzja zapadła - po tym, co się zdarzyło w Buczy, Irpieniu, Hostomelu - czym się kierował MKOl, co wydarzyło się w postawie tych grup sportowców, że mają być teraz dopuszczeni do rozgrywek?" - pytał.

Moim zdaniem, niezależnie od tych uwarunkowań, o których mówi MKOl, jest to bardzo zła decyzja, dająca Władimirowi Putinowi taki argument dla propagandy, że 'o proszę, Zachód już zaczyna mięknąć, już nasza twarda postawa zaczyna przynosić skutek, zaraz zobaczycie, będą znosić kolejne sankcje'. To usłyszy społeczeństwo rosyjskie. To dzień absolutnej hańby Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego - oświadczył.

Wawrzyk stwierdził, że jeśli ta decyzja zostanie utrzymana, to jego osobistym zdaniem Polska nie powinna brać udziału w rozgrywkach, a jeśli zostanie także podtrzymana w przypadku igrzysk olimpijskich - to także i w nich polscy sportowcy nie powinni uczestniczyć.

Wiceminister zaznaczył jednocześnie, że to nie może być decyzja jednostkowa. "Powinna być wypracowana na szerszym forum, na przykład krajów UE lub szeregu innych krajów, które współpracują w kwestii nakładania sankcji na Rosję. Gdyby to był jeden, dwa kraje - to ta decyzja będzie miała znaczenie tylko dla nich. Znaczenie będzie miała tylko decyzja podjęta w większej grupie krajów" - zaznaczył.

Dopytywany, czy wystarczyłaby taka decyzja na przykład Polski i państw bałtyckich, Wawrzyk ocenił, że w Rosji nie zostałoby to dostrzeżone.

Wawrzyka zapytano też o inne formy protestu - czy to dyplomatycznego, czy też poprzez inną manifestację sprzeciwu samych sportowców - np. koszulki czy opaski symbolizujące sprzeciw wobec udziału rosyjskich sportowców czy też pokazujące wsparcie dla Ukrainy.

Niezależnie od rodzaju imprez sportowych rosyjscy zawodnicy nie powinni być dopuszczeni do żadnych międzynarodowych rozgrywek sportowych. Dlatego będziemy nadal starali się działać na rzecz tego, by ta decyzja nie weszła w życie, a jeśli wejdzie, to będziemy przekonywali partnerów w UE, by podjąć solidarną decyzję na przykład o nieuczestniczeniu w tych zawodach, do których dopuszczeni będą rosyjscy czy białoruscy sportowcy, niezależnie od tego, pod jaką flagą będą startowali - powiedział wiceminister.

"Niestety paradoks polega na tym, że organizacje sportowe, choć są wyrozumiałe dla Rosjan, co widać było na przykładzie jednej z tenisistek rosyjskich, która ostatnio zamanifestowała de facto swoje poparcie dla Putina i nic jej nie spotkało z tego tytułu - a każą tych, którzy protestują wobec działań Rosji. Zatem musiałby być bardzo zorganizowany protest ze strony sportowców z wielu krajów, prawdziwych gwiazd sportu. Tylko to mogłoby skłonić federacje do zmiany stanowiska, gdyby odmawiały udziału największe nazwiska światowego sportu, a ich absencja powodowałaby straty finansowe" - dodał.

Jak zaznaczył, "żyjemy niestety w świecie, w którym liczy się głównie pieniądz, a Rosjanie wykładają dużo pieniędzy na działanie niektórych federacji czy związków sportowych". Ocenił, że "właśnie stąd mamy teraz te wszystkie złe decyzje".

za:niezalezna.pl

***

„To zdrada prawdziwego ducha sportu”. Politycy i sportowcy komentują decyzję MKOL

"Decyzja MKOL o przywróceniu rosyjskich sportowców do rywalizacji to skandal i zdrada prawdziwego ducha sportu" - oświadczył premier Mateusz Morawiecki. Zapowiedział, że Polska zrobi wszystko co w jej mocy, żeby sport pozostał wolny od rosyjskich wpływów. Wicepremier Jacek Sasin porównał "pomieszanie wartości" w tej sprawie, do niesławnych hitlerowskich igrzysk z 1936 roku. Głos zabrali także czołowi polscy sportowcy, reagując oburzeniem na ruch MKOL-u.

MKOL przywrócił dziś możliwość startów Rosjan i Białorusinów w sportach indywidualnych pod flagą neutralną pod warunkiem, że nie wspierali oni aktywnie wojny na Ukrainie oraz nie są związani z wojskiem i klubami wojskowymi. Decyzja w sprawie ich udziału w igrzyskach zapadnie później.

Do tej decyzji na Twitterze odniósł się wieczorem premier Morawiecki.

Decyzja MKOL o przywróceniu rosyjskich sportowców do rywalizacji to skandal i zdrada prawdziwego ducha sportu. Poleciłem ministrowi sportu Kamilowi Bortniczukowi, aby przekazał władzom MKOL nasz stanowczy sprzeciw. Zrobimy co w naszej mocy, żeby sport pozostał wolny od rosyjskich wpływów - napisał premier.

Buczę i Irpień przypomniał MKOL-owi wicepremier Jacek Sasin. "Rosjanie na Igrzyskach Olimpijskich? Po tym, co się stało w ostatnim roku? Po zbrodniach w Buczy i Irpieniu? Na Igrzyskach, gdzie symbolem jest biały gołąbek pokoju? To nie jest nadużycie, to pomieszanie wartości porównywalne z hitlerowskimi Igrzyskami w Berlinie, w 1936 roku"  - podkreślił Sasin.

Na ten temat wypowiedzieli się też znani sportowcy. "To bardzo zła decyzja, która podzieli świat sportu. To przekroczenie Rubikonu" - skomentował ruch MKOl-u chodziarz Robert Korzeniowski. "Rok temu reakcja MKOl była stanowcza. Rosjanie zostali wyeliminowani ze sportu. Ten kraj już wcześniej sprawiał problemy, choćby poprzez systemowe stosowanie dopingu w sporcie" - przypomniał Korzeniowski. Przyznał ze smutkiem, że najwidoczniej zmieniła się sytuacja geopolityczna.

"Jestem przeciwna startom sportowców z Rosji i Białorusi. W dalszym ciągu trwa wojna i nic się nie zmieniło"  - powiedziała Otylia Jędrzejczak, prezes Polskiego Związku Pływackiego i była znakomita pływaczka.

Zbulwersowany decyzją MKOL o możliwości startu Rosjan i Białorusinów w sportach indywidualnych jest także Leszek Blanik. „To wstyd i kpina. W ogóle na ten temat nie powinniśmy dyskutować" - powiedział polski olimpijczyk w gimnastyce.

W czasach antycznych igrzyska były czasem szczególnym. W tym okresie wygaszano wszelkie konflikty, obowiązywał święty rozejm. Uważam, że zmierzamy w złym kierunku, bo taką decyzją MKOl na pewno nie przyczyni się do tego, że na świecie zapanuje pokój. Wręcz przeciwnie. W tym wszystkim brakuje przede wszystkim ducha olimpizmu
- ocenił Blanik.

Brak zgody na takie rozstrzygnięcia podkreśliło także Ministerstwo Sportu i Turystyki. "MSiT podtrzymuje swoje stanowisko w kwestii niedopuszczenia rosyjskich i białoruskich sportowców do rywalizacji międzynarodowej. Popieramy stanowisko władz Ukrainy sprzeciwiające się dopuszczeniu Rosjan i Białorusinów do sportowej rywalizacji i nadal będziemy budowali koalicję państw przeciwnych startom sportowców z Rosji i Białorusi w sportach międzynarodowych" - napisano w komunikacie resortu

za:niezalezna.pl


***

Dr J. Hajdasz o decyzji dopuszczenia sportowców z Rosji i Białorusi do zawodów indywidualnych na IO: Zapewne podzieli ona świat sportu. Oby jednak nie była początkiem rozłamu wspólnoty wśród państw zachodnich

Trudno nie dostrzegać związku między decyzjami dotyczącymi rosyjskich sportowców a milionami euro, dolarów czy rubli, jakie płyną z Rosji na konta międzynarodowych organizacji sportowych. To dlatego światowy sport wybaczał Rosjanom afery dopingowe, a teraz nie potrafi konsekwentnie stanąć w obronie słabszych i brutalnie atakowanych na wojnie. Nie da się bowiem pogodzić tych dwóch postaw – z jednej strony list gończy za Putinem, a z drugiej postawa akceptacji, jakby nic się nie działo i nie było żadnej wojny, którą wywołał rządzony przez niego kraj. Ta decyzja MKOl-u zapewne podzieli świat sportu, co dla nikogo nie jest dobre. Oby jednak nie była początkiem rozłamu wspólnoty wśród państw zachodnich, bo jego konsekwencje byłyby tragiczne dla nich wszystkich – powiedziała dr Jolanta Hajdasz, dyrektor Centrum Monitoringu Wolności Prasy Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich, w felietonie z cyklu „Myśląc Ojczyzna” na antenie Radia Maryja.

Felietonistka na początku przytoczyła decyzję pochodzącego z Niemiec przewodniczącego Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego, Thomasa Bacha, który we wtorek na konferencji prasowej w Lozannie powiedział, że zarząd organizacji „w odpowiednim czasie” zdecyduje o możliwości startu Rosjan i Białorusinów w przyszłorocznych Igrzyskach Olimpijskich w Paryżu i że rekomenduje on ich dopuszczenie do tej olimpiady.

    – Kilka godzin później MKOl podjął decyzję o dopuszczeniu sportowców pochodzących z Rosji i Białorusi do zawodów indywidualnych. Decyzja ta nie oznacza jeszcze jednoznacznej zgody na udział Rosjan w tych tak ważnych dla każdego sportowca zawodach, ale już teraz warto dokładnie obserwować to, co dzieje się w tej sprawie. Mówi to nam bardzo dużo o realiach, w jakich odbywa się wojna na Ukrainie i pokazuje, z jak trudną sytuacją na Zachodzie mają do czynienia i Ukraińcy, i Polska jako kraj i jako naród, który intensywnie wspiera Ukrainę w tej nierównej walce – mówiła dr Jolanta Hajdasz.

Dodała, że „zalecenie, które teraz wydał Międzynarodowy Komitet Olimpijski, jest obwarowane podobno „surowymi” warunkami, a Rosjanie i Białorusini będą mogli występować jedynie pod naturalną flagą i bez hymnów państwowych.”

    – Bez względu na to wszystko decyzja MKOl-u jest z całą pewnością oburzająca, zdumiewająca, a w świetle składanych wcześniej różnych deklaracji zupełnie niezrozumiała i wręcz groteskowa, gdy zestawi się ją z wydanym ostatnio listem gończym Międzynarodowego Trybunału Karnego w Hadze, który wydał nakaz aresztowania prezydenta Rosji, Władimira Putina. „Hańba”, „wstyd i kpina”, „ośmieszenie tego komitetu olimpijskiego” – to pierwsze jednoznaczne komentarze, jakie możemy znaleźć w polskich mediach. Oburzenie jest powszechne, bo konsekwencje tej decyzji są trudne do przewidzenia także dla naszych sportowców. Ukraina, Polska, Estonia, Łotwa i Litwa groziły wcześniej bojkotem imprez w przypadku dopuszczenia do rywalizacji sportowców z Rosji i Białorusi. Decyzja MKOl- u stawia więc nasze kraje w wyjątkowo trudnej sytuacji – wyjaśniła dyrektor Centrum Monitoringu Wolności Prasy Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich.

Felietonistka zwróciła uwagę, że „zasadne jest więc pytanie, co się zmieniło, że właśnie teraz zapadła taka korzystna decyzja dla Rosjan.

    – Po tym, co się zdarzyło w Mariupolu, Buczy, czy Irpieniu decyzja o łagodzeniu międzynarodowego ostracyzmu wobec reprezentantów zbrodniczej Rosji jest wyjątkowo kontrowersyjna, dlaczego więc została podjęta? Co się teraz zmieniło, bo przecież rok temu reakcja MKOl na agresję Rosji na Ukrainę była stanowcza i jednoznaczna – Rosjanie zostali wyeliminowani ze sportu – co spotkało się z aprobatą międzynarodowej opinii publicznej – podkreśliła.

Dr Jolanta Hajdasz zastanawiała się, czy jednak sytuacja geopolityczna nie uległa zmianie.

    – Sport nie raz i nie dwa w historii wyprzedzał właśnie polityczne zwroty. Dyplomacja ping – pongowa to termin politologiczny po tym, jak w latach 70-tych Chiny i Stany Zjednoczone wykorzystały turniej tenisa stołowego jako pretekst do nawiązania zerwanych wcześniej kontaktów dyplomatycznych i politycznych. Na obecnym etapie wojny Rosji z Ukrainą zmiana postawy państw zachodnich jest jednak wyjątkowo niebezpieczna – oceniła.

Dodała również, że „nie da się już nie dostrzegać tego, że wojnę na Ukrainie przedłuża niewystarczająca skuteczność zachodnich sankcji nakładanych na Rosję.

    – W ostatnich dniach potwierdzono, że obecnie eksport węglowodorów przynosi Rosji większe zyski niż w latach poprzednich, a przez to, że zmalał import towarów do tego kraju, to ma ona wręcz rekordową nadwyżkę w bilansie wynoszącą ponad 300 mld dolarów. To powoduje, że Rosja ma pieniądze na kontynuowanie wojny nawet przez kolejne dwa, trzy lata. To bardzo groźna dla nas informacja. Wszyscy przecież zdajemy sobie sprawę z niebezpieczeństwa rozlania się tego konfliktu na kraje bałtyckie i na nasz kraj – wyjaśniła.

Dyrektor Centrum Monitoringu Wolności Prasy Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich zaznaczyła, że po raz kolejny to pieniądze okazują się najważniejsze na świecie.

    – Trudno nie dostrzegać związku między decyzjami dotyczącymi rosyjskich sportowców a milionami euro, dolarów czy rubli, jakie płyną z Rosji na konta międzynarodowych organizacji sportowych. To dlatego światowy sport wybaczał Rosjanom afery dopingowe, a teraz nie potrafi konsekwentnie stanąć w obronie słabszych i brutalnie atakowanych na wojnie. Nie da się bowiem pogodzić tych dwóch postaw – z jednej strony list gończy za Putinem, a z drugiej postawa akceptacji, jakby nic się nie działo i nie było żadnej wojny, którą wywołał rządzony przez niego kraj. Ta decyzja MKOl-u zapewne podzieli świat sportu, co dla nikogo nie jest dobre. Oby jednak nie była początkiem rozłamu wspólnoty wśród państw zachodnich, bo jego konsekwencje byłyby tragiczne dla nich wszystkich – podsumowała.

za:www.radiomaryja.pl

***

Kard. Koch: Trzeba wyciągnąć wnioski z postawy Cyryla względem wojny

Rola rosyjskiej Cerkwi w wojnie na Ukrainie skłania do poważnego podjęcia tematu relacji państwo-Kościół w dialogu ekumenicznym. Zwrócił na to uwagę prefekt Watykańskiej Dykasterii ds. Jedności Chrześcijan podczas konferencji na temat religii w krajach bałtyckich. Kard. Kurt Koch przypomniał, że w również w tych krajach istnieje realna obawa przed rosyjską inwazją. Wystarczy bowiem, że prezydent Putin uzna je za część Wielkiej Rosji.

Szwajcarski purpurat zauważył, że obawy tych krajów wynikają nie tylko z geograficznego położenia, ale z doświadczeń historycznych z czasów radzieckiej okupacji, kiedy to poprzednie pokolenia doświadczyły okropieństw i zbrodni podobnych do tych, których doświadcza dziś naród ukraiński. W konferencji prasowej podczas lotu powrotnego z Tallina do Rzymu we wrześniu 2018 r. papież Franciszek nazwał historię państw bałtyckich „historią inwazji, dyktatur, zbrodni, deportacji” – przypomniał kard. Koch.

Zauważył on, że istniejący w prawosławiu model współpracy państwa i Kościoła został poważnie zakwestionowany przez problematyczną postawę patriarchy Cyryla względem wojny Putina na Ukrainie, a także przez postawę jego prawosławnych zwolenników na Ukrainie i w niektórych krajach bałtyckich. Kard. Koch przypomniał, że zdaniem rektora Instytutu Ekumenicznego w Paderborn postawa Cyryla kompletnie i nieodwołalnie zdyskredytowała tradycyjny model relacji państwo-Kościół w tradycji prawosławnej. Według szefa watykańskiej dykasterii problem ten będzie musiał być na serio potraktowany w dialogu ekumenicznym i to nie tylko ze światem prawosławnym, ale również ze wspólnotami anglikańskimi czy luterańskimi, które są w niektórych krajach religiami państwowymi.

Kard. Koch wskazał też na pozytywny przykład Estonii, gdzie Kościół luterański miał statut religii państwowej, lecz zrezygnował z niego już w 1917 r. W konsekwencji nie jest subwencjonowany z podatków, a jedynie z dobrowolnych ofiar wiernych. Jak przypomniał watykański kardynał, zwierzchnik tej wspólnoty w bardzo wymownych słowach wyjaśnił jej aktualną pozycję: „Mamy wielkie szczęście, że nie jesteśmy Kościołem państwowym. Nie chcemy być zwierzęciem domowym państwa” – powiedział arcybiskup Urmas Viilma.

Kard. Koch podkreślił, że potrzeba dziś wiarygodnych świadectw wolności religijnej. Tym bardziej, że we współczesnym świecie widzimy nie tylko piękno i prawdę religii, ale także jej instrumentalne wykorzystanie w celach politycznych. Wojna wywołana przez Rosję na Ukrainie jest fundamentalnym wyzwaniem dla religii, wezwaniem do rewizji własnego samorozumienia i misji w społeczeństwie – dodał szef watykańskiej dykasterii.

za:www.gosc.pl

Copyright © 2017. All Rights Reserved.