Układ o zaprzestaniu działań wojennych w Warszawie 2 października 1944 r., Ożarów.
W dniu 2 X 1944 został zawarty w Ożarowie układ o zaprzestanie działań wojennych w Warszawie:
Upełnomocnionym kontrahentem ze strony niemieckiej jest dowodzący w obszarze Warszawy SS-Obergruppenführer und General der Polizei von dem Bach.
Upełnomocnionymi kontrahentami ze strony AK są
upoważnieni na podstawie pisemnego pełnomocnictwa dowódcy AK generała dyw. Komorowskiego (Bora)
1) pułkownik dyplomowany Kazimierz Iranek-Osmecki (Jarecki)
2) podpułkownik dyplomowany Zygmunt Dobrowolski (Zyndram).
Układ brzmi:
I.
1. W dniu 2 X 1944 o godz. 20 czasu niemieckiego (21 czasu polskiego) ustają działania wojenne pomiędzy polskimi oddziałami wojskowymi, walczącymi na obszarze miasta Warszawy a oddziałami niemieckimi. Za polskie oddziały wojskowe uważa się wszystkie polskie formacje podległe taktycznie Dowódcy AK w okresie walk od 1 VIII 1944 do dnia podpisania układu. Oddziały te zwane będą poniżej „oddziały AK”.
2. Żołnierze powyższych polskich oddziałów składają broń w terminie ustalo- nym w rozdziale drugim niniejszego układu i udają się zwartymi formacjami ze swymi dowódcami na punkty zborne. Miejsca składania broni i punktów zbornych zostaną określone w szczegółach dodatkowo. Oficerowie mają pra- wo zachować białą broń boczną.
3. Równocześnie AK wydaje władzom wojskowym niemieckim wziętych do nie woli niemieckich żołnierzy i internowane przez polskie władze osoby narodo- wości niemieckiej.
4. Dla zapewnienia ładu i bezpieczeństwa na terenie miasta Warszawy zosta- ną wyznaczone przez dowództwo AK specjalne jednostki. Jednostki te zostają zwolnione od obowiązku natychmiastowego złożenia broni i pozostaną w mieście aż do czasu zakończenia swych zadań. Dowództwo niemieckie ma prawo kontroli stanu liczbowego tych jednostek.
5. Z chwilą złożenia broni żołnierze AK korzystają z wszystkich praw Konwen- cji Genewskiej z dnia 27 VII 1929, dotyczącej traktowania jeńców wojennych. Z takich samych uprawnień korzystają żołnierze AK, którzy dostali się do nie woli na terenie miasta Warszawy w toku walk od 1 VIII 1944.
6. Prawa jeńców wojennych przysługują też osobom nie walczącym, towarzy-szącym AK w rozumieniu art. 81 Konwencji Genewskiej o traktowaniu jeńców wojennych bez różnicy płci. W szczególności dotyczy to pracowniczek sztabu i łączności, zaopatrzenia i pomocy żołnierzowi, służby informacyjnej, praso- wej, korespondentów wojennych itp.
7. Przy zastosowaniu postanowień Konwencji Genewskiej o traktowaniu jeń- ców wojennych miarodajne będą stopnie oficerskie uznane przez dowództwo AK. Legitymacje opiewające na pseudonimy są wystarczającym dowodem przynależności do AK.
Prawdziwe nazwiska będą podane do wiadomości niemieckim władzom wojskowym.
Członkowie AK, którym zaginęły legitymacje, będą identyfikowani przez Ko- misję AK, która będzie ustanowiona. Komisje takie będą powoływane w miarę potrzeby przez dowódcę AK. Postanowienie niniejszego artykułu stosuje się tu do osób wymienionych w art. 6.
8. Osoby, będące w myśl poprzednich artykułów jeńcami wojennymi, nie będą ścigane za swoją działalność wojskową ani polityczną tak w czasie walk w Warszawie, jak i w okresie poprzednim, nawet w wypadku zwolnienia ich z obozu jeńców. Nie będą ścigani winni przekroczenia niemieckich przepisów prawnych, w szczególności nie rejestrowania się oficerów, uprzedniej uciecz- ki z obozu jeńców, nielegalnego przybycia do Polski itp.
9. W stosunku do ludności cywilnej, znajdujące się w okresie walk w mieście Warszawie, nie będzie stosowana odpowiedzialność zbiorowa.
Żadna z osób znajdująca się w okresie walki w Warszawie nie będzie ści- gana za wykonywanie w czasie walk działalności administracyjnej, spra- wiedliwości, służby bezpieczeństwa, opieki publicznej, społecznej i chary tatywnej ani za współudział w walkach i propagandzie.
Członkowie wyżej wymienionych władz i organizacji nie będą ścigani też za działalność polityczną przed powstaniem.
10. Żądana przez dowództwo niemieckie ewakuacja ludności cywilnej miasta Warszawy zostanie przeprowadzona w czasie i w sposób oszczędzający ludno ści zbędnych cierpień.
Umożliwi się ewakuację przedmiotów posiadających wartość artystyczną, kulturalną i kościelną.
Dowództwo niemieckie dołoży starań, by zabezpieczyć pozostałe w mieście mienie publiczne i prywatne. Szczegóły ewakuacji uregulowane będą osob- nym porozumieniem.
II.
1. Dowództwo AK zobowiązuje się w dniu 3 X 1944, począwszy od godziny 7 ra no czasu niemieckiego (godzina 8 czasu polskiego), usuwać barykady – prze- de wszystkim leżące najbliżej linii niemieckich.
2. Dowództwo AK wyda jeszcze w dniu 2 X 1944, najpóźniej o godzinie 24 cza- su niemieckiego (godz. 1.00 – 3 X 1944 czasu polskiego), na liniach niemie- ckich wszystkich jeńców niemieckich, jak również według możności niemie- ckie internowane osoby cywilne przedstawicielom niemieckich sił zbrojnych.
3. Gdyby usuwanie barykad nie zostało rozpoczęte na czas, niemieckie dowód ztwo zastrzega sobie prawo wypowiedzenia niniejszego układu w dniu 3 X 1944, począwszy od godziny 12 czasu niemieckiego (godzina 13 czasu polskie go), przy czym wypowiedzenie staje się skuteczne w dwie godziny od chwili doręczenia pisma wypowiadającego układ na polskich liniach.
4. Dowództwo AK zobowiązuje się wyprowadzić z Warszawy dla złożenia bro- ni w dniu 4 X 1944, jeden pułk względnie trzy baony z różnych pułków.
Przekroczenie linii niemieckich przez czoła tych oddziałów musi nastą- pić 4 X 1944 o godzinie 9 czasu niemieckiego (godzina 10 czasu polskie- go).
5. Pozostałe oddziały AK z wyjątkiem jednostek wymienionych w rozdziale I punkt 4 niniejszego układu, opuszczą Warszawę dla złożenia broni w dniu 5 X 1944.
6. Oddziały AK wychodzą poza polską linię z bronią, ale bez amunicji następu jącymi trasami:
a) Ze Śródmieścia-Południe – 72 pułk piechoty ulicami: Śniadeckich, 6 Sierpnia, Suchą (Schuchstr.), Filtrową.
b) Ze Śródmieścia – Północ:
aa) 36 pułk piechoty ulicami: Żelazną, Al. Sikorskiego (Reichsstr.), Gró- jecką (Radomerstr.),
bb) 15 pułk piechoty ulicami: Grzybowską, Chłodną (Eisgrubenstr.), Wol- ską (Litzmannstr.).
7. W mieście pozostają następujące siły AK:
a) Dla czynności porządkowych – trzy kompanie piechoty uzbrojone w pistolety, pistolety maszynowe i karabiny ręczne.
b) Dla ochrony i przekazania trzech magazynów pułkowych z amunicją i sprzętem – trzydziestu ludzi uzbrojonych jak wyżej.
c) Jednostki sanitarne dla opieki i transportu rannych i ewakuacji szpitala – nie uzbrojone.
8. Ewakuację rannych i chorych żołnierzy AK, jak też materiału sanitarnego ustali szef sanitarny wojska niemieckiego z szefem sanitarnym AK. W ten sam sposób nastąpi uregulowanie ewakuacji rodzin personelu sanitarnego.
9. Żołnierzy AK poznaje się po biało-czerwonej opasce naramiennej lub propo rczykach względnie orzełku polskim niezależnie od tego, czy noszą jakiekol- wiek mundury lub też ubranie cywilne.
10. Układające się strony stwierdzają, że transport, pomieszczenie, straż i opieka nad jeńcami wojennymi pozostaje wyłącznie w kompetencji niemiec- kich sił zbrojnych (Der Deutschen Wehrmacht).
Strona niemiecka zapewnia, że zadania te w stosunku do żołnierzy AK nie będą powierzane formacjom obcych narodowości.
11. Kobiety, które w rozumieniu rozdziału I punkt 6 są jeńcami wojennymi, bę dą umieszczone w obozach odpowiadających oflagom względnie stalagom. Za kobiece stopnie oficerskie uważa się:
młodszą komendantkę, komendantkę, starszą komendantkę, inspektor- kę.
Kobiety – jeńcy wojenni, mogą na własne życzenie być traktowane jak pozosta ła ludność cywilna Warszawy.
12. Władze wojskowe niemieckie powiadomią bezzwłocznie „Kriegsgefange- nenhilfe der YMCA” w m. Sagan o miejscu i ilości pomieszczonych w obozach żołnierzy AK i osób towarzyszących.
13. Dla pomocy technicznej w wykonaniu niniejszego układu dysponuje SS- Obergruppenführer und General der Polizei von dem Bach trzema polskimi oficerami.
III.
Przy wykroczeniach przeciw postanowieniom niniejszego układu pociągani będą do odpowiedzialności sprawcy, którym wykazano winę.
Podpisy:
von dem Bach
Iranek Osmecki płk
Dobrowolski ppłk
_________________________
Gloria victis! Mija 80 lat od kapitulacji Powstania Warszawskiego.
W czasie 63 dni chwały zginęło 180 tys. cywilów i 18 tys. powstańców
2 października 1944 r. przedstawiciele Komendy Głównej Armii Krajowej podpisali akt kapitulacji.
Powstanie Warszawskie kosztowało życie 180 tys. cywilów i 18 tys. powstańców i skończyło się
- na rozkaz Hitlera - wysiedleniem całej ludności i zburzeniem miasta.
W myśl planów powstanie miało trwać najwyżej kilka dni.
Dowództwo AK miało nadzieję, że Wehrmacht po wielkich stratach, jakie poniósł w trakcie Operacji Bagration,
jest zdemoralizowany i nie stanowi wystarczającej siły.
Nadzieje na to, że takie opinie nie są przesadzone, brały się m.in. z widoku kierujących się przez Warszawę
ze wschodu na zachód kolumn z rannymi żołnierzami niemieckimi.
Nawet w dowództwie AK zdawano sobie jednak sprawę z tego, że o zwycięstwie przesądzi nie tylko zaskoczenie,
ale też wsparcie ze strony Armii Czerwonej.
Oddziały AK w Warszawie dysponowały bowiem zbyt skromnym uzbrojeniem (głównie broń lekka i mało amunicji),
żeby mogła stawić opór wrogowi.
Opanowanie polskiej stolicy siłami podlegającymi polskiemu rządowi na emigracji
(którego Moskwa już w tamtym momencie nie uznawała) miało być kartą polityczną przetargową.
Liczono na to, że ujawnienie się w Warszawie władz cywilnych związanych z Delegaturą Rządu na Kraj
będzie szczególnie istotne w związku z powołaniem pod egidą Stalina Polskiego Komitetu Wyzwolenia Narodowego,
czyli komunistycznego ośrodka władzy.
63 dni chwały
Armia Czerwona jednak powstańcom nie pomogła, a Niemcy nie dali się wyprzeć ze strategicznych punktów.
Dostarczana drogą lotniczą (z lotnisk we Włoszech) pomoc aliantów zachodnich była zbyt mała, by mogła wpłynąć na przebieg walki.
Mimo to powstanie trwało aż 63 dni - było największą akcją zbrojną podziemia w okupowanej przez Niemców Europie.
Wybuch powstania poprzedziła wizyta premiera rządu emigracyjnego Stanisława Mikołajczyka (następcy gen. Sikorskiego) w Moskwie.
Udając się pod koniec lipca 1944 r. na rozmowy ze Stalinem liczył, że wybuch powstania w stolicy wzmocni jego pozycję negocjacyjną wobec Sowietów.
Opinii premiera nie podzielał Naczelny Wódz gen. Kazimierz Sosnkowski,
który uważał, że w zaistniałej sytuacji zbrojne powstanie pozbawione jest politycznego sensu
i w najlepszym przypadku zmieni jedną okupację na drugą. W depeszy do gen. Komorowskiego pisał:
W obliczu szybkich postępów okupacji sowieckiej na terytorium kraju trzeba dążyć do zaoszczędzenia substancji biologicznej narodu w obliczu podwójnej groźby eksterminacji.
Pomimo takiego stanowiska, gen. Sosnkowski nie wydał w sprawie powstania jednoznacznego rozkazu.
Działania propagandy sowieckiej
Przy podejmowaniu decyzji o rozpoczęciu walki w stolicy nie bez znaczenia były także działania propagandy sowieckiej.
Pod koniec lipca na ulicach Warszawy zaczęły pojawiać się bowiem odezwy informujące o ucieczce KG AK
i o przejęciu dowództwa nad siłami zbrojnymi podziemia przez dowództwo Armii Ludowej.
Z kolei oddana przez Sowietów Związkowi Patriotów Polskich radiostacja Kościuszko wzywała warszawiaków do natychmiastowego podjęcia walki.
W tej sytuacji KG AK obawiała się, że komunistyczna dywersja może doprowadzić do niekontrolowanych i spontanicznych wystąpień zbrojnych przeciwko Niemcom, na czele których będą stawać komuniści.
Za rozpoczęciem walk w stolicy przemawiała również ewakuacja Niemców, która w drugiej połowie lipca 1944 r. objęła niemiecką ludność cywilną i wojskową, oraz widoczne przejawy zaniku morale niemieckiej administracji i wojska, wywołane sytuacją panującą na froncie, a także zamachem na Hitlera (20 lipca 1944).
Były również poważne obawy co do konsekwencji bojkotu zarządzenia gubernatora Fischera wzywającego mężczyzn z Warszawy w wieku 17-65 lat, do zgłoszenia się 28 lipca 1944 r. w wyznaczonych punktach stolicy, w celu budowy umocnień.
Istniało niebezpieczeństwo, że zarządzenia niemieckie, mogą doprowadzić do rozbicia struktur wojskowych podziemia i uniemożliwić rozpoczęcie powstania.
Dodać należy, iż w ostatnich dniach lipca Niemcy wznowili gwałty i represje wobec ludności oraz rozstrzeliwanie więźniów.
„Każdego mieszkańca należy zabić”
Na wieść o powstaniu w Warszawie Reichsfhrer SS Heinrich Himmler wydał rozkaz, w którym stwierdzał:
Każdego mieszkańca należy zabić, nie wolno brać żadnych jeńców, Warszawa ma być zrównana z ziemią i w ten sposób ma być stworzony zastraszający przykład dla całej Europy.
Ogromne znaczenie przy podejmowaniu decyzji o powstaniu miały także nastroje panujące w Warszawie w lipcu 1944 r.
Władysław Bartoszewski wspominając tamte dni w jednym z wywiadów mówił:
Dla nas Powstanie było oczywiste - my albo oni.
Wóz albo przewóz.
Czy pan sobie wyobraża, że Niemcy mogliby ścierpieć na bezpośrednim zapleczu frontu Warszawę najeżoną ukrytą bronią i dyszącą chęcią odwetu?
Takie bajki można opowiadać dzieciom.
Rozkaz o wybuchu powstania wydał 31 lipca 1944 r. dowódca AK gen. Tadeusz Komorowski „Bór”,
uzyskując akceptację Delegata Rządu Jana S. Jankowskiego.
1 sierpnia 1944 r. do walki w stolicy przystąpiło ok. 40-50 tys. powstańców.
Jednak zaledwie co czwarty z nich liczyć mógł na to, że rozpocznie ją z bronią w ręku.
Heroiczny i samotny bój
Przez 63 dni powstańcy prowadzili heroiczny i samotny bój z wojskami niemieckimi.
Ostatecznie wobec braku perspektyw dalszej walki 2 października 1944 r. przedstawiciele KG AK płk Kazimierz Iranek-Osmecki „Jarecki” i ppłk Zygmunt Dobrowolski „Zyndram” podpisali w kwaterze SS-Obergruppenfhrera Ericha von dem Bacha w Ożarowie akt kapitulacji Powstania Warszawskiego.
W czasie walk w Warszawie zginęło ok. 18 tys. powstańców, a 25 tys. zostało rannych.
Poległo również ok. 3,5 tys. żołnierzy z Dywizji Kościuszkowskiej.
Straty ludności cywilnej były ogromne i wynosiły ok. 180 tys. zabitych.
Pozostałych przy życiu mieszkańców Warszawy, ok. 500 tys., wypędzono z miasta, które po powstaniu zostało niemal całkowicie zburzone.
Polacy do ostatniego dnia Powstania czekali na pomoc Sowietów. Na próżno.
Komorowski dodawał: „Rosjanie stale utrzymywali nas w przekonaniu, że wkroczą do miasta lada dzień, lada godzina. 28 września wysłałem ostatnią depeszę do Rokossowskiego.
Zawiadomiłem w niej, że możemy utrzymać się jeszcze przez 72 godziny.
Jeśli w tym czasie nie nadejdzie pomoc, będziemy musieli się poddać”.
Moskwa nie miała jednak zamiaru pomagać Polakom.
Armia Krajowa, która koordynowała działania powstańcze, była traktowana przez Sowietów jako wroga organizacja.
Moskwie na rękę było maksymalne osłabienie AK oraz pokonani, pozbawieni nadziei polscy partyzanci.
Pod koniec września 1944 roku „Bór” Komorowski musiał podjąć, jak mówił, „najtrudniejszą decyzję w swoim życiu”
dotyczącą złożenia broni i zakończenia Powstania Warszawskiego.
28 września generał wyznaczył kilka osób do przeprowadzenia rozmów z Niemcami i podpisania kapitulacji w ciągu pięciu dni.
Gen. Komorowski wspominając to wydarzenie pisał:
Po raz drugi w tej wojnie musiała Warszawa ulec przewadze wroga.
Na początku i na końcu wojny stolica Polski walczyła sama.
Ale warunki walki w roku 1939 były całkiem inne niż w roku 1944.
Pięć lat temu Niemcy stały u szczytu swej potęgi.
Słabość Sprzymierzonych uniemożliwiała danie pomocy Warszawie.
Upadek stolicy Polski był pierwszy w szeregu zwycięstw niemieckich.
W roku 1944 sytuacja była odwrotna.
Niemcy chyliły się ku upadkowi i my wszyscy mieliśmy gorzkie przeświadczenie, że upadek Warszawy
będzie prawdopodobnie ostatnim zwycięstwem Niemców nad Sprzymierzonymi. (T. Bór-Komorowski „Armia Podziemna”).
„Negocjacje”
Na czele polskiej delegacji stał pułkownik Kazimierz Iranek-Osmecki, zasłużony dla Wojska Polskiego żołnierz,
który już 1917 roku walczył w szeregach Legionów (w czasie drugiej wojny pracował dla polskiego wywiadu kursując między Warszawą a Londynem).
Pozostałymi delegatami byli: podpułkownik Zygmunt Dobrowolski i pułkownik Franciszek Herman.
Rozmowy polskich oficerów z Niemcami rozpoczęły się 2 października 1944 roku i miały miejsce w Ożarowie Mazowieckim.
3 października Iranek-Osmecki podpisał układ o zaprzestaniu działań wojennych w Warszawie.
Stronę niemiecką reprezentował generał Erich von dem Bach-Zelewski, jeden z katów powstańczej Warszawy i polskich cywilów.
Polacy podpisując akt kapitulacji stolicy otrzymali od Niemców zapewnienie, że wszyscy powstańcy zostaną uznani za jeńców wojennych
i będą przysługiwały im prawa kombatanckie.
Ludność cywilna miała natomiast otrzymać możliwość swobodnego opuszczenia Warszawy zabierając ze sobą swój majątek ruchomy i kosztowności.
Niemcy zobowiązali się także do zachowania ważnych miejsc historycznych oraz dóbr kultury w Warszawie.
Prawa jeńców wojennych
Według postanowień układu kapitulacyjnego żołnierze AK z chwilą złożenia broni mieli korzystać ze wszystkich praw konwencji genewskiej z 1929 r., dotyczącej traktowania jeńców wojennych.
Takie same uprawnienia otrzymali żołnierze AK, którzy dostali się do niemieckiej niewoli w czasie walk toczonych od początku sierpnia w Warszawie.
Niemcy przyznali prawa jeńców wojennych także członkom powstańczych służb pomocniczych.
W podpisanym dokumencie strona niemiecka stwierdzała ponadto, że osoby uznane za jeńców wojennych
„nie będą ścigane za swoją działalność wojenną ani polityczną tak w czasie walk w Warszawie
jaki i w okresie poprzednim, nawet w wypadku zwolnienia ich z obozów jeńców”.
Odnośnie ludności cywilnej znajdującej się w czasie walk w mieście, Niemcy zapewnili, że nie będzie stosowana wobec niej odpowiedzialność zbiorowa.
Dodatkowo gwarantowali, iż:
Nikt z osób znajdujących się w okresie walk w Warszawie nie będzie ścigany za wykonywanie w czasie walk działalności w organizacji władz administracji, sprawiedliwości, służby bezpieczeństwa, opieki publicznej, instytucji społecznych i charytatywnych ani za współudział w walkach i propagandzie wojennej.
Członkowie wyżej wymienionych władz i organizacji nie będą ścigani też za działalność polityczną przed powstaniem.
Zgodnie z żądaniami niemieckiego dowództwa miasto mieli opuścić wszyscy jego mieszkańcy.
Akt kapitulacji powstania przewidywał, że ewakuacja „zostanie przeprowadzona w czasie i w sposób oszczędzający ludności zbędnych cierpień”, a „dowództwo niemieckie dołoży starań, by zabezpieczyć pozostałe w mieście mienie publiczne i prywatne”.
O realizacji ustaleń zawartych w układzie kapitulacyjnym z 2 października 1944 r. tak w książce „Powstanie `44” pisał Norman Davies:
W pierwszym stadium Niemcy z pewnością trzymali się postanowień zawartego układu.
Po Powstaniu nie wróciły straszliwe masakry, jakie się zdarzały w czasie jego trwania.
Nie próbowano tępić Żydów czy innego ‘niepożądanego elementu’ i - ogólnie rzecz biorąc - ewakuowanych do obozów przejściowych nie bito, nie głodzono ani nie maltretowano na inne sposoby.
Wiele tysięcy ludzi znalazło sposób, aby się wymknąć z oczek sieci, wielu też natychmiast zwolniono.
Przeważająca część jeńców z Armii Krajowej została - zgodnie z umową - odesłana do regularnych obozów jenieckich
pozostających pod nadzorem Wehrmachtu.
Kobiety, które trafiły do niewoli, zgodnie z umową kierowano do specjalnych obozów albo po prostu uwalniano.
Jednak w miarę upływu czasu, gdy początkowa masa zaczynała topnieć, ujawniały się bardziej nieprzyjemne aspekty hitlerowskiej machiny.
Kiedy dokonano ostatecznych obliczeń, okazało się, że znacznie ponad 100 000 warszawiaków wysłano na przymusowe roboty do Rzeszy, wbrew układowi o zaprzestaniu działań wojennych w Warszawie, a dalsze kilkadziesiąt tysięcy umieszczono w obozach koncentracyjnych SS, w tym w Ravensbrück, Auschwitz i Mauthausen.
Odezwa do „Do Narodu Polskiego”
W wydanej nazajutrz po kapitulacji odezwie do „Do Narodu Polskiego” Krajowa Rada Ministrów i Rada Jedności Narodowej z goryczą stwierdzały:
Skutecznej pomocy nie otrzymaliśmy. (…)
Potraktowano nas gorzej niż sprzymierzeńców Hitlera: Italię, Rumunię, Finlandię.
(…) Sierpniowe powstanie warszawskie z powodu braku skutecznej pomocy upada w tej samej chwili, gdy armia nasza pomaga wyzwolić się Francji, Belgii i Holandii.
Powstrzymujemy się dziś od sądzenia tej tragicznej sprawy.
Niech Bóg sprawiedliwy oceni straszliwą krzywdę, jaka Naród Polski spotyka, i niech wymierzy słuszną karę na jej sprawców.
Do niemieckiej niewoli poszło ponad 15 tys. powstańców, w tym 2 tys. kobiet.
Wśród nich niemal całe dowództwo AK, z generałami Borem-Komorowskim, Pełczyńskim i Chruścielem.
Żaden z tych trzech dowódców do Polski już nie wrócił: Bór-Komorowski i Pełczyński zmarli w Wielkiej Brytanii, a Chruściel w Stanach Zjednoczonych.
Niemcy złamali też warunki postanowienia mówiące o zachowaniu istniejącej jeszcze zabudowy Warszawy.
Tuż po upadku Powstania rozpoczęto systematyczne wyburzanie stojących jeszcze budowli,
zgodnie zresztą z rozkazem Hitlera, wydanym jeszcze w lutym 1944 roku (a więc na długo przed wybuchem Powstania), mówiącym, że Warszawa ma zostać zrównana z ziemią. Hitler rozkaz potwierdził po upadku polskiej stolicy.
Dzieci Warszawy
Najmłodsi żołnierze walczącej Warszawy
Powstanie Warszawskie było zrywem pochodzącym z serca młodych Polaków.
Dzieciństwo większości z nich przypadło na czas niezwykle brutalnej okupacji niemieckiej.
Oni nie musieli być powstańcami ale chcieli nimi zostać.
Dla tego pierwszego pokolenia Polaków urodzonych w niepodległej Polsce i wychowywanych w etosie walki o niepodległość gotowość do walki o wolność była podstawowym przykazaniem i obowiązkiem.
Zbrojne dzieciństwo
Wiele polskich dzieci i młodzieży ochotniczo wspierało Wojsko Polskie już w czasie oblężenia Warszawy we wrześniu 1939 r.
Roznosili prasę, posiłki, napoje, środki opatrunkowe, wykonywali prace porządkowe i inne w zależności od potrzeb i umiejętności.
Gdy 25 września 1939 r. Niemcy dokonali zbrodniczego nalotu dywanowego na Warszawę, by złamać obrońców obleganego miasta, jednego tylko dnia zginęło ok. 10 tys. cywilów a w gruzach legło niemal 12% zabudowy miasta i Warszawa skapitulowała ale nie poddała się.
Kilka dni później zawiązano pierwsze zręby tajnej organizacji harcerskiej Szare Szeregi, która w konspiracji będzie walczyć o przetrwanie i odzyskanie niepodległości.
Już wtedy było oczywiste, że Warszawa powstanie.
Szare Szeregi
Konspiracyjne harcerstwo żeńskie szkoliło się i działało jako służba sanitarna, łączności, opieki i pomocy dla żołnierzy Polskiego Państwa Podziemnego ale także dla ludności cywilnej.
Harcerstwo męskie podzielone na trzy grupy wiekowe, najmłodszych „Zawiszaków”, średnich „Bojowe Szkoły” i najstarszych „Grupy Szturmowe” szkoliło się wojskowo i działało w walce bieżącej, w akcjach sabotażowych, dywersyjnych, odwetowych i likwidacyjnych.
Byli dobrze przeszkoleni a nabyte w konspiracji wyszkolenie wojskowe, umiejętności i doświadczenie skutecznie wykorzystali w walkach miejskich w czasie powstania.
To właśnie z harcerskich „Grup Szturmowych” Szarych Szeregów powstały elitarne bataliony Armii Krajowej „Zośka” i „Parasol” Kierownictwa Dywersji Komendy Głównej Armii Krajowej, które męstwem i walecznością zapisały wyjątkowo chlubną kartę historii w powstańczych walkach.
Współcześnie tradycje batalionu „Zośka” kontynuuje Jednostka Wojskowa Komandosów z Lublińca a „Parasola” Zespół Bojowy C tejże Jednostki.
Godzina „W”
Do samotnej heroicznej walki żołnierze Szarych Szeregów stanęli 1 sierpnia 1944 r. wraz z żołnierzami Armii Krajowej
i innych niepodległościowych formacji zbrojnych, m.in. Narodowych Sił Zbrojnych.
Jedynie najmłodsi „Zawiszacy” nie zostali zmobilizowani na godzinę „W”.
Zgłaszali się jednak sami jako ochotnicy do służb pomocniczych we wszystkich rejonach walk powstańczych.
Ofiarnie pełnili służbę w Harcerskiej Poczcie Polowej, w oddziałach Wojskowej Służby Ochrony Powstania (WSOP),
w oddziałach sanitarnych, w służbach dla ludności cywilnej ale także w oddziałach liniowych jako przewodnicy kanałowi, zwiadowcy i łącznicy.
Niosąc meldunki, rozkazy, broń i amunicję nierzadko penetrowali tyły wroga i przepływali Wisłę.
Czasami stawali się pełnoprawnymi członkami oddziałów bojowych.
Kilku z nich za czyny męstwa i odwagi wykazane w walkach powstańczych Komendant Główny Armii Krajowej gen. dywizji Tadeusz Bór Komorowski odznaczył wysokimi odznaczeniami wojskowymi:
Krzyżem Virtuti Militari 14-letniego Jerzego Bartnika ps. „Magik”
a krzyżem Walecznych m.in. 13-letniego Zenona Borkowskiego ps. „Miki”,
14-letniego Ryszarda Budzianowskiego ps. „Borys”
i 14-letniego Wojciecha Kowalskiego ps. „Wojtek”.
Były też odznaczenia Krzyżem Zasługi z Mieczami.
W czasie walk powstańczych do oddziałów powstańczych zgłaszało się wielu niezwiązanych z harcerstwem typowych warszawskich gawroszów.
Zgłaszali się też nieletni odłączeni od rodzin wskutek walk, egzekucji ulicznych, rzezi Woli, uciekinierzy z domu i sieroty.
Weryfikacja wieku młodocianych ochotników często nie była możliwa i w razie wątpliwości odsyłano ich pod opiekę cywilów lub sióstr zakonnych jeżeli była taka możliwość.
Czasami jednak dowódcy niektórych oddziałów ulegali presji i choć nie posiadali oni żadnego przeszkolenia wojskowego wcielali ich do powstańczych szeregów, gdzie wykonywali czynności pomocnicze i porządkowe na zapleczu.
Pełnili też funkcje gońców, obserwatorów, przewodników i wartowników na barykadach.
W nielicznych przypadkach zwalczali niemieckie czołgi butelkami z benzyną i w niszczeniu czołgów byli bardzo skuteczni.
Wbrew komunistycznej antypowstaniowej narracji usiłującej kompromitować Powstanie Warszawskie, dzieci posyłanych z bronią w ręku na pierwszą linię w Powstaniu Warszawskim nie było z tej prostej przyczyny, że nie tylko nie posiadały one przeszkolenia wojskowego ale brakowało broni dla dorosłych.
Natomiast prawdą jest, że w czasie walk powstańczych Niemcy pędzili polskie dzieci przed swoimi czołgami jako żywe tarcze.
Nastoletni powstańcy ofiarnie służyli na Woli, Starówce, w Śródmieściu, na Czerniakowie i Mokotowie.
Poświęceniem, sprytem i odwagą zjednywali sobie sympatię i szacunek ludności cywilnej i dorosłych towarzyszy broni
a po upadku Powstania Warszawskiego dla wielu z nich przyszło piekło niemieckiej niewoli...
Najmłodsi jeńcy w historii wojen
Wziętych do niewoli żołnierzy Armii Krajowej Niemcy rozesłali zadrutowanymi wagonami bydlęcymi do kilku obozów jenieckich na terenie Niemiec.
Najliczniejsza grupa powstańców trafiła do Stalagu 344 Lamsdorf – obecnie Łambinowice
i w tej tylko grupie było ok. 600 chłopców i dziewcząt w wieku 12-18 lat.
Najmłodszym jeńcem był tam 12-letni strzelec Ryszard Chęciński ps. „Myszka”, ochotnik, który jako łącznik II baonu „Lecha Grzybowskiego" Zgrupowania "Chrobry II" służył w Śródmieściu.
Ze Stalagu 344 wielu małoletnich powstańców przetransportowano w głąb Niemiec do obozów pracy o charakterze obozów koncentracyjnych, gdzie w skrajnie trudnych warunkach zmuszani byli do niewolniczej wyniszczającej roboty w hutach szkła, fabrykach, gospodarstwach rolnych i zakładach zbrojeniowych.
Szczególnie złą sławą okryty jest obóz widmo Katzbach zlokalizowany w Zakładach Adlera w centrum Frankfurtu nad Menem, który dostarczał przymusowych robotników do pracy przy produkcji pojazdów wojskowych.
Z ponad 1600 więźniów tego obozu, w większości Polaków, przeżyło zaledwie kilkudziesięciu.
Jednym z nich był 14-letni Andrzej Korczak-Branecki, w Powstaniu Warszawskim łącznik Grupy Bojowej „Krybar”.
Wspomnienia z walk powstańczych i niedolę jeniecką uwieczniło w swych książkach kilku nastoletnich powstańców,
m. in. strzelec Jerzy Filipowicz ps. “Pogoń” w książce pt. „Miałem wtedy 14 lat”.
Nieznana jest dokładna liczba nastoletnich żołnierzy walczących w Powstaniu Warszawskim.
W/g list transportowych Wermachtu było ich ok. 1100 ale liczba ta jest większa, bowiem trafiali oni do niemieckiej niewoli jeszcze w czasie walk powstańczych, a cześć z nich po upadku powstania wyszła z Warszawy z ludnością cywilną. Wielu Niemcy wysłali do obozów koncentracyjnych.
Pomimo swoich bardzo krótkich życiorysów wszyscy oni dali bezprzykładne świadectwo wierności Polsce i gotowości do najwyższej ofiary.
Zabójcza kula, która przeszyła naczynko ze świętymi olejami i czyste serce
Ksiądz Tadeusz Burzyński, kapłan diecezji łódzkiej, jest kandydatem do wyniesienia na ołtarze.
Wiele wskazuje na to, że był pierwszym księdzem poległym podczas Powstania Warszawskiego.
Ksiądz Tadeusz Burzyński urodził się 8 października 1914 roku w Chruślinie koło Łowicza. Jego rodzice byli rolnikami.
Posyłają syna do łowickiego gimnazjum. Tadeusz jest religijnym chłopcem.
Służy do mszy świętej, pomaga kapelanowi szpitala w Łowiczu.
Pisze też wiersze, które dziś są świadectwem jego religijności.
We wrześniu 1933 roku 19-letni wtedy Tadeusz Burzyński wstępuje do łódzkiego seminarium duchownego w Łodzi.
Tym samym podąża drogą o sześć lat starszego brata Jana, który był już księdzem.
Tadeusz Burzyński studiuje w łódzkim seminarium duchownym. Po pięciu latach nauki, 21 sierpnia 1938 roku przyjmuje święcenia kapłańskie z rąk bp. Włodzimierza Jasińskiego, ordynariusza diecezji łódzkiej. Po święceniach biskup kieruje go na studia teologiczne.
Ksiądz Tadeusz studiuje na Uniwersytecie Warszawskim. W Warszawie zastaje go wybuch wojny.
Zamieszkuje w podwarszawskich Pęcherach w domu sióstr szarytek. Zostaje ich kapelanem.
Jednocześnie w konspiracji studiuje teologię. Jest też żołnierzem Armii Krajowej.
Pod koniec lipca 1944 roku ksiądz Tadeusz Burzyński przyjeżdża do Warszawy.
Zastępuje księdza Jana Zieję w obowiązkach kapelana domu Zgromadzenia Sióstr Urszulanek Najświętszego Serca Jezusa Konającego przy ulicy ks. Siemca (dziś Wiślana). Do stolicy chciał wtedy przyjechać jego młodszy brat Wiktor. Ksiądz Tadeusz nie pozwolił na to.
- Tadeusz odradzał mi wiązanie się w walką podziemną - wspominał po latach Wiktor Burzyński. - Mówił, że muszę przeżyć tę wojnę, by pomagać mamie.
Wiktor Burzyński opowiadał też o ostatnim spotkaniu z księdzem Tadeuszem.
Brat powiedział mu, że gdyby zginął, to ma powiadomić rodziców i pochować go gdzie się da. Chyba przeczuwał, że może stać się coś złego...
Ksiądz Jan Burzyński widział się z Tadeuszem w maju 1944 roku. Byli razem na rekolekcjach. Ksiądz Tadeusz prosił brata o modlitwę w jego intencji - o to, by mężnie przyjął wszystko, co Pan Bóg, w swojej opatrzności mu wyznaczył. Na kilka dni przed wybuchem powstania pisze list do swego przyjaciela, księdza Tadeusza Pecolta, po wojnie długoletniego rektora piotrkowskiego kościoła akademickiego Panien Dominkanek pw. Matki Bożej Śnieżnej. Prosi go o modlitwę w intencji wszystkiego, co ma go spotkać.
Warto przypomnieć, że tuż przed wybuchem Powstania Warszawskiego działała konspiracyjna kuria polowa.
W 1941 roku biskup polowy Wojska Polskiego Józef Gawlina na wniosek Stefana Grota- Roweckiego mianował naczelnym kapelanem i szefem Służby Duszpasterstwa Sił Zbrojnych ks. Tadeusza Jachimowskiego, ps. Budwicz. Dziekanem obszaru stolicy był ks. Stefan Kowalczyk, ps. Biblia.
Ksiądz Tadeusz Jachimowski został rozstrzelany na Woli 8 sierpnia 1944 roku. Obowiązki szefa Duszpasterstwa Armii Krajowej przejął właśnie ks. Stefan Kowalczyk. To właśnie on 1 sierpnia wezwał na godzinę 11 na odprawę, która odbywała się przy ul. Długiej, kapelanów. Przyszło 14 księży. Dowództwo AK wydało im polecenie, by odprawiali jednolite modlitwy poranne i wieczorne. Rano „Ojcze nasz”, „Zdrowaś Maryjo”, „Wierzę w Boga”, wieczorem „Anioł Pański” i trzykrotnie „Wieczny odpoczynek”.
1 sierpnia 1944 roku, tuż przez godziną „W”, ks. Tadeusz Burzyński był w kaplicy sióstr urszulanek w Warszawie. Wystawił Najświętszy Sakrament i rozpoczął adorację. Nagle usłyszał strzały. Żołnierze zgrupowania „Krybar” uderzyli na Uniwersytet Warszawski. Niemcy, ukryci w bunkrach położonych wzdłuż Wybrzeża Kościuszkowskiego, zaczęli atakować powstańców. Siostry urszulanki organizowały szpital polowy. Wśród powstańców byli pierwsi ranni. Ksiądz Tadeusz wziął z zakrystii kaplicy oleje święte. W komży, w białej stule wyszedł za siostrami-sanitariuszkami na ulicę. Siostry szły pomóc rannemu, który leżał na rogu ulic Gęstej i Browarnej. Ksiądz Burzyński chciał udzielić mu sakramentów i spełnić posługę kapłańską. Niemcy obrzucili siostry i księdza granatami. Przeżyła tylko jedna z urszulanek. Umierającego księdza do domu sióstr przyniosły sanitariuszki - harcerki.
- Zobaczyłam zbroczonego krwią człowieka, ułożonego w przedniej części salki, blisko okien, i siostrę doktor Wojno szykującą się do opatrunków - wspominała siostra Stanisława Czekanowska, świadek tamtych wydarzeń.- Z trudnością rozpoznawałam w tym wykrwawionym już prawie człowieku naszego księdza. Jakim sposobem znaleziono go, z przestrzeloną piersią, na podwórzu domu przy ulicy księdza Siemca 4? Chyba ugodzony kulą zboczył w podwórze tylnymi drzwiami, od Gęstej i padł z wyczerpania. Miał również rany na nogach i rękach.
Z kolei inna z urszulanek, siostra Urszula Popiel opowiadała potem, że biała komża ks. Burzyńskiego broczyła krwią. Jego twarz była bielusieńka, nie do poznania.
- Kładziemy go na stole na salce - wspominała siostra Popiel. - Siostra doktor zbadała ranę.
Kulka uderzyła w plecy, przeszła przez aortę. Nadziei nie ma żadnej, a jednak trzeba robić, co się da.
Siostra doktor wstrzykuje dożylnie glikozę. Ale księdzu o co innego chodzi: Spowiedź. Ksiądz Mikołaj Biernacki oddaje mu swoją kapłańską usługę, poczem przynosi Pana Jezusa.
Siostry zapamiętały, że ks. Tadeusz modli się nieustannie.
- Jezu kocham Cię, Jezu adoruję Cię - szeptał.
Zgromadzeni wokół zaczęli płakać.
- Jeszcze osiem mszy świętych miałem odprawić- powiedział w pewnej chwili. Otrzymałem ofiary. Już nie będę mógł. Niech inny ksiądz odprawi.
Siostra Urszula mówiła, że ksiądz Biernacki nie mógł udzielić umierającemu ostatniego namaszczenia, bo nie można było znaleźć olejów świętych.
- Później dopiero znaleziono je na podwórku, na którym padł ksiądz Tadeusz- wspominała urszulanka. - Kulka, która go przestrzeliła, uderzyła w naczynko z olejami świętym i przedziurawiwszy wierzch, utkwiła w wacie, pozostawiając na niej krwawe ślady. Naczynko to zostało oddane do kurii polowej.
Ksiądz Tadeusz był pierwszy kapelanem poległym podczas Powstania Warszawskiego.
Znaleziono przy nim trzydniowe karty modlitwy oraz notatnik, który prowadził podczas szkolnych rekolekcji w 1930 roku.
Miał wtedy 16 lat. W dzienniku zapisał swoje postanowienia. Miał ćwiczyć słabą wolę i robić dobre uczynki bliźnim...
Spośród stu kapelanów Powstania Warszewskiego jego końca nie doczekało czterdziestu.
Ksiądz Tadeusz Burzyński rozkazem Komendy Okręgu Warszawskiego Armii Krajowej nr 23 z 27 sierpnia 1944 roku został pośmiertnie odznaczony Krzyżem Walecznych.
Podobne odznaczenia otrzymały siostry, które zginęły w patrolu.
Dziś ksiądz Tadeusz Burzyński jest jednym ze 122 sług Bożych, męczenników II wojny światowej, których proces beatyfikacyjny zaczął się 17 września 2003 roku.
Wojnę przeżył starszy brat księdza Tadeusza, Jan. Przez wiele lat swej posługi kapłańskiej pracował w wielu parafiach diecezji łódzkiej.
Między innymi w parafii św. Jacka w Piotrkowie Trybunalskim, Srocku, Kurowicach, Strońsku i w Pabianicach.
Przed wojną uzyskał tytuł magistra na Wydziale Teologii Uniwersytetu Warszawskiego.
Do 1940 roku pełnił funkcję prefekta w parafii św. Antoniego w Tomaszowie Mazowieckim.
Lata okupacji hitlerowskiej przeżył jako kapelan w Uwielicach, w diecezji warszawskiej.
Po wojnie ks. Jan Burzyński został prefektem gimnazjów Miklaszewskiej i Pętkorskiej w Łodzi, kapelanem Sióstr na Stokach oraz moderatorem Sodalicji Młodzieży Żeńskiej.
W 1950 roku otrzymał nominację na administratora parafii Matki Bożej Różańcowej na Stokach w Łodzi.
Po półrocznej administracji został tam wikariuszem. Wiele lat pracował też jako wikariusz w parafii Podwyższenia Krzyża Świętego w Łodzi.
W kwietniu 1969 roku został kapelanem Sióstr Urszulanek Serca Jezusa Konającego w Ozorkowie. Tam pracował do śmierci, w 2003 roku.
1 sierpnia 2014 roku szczątki księdza Tadeusza Burzyńskiego przeniesiono z rodzinnego Chruślina do łódzkiej archikatedry.
Zostały złożone w sarkofagu przy tablicy poświęconej 153 łódzkim księżom, którzy zginęli w czasie II wojny światowej.
Piotr Myśliński
za:www.niedziela.pl