Witamy serdecznie na stronie internetowej Oddziału Łódzkiego
Katolickiego Stowarzyszenia Dziennikarzy.

Mamy nadzieję, że ułatwimy Państwu docieranie do rzetelnej informacji. Tutaj chcemy prezentować wielkość oraz problemy naszego Kościoła, zagadnienia społeczne, cywilizacyjne, publikacje członków Stowarzyszenia, stanowiska w ważnych kwestiach. Nie będziemy konkurować w informacjach bieżących z innymi portalami (niektóre z nich wskazujemy w odnośnikach), natomiast gorąco zapraszamy do lektury wszystkich tekstów - ich aktualność znacznie przekracza czas prezentacji na stronie głównej. Zachęcamy do korzystania z odnośników: "Publikacje" i "Polecane". Mamy nadzieję na stały rozwój strony dzięki aktywnej współpracy użytkowników. Z góry dziękujemy za materiały, uwagi, propozycje.
Prosimy kierować je na adres: lodz@katolickie.media.pl

Donalda Tuska bitwa na Białej Górze

Podczas majowego weekendu w zamku na Hradczanach w Pradze miałem okazję zobaczyć okno, które wśród wszystkich okien świata odegrało zapewne największą rolę w historii. 
To z niego bowiem w maju 1618 r. wściekli Czesi wyrzucili trzech przedstawicieli króla Czech (a wkrótce cesarza) Ferdynanda II Habsburga: Jaroslava Bořitę, Wilhelma Slavatę i ich sekretarza Fabriciusa. 
Wszyscy trzej przeżyli, bo choć było to kilkanaście metrów, pod oknem powstała kupa kompostu z wyrzucanych przez lata resztek jedzenia.

Od tej właśnie praskiej defenestracji, będącej skutkiem zatargu katolickich Habsburgów z protestanckimi Czechami, zaczęła się wojna trzydziestoletnia – najtragiczniejszy relatywnie europejski konflikt, który pochłonął osiem milionów istnień. 
Jednym z wczesnych jego rozdziałów była bitwa na Białej Górze, stoczona w listopadzie 1620 r. między wojskami czeskimi a Ligą Katolicką Habsburgów. Obie strony były zmęczone, bitwa trwała raptem godzinę, a siły czeskie zostały starte.

To był w historii Czech punkt zwrotny, bo w bitwie zginęła ogromna część czeskiej szlachty. 
Czesi od tego czasu stali się narodem w dużej mierze bez własnej warstwy szlacheckiej, na dodatek podporządkowanym całkowicie Habsburgom, co zmienił dopiero finał I wojny światowej i powstanie Czechosłowacji.

Niemałą rolę w tym arcyciekawym momencie w historii naszych sąsiadów z południa odegrał fakt, że po obu stronach walczyły wojska najemne, przy czym te po stronie czeskiej były bardziej zniecierpliwione zaległościami w żołdzie. Ich niemalże bierna momentami postawa przyczyniła się zatem do porażki, mającej potem konsekwencje dla Czech przez kolejne trzysta lat.

Nie był to wypadek odosobniony. Zanim państwa ustanowiły państwowe armie zawodowe, zdarzało się wielokrotnie (weźmy choćby bitwę pod Kłuszynem w 1610 r.), że zmiana frontu przez najemników odwracała losy bitwy.

Cóż to ma wspólnego z wyborami w Polsce? Wbrew pozorom – całkiem sporo. Niewielka przewaga kandydata KO oraz świetny wynik Grzegorza Brauna i bardzo dobry Sławomira Mentzena dają Karolowi Nawrockiemu realne szanse na wygraną. A jeśli tak się stanie, w instytucjach polskiego państwa – bez których obecna władza nie jest w stanie stosować strategii demokracji walczącej – zajdzie taki proces, jak w wojskach najemnych w XVI czy XVII w., typowy dla naszego kraju. Urzędnicy, prokuratorzy, wysokiej rangi policjanci zaczną zadawać sobie pytanie, czy aby na pewno opłaca się gorliwie realizować zwłaszcza najradykalniejsze polecenia rządzących, skoro najdalej w 2027 r. może nastąpić zwrot, którego Karol Nawrocki jest zwiastunem. 
Zacznie się zatem włoski strajk, przypominający bierność najemników po stronie czeskiej na Białej Górze: odkładanie spraw na później, unikanie decyzji, ucieczki na L4 – byle uniknąć późniejszej odpowiedzialności. Mechanizm demokracji walczącej zacznie się sypać od środka.

To nie będzie nic wyjątkowego. Takie zmiany frontu ludzi obsadzających instytucje zdarzały się w Polsce wiele razy, choć tym razem brutalność działań, jakich władza wymaga od urzędników, jest tak duża, że motywacja do rejterady będzie tym większa. Nie cieszy mnie to, bo to nie jest mechanizm zdrowy. W dobrze funkcjonującym państwie pracownicy jego aparatu nie powinni się zachowywać jak XVII-wieczni najemnicy, patrzący tylko, kto zyskuje przewagę na polu bitwy i kto może zapłacić zaległy żołd. Lecz cóż – tak po prostu jest, przynajmniej na razie. Stąd objawy paniki po stronie władzy. Nikt nie chce przecież skończyć jak czescy protestanci na Białej Górze.

Liderzy koalicji rządzącej spotkali się, aby wyciągnąć wnioski po przegranej R. Trzaskowskiego w wyborach prezydenckich 

Zakończyło się kolejne spotkanie liderów koalicji rządzącej poświęcone wyciągnięciu wniosków po przegranej kandydata Koalicji Obywatelskiej, Rafała Trzaskowskiego, w wyborach prezydenckich. W jego trakcie omawiano między innymi plany dalszej współpracy oraz zadania dla rządu, a także przyjęto wspólny plan działania do wyborów w 2027 roku.

Koalicja rządowa ma się dobrze i jest gotowa na kolejny etap rządów – zadeklarował wicepremier Władysław Kosiniak-Kamysz.

Marszałek Sejmu i lider Polski 2050, Szymon Hołownia, oświadczył, że będzie rzecznik rządu, rada koalicji i nowa polityka informacyjna. Wspólna konferencja odbyła się bez udziału premiera Donalda Tuska.

Politolog prof. Arkadiusz Jabłoński ocenia, że spotkania liderów to kolejny etap politycznego teatru.

    – Mamy do czynienia z czymś, co można by nazwać teatrem w teatrze. Polityka jest grą, ale ten rodzaj gry, którą uprawiamy dzisiaj, to jest raczej tylko pozór realnej gry politycznej. Jest to głównie na użytek medialny. Mam wrażenie, że cała ta umowa koalicyjna to też był taki teatrzyk, a teraz wydaje mi się, że prawdziwe nowe rozdanie to ewentualne kolejne roszczenia, które zostaną zaspokojone, a dla obiegu medialnego pozostawiono formułę jakby nowego otwarcia – wskazuje prof. Arkadiusz Jabłoński.

Sejm 11 czerwca ma rozpatrzyć wniosek premiera Donalda Tuska ws. wotum zaufania dla rządu.

Łukasz Warzecha

za:idziemy.pl

Copyright © 2017. All Rights Reserved.