Witamy serdecznie na stronie internetowej Oddziału Łódzkiego
Katolickiego Stowarzyszenia Dziennikarzy.

Mamy nadzieję, że ułatwimy Państwu docieranie do rzetelnej informacji. Tutaj chcemy prezentować wielkość oraz problemy naszego Kościoła, zagadnienia społeczne, cywilizacyjne, publikacje członków Stowarzyszenia, stanowiska w ważnych kwestiach. Nie będziemy konkurować w informacjach bieżących z innymi portalami (niektóre z nich wskazujemy w odnośnikach), natomiast gorąco zapraszamy do lektury wszystkich tekstów - ich aktualność znacznie przekracza czas prezentacji na stronie głównej. Zachęcamy do korzystania z odnośników: "Publikacje" i "Polecane". Mamy nadzieję na stały rozwój strony dzięki aktywnej współpracy użytkowników. Z góry dziękujemy za materiały, uwagi, propozycje.
Prosimy kierować je na adres: lodz@katolickie.media.pl

Dowody zbrodni

Najprawdopodobniej do zestrzelenia malezyjskiego boeinga użyto ciężkiego zestawu przeciwlotniczego Buk.

Służba Bezpieczeństwa Ukrainy (SBU) opublikowała trzy fragmenty nagrań z prowadzonego podsłuchu rozmów prorosyjskich separatystów, które mogą świadczyć o ich winie. W pierwszym jeden z dowódców oddziałów rebeliantów, obywatel Rosji, Igor Bezler (ps. Bies) działający na terenie Gorłówki raportuje płk. Wasilijowi Gieraninowi z GRU o zestrzeleniu pół godziny wcześniej samolotu przez „grupę Minera” w obszarze „za Jenakijewem”. Patrząc z Gorłówki Hrabowe rzeczywiście jest „za Jenakijewem”. Zgadza się też czas. Gieranin informuje rozmówcę, że wrak dymi, i wysłał swoich ludzi, by szukali pilotów i zrobili zdjęcia.

W drugim nagraniu rozmawiają dwaj rebelianci „Grek” i „Major”. Dowiadujemy się, że samolot zniszczyli kozacy z posterunku w Czernuchinie (to ok. 20 km na północ od miejsca upadku samolotu), a rozleciał się w powietrzu w pobliżu kopalni we wsi Pietropawłowka (9 km na zachód od wraku). Ta kopalnia to „Rassypniańska-2”, którą wcześniej Striełkow być może pomylił z pobliską kopalnią „Postęp”. „Major” mówi o znalezieniu pierwszych martwych ciał (w żargonie rosyjskich wojskowych „dwusetek”). Okazują się nimi cywile, kobiety. Wkrótce „Major” dochodzi do wniosku, że to na pewno samolot cywilny, tylko nie wie jeszcze jaki. Jest bardzo dużo ofiar, różnych przedmiotów („opatrunki, ręczniki, papier toaletowy”), ale nie ma spodziewanej broni. „Grek” pyta o dokumenty. „Major” znajduje legitymację indonezyjskiego studenta.

W trzeciej rozmowie nieznany bojownik rozmawia z rosyjskim oficerem o nazwisku Kozicin. „Okazało się, że jest to pasażerski. Spadł w rejonie Grabowa, tam jest morze trupów, kobiet i dzieci. Teraz kozacy tam wszystko oglądają. W telewizji mówią, że to niby ukraiński An-26, transportowy. Ale na nim napisane Malezyjskie Linie Lotnicze. Tylko co on robił na terytorium Ukrainy?” – stwierdza żołnierz. „To znaczy, że szpiegów zawozili. Po co latali, teraz tu wojnę mamy” – odpowiada oficer, dodając wiązankę przekleństw.

Jak się wydaje, separatyści sami przyznali się do sprawstwa zamachu. Świadczy o tym internetowy wpis dowódcy sił prorosyjskich Igora Striełkowa (właściwie Igora Girkina). To były uczestnik wojen w Czeczeni, Naddniestrzu i Jugosławii, związany z rosyjskimi służbami specjalnymi (podobno jest pułkownikiem GRU w stanie spoczynku). Na portalu Vkontakte.ru (rosyjskim odpowiedniku Facebooka) ukazała się i wkrótce zniknęła notka: „W rejonie Torezu właśnie strąciliśmy samolot An-26, leży gdzieś za kopalnią ’Postęp’. Ostrzegaliśmy, żeby nie latać po ’naszym niebie’. A oto potwierdzenie wideo kolejnego ptaszkopadu. Ptaszek upadł na zamieszkałym terenem. Zwykli ludzie nie ucierpieli. Jest też informacja o innym zestrzelonym samolocie, zdaje się Su”. Do wpisu dołączony był rzeczywiście krótki film pokazujący zestrzelenie.

Więcej przedstawicieli separatystów chwaliło się zestrzeleniem kolejnego ukraińskiego samolotu. Między innymi Aleksandr Borodaj, samozwańczy premier Donieckiej Republiki Ludowej. Po doniesieniach, że chodzi o samolot pasażerski, oświadczył, że „skoro cywilny, to nie my…”.

Najprawdopodobniej do zestrzelenia malezyjskiego boeinga użyto ciężkiego zestawu przeciwlotniczego Buk lub innego, np. S-200 czy S-300. Prokurator generalny Ukrainy Witalij Jarema oświadczył, że rebelianci nie mogli mieć tego rodzaju broni przechwyconej od ukraińskiej armii. Pod koniec czerwca informowano, że nielegalne ugrupowania zbrojne zajęły część wojskowej jednostki sił obrony przeciwlotniczej Ukrainy w Doniecku, gdzie znajdowały się zestawy Buk, ale miały być one niesprawne.

Kondolencje

Ojciec Święty Franciszek przyjął z głębokim bólem wiadomość o katastrofie samolotu malezyjskich linii, modli się za ofiary i apeluje o pokój – poinformował Watykan. Biuro prasowe Stolicy Apostolskiej ogłosiło, że Papież prosi wszystkie strony konfliktu ukraińskiego o zaangażowanie na rzecz pokoju i dialogu.

Kanclerz Niemiec Angela Merkel zaapelowała o zawieszenie broni na wschodzie Ukrainy, aby niezależni śledczy mieli dostęp do miejsca katastrofy malezyjskiego samolotu i mogli zbadać jego wrak. Dodała, że są poszlaki, że maszyna została zestrzelona. – Musimy najszybciej, jak to tylko możliwe, wszcząć niezależne śledztwo. Jednak aby tak się stało, potrzebujemy rozejmu i musimy doprowadzić do pociągnięcia do odpowiedzialności osób winnych (zestrzelenia samolotu) – powiedziała Merkel podczas konferencji w Berlinie. Jednocześnie zastrzegła, że nie istnieje alternatywa dla dialogu z Putinem.

– Odpowiedzialni muszą ponieść karę. Trzeba jak najszybciej zbadać tę sprawę – powiedział brytyjski premier David Cameron po posiedzeniu rządowego sztabu antykryzysowego Cobra. – Miał miejsce okropny, szokujący, przerażający wypadek – zaznaczył Cameron. – Jeśli, a jest to możliwe, samolot został zestrzelony, sprawcy muszą ponieść za to odpowiedzialność i w tej kwestii należy działać bezzwłocznie – dodał.

Malezyjskie państwowe linie lotnicze są przewoźnikiem o powszechnie uznanej renomie, członkiem grupy oneworld (wraz z m.in. British Airlines i American Airlines). Mają 13 egzemplarzy Boeinga 777. W historii Malaysia Airlines dotychczas wydarzyły się jedynie dwa wypadki ze śmiertelnymi ofiarami. W 1977 roku Boeing 737 został porwany i rozbił się (zginęło 100 osób), zaś w 1995 roku podczas lądowania Fokker 50 wylądował za daleko na pasie i rozbił się przy próbie odejścia na drugi krąg (zginęły 34 osoby na 53 znajdujące się na pokładzie). Natomiast 8 marca tego roku doszło do jednej z najbardziej tajemniczych katastrof w historii lotnictwa cywilnego. Lecący z Kuala Lumpur do Pekinu Boeing 777 z 239 osobami na pokładzie zniknął z radarów na Morzu Południowochińskim i jego los jest dotąd nieznany pomimo prowadzonych na szeroką skalę międzynarodowych poszukiwań.

Piotr Falkowski

za:www.naszdziennik.pl/wp/86357,dowody-zbrodni.html


***

Konflikt przekracza granice


Z Andrzejem Maciejewskim, ekspertem Instytutu Sobieskiego ds. polityki wschodniej, rozmawia Maciej Walaszczyk



Kto stoi za zamachem na malezyjski samolot?


– Bez wątpienia stoją za tym atakiem ci, którzy dali broń terrorystom. A oni dokonali tego zamachu.

Mowa o systemie rakietowym Buk z rakietami ziemia-powietrze.


– Gdyby tego systemu nie sprzedano czy nie przekazano terrorystom, którymi są separatyści, nie byłoby tej zbrodni. Weźmy pod uwagę, że chodzi tutaj o strącenie samolotu, który leciał na wysokości 10,1 tys. metrów. Tutaj wyszkolony zespół, dysponujący konkretną bronią, mógł tego dokonać. Dlatego nie jest to przypadek, jest to przestępstwo.

Jedni mówią, że ten atak to prowokacja, inni – że pomyłka. Ale czy można mówić o pomyłce, gdy ginie 300 osób?

– Jeśli za prawdę przyjmiemy treść nagrań z rozmów terrorystów, które ujawnił szef ukraińskiej służby bezpieczeństwa, to w tym sensie jest to pomyłka. Wygląda na to, że celem ataku rakietowego mógł być ukraiński samolot transportowy, a nie malezyjski samolot cywilny. Należy to również wziąć pod uwagę. Ciekawe jest jednak to, że tego zamachu dokonano na terenie działań rosyjskiego Międzypaństwowego Komitetu Lotniczego (MAK). Choć jest to terytorium Ukrainy, jej władze nie mają wiele do powiedzenia, jeśli chodzi o dostęp do szczątków samolotu i ofiar, miejsca upadku czy czarnych skrzynek. Te najpewniej znajdą się w Moskwie. Dla mnie najbardziej interesujące jest porównanie wyglądu szczątków polskiego samolotu ze Smoleńska, który spadł z kilkudziesięciu metrów, z tymi, które runęły z wysokości ośmiu kilometrów. W dziwny sposób wygląda to bardzo podobnie.

W obu tych przypadkach mamy rumowisko z rozkawałkowanymi na małe fragmenty częściami samolotu.


– No właśnie, a oba samoloty po prostu zniknęły. Fragmenty obu maszyn wyglądają podobnie. Jestem ciekaw, jakie będzie zaangażowanie świata zachodniego w tę sprawę. Będziemy mieli świetne porównanie, jak do problemu badania przyczyn tego zamachu podeszły kraje zachodnie, a jak zrobił to rząd Donalda Tuska po katastrofie tupolewa.

Znamy już reakcję szefa malezyjskiego rządu: domaga się pełnego dostępu do szczątków maszyny, czarnych skrzynek, żąda, by do czasu przybycia specjalistów z jego kraju nikt ich nie badał. Dla premiera Tuska będzie to bardzo niewygodne porównanie.


– Pod pewnymi względami mamy do czynienia wręcz z porównawczą kalką sytuacji po 10 kwietnia 2010 roku. Będzie to poglądowa lekcja na temat tego, w jaki sposób rząd powinien do tego problemu podejść i jak powinien go załatwić. Nie pomogą tutaj żadne wykręty i tłumaczenia. To lekcja poglądowa, w jaki sposób zachowuje się szef rządu po katastrofie, w której ginie bardzo dużo osób.

A jak ocenia Pan reakcję świata?


– Na pewno po tym wydarzeniu zapaliło się czerwone światło, które sygnalizuje, że konflikt na Ukrainie jest bardzo bliski rozlania się na zewnątrz. To konflikt, który ma już obecnie charakter wojny domowej. Czy to było strącenie omyłkowe, czy zaplanowane – doprowadziło do sytuacji, że w sprawę są zaangażowani Amerykanie, Holendrzy, Australijczycy.

Czy Rosjanie chcą testować solidarność i odporność członków Sojuszu Północnoatlantyckiego na tego typu prowokacje?


– Oczywiście. Ale samolot należał do Malezji, która krajem NATO nie jest. Był to poza tym samolot cywilny. Pokazuje to przy okazji, że władze wojskowe Ukrainy nie panują nad tym, co się dzieje w strefie powietrznej tego kraju. To państwo jest na drodze do rozbioru, który powoli postępuje przy akompaniamencie bierności społeczności międzynarodowej. Nikt w Europie za Ukrainę nie chce nadstawiać głowy ani za nią ginąć. Trzeba również jasno powiedzieć, że żaden rząd z krajów NATO-wskich nie będzie jej bronił. Jeśli Ukraińcy nie przypuszczą ogromnego szturmu, jakiegoś desantu na swoje terytorium, które znajduje się przy granicy z Rosją, i nie zrobią tam porządku, to na długie lata mogą zapomnieć o tych terenach. Będą mieli tam powtórkę z Abchazji i Osetii, a więc powstania quasi-państwowych tworów uzależnionych od Moskwy. Ukraińcy muszą w tej sprawie podjąć męską decyzję i bronić swoich interesów.

Może prezydent Ukrainy taką decyzję właśnie podjął? Kijów prowadzi operację antyterrorystyczną, która pokazała, że to państwo jest jednak bezsilne, armia zaś niegotowa na prowadzenie takich działań.


– Ukraińcy poniekąd zbierają plon tego, co sami sobie zafundowali przez ostatnie dwie dekady. Pozwolono Rosjanom na rozpanoszenie się w kraju, na obejmowanie ważnych stanowisk w armii, na istnienie floty czarnomorskiej na Krymie. Te wszystkie elementy przyniosły taki, a nie inny skutek. Przez wiele lat Ukraina czerpała profity z zależności energetycznej od Rosji w postaci preferencyjnych cen gazu, w czasie gdy my płaciliśmy krocie za jego odbiór. I jakoś nikogo nie bolało w Kijowie, że Polska znajduje się w takiej sytuacji. Dlatego wydarzenia na Ukrainie spotkały się z taką postawą krajów europejskich, która nakazuje im dbanie o własne interesy. Widać, że każdy kraj gra na swój rachunek, a Ukraińcy muszą rozwiązać obecny problem w pojedynkę. Będzie to oczywiście bardzo bolesne i trudne, ponieważ wojna domowa, jaka obecnie toczy się na terenie Ukrainy, jest najgorszym z wariantów, jaki sobie można wyobrazić. Giną zarówno żołnierze, separatyści, jak i przypadkowi ludzie, nie wiadomo, kto, skąd i do kogo strzela, kto jest wrogiem, a kto przyjacielem. Potworność tych działań przypomina to, co działo się 20 lat temu w byłej Jugosławii. Jeżeli w armii ukraińskiej mamy do czynienia z brakiem lojalności, łamaniem przysięgi wojskowej i milicyjnej, to wyobraźmy sobie, kim dowódcy mają tam dowodzić i jakie działania podejmować. Jest duży problem z morale ukraińskich żołnierzy i funkcjonariuszy.

Polska adekwatnie zareagowała na zestrzelenie boeinga?

– Chyba przeceniamy wagę tego, co polskie władze robią w tej sytuacji. Naprawdę nie jest ważne, co na ten temat powiedzą premier Tusk czy prezydent Komorowski i jakie są ich oceny bieżącej sytuacji, ponieważ nasza siła w stosunku do Rosji jest zerowa. Trochę przeceniamy naszą rolę. Znaczenie państwa buduje się na sile gospodarczej i stworzonym przy niej potencjalne wojskowym, obronnym. Wielkość naszej gospodarki pokazuje nam nasze miejsce w szeregu.

No tak, więcej w tej sprawie mają do powiedzenia Niemcy. Jak wobec tego ocenia Pan powściągliwe reakcje Angeli Merkel, która nie piętnuje Putina i apeluje o „rozwiązanie sytuacji” na Ukrainie?


– To, co się wydarzyło, zostało uznane za wypadek przy pracy, element konfliktu, który ma miejsce na Ukrainie, i nikt nie chce za to piętnować Kremla. Polityka wschodnia Unii Europejskiej to polityka Niemiec. Nikt w UE nie wyjdzie przed szereg ponad to, na co pozwolą Niemcy. Musimy sobie uświadomić, że jeśli na tematy związane z Europą Wschodnią wypowiadają się Francuzi czy Hiszpanie, to ich to tak naprawdę mało interesuje, ponieważ ich problemem jest to, co dzieje się w basenie Morza Śródziemnego, to, co dzieje się obecnie w Izraelu i na terenie Autonomii Palestyńskiej czy w Syrii, a także czy Turcja nie wejdzie do Iraku, gdzie Kurdowie szykują się do wyodrębnienia swojego państwa. Punkt widzenia zależy od punktu obserwacji.

Ale przecież to wszystko dzieje się przy wschodniej granicy Unii Europejskiej. To nie jest istotne?


– To prawda, tylko że dla nich Ukraina jest jakimś dziwnym tworem, a Putinowska Rosja partnerem naszych sojuszników. Nikt w imię Ukrainy nie będzie podważał interesów i układów gospodarczych, jakie zawarto w ostatnich latach. Sankcje, które wymyślono – dotyczące zakazu wjazdu na teren UE czy blokady kont – to de facto ledwie symboliczne ruchy, które nikogo nie bolą.

Dziękuję za rozmow
ę.

Maciej Walaszczyk
za: www.naszdziennik.pl/wp/86381,konflikt-przekracza-granice.html


***

Labirynt śledztw


Międzynarodowe śledztwo w sprawie katastrofy malezyjskiego samolotu na Ukrainie, jeśli w ogóle do niego dojdzie, nie będzie łatwe. Na razie własne postępowania wszczęły Ukraina i Malezja. Świat nie ma wątpliwości: to był akt terroru


Najbardziej prawdopodobną przyczyną czwartkowej katastrofy malezyjskiego samolotu pasażerskiego jest trafienie go rakietą ziemia-powietrze.
Według szefa Służby Bezpieczeństwa Ukrainy Wałentyna Naływajczenki, istnieją dowody, że system rakietowy Buk-M wraz z obsługą trafił na terytorium Ukrainy z Rosji. Ukraiński kontrwywiad uważa, że jeden z kompleksów Buk-M z załogą został przekazany bojownikom samozwańczej Donieckiej Republiki Ludowej przez granicę w rejonie Suchodilska. Zdaniem Naływajczenki, nagrania dokumentują, że broń ta trafiła z Rosji na Ukrainę tuż przed aktem terrorystycznym. Szef SBU powiedział wczoraj, że separatyści próbują wywieźć z Ukrainy niewystrzelone rakiety systemu Buk, żeby ukryć swoje przestępstwo. W związku z katastrofą SBU wszczęła śledztwo z artykułu kodeksu karnego mówiącego o terroryzmie.
Premier Malezji Najib Tun Razak zażądał pełnego dostępu do miejsca katastrofy. Wezwał, żeby nikt nie dotykał wraku ani czarnych skrzynek do czasu przybycia malezyjskiej ekipy. Zapowiedział przeprowadzenie śledztwa w sprawie katastrofy. Na Ukrainę z Kuala Lumpur niezwłocznie wyruszył 62-osobowy zespół specjalistów.
Jednak separatyści nie posłuchali polityka z kraju, do którego należał samolot. Sami przeszukali miejsce katastrofy i odnaleźli czarne skrzynki. Jedną jeszcze w czwartek wieczorem, drugą wczoraj rano. – Bez wątpienia przekażemy je najprawdopodobniej MAK w Moskwie. Pracują tam wysoko wykwalifikowani eksperci, którzy będą mogli ustalić przyczyny katastrofy, choć i tak są one jasne – powiedział Andriej Purgin, zastępca premiera samozwańczej Donieckiej Republiki Ludowej.
Z kolei rosyjski Międzypaństwowy Komitet Lotniczy wydał komunikat, w którym opowiada się za przeprowadzeniem badania według załącznika 13 konwencji chicagowskiej. Jak dodaje, ze względu na „złożoną sytuację w rejonie katastrofy konieczne jest utworzenie pod egidą ICAO międzynarodowej komisji”, której należy także przekazać rejestratory pokładowe.
Ukraińskie władze, w tym służby ratownicze, donoszą o trudnościach w prowadzeniu działań na miejscu katastrofy z powodu obecności prorosyjskich rebeliantów, którzy uważają się za władzę w tym regionie. Oficjalnie separatyści poinformowali Organizację Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie, że zgadzają się pomóc w badaniu katastrofy i umożliwią międzynarodowym ekspertom bezpieczny dostęp do szczątków samolotu.
Na Ukrainie powołano państwową komisję mającą zająć się wyjaśnieniem okoliczności i likwidacją skutków zdarzenia. Na jej czele stanął wicepremier Wołodimir Grojsman. Pełniący obowiązki dyrektor Państwowej Służby Lotniczej Ukrainy Dmitro Babiejczuk poinformował, że nawiązał już kontakt z przedstawicielami ICAO i europejskiej organizacji EUROCONTROL, a także amerykańskiej NTSB w celu powołania niezależnej międzynarodowej komisji, która zajmie się zbadaniem przyczyn katastrofy.

Konwencja chicagowska przyznaje pierwszoplanową rolę w wyjaśnianiu zdarzenia władzom Ukrainy, ale swoje prawa mają też państwo, w którym samolot jest zarejestrowany (Malezja), w którym ma siedzibę jego producent (USA) i innych zainteresowanych (np. Holandia, której obywatelami jest większość ofiar). Ukraina może przekazać prowadzenie śledztwa innemu państwu lub grupie międzynarodowej, może także włączyć do własnej komisji ekspertów z innych krajów. Ukraina jest jednym z państw, które pod koniec 1991 roku zgodziły się na utworzenie Międzypaństwowego Komitetu Lotniczego i przekazanie mu części kompetencji dawnego sowieckiego ministerstwa lotnictwa cywilnego. Formalnie wciąż jest jego członkiem, jednak w ostatnich latach więź Ukrainy z MAK bardzo osłabła. Katastrofa doniecka była ostatnim zdarzeniem lotniczym na Ukrainie, do którego dopuszczono ekspertów z Moskwy. W związku z przynależnością do europejskich organizacji lotniczych Kijów utworzył też własne organy zajmujące się certyfikacją samolotów, lotnisk i wyposażenia lotniczego, a także bezpieczeństwem lotów i badaniem wypadków lotniczych.

Okolice miejsca katastrofy to rejon walk prorosyjskich separatystów i sił ukraińskiej operacji antyterrorystycznej. Większość miasteczek tego górniczego regionu kontrolują rebelianci, ich punkty kontrolne blokują też drogi. W poniedziałek w sąsiednim obwodzie ługańskim został zestrzelony ukraiński samolot transportowy An-26. Znajdował się na wysokości 6,5 kilometra. Władze Ukrainy początkowo twierdziły, że ataku dokonano ze strony Rosji, gdyż rebelianci nie dysponują bronią, jaka mogłaby dosięgnąć samolot. Wszystko wskazuje jednak na to, że maszynę zestrzelono z ziemi ukraińskiej i separatyści posiadają odpowiedni sprzęt. Wątpliwości tego samego rodzaju pojawiają się także teraz. W czwartek ostrzelano ukraiński Su-25, jego pilotowi udało się bezpiecznie ewakuować. Wcześniej separatyści wielokrotnie atakowali statki powietrzne sił ukraińskich.

Wśród pasażerów rejsu z Amsterdamu do Kuala Lumpur znajdowali się głównie turyści lecący na wakacje do Malezji, a także stuosobowa delegacja ekspertów udających się na konferencję poświęconą AIDS, mającą odbyć się w Melbourne (Australia). Aż 189 ofiar to obywatele Holandii, 29 osób było z Malezji (w tym 15 członków załogi), 27 – Australii, 12 – Indonezji, 9 – Wielkiej Brytanii. Poza tym zginęło po czterech obywateli Niemiec i Belgii, troje Filipińczyków, wiadomo o podróżnych z RPA, Nowej Zelandii, Indii, Hongkongu i Kanady. Zginęło ok. 80 dzieci, w tym troje niemowląt. Ukraińskie służby ratownicze odnalazły ciała prawie 200 osób.

Lot MH17 z Amsterdamu do Kuala Lumpur rozpoczął się o 12.14 (wszystkie godziny w czasie warszawskim), miał trwać 11 godzin i 45 minut. Wszystkie 282 miejsca pasażerów były zajęte. Samolot Boeing 777 w wersji 200ER przeznaczony jest do wykonywania lotów na bardzo długich dystansach. Egzemplarz o numerze rejestracyjnym 9M-MRD wyprodukowano w lipcu 1997 roku. Miał za sobą 75 tysięcy 322 godziny lotów, nigdy wcześniej nie uczestniczył w żadnym incydencie lotniczym, był obsługiwany na bieżąco zgodnie z przepisami i nic nie wskazuje na jakąkolwiek niesprawność. Leciał nad terytorium Niemiec, Polski i Ukrainy. Zniknął z ekranów radarów ukraińskiej kontroli lotów w Dniepropietrowsku o 15.15. Był wówczas 50 km od granicy z Rosją. Wiadomo, że w związku z wlotem do rosyjskiej przestrzeni powietrznej miał zmienić poziom na nieco niższy i był już w trakcie tego manewru. Samolot spadł z wysokości ok. 10 km w pobliżu wsi Hrabowe, 10 km na północ od miasta Torez w obwodzie donieckim.

W pobliżu Doniecka znajduje się jeden z głównych korytarzy powietrznych dla samolotów latających pomiędzy Europą a dalekowschodnią Azją. W czasie upadku malezyjskiego samolotu w odległości zaledwie 15 km znajdował się inny Boeing 777 (leciał z Kopenhagi do Singapuru) i Boeing 787 (Z Delhi do Birmingham).


Piotr Falkowski

za:www.naszdziennik.pl/wp/86399,labirynt-sledztw.html

***
Monachijska trójka

Oświadczenie ministrów spraw zagranicznych Francji, Niemiec i Polski w sprawie katastrofy samolotu MH17 linii Malaysia Airlines to głos zgodny z duchem konferencji monachijskiej z września 1938 r., przedstawianej przez Zachód jako sukces, a de facto będącej triumfem III Rzeszy i Adolfa Hitlera. „Musimy utorować drogę do nowego rozwiązania wszelkich spornych kwestii poprzez szczery dialog” – mówi współczesna monachijska trójka.

Tymczasem szczery dialog ze specnazem może być tylko jeden – dobrowolne udanie się do rosyjskich więzień. Faktyczne znaczenie wystąpienia Laurenta Fabiusa, Franka-Waltera Steinmaiera i Radosława Sikorskiego, w którym ci ministrowie spraw zagranicznych przypominają obu stronom konfliktu o ciążącej na nich odpowiedzialności i wzywają do „natychmiastowego, pełnego i trwałego zawieszenia broni”, to opowiedzenie się za umocnieniem pozycji rosyjskich najemników na Ukrainie i zmuszenie tego państwa do podjęcia z nimi rokowań. Tym samym można stwierdzić, że z perspektywy interesów Kremla operacja zestrzelenia malezyjskiego samolotu została podjęta przez Putina słusznie, bowiem reakcja europejska przebiega zgodnie z jego oczekiwaniami.

Jerzy Targalski

za:niezalezna.pl/57509-monachijska-trojka

***
Moskwa szuka winnych

Tragedia lotu MH17 znalazła się na czołówkach gazet z całego świata

Największe niemieckie dzienniki zaostrzyły po katastrofie samolotu krytyczny ton wobec Rosji. „FAZ” pisze o agresji Moskwy. „Sueddeutsche Zeitung” ostrzega, że jeśli UE nie powstrzyma Putina, to przegra jako wspólnota wartości. Oba chcą zaostrzenia sankcji.

„Na wschodzie Ukrainy toczy się wojna” – czytamy w komentarzu „Agresja Moskwy” opublikowanym na łamach „Frankfurter Allgemeine Zeitung”. Autor Reinhard Veser podkreśla, że w ostatnim czasie mnożą się dowody na to, że Rosja bezpośrednio uczestniczy w tych militarnych działaniach. Zdaniem „FAZ”, UE ma problem z podjęciem działań przeciwko Rosji. Europejczycy interpretują każdy pojednawczy gest Rosji jako przesłankę wskazującą na gotowość do rozmów pokojowych.

„Słuszne jest wykorzystywanie każdej, nawet najmniejszej szansy na negocjacje; równocześnie nadszedł jednak czas na bardziej surowe sankcje niż te, które zostały uchwalone w Brukseli” – pisze „FAZ”. Jeżeli Unia Europejska nie powstrzyma prezydenta Rosji Władimira Putina, który wykorzystuje brak jedności wśród Europejczyków, i nie uratuje Ukrainy, to poniesie fiasko jako wspólnota wartości – pisze „Sueddeutsche Zeitung”.

Brukselski korespondent największego niemieckiego dziennika opiniotwórczego Daniel Broessler zwraca uwagę, że w konflikcie o Ukrainę UE często grozi Rosji sankcjami, lecz następnie wskutek braku jedności sama siebie blokuje. Jego zdaniem, ostatnie „połowiczne” sankcje wpisują się w ten schemat polityki. Merkel i jej koledzy przyznają, że groźby z minionych tygodni i miesięcy nie zrobiły na Putinie żadnego wrażenia. Autor komentarza zaznacza, że rosyjski prezydent obawia się poważnych retorsji. Putin lepiej rozumie Zachód niż Zachód jego.

USA i ich sojusznicy nie mogą pozwolić Rosji i separatystom na tuszowanie dowodów pozwalających ustalić, kto odpowiada za zestrzelenie w czwartek malezyjskiego samolotu. Należy też wyjaśnić, czyją bronią strącono maszynę – pisze „Washington Post”.

Ostatnie dni obfitowały w doniesienia o rosyjskich dostawach nowoczesnego, ciężkiego sprzętu wojskowego dla separatystów na wschodzie Ukrainy, w tym systemów przeciwlotniczych – przypomina w komentarzu redakcyjnym „WP”. Dziennik pisze, że w tym tygodniu władze w Kijowie informowały o zestrzeleniu ich dwóch samolotów wojskowych. Winą za te akty agresji obarczano separatystów oraz rosyjskie siły powietrzne i baterie przeciwlotnicze operujące w pobliżu granicy.
Pod auspicjami ONZ

„WP” zwraca uwagę, że jeżeli potwierdzą się te doniesienia, bojówkarze i ich „sponsorzy w Moskwie” będą odpowiedzialni za „potworną zbrodnię”. Stany Zjednoczone i ich sojusznicy będą wtedy musieli wyciągnąć wobec nich konsekwencje, wliczając najwyższe władze na Kremlu. Dziennik apeluje do USA i ich sojuszników o przeprowadzenie w sprawie katastrofy międzynarodowego śledztwa, które uniemożliwi manipulację dowodami. Postępowanie powinno odbyć się pod auspicjami ONZ, które powinno dać też odpowiedź na pytanie, z jakiej broni maszyna została zestrzelona i kto ją dostarczył. Jednocześnie Zachód powinien zwiększyć sankcje i naciski na Moskwę za jej politykę wobec Ukrainy – dodaje „WP”.

Rosyjska prasa zastanawia się, kto był odpowiedzialny za katastrofę malezyjskiego samolotu – separatyści czy ukraińskie siły rządowe. „Kto zestrzelił samolot?” – głosi tytuł artykułu opublikowanego w dzienniku „Wiedomosti”. Gazeta przypomina, że według rosyjskich agencji 29 czerwca separatyści zajęli jednostkę wojskową w Doniecku, w której znajdowały się zestawy przeciwlotnicze Buk mogące dosięgnąć celów na wysokości ponad 10 kilometrów.

Z kolei „Twoj Dien” na pierwszej stronie podnosi, że „władze Donieckiej Republiki Ludowej przyznają, że samolot został zestrzelony przez rakietę przeciwlotniczą Buk”. „Separatyści nie mają takiej broni” – przekonuje gazeta.

Dziennik „Kommiersant”, cytując źródło w rosyjskim lotnictwie, podkreśla, że niezależnie od tego, kto jest winny tragedii, to Ukraina ponosi odpowiedzialność za katastrofę. Kijów „powinien był całkowicie zakazać lotów nad obszarem” na wschodzie Ukrainy, gdzie toczą się walki – ocenia źródło. Dodaje, że Ukraina zamknęła swoją przestrzeń powietrzną dla lotów nad terytorium walk, ale tylko poniżej 7,8 tys. metrów. „Powyżej było to możliwe, ale nierozważne” – dodało to źródło.

Holenderska prasa pisze o szoku i przerażającej zbrodni; próbuje znaleźć winnych tragedii, która kosztowała życie 298 osób, w tym 173 Holendrów. Zdjęcia szczątków maszyny i paszportów porozrzucanych na miejscu katastrofy, infografiki, fotografie zabitych lub opłakujących ich bliskich zajmują nie tylko pierwsze strony gazet, ale także strony wewnątrz numerów.

„Algemeen Dagblad” zastanawia się: „Kto zestrzelił lot MH17 nad Ukrainą?”. „Wszystko wskazuje na prorosyjskich rebeliantów” –ocenia „Volkskrant”, według którego „katastrofa zawstydza prezydenta Rosji Władimira Putina”. „Separatyści ponieśli wczoraj porażkę, która może oznaczać koniec trwającej od czterech miesięcy rebelii przeciwko ukraińskiemu rządowi” – kontynuuje gazeta. „Volkskrant” podkreśla, że jest to „jedna z największych katastrof lotniczych w historii Holandii”.

za:www.naszdziennik.pl/wp/86355,moskwa-szuka-winnych.html


***

To jakiś ponury sen! Po przyznaniu przez tzw. separatystów, że to ich zbrodnia, nadal buduje się jakieś konstrukcje dla osłony "monachijskiej" niemocy.


k

***

Nierząd Tuska

Wszystko jedno, kto rządzi, dla mnie i tak niewiele się zmieni – słyszeli Państwo wiele razy od znajomych. Doświadczenie nauczyło ich, że politycy nie dotrzymują obietnic, a do władzy – niezależnie od partii – prą tacy, którzy chcą się nachapać. Wydarzenia na Ukrainie to moment, kiedy możemy pokazać im, że ich wnioski – olewanie polityki – są zgubne. Oto dzięki majdanowi, napaści Putina na Ukrainę i zestrzeleniu samolotu, powstała KORZYSTNA dla Polski koniunktura.

Zachód widzi, że twierdzenia, iż Putin to zbrodniarz pragnący podbijać Europę, to nie rusofobia Polaków. Dla polskiej dyplomacji liczyć się powinna teraz każda minuta. Koniunkturę winniśmy wykorzystać do sprowadzenia nowoczesnego uzbrojenia, baz i instytucji NATO. Oraz obecności u nas żołnierzy państwa, którego Rosja się boi, czyli USA. Patriotyczny rząd wykorzystałby też przyzwolenie Polaków na większe wydatki na armię. Tak byłoby, gdybyśmy mieli u władzy partię, w której byliby – jak w każdej – karierowicze, ale w której liczyłoby się dobro Polski na tyle, na ile własne dobro narodowe liczy się dla rządów Niemiec, Anglii czy Ukrainy. Problem w tym, że mamy u władzy zamiast polskiego rządu – mówiąc ich własnym językiem – „ch…ów” od Tuska.

Piotr Lisiewicz

za:niezalezna.pl/57508-nierzad-tuska

Copyright © 2017. All Rights Reserved.