Witamy serdecznie na stronie internetowej Oddziału Łódzkiego
Katolickiego Stowarzyszenia Dziennikarzy.

Mamy nadzieję, że ułatwimy Państwu docieranie do rzetelnej informacji. Tutaj chcemy prezentować wielkość oraz problemy naszego Kościoła, zagadnienia społeczne, cywilizacyjne, publikacje członków Stowarzyszenia, stanowiska w ważnych kwestiach. Nie będziemy konkurować w informacjach bieżących z innymi portalami (niektóre z nich wskazujemy w odnośnikach), natomiast gorąco zapraszamy do lektury wszystkich tekstów - ich aktualność znacznie przekracza czas prezentacji na stronie głównej. Zachęcamy do korzystania z odnośników: "Publikacje" i "Polecane". Mamy nadzieję na stały rozwój strony dzięki aktywnej współpracy użytkowników. Z góry dziękujemy za materiały, uwagi, propozycje.
Prosimy kierować je na adres: lodz@katolickie.media.pl

Kardynał Schönborn : Związki homoseksualistów mogą być przykładne



Wiedeński kardynał Christoph Schönborn przyznał, że żywi wielkie uznanie dla homoseksualistów, którzy żyją ze sobą wiernie i niosą sobie nawzajem pomoc. "Takie rzeczy trzeba szanować" - stwierdził.

Wiedeński kardynał Christoph Schönborn wyraził swoje uznanie dla homoseksualistów, którzy żyją ze sobą przez całe życie w wierności i nawzajem o siebie dbają. Kardynał powiedział, że osobiście zna we Wiedniu taką parę, która żyje w zarejestrowanym związku. Gdy jeden z partnerów ciężko zachorował, drugi się od niego nie odsunął.

„To, jak jeden troszczył się o drugiego było cudowne, ludzkie i chrześcijańskie” – powiedział kard. Schönborn w rozmowie z „Corriere della Sera”. Purpurat odniósł się w ten sposób, oczywiście, do trwającego Synodu Biskupów.

„Takie rzeczy trzeba szanować” – dodał kardynał. Zwrócił się zarazem przeciwko potępianiu osób homoseksualnych. Argumentował, że Jezus Chrystus mówił ludziom, że także celnicy i prostytutki wejdą do Królestwa Niebieskiego.

Kard. Schönborn zapomniał, niestety, dodać, że warunkiem sine qua non wejścia prostytutek i celników jest to, że się nawrócą i de facto przestaną być celnikami i prostytutkami.

Austriacki purpurat stwierdził wreszcie, że biskupi i księża mogliby się często pokłonić przed przykładnym, ludzkim zachowaniem homoseksualistów – nawet, jeżeli nie mogliby zaakceptować takiej formy seksualności.

Kardynał opowiedział też o swoim doświadczeniu jako dziecka rozwiedzionych rodziców. Wyznał, że jako trzynastolatek bardzo z tego powodu cierpiał.

za:www.fronda.pl/a/kard-schoenborn-wiernosc-homoseksualistow-trzeba-szanowac,42833.html

***

Kard. Burke: Dyskusja nad udzielaniem Komunii Świętej osobom rozwiedzionym jest bardzo niebezpieczna

„Dyskusja nad udzielaniem Komunii Świętej osobom rozwiedzionym jest bardzo niebezpieczna. Wprost podważa instytucję małżeństwa, jego nierozerwalność i świętość” - mówi kard. Burke.

Prefekt Najwyższego Trybunału Sygnatury Apostolskiej w Watykanie Kard. Raymond Burke zgadza się z opinią przewodniczącego Konferencji Episkopatu Polski ks. abp Stanisława Gądeckiego, który uważa, że zaprezentowany w poniedziałek tekst „Relatio post disceptationem”, podsumowujący dotychczasowe prace synodu, uderza w katolickie małżeństwo. „Dyskusja nad udzielaniem Komunii Świętej osobom rozwiedzionym jest bardzo niebezpieczna. Wprost podważa instytucję małżeństwa, jego nierozerwalność i świętość. Tekst „Relatio” jest pełen błędów, a nawet, powiedziałbym, wadliwy i szkodliwy” - mówi kard. Burke w rozmowie z „Naszym Dziennikiem”.

Kardynał jest przekonany, że większości biskupów nie podoba się to, w jaki sposób prowadzone są obrady i nie zgadzają się oni z przedstawionym w poniedziałek dokumentem. „Oczekuję i mam nadzieję, że zostanie on gruntownie zrewidowany i całkowicie skorygowany” – mówi Burke.

Ostateczny dokument synodalny zostanie opublikowany po zakończeniu drugiej sesji w przyszłym roku. Zdaniem purpurata, w ciągu tego roku będzie się toczyła jeszcze większa dyskusja na ten temat. „Na pewno po jednej stronie muszą stanąć ci, którzy znają i kochają wiarę katolicką. Potrzeba ich silnego zaangażowania się, by mieć pewność, że wiara katolicka będzie obroniona i zachowana” – podkreśla Burke.

Dobrze, że wśród wysokich dostojników kościelnych są tacy, którzy szczerze troszczą się o to, by prowadzić ludzi do zbawienia według drogowskazów, które zostawił nam Jezus. Narażając się przy tym na szeroką krytykę za „wstecznictwo”.

za:www.fronda.pl/a/kard-burke-dyskusja-nad-udzielaniem-komunii-swietej-osobom-rozwiedzionym-jest-bardzo-niebezpieczna,42854.html

***

Abp. Stanisław Gądecki: "Naszym głównym zadaniem duszpasterskim jest wsparcie rodziny, a nie uderzanie w nią"

Naszym głównym zadaniem duszpasterskim jest wsparcie rodziny, a nie uderzanie w nią. Eksponowanie trudnych sytuacji, nie przekreśla konieczności wsparcia, jakie powinniśmy dać zwykłym rodzinom

Radio Watykańskie: Księże Arcybiskupie, zakończył się właśnie pierwszy etap Synodu Biskupów na temat rodziny. Pojawiło się na nim wiele tematów. Czy można w jakiś sposób ten pierwszy etap podsumować?

Abp Gądecki: Po głosach ojców synodalnych, audytorów świeckich i wreszcie po głosach ekumenicznych, przyszedł czas na podsumowanie pierwszej części Synodu. Tym podsumowaniem jest tekst „Relatio post disceptationem” przygotowany w sobotę i niedzielę przez komitet redakcyjny. Lektura tego tekstu zrodziła wątpliwości co do głównego celu Synodu. Czy celem tym jest duszpasterskie wsparcie rodziny, czy też są nim kazusy trudne, którymi Synod powinien się zająć? Między tymi dwoma celami waha się praca Synodu. Jedni idą bardziej w kierunku duszpasterskim, co jest właściwsze, inni chcą się koncentrować na kazusach specjalnych i im poświęcić szczególną uwagę.

Naszym głównym zadaniem duszpasterskim jest wsparcie rodziny, a nie uderzanie w nią. Eksponowanie trudnych sytuacji, które istnieją, nie przekreśla konieczności wsparcia, jakie powinniśmy dać dobrym, zwykłym rodzinom, które walczą o wierność. I tutaj pojawia się właśnie pytanie: Czy człowiek dzisiaj może być wierny na stałe? Czy można domagać się małżeństwa nierozerwalnego od ludzi, którzy żyją pod tak wielką presją kultury bieżącej? Czy mamy się poddać kulturze bieżącej i ustąpić, czy też odwrotnie, będziemy – z pomocą małżeństwa i rodziny – ewangelizować kulturę. Naturalnie charakter misyjny nie dotyczy wszystkich rodzin, bo to jest niemożliwe, ale odnosi się do niektórych rodzin w stowarzyszeniach, jak np. w neokatechumenacie, gdzie misyjne posłanie jest bardzo silne. Te rodziny decydują się opuścić dom, pracę, pieniądze i udać się w nieznane, żeby tam świadczyć o tym, że życie rodzinne może być piękne. A chociaż jest trudne, to jednak niesie ze sobą wiele radości.

Opublikowany w poniedziałek dokument podsumowuje pierwszy tydzień pracy Synodu. Jest on, powiedzmy szczerze, trochę zaskakujący. Pojawia się tam sporo elementów nie tylko związanych z rodziną czy z małżeństwem, ale także sposobu akceptacji osób homoseksualnych w Kościele i troski duszpasterskiej o nich. Jakby za mało jest tam o treści o rodzinie jako takiej, np. o rodzinach wielodzietnych ten dokument właściwie nie mówi nic. Czy zatem odzwierciedla on rzeczywisty przebieg dyskusji? Czy też ma jakiś inny cel? Wiemy oczywiście, że nie jest dokument końcowy Synodu.

Natychmiast po odczytaniu tego tekstu wielu mówiło, że dobrze oddaje on atmosferę debat, które były prowadzone, ale pewne wątpliwości jednak się zrodziły. Odnosząc się do spraw małżeństwa i rodziny zastosowano dwa kryteria, które budzą wątpliwość. Pierwszym z nich jest kryterium stopniowości. Miało ono, i słusznie, ułatwić podejście do tych trudnych przypadków, ukazanie szacunku i otwartości Kościoła, nie odpychania nikogo. Lecz kryterium to – znane z „Familiaris cosortio” – dotyczy stopniowego dojrzewania małżonków do świętości:

„Także i małżonkowie, w zakresie swego życia moralnego, są powołani do ustawicznego postępu, wiedzeni szczerym i czynnym pragnieniem coraz lepszego poznawania wartości, które prawo Boże chroni i rozwija, oraz prostą i szlachetną wolą kierowania się nimi w konkretnych decyzjach. Nie mogą jednak patrzeć na prawo tylko jako na czysty ideał osiągalny w przyszłości, lecz powinni traktować je jako nakaz Chrystusa do wytrwałego przezwyciężania trudności. A zatem „tego, co nazywa się «prawem stopniowości» nie można utożsamiać ze «stopniowością prawa», jak gdyby w prawie Bożym miały istnieć różne stopnie i formy nakazu dla różnych osób i sytuacji. Wszyscy małżonkowie są powołani do świętości w małżeństwie według woli Boga, a to powołanie realizuje się w miarę, jak osoba ludzka potrafi odpowiedzieć na przykazanie Boże, ożywiona spokojną ufnością w łaskę Bożą i we własną wolę” (Familiaris consortio, 34).
Tymczasem w „Relatio post disceptationem” zostało zastosowane w zupełnie innym sensie.

Podobnie też drugie kryterium o ziarnach prawdy rozsianych po innych religiach i kulturach zostało niefortunnie dopasowane do trudnych przypadków (np. ludzi rozwiedzionych). W pierwszym przypadku idzie o ludzi, którzy – bez własnej winy – nie poznali Chrystusa. W drugim przypadku – o ludzi ochrzczonych, którzy Chrystusa poznali i zlekceważyli Jego dar (chodzi oczywiście o tych, którzy porzucili współmałżonka, a nie o tych, którzy zostali porzuceni). Czy rzeczywiście można konkubinat traktować jako drogę do świętości?

Zwrócono również uwagę na to, że w dziwny sposób doktryna, która została zaprezentowana w tym tekście, pominęła w ogóle temat grzechu. W tekście w ogóle on się nie pojawia. Tak sprawia wrażenie, jakby wszystko było tylko niedoskonałością, która prowadzi do doskonałości. To też jest trudność tego tekstu, który zamiast być zachętą do wierności, zamiast podkreślić wartość rodziny, zamiast zachęcać do wysokiego lotu, właściwie sprawia wrażenie pochwalania sytuacji smutnych.

Zwrócono też uwagę nie tyle na to, co ten dokument mówi, ile na to, czego on nie mówi. Praktycznie koncentruje się on na wyjątkach, natomiast zostawia w cieniu Ewangelię rodziny. Punkty, które dotyczą powierzenia dzieci parom jednopłciowym, są sformułowane w taki sposób, jakoby pochwalały tę sytuację.

Poza tym powstaje wrażenie, że dotąd nauczanie Kościoła było niemiłosierne, podczas gdy teraz zacznie się nauczanie miłosierne. Według niektórych uczestników Synodu, tworzenie wyjątków prowadzi nieuchronnie do tego, że wyjątki staną się regułą.

Pojawiają się też głosy by uprościć procedury dotyczące stwierdzania nieważności zawartego małżeństwa, a nawet zastosowania tu zwykłej procedury administracyjnej. Czy zdaniem Księdza Arcybiskupa to jest dobra droga?

- Jeśli to wszystko, co czynią dotychczas trybunały kościelne, gdzie pracują ludzie do tego przygotowani, podchodzący do spraw trudnych z rozwagą, przeniesie się do decyzji biskupa diecezjalnego, sprawi to wrażenie traktowania trudnej sprawy małżeńskiej w sposób mało poważny. Inaczej mówiąc, chcielibyśmy w ten sposób włożyć na barki biskupów to, z czym do tej pory sądy kościelne z biedą sobie radziły.

Czy takie przyklepywanie wszystkiego, zgadza się rzeczywiście z powiedzeniem Chrystusa „tak, tak, nie, nie”? Czy mówienie o tym, że nie możemy iść w rozwiązania ekstremalne, tylko musimy iść drogą pośrednią, zgadza się z nauczaniem Chrystusa, który miał w swoich mowach ten element podnoszący na duchu i uzdrawiający, ale miał też element sądu i nie godził się na grzech, i do jawnogrzesznicy powiedział: „Idź, i odtąd już nie grzesz więcej”? Mówił krytycznie i wcale nie przebierał w słowach. Nie wiem, czy to zgadza się z nauczaniem Jana Pawła II.

Ponadto mało mówi się o strukturach grzechu. Istnieją takie struktury, nad którymi nie można przechodzić obojętnie: biznes pornograficzny, prostytucja, to wszystko uderza w rodzinę i małżeństwo. Zrodziły się więc u niektórych nawet wątpliwości, czy nie kryje się w tym jakaś nieświadoma ideologia antymałżeńska.

I jeszcze jedna rzecz, mianowicie: co znaczy słowo „przyjęcie”? Ono z jednej strony może znaczyć coś pozytywnego, ale z drugiej strony coś negatywnego. Mówił św. Augustyn, żeby nie kochać grzechu w człowieku, tylko kochać człowieka. To jest reguła, która powinna kierować naszym postępowaniem.

Tyle moich obserwacji. Być może są one nieco pesymistyczne. Być może poprawki naniesione przez grupy językowe sprawią, że wersja ostateczna przeznaczona dla Ojca Świętego będzie bardziej wyważona. Pamiętajmy też, że to, co zostało opublikowane, nie jest dokumentem przegłosowanym przez Synod, a jedynie zbiorem specyficznie dobranych opinii ojców synodalnych. Jest rodzajem workshopu.

Ksiądz Arcybiskup użył takiego sformułowania: czy nie kryje się w tym jakaś nieświadoma ideologia antymałżeńska. To dosyć mocne sformułowanie. Czy to oznacza, że tradycyjna rodzina znalazła się jakby na marginesie obrad Synodu?

- Ten Synod został zwołany w trosce o rodzinę. Ma być ostatecznie rodzajem pomocy, towarzyszenia, „przyjęcia”. Poza tym musimy sobie jasno zdać sprawę z tego, że istnieje silna walka ideologiczna w tym świecie, czego dowodem jest choćby to, że do wielu krajów dochodzą podobne naciski. Jeśli ustąpimy teraz, w odniesieniu do sprawy sakramentu małżeństwa, to przyjdzie czas, kiedy będziemy musieli ustąpić z nauczania kościelnego w wielu innych sprawach. To sprawia, że ostatecznie Synod nie jest stowarzyszeniem miłych ludzi, którzy troszczą się o poprawność polityczną, ale o to, by nauka Kościoła nie doznała uszczerbku.

A zatem życzymy obradom w małych grupach językowych, by były owocne i w jakiś sposób dostosowały do rzeczywistej sytuacji te wstępne założenia proponowanego dokumentu. Bardzo dziękuję za spotkanie i rozmowę w studio Radia Watykańskiego

za:www.fronda.pl/a/abp-stanislaw-gadecki-naszym-glownym-zadaniem-duszpasterskim-jest-wsparcie-rodziny-a-nie-uderzanie-w-nia,42857.html

***

Całkowicie przerabiamy tekst

Rozmowa z ks. prof. Tonym Anatrellą z Paryża, jednym z ekspertów synodu

Jaka jest atmosfera w małych grupach?

– Pracujemy bardzo intensywnie, ponieważ postanowiliśmy na nowo napisać dokument podsumowujący pierwszy tydzień obrad. A to dlatego, że większość kardynałów i biskupów nie zgadza się z tym tekstem. Mówią, że są to myśli kilku redaktorów, ale nie jest to opinia ani biskupów, ani synodu, a już w ogóle nie jest to stanowisko Kościoła. A zatem całkowicie przerabiamy ten tekst, schodzą nam na tym całe noce, piszemy całe paragrafy.

Czy są to odczucia właściwe tylko waszej grupie czy całemu synodowi?


– Jest to odczucie powszechne. W czasie przerw rozmawiamy ze sobą. Jest głębokie niezadowolenie z tego dokumentu, w którym właściwie nikt nie odnajduje swoich poglądów. Budzi to głęboki zawód, ale też pytania. Nie możemy zrozumieć, jak można było ogłosić tekst, który jest tak płytki, tak źle napisany, a na dodatek stojący w sprzeczności z nauczaniem Kościoła, przez co może wprowadzić w błąd wielu katolików, a u niekatolików sprawia wrażenie, że Kościół porzuca swoje nauczanie.

Ale jak to możliwe, że tekst ten nie odzwierciedla myśli ojców synodalnych?

– Nie wiem. Dokument ten był opracowywany na kilku etapach, a następnie dopracowało go kilka osób o określonej orientacji. Ale to jest tak, jakby chciano tę orientację narzucić ojcom synodalnym wbrew ich woli, że trzy, cztery osoby chcą skłonić ich w ten sposób. Sam nie wiem, ale tak to odbiera wielu biskupów, którzy mówią: nie o tym mówiliśmy na synodzie, nie tego chcemy, nie taka jest nasza opcja duszpasterska. Bo większość biskupów dobrze się orientuje w realiach życia rodzinnego, chcą pomóc rodzinom żyć lepiej, ale nie byle jak i nie za wszelką cenę. Punktem wyjścia nie może być socjologia, lecz to, czego oczekuje od nas Chrystus. To wszystko oczywiście stwarza wiele problemów i jest sprzeczne z tym, co ogłoszono w ostatnich latach, zwłaszcza przez Kongregację Nauki Wiary. I to nie tylko w odniesieniu do rozwodników, którzy zawarli drugi związek, ale również w stosunku do homoseksualizmu.

Czy media przyczyniły się do złej interpretacji tego tekstu?


– Na pewno, bo trzeba było najpierw zastanowić się nad charakterem tego materiału. Jest to wstępny projekt. A stacje telewizyjne, i to przy pomocy pewnych księży populistów i demagogów, którzy zawsze się znajdą, rzeczywiście zaczęły rozpowszechniać fałszywe wiadomości, które zasiały niepokój w ludzie Bożym i w sumieniach wiernych, naruszając jedność Kościoła. W efekcie zgłaszają się do mnie księża, którzy zapowiedzieli sprzeciw sumienia, bo przekłamuje się przesłanie Chrystusa, przesłanie Kościoła odnośnie do tych wielkich tematów. I stąd ten smutek, by nie powiedzieć bunt, choć jest to wielkie słowo, bunt tu w Rzymie. Wielu biskupów domaga się, by „Relatio post disceptationem” poprawić. Zobaczymy, co się będzie działo na zgromadzeniu ogólnym w piątek po południu, a następnie w sobotę, czy nowy, zmieniony tekst zostanie przegłosowany.

Rozmawiał ks. Sartre.


Tekst za Radiem Watykańskim. Tytuł pochodzi od redakcji.

za:www.naszdziennik.pl/wp/103761,calkowicie-przerabiamy-tekst.html

Copyright © 2017. All Rights Reserved.