Witamy serdecznie na stronie internetowej Oddziału Łódzkiego
Katolickiego Stowarzyszenia Dziennikarzy.

Mamy nadzieję, że ułatwimy Państwu docieranie do rzetelnej informacji. Tutaj chcemy prezentować wielkość oraz problemy naszego Kościoła, zagadnienia społeczne, cywilizacyjne, publikacje członków Stowarzyszenia, stanowiska w ważnych kwestiach. Nie będziemy konkurować w informacjach bieżących z innymi portalami (niektóre z nich wskazujemy w odnośnikach), natomiast gorąco zapraszamy do lektury wszystkich tekstów - ich aktualność znacznie przekracza czas prezentacji na stronie głównej. Zachęcamy do korzystania z odnośników: "Publikacje" i "Polecane". Mamy nadzieję na stały rozwój strony dzięki aktywnej współpracy użytkowników. Z góry dziękujemy za materiały, uwagi, propozycje.
Prosimy kierować je na adres: lodz@katolickie.media.pl

To nie elity, to nieudacznicy

Od pewnego czasu szukam prawidła oddającego stan polskich rzeczy, które ukazywałoby umysłowość grupy pełniącej obowiązki elit. Wydaje mi się – a dorastałem z III Rzeczpospolitą –że brzmi ono tak: im mniej grupa p.o. elity ma do zaoferowania polskiemu społeczeństwu, tym bardziej nim pogardza.

W im bardziej nieudaczny sposób p.o. elity organizowały rodzime instytucje, im bardziej liczyły na to, że to Unia Europejska/NATO rozwiążą nasze problemy modernizacyjne i geopolityczne, im bardziej uwidoczniała się doraźność i w sobność ich własnego myślenia o kraju, im chętniej realizowali i wspierali „strategie polityczne” oparte na pozbywaniu się problemów społecznych razem z ludźmi (bezrobocie i imigracja zarobkowa!), tym chętniej pogardzali szerokimi rzeszami społeczeństwa, które tworzą realną, a nie jedynie wielkomiejsko-bogatą Rzeczpospolitą.

Śmietanka towarzyska

Mogę pozwolić sobie jedynie na publicystyczną hipotezę, ale coraz częściej zastanawiam się, czy tak silny wśród p.o. elity kult wolnorynkizmu i radykalnego liberalizmu, który w ich wypadku zwykle wiązał się z fascynacją Leszkiem Balcerowiczem, nie ma aby mniej oczywistych źródeł niż wiara w potrzebę dostosowania do reguł gry współczesnego globalnego kapitalizmu. Być może mamy do czynienia z czymś znacznie głębszym – racjonalizacją własnej nieumiejętności budowania architektury państwa przez „śmietankę towarzyską” beneficjentów transformacji. Można to nazwać antyinstytucjonalnym paraliżem, chorobą antypaństwowości, swoistym „anarchizmem”, który ułatwia wiarę w wolnorynkizm tym, którzy nie mieli nigdy żadnych realnych doświadczeń z głęboko zakorzenionymi w życiu społecznym instytucjami w pełni podmiotowego i własnego państwa. A bez własnego państwa społeczeństwa/narody nie mają w pełni własnych elit. I naprawdę dużo czasu może zająć ich odtwarzanie w nawet bardziej przychylnych warunkach.

O czym mówię? Polecam lekturę „Wspomnień” Raymunda Arona, wybitnego filozofa, przeciwnika komunizmu, żeby zobaczyć, w jaki sposób opisywał długie trwanie (ciągłość i trwałość!) francuskich instytucji, ich tradycje, obyczaje służby cywilnej, obowiązki intelektualistów, ducha elit edukowanych w służbie publicznej: wszystko, co stanowi istotny element cywilizowanego państwa. Z wielu przyczyn nie jest to niestety nasze rodzime doświadczenie –niemal nie znamy go z własnej historii, tej, która realnie kształtuje obecne pokolenia, państwa i elit jako suwerennych bytów. Ale gdyby powiedzieć większości z tych, którzy dziś wyżywają się w pogardzie dla niższych warstw społeczeństwa: uleczcie się sami!, nie uwierzą.

Profesor Mikołejko pogardza ludem, który sprzedał polską wolność Prawu i Sprawiedliwości. Naukowiec stał się rzecznikiem wielu osób w marynarkach z zamszowymi łatami na łokciach: przytakują mu niektórzy dobrze wykształceni, niejednokrotnie ostentacyjnie obnoszący się –także na zajęciach ze studentami –ze swoją miłością do Komitetu Obrony Demokracji. Chciałbym ich jednak zapytać, co zrobili, żeby rodzime uniwersytety nie przypominały systemu neofeudalnego, z jego obrzydliwymi zależnościami, opartymi na lizusostwie ikonformizmie? A właśnie te cechy osobnicze, wzmacniane w toku „życia naukowego” ułatwiają wielu dostęp choćby do środków finansowych dzielonych w ramach grantów i do robienia kariery. Przecież dobrze wiemy, że raz po raz „wybuchają” tego typu artykuły (a chwilę później zapada nad nimi głucha cisza), że na uczelniach rządzą profesorskie sitwy, że „wolność nauki” zależy od miejsca w hierarchii i dziwnych, niejawnych zależności międzyludzkich, które wprost można nazwać układami. Jak zatem same rządzą się te elity, które tak łatwo pogardzają ludem, „Edkami” i „Dżesikami”?

500+ kontra ośmiorniczki

Spójrzmy, kto nierzadko pluje pod nogi skromnie żyjącym Polakom, którzy korzystają z 500+. Otóż robią to ludzie, którzy dostęp do publicznych środków niejednokrotnie uzyskują za cenę obrzydliwych etycznie zachowań, organizowania chorych układów i współuczestnictwa w rozlicznych sitwiarskich strukturach. A nawet jeżeli sami z tego zbytnio nie korzystają, to grzecznie żyją w takich właśnie bagienkach. Nie mówimy tylko o świecie nauki, ale o wielu obszarach życia wyższych sfer, przyssanych do publicznych środków, albo polityczno-biznesowych wpływów, albo do kasy zagranicznych fundacji, których agendy tutaj realizują. Ośmiorniczki w Sowie i Przyjaciołach były dla wielu przez długie lata całkiem przyjemnym przywilejem władzy, ale już skromna polityka społeczna okazuje się „populistycznym rozdawnictwem”! Tak, ośmiorniczki były w dobrym stylu, ale gdy lud ma dostać pieniądze, to okazuje się, że najpewniej je przepije. Zakłamanie takiego myślenia naprawdę nie wymaga wyrafinowanych dekonstrukcji. I śmieszno, i straszno się robi, gdy pomyśleć, że w tym chórze śpiewa też pomagier lokalnej oligarchii, Sławomir Sierakowski, który wypina się na zwykłych ludzi, rzekomo broniąc klasy średniej jako „prawdziwego ludu”. Nic nie mam do klasy średniej (o ile ona w Polsce w ogóle istnieje), ale banalna prawda jest taka, że i ta nasza „klasa średnia na kredyt” bardziej niż pisaniny naczelnego „Krytyki Politycznej” potrzebuje oddechu, jaki daje 500+.

Nikomu nie zabrano demokracji


Myślę czasem ze smutkiem, wiedząc dobrze o wielu łajdactwach ludzi w drogich garniturach i z bogatym słownictwem, że złodzieje o delikatnych dłoniach mają pretensje do zwykłych ludzi, iż ktoś wreszcie zaoferował im prosty program pomocowy. Cóż, ludzie, którzy za czasów Platformy Obywatelskiej dostawali sute granty od instytucji publicznych nigdy nie wybaczą „Edkom” i„Dżesikom”, że dziś pieniądze płyną gdzie indziej. Nikomu nie zabrano demokracji –przerwano tylko finansowe tranzyty. Właśnie to wywołuje skowyt tych, którzy chodzą w pierwszych szeregach KOD-owskich demonstracji.

Nieudolność elit to oczywiście problem, który wykracza poza konflikt PiS-PO. To raczej fundamentalna słabość związana z przeobrażeniami Polski i polskości w ciągu całego dwudziestego wieku. Dziś musimy zmagać się ze skutkami tych procesów, dziedziczymy złe nawyki, paskudne obyczaje. Wciąż rezonuje swoiste sprzężenie zwrotne między rozbitym społeczeństwem a słabością instytucji: p.o. elity wolą udawać, że ich te problemy nie dotyczą, ale niejeden prowincjonalny „Edek” więcej robi dla swojej małej ojczyzny jako strażak niż dżentelmeni z habilitacją, zajęci na uczelniach kopaniem dołków pod sobą. Trzeba o tym mówić, psuć dobre samopoczucie aroganckiej, zapatrzonej w czubek własnego nosa elity wywodzącej się z najwyższej warstwy beneficjentów transformacji, podważać jej prawo do opiniotwórczości. Również odtego zależy, czy realna polskość, a więc nasze państwo, choć trochę zmieni się na lepsze w nadchodzących latach i dekadach.

Krzysztof Wołodźko

za:niezalezna.pl/83165-tonie-elity-tonieudacznicy

Zobacz także: http://wpolityce.pl/polityka/300448-brudzinski-w-radiu-maryja-demokracja-wg-opozycji-jest-wtedy-gdy-rzadzi-po-albo-nowoczesna-jezeli-narod-zdecyduje-inaczej-to-wlewa-sie-brunatna-fala

Copyright © 2017. All Rights Reserved.