Witamy serdecznie na stronie internetowej Oddziału Łódzkiego
Katolickiego Stowarzyszenia Dziennikarzy.

Mamy nadzieję, że ułatwimy Państwu docieranie do rzetelnej informacji. Tutaj chcemy prezentować wielkość oraz problemy naszego Kościoła, zagadnienia społeczne, cywilizacyjne, publikacje członków Stowarzyszenia, stanowiska w ważnych kwestiach. Nie będziemy konkurować w informacjach bieżących z innymi portalami (niektóre z nich wskazujemy w odnośnikach), natomiast gorąco zapraszamy do lektury wszystkich tekstów - ich aktualność znacznie przekracza czas prezentacji na stronie głównej. Zachęcamy do korzystania z odnośników: "Publikacje" i "Polecane". Mamy nadzieję na stały rozwój strony dzięki aktywnej współpracy użytkowników. Z góry dziękujemy za materiały, uwagi, propozycje.
Prosimy kierować je na adres: lodz@katolickie.media.pl

Materiały nadesłane

11 Listopada 2024 r., Święto Niepodległości Z darem modlitwy ks. Kazimierz Kurek SDB

Jaciążek, 11 Listopada 2024 r., Święto Niepodległości

… odtąd wszyscy staniemy na straży budzącego się życia …/Jasnogórskie Śluby Narodu, 26 sierpnia 1956 r.



Drodzy!


W naszym Kraju z niezwykłą mocą ujawniły się środowiska i kręgi polityczne, które z barbarzyńską brutalnością wprowadzają programy pozbawiania

życia dzieci przed narodzeniem. A więc jest to działanie przeciwko naszemu Narodowi.  W duchu Jasnogórskich Ślubów Narodu  „stańmy na straży każdego

budzącego się życia”.
 
Jak wielką sprawą jest ratowanie życia nienarodzonych dzieci – niech świadczy przykład A. Rubinsteina.

 
Z darem modlitwy

ks. Kazimierz SDB


OCALONE DZIECKO RATUJE OBECNOŚĆ I HONOR POLSKI W SAN FRANCISCO

ARTUR RUBINSTEIN /28.01.1881 – 20.12.1982/


Życie zawdzięczam ciotce Salomei. Miałem być siódmym z kolei dzieckiem,

urodzonym w osiem lat po najmłodszym z rodzeństwa, rodzice więc absolutnie nie

życzyli sobie mego przyjścia na świat i gdyby nie entuzjastyczne perswazje ciotki

Salomei Meyer, z pewnością zdołano by zapobiec memu wtargnięciu do tej

doliny łez i cierpienia.

/ A. Rubinstein, Moje młode lata, s. 9;

Polskie Wydawnictwo Muzyczne, 1986/

Artur Rubinstein urodził się w Łodzi w dniu 28 stycznia 1887 r., mieszkał z rodzicami i rodzeństwem przy ul. Piotrkowskiej 78. Od dziecka przejawiał uzdolnienia muzyczne, już w wieku siedmiu lat wystąpił w koncercie charytatywnym. Rubinstein stracił z rąk Niemców prawie całą rodzinę w czasie II wojny światowej. Na znak protestu przeciwko okrucieństwom i zbrodniom niemieckim w czasie I wojny światowej nigdy nie wystąpił z żadnym koncertem w Niemczech po zakończeniu I wojny światowej oraz po II wojnie światowej: ani w RFN, ani w NRD

Tymczasem w Operze w San Francisco z końcem kwietnia miały zebrać się Narody Zjednoczone na swą uroczystą inaugurację. Żyjąc w euforii po zwycięskim końcu wojny w Europie i po samobójstwie Hitlera, miałem nadzieję, że mój koncert się nie odbędzie. Jego data wypadła jednak w niedzielę, kiedy Opera była wolna. /…/

- Czy to nie dziwne – powiedział w pewnej chwili / Juliusz Kanarek, przyjaciel rodziny/, że nie ma tu polskiej flagi, bo nie jest pewne, jaki rząd obejmie w Polsce władzę?

Wiadomość ta wprawiła mnie w konsternację.

Z bijącym sercem, lecz zupełnie opanowany, wyszedłem na scenę i zacząłem grać „Gwiaździsty sztandar”, poprzedzający podczas wojny wszystkie koncerty w Stanach Zjednoczonych. Publiczność powstała z miejsc i z wielkim szacunkiem wysłuchała mego uroczystego występu, zainspirowanego przez tę okazję.

Skończywszy wstałem, żeby zapowiedzieć pierwszy utwór, i oto nagle stało się ze mną coś dziwnego – opanowała mnie ślepa furia. Zwróciłem się do publiczności gniewnym, gromkim głosem:

- W tej sali, w której zebrały się wielkie narody, żeby uczynić ten świat lepszym, nie widzę flagi Polski, za którą toczono tę okrutną wojnę. A więc teraz zagram polski hymn narodowy.

Usiadłem do fortepianu i zacząłem grać hymn stworzony przez polską armię walczącą pod Napoleonem – „Jeszcze Polska nie zginęła, póki my żyjemy”.

Grałem go potężnym uderzeniem i bardzo powoli, a ostatnią frazę powtórzyłem

wielkim, grzmiącym forte. Jak skończyłem, publiczność wstała jak jeden mąż

i urządziła mi wielką owację./…/

/…/ - Po prostu nagle przyszło mi to do głowy – mruknąłem. Nie wiedziałem

wtedy, że polska armia nie zapomni mi tego spontanicznego gestu. Podziękowali mi, że w tym historycznym momencie przywróciłem polskiej fladze należne jej

miejsce.

/A. Rubinstein, Moje długie życie, s. 560 – 562;

Polskie Wydawnictwo Muzyczne, 1988/

Wydarzenie, o którym mówi w swoich pamiętnikach A. Rubinstein, miało miejsce wieczorem

w niedzielę 13 maja 1945 r. w Operze w San Francisco, w trakcie koncertu dla delegatów i gości Konferencji Pokojowej, na której powołano ONZ, a która odbywała się w dniach od 25 kwietnia

do 26 czerwca tegoż roku. Stalin nie zgodził się na udział w Konferencji polskiej delegacji Rządu RP

w Londynie, a fotele dla niej przeznaczone były puste.

„Zachowanie Rubinsteina wywołało nie tylko wielką euforię zebranych, ale i zaskarbiło – i tak już wielką – miłość i serca Polaków do Artysty. Zakończona przecież II wojna światowa żadnego kraju tak okrutnie nie doświadczyła jak Polski, ponadto byliśmy ważnym aliantem... pominiętym niestety w paradach zwycięstwa. Delegacji bolszewików przewodził Wiaczesław Mołotow (wł. Wiaczesław Michaiłowicz Skriabin), minister spraw zagranicznych Związku Radzieckiego, prominentny działacz Komunistycznej Partii Związku Radzieckiego – kraju, który po niemieckiej okupacji Polski zawłaszczył ją w 1945 r. na kilkadziesiąt lat.

Za ów wspaniały patriotyczny czyn Rubinstein otrzymał od Polonii ("w imieniu milionów Polaków w USA") dyplom Polskiej Ligi Sztuk Pięknych w Pittsburghu.

Koncert Rubinsteina w operze w San Francisco był symboliczny dla Polski, zaznaczał naszą obecność i ratował tam nie tylko nasz honor... Ale powrót artysty do kraju możliwy był dopiero w 1958 roku, wiele lat po śmierci Stalina, po tzw. odwilży 1956 roku... /Wojciech Grochowalski/

I N V O C A T I O

Posłowie i Senatorowie – wybrani w dniu dzisiejszym, aby służyć Narodowi!

Pomnijcie na szczególne okoliczności uratowania życia A. Rubinsteinowi przed tzw. „aborcją”.

To on po latach uratował obecność i honor Polski w dniu 13 maja 1945 r. w San Francisco.

Odrzućcie politykę pozbawiania życia dzieci przed narodzeniem. Za każdym razem, gdy zgadzacie się na tzw. „przerwanie ciąży”, „aborcję”, zgadzacie się na śmierć A. Rubinsteina przed narodzeniem. A każde dziecko jest geniuszem. Uszanujcie życie każdego dziecka od chwili poczęcia.

I niechaj ten Mazurek Dąbrowskiego wyonany wtedy w San Francisco pobudza do tego,

aby stać na straży życia każdego dziecka od chwili poczęcia!

Copyright © 2017. All Rights Reserved.