Materiały nadesłane
11 Listopada 2024 r., Święto Niepodległości Z darem modlitwy ks. Kazimierz Kurek SDB
Jaciążek, 11 Listopada 2024 r., Święto Niepodległości
… odtąd wszyscy staniemy na straży budzącego się życia …/Jasnogórskie Śluby Narodu, 26 sierpnia 1956 r.
Drodzy!
W naszym Kraju z niezwykłą mocą ujawniły się środowiska i kręgi polityczne, które z barbarzyńską brutalnością wprowadzają programy pozbawiania
życia dzieci przed narodzeniem. A więc jest to działanie przeciwko naszemu Narodowi. W duchu Jasnogórskich Ślubów Narodu „stańmy na straży każdego
budzącego się życia”.
Jak wielką sprawą jest ratowanie życia nienarodzonych dzieci – niech świadczy przykład A. Rubinsteina.
Z darem modlitwy
ks. Kazimierz SDB
OCALONE DZIECKO RATUJE OBECNOŚĆ I HONOR POLSKI W SAN FRANCISCO
ARTUR RUBINSTEIN /28.01.1881 – 20.12.1982/
Życie zawdzięczam ciotce Salomei. Miałem być siódmym z kolei dzieckiem,
urodzonym w osiem lat po najmłodszym z rodzeństwa, rodzice więc absolutnie nie
życzyli sobie mego przyjścia na świat i gdyby nie entuzjastyczne perswazje ciotki
Salomei Meyer, z pewnością zdołano by zapobiec memu wtargnięciu do tej
doliny łez i cierpienia.
/ A. Rubinstein, Moje młode lata, s. 9;
Polskie Wydawnictwo Muzyczne, 1986/
Artur Rubinstein urodził się w Łodzi w dniu 28 stycznia 1887 r., mieszkał z rodzicami i rodzeństwem przy ul. Piotrkowskiej 78. Od dziecka przejawiał uzdolnienia muzyczne, już w wieku siedmiu lat wystąpił w koncercie charytatywnym. Rubinstein stracił z rąk Niemców prawie całą rodzinę w czasie II wojny światowej. Na znak protestu przeciwko okrucieństwom i zbrodniom niemieckim w czasie I wojny światowej nigdy nie wystąpił z żadnym koncertem w Niemczech po zakończeniu I wojny światowej oraz po II wojnie światowej: ani w RFN, ani w NRD
Tymczasem w Operze w San Francisco z końcem kwietnia miały zebrać się Narody Zjednoczone na swą uroczystą inaugurację. Żyjąc w euforii po zwycięskim końcu wojny w Europie i po samobójstwie Hitlera, miałem nadzieję, że mój koncert się nie odbędzie. Jego data wypadła jednak w niedzielę, kiedy Opera była wolna. /…/
- Czy to nie dziwne – powiedział w pewnej chwili / Juliusz Kanarek, przyjaciel rodziny/, że nie ma tu polskiej flagi, bo nie jest pewne, jaki rząd obejmie w Polsce władzę?
Wiadomość ta wprawiła mnie w konsternację.
Z bijącym sercem, lecz zupełnie opanowany, wyszedłem na scenę i zacząłem grać „Gwiaździsty sztandar”, poprzedzający podczas wojny wszystkie koncerty w Stanach Zjednoczonych. Publiczność powstała z miejsc i z wielkim szacunkiem wysłuchała mego uroczystego występu, zainspirowanego przez tę okazję.
Skończywszy wstałem, żeby zapowiedzieć pierwszy utwór, i oto nagle stało się ze mną coś dziwnego – opanowała mnie ślepa furia. Zwróciłem się do publiczności gniewnym, gromkim głosem:
- W tej sali, w której zebrały się wielkie narody, żeby uczynić ten świat lepszym, nie widzę flagi Polski, za którą toczono tę okrutną wojnę. A więc teraz zagram polski hymn narodowy.
Usiadłem do fortepianu i zacząłem grać hymn stworzony przez polską armię walczącą pod Napoleonem – „Jeszcze Polska nie zginęła, póki my żyjemy”.
Grałem go potężnym uderzeniem i bardzo powoli, a ostatnią frazę powtórzyłem
wielkim, grzmiącym forte. Jak skończyłem, publiczność wstała jak jeden mąż
i urządziła mi wielką owację./…/
/…/ - Po prostu nagle przyszło mi to do głowy – mruknąłem. Nie wiedziałem
wtedy, że polska armia nie zapomni mi tego spontanicznego gestu. Podziękowali mi, że w tym historycznym momencie przywróciłem polskiej fladze należne jej
miejsce.
/A. Rubinstein, Moje długie życie, s. 560 – 562;
Polskie Wydawnictwo Muzyczne, 1988/
Wydarzenie, o którym mówi w swoich pamiętnikach A. Rubinstein, miało miejsce wieczorem
w niedzielę 13 maja 1945 r. w Operze w San Francisco, w trakcie koncertu dla delegatów i gości Konferencji Pokojowej, na której powołano ONZ, a która odbywała się w dniach od 25 kwietnia
do 26 czerwca tegoż roku. Stalin nie zgodził się na udział w Konferencji polskiej delegacji Rządu RP
w Londynie, a fotele dla niej przeznaczone były puste.
„Zachowanie Rubinsteina wywołało nie tylko wielką euforię zebranych, ale i zaskarbiło – i tak już wielką – miłość i serca Polaków do Artysty. Zakończona przecież II wojna światowa żadnego kraju tak okrutnie nie doświadczyła jak Polski, ponadto byliśmy ważnym aliantem... pominiętym niestety w paradach zwycięstwa. Delegacji bolszewików przewodził Wiaczesław Mołotow (wł. Wiaczesław Michaiłowicz Skriabin), minister spraw zagranicznych Związku Radzieckiego, prominentny działacz Komunistycznej Partii Związku Radzieckiego – kraju, który po niemieckiej okupacji Polski zawłaszczył ją w 1945 r. na kilkadziesiąt lat.
Za ów wspaniały patriotyczny czyn Rubinstein otrzymał od Polonii ("w imieniu milionów Polaków w USA") dyplom Polskiej Ligi Sztuk Pięknych w Pittsburghu.
Koncert Rubinsteina w operze w San Francisco był symboliczny dla Polski, zaznaczał naszą obecność i ratował tam nie tylko nasz honor... Ale powrót artysty do kraju możliwy był dopiero w 1958 roku, wiele lat po śmierci Stalina, po tzw. odwilży 1956 roku... /Wojciech Grochowalski/
I N V O C A T I O
Posłowie i Senatorowie – wybrani w dniu dzisiejszym, aby służyć Narodowi!
Pomnijcie na szczególne okoliczności uratowania życia A. Rubinsteinowi przed tzw. „aborcją”.
To on po latach uratował obecność i honor Polski w dniu 13 maja 1945 r. w San Francisco.
Odrzućcie politykę pozbawiania życia dzieci przed narodzeniem. Za każdym razem, gdy zgadzacie się na tzw. „przerwanie ciąży”, „aborcję”, zgadzacie się na śmierć A. Rubinsteina przed narodzeniem. A każde dziecko jest geniuszem. Uszanujcie życie każdego dziecka od chwili poczęcia.
I niechaj ten Mazurek Dąbrowskiego wyonany wtedy w San Francisco pobudza do tego,
aby stać na straży życia każdego dziecka od chwili poczęcia!