Witamy serdecznie na stronie internetowej Oddziału Łódzkiego
Katolickiego Stowarzyszenia Dziennikarzy.

Mamy nadzieję, że ułatwimy Państwu docieranie do rzetelnej informacji. Tutaj chcemy prezentować wielkość oraz problemy naszego Kościoła, zagadnienia społeczne, cywilizacyjne, publikacje członków Stowarzyszenia, stanowiska w ważnych kwestiach. Nie będziemy konkurować w informacjach bieżących z innymi portalami (niektóre z nich wskazujemy w odnośnikach), natomiast gorąco zapraszamy do lektury wszystkich tekstów - ich aktualność znacznie przekracza czas prezentacji na stronie głównej. Zachęcamy do korzystania z odnośników: "Publikacje" i "Polecane". Mamy nadzieję na stały rozwój strony dzięki aktywnej współpracy użytkowników. Z góry dziękujemy za materiały, uwagi, propozycje.
Prosimy kierować je na adres: lodz@katolickie.media.pl

Publikacje członków OŁ KSD

Tomasz Bieszczad: Polska – państwo frontowe

Szczypta eschatologii pozwala zachować nadzieję i równowagę w świecie zalewanym przez fale trującego cynizmu.


Spróbujmy popatrzeć na obecną sytuację polityczną w Polsce z perspektywy... biblijnej. W tym celu przywołamy na myśl fragment proroctwa św. Pawła o ludziach czasów ostatecznych: „…będą samolubni, chciwi, wyniośli, pyszni, bluźniący, niego-dziwi, bez serca, bezlitośni, miotający oszczerstwa, niepohamowani, bez uczuć ludzkich, nieprzychylni, zdrajcy, zuchwali, nadęci, miłujący bardziej rozkosz niż Boga. (…) Ludzie o spaczonym umyśle, którzy nie zdali egzaminu z wiary...” (2 Tm. 3, 1 – 18).
Kiedy oglądam telewizyjne relacje spod Wawelu, z ostatniej demonstracji przeciwników prawa do odwiedzin grobów bliskich... i kiedy słucham ich wypowiedzi i czytam napisy na ich transparentach, nie mogę oprzeć się wrażeniu, że św. Paweł – w jakimś sensie – ich opisywał, niecałe dwa tysiące lat temu. Że przewidział pojawienie się takich ludzi, w naszych czasach. Ich słowa i czyny dowodzą, że w Polsce toczy się zaciekła, nieustępliwa walka duchowa, a sposoby zwalczania legalnej władzy niewiele różnią się od tych, jakich używa nasz „przeciwnik” (ten prawdziwy, nie „polityczny”), który „krąży jak lew ryczący, szukając kogo by pożreć”. Krąży – jak widać – coraz bardziej gorączkowo, być może już wie, że „mało ma czasu”... Wielu z tych protestujących ludzi nawet nie zdaje sobie sprawy, że pracuje dla niego. Wielu innych pracuje na jego żołdzie z ochotą. Cynizm, perfidia, insynuacja, kłamstwo, zdrada, prowokacja, egoizm, intryga, wykluczanie ludzi – są narzędziami z ich (i jego) repertuaru.

Założenie powyższe każe nam kierować się w sposób szczególny pawłową dyrektywą: „Bądźcie czujni! Czuwajcie!” A zatem nie wolno popadać w defetyzm, czy manię prześladowczą... trzeba walczyć do końca, bronią typową dla walki duchowej: modlitwą, postem, spowiedzią, poczuciem humoru, ironią. Nie wolno też ulegać naiwności. We wciąż pookrągłostołowej i posmoleńskiej Polsce gra idzie „o wszystko” i trwa specyficzna „wojna światów”, nieraz na śmierć i życie. Sprawy zaszły za daleko. Okazało się, że władza wzięła sobie za bardzo do serca ideę wyciągania ludzi z biedy i że naprawdę chce przywrócić im godność, a państwu – państwowość. I chce zniweczyć święte ustalenia z Magdalenki! Obie walczące strony dotarły do ściany i już nie mają się gdzie cofnąć, więc walka z każdym dniem się zaostrza. I tu właśnie sprawy bierze w swoje ręce „lew ryczący”...

Ale idźmy po kolei – gdyby wsłuchać się dokładnie w wypowiedzi osób atakujących PiS, obecny rząd, czy Kościół, można by odnieść wrażenie, że część z nich cierpi na zaburzenie emocjonalne zwane naukowo „koprolalią” i nawet o tym nie wie. Koprolalia nie zagraża życiu, aczkolwiek dla otoczenia jest dość dokuczliwa. Jest to patologiczna, nie dająca się powstrzymać skłonność do nadużywania nieprzyzwoitych słów, wulgarnych związków frazeologicznych, przekleństw, bluźnierstw lub obelg. Niekiedy towarzyszy schizofrenii, zaburzeniom obsesyjno-kompulsywnym i psychozom alkoholowym. A więc – załóżmy roboczo – podejrzenie koprolalii i zacytujmy fragment słynnej rozmowy Kuby Wątłego z Tomaszem Jastrunem w Superstacji: „Co pan myśli o tych brudnych, śmierdzących, gnidach, które nazywają się dziennikarzami, a firmują ten rynsztok w telewizji publicznej? (...) Część z tych gnid (...) twierdzi, że mają swoje pięć minut (...); państwo pewnie nie chcielibyście, przeżywać (tych) pięciu minut, podczas których pijecie albo jecie odchody...?”

Poetyka wynurzeń tych dwóch dżentelmenów rzeczywiście przypomina objawy koprolalii. Ale wiele innych podobnych przypadkach nasuwa skojarzenia z... mową osób egzorcyzmowanych. Oto – dla porównania – fragment opisu egzorcyzmów Annelise Michel (z książki Felicitas D. Goodman, wydanej w Polsce w 2005 roku): „Od czasu do czasu (Annelise) wyje, szczególnie przy wodzie święconej. Czasami skomle jak pies. Powtarza: Skończcie z tym gównem! Ty księże, zasrańcu! Ty brudna świnio! Wynoście się z tym gównem!”

Nie można oprzeć się wrażeniu, że podobnie jak „lew ryczący”, przez usta egzorcyzmowanej dziewczyny, szydzi z księdza (ponieważ nie może znieść, przywoływanych przez niego, imion Jezusa i Maryi), tak samo obaj, wspomniani wyżej dżentelmeni szydzą z TVP, bo nie mogą zdzierżyć sukcesów obecnej władzy (np. 500+).

Podobny styl (poetykę) wypowiedzi – a więc: pokrętną argumentację, niekontrolowane wybuchy złości, ciąg bełkotliwych inwektyw – można często znaleźć u Lecha Wałęsy. Były prezydent w wywiadzie, jakiego ostatnio udzielił redktorowi Stonodze, kolejny raz próbował odwrócić prawdę o równe 180 stopni. Egzorcyści taki sposób przedstawiania rzeczywistości nazywają „demoniczną inwersją”. Oto cytat: „Przecież Smoleńsk to jest naprawdę jego (Lecha Kaczyńskiego) zasługa, jego koncepcji. To on wymusił co tam się stało, chciał z przytupem zacząć kampanię wyborczą. (...) Ja się dziwę jak jego (Jarosława) sumienie wytrzymuje? Jak wyjdą taśmy z ostatnich sekund rozmów, to będzie się (Jarosław) bał własnego cienia. Ja przewidziałem, że koniec ich będzie taki, że nawzajem się pozabijają (...). I rzeczywiście, jeden zginął, a drugi albo skończy w wariatkowie, albo popełni samobójstwo. Taki jest jego koniec. (...) I dlatego mu współczuję...”

Wolałbym się mylić, ale wydaje mi się, że ludzie tacy jak Wątły, Jastrun, Wałęsa, Hartman, Pieczyński, setki innych... będą jednymi z pierwszych ofiar „ryczącego lwa” i nie pomoże im nawet przypisywanie własnych wad innym. Kiedyś przestaną być mu potrzebni, zostaną porzuceni i „pożarci”. Jak świat światem zawsze tak było. Na razie w każdej chwili mogą liczyć na Miłosierdzie Boże, któremu – nawiasem mówiąc – bym już dziś polecał im się oddać, zanim będzie za późno.

Rzesze „hejterów” zdają się wypełniać – wierzymy, że nieświadomie lub z głupoty – precyzyjny scenariusz. Czyj? Jaki? „Ryczący lew” przez całe lata „oswajał” publiczności z negatywnym, zohydzonym wizerunkiem prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Czy po to, żeby naród, który go znienawidził, mógł uwierzyć z góry w każde – najbardziej nawet fantastyczne – kłamstwo? Czy po ostatnim wypadku rządowej limuzyny chodzi może o to, by „oswoić” ludzi z opinią, że „ta ekipa nie ma nawet dobrych kierowców”?

Jak na razie wszystkie te hejty jakoś władzy nie szkodzą. Wydaje się, że są nawet przeciw-skuteczne. Tak naprawdę – szkodzą elektoratowi opozycji: ogołacając go z ludzkich uczuć, sprowadzając do roli bezmyślnej, szarej masy kierowanej – jak psy Pawłowa – odruchami nienawiści, brakiem krytycyzmu i pierwotnym lękiem. Tym samym liderzy opozycji i ich rzecznicy w mediach oddają swoich fanów na pastwę „lwa ryczącego”. Zamieszczane w Internecie hejty dają jedynie iluzoryczne poczucie politycznego poparcia. Zasłużonym trollom, ich dzieciom i podopiecznym – zapewniają czasowe, średnio-płatne zajęcie. Ale elektorat opozycji, rzesze naiwnych ludzi, stacza się w objęcia zła – jak po ścianach zwężającego się leja.

-------------------------

Publ. również  na portalu wpolityce.pl. Warto systematycznie odwiedzać.
k

Copyright © 2017. All Rights Reserved.