Niedawno jeden z dziennikarzy zarzucił mi, że podobnie jak wielu innych katolickich publicystów piszę tak jak pisało się pięćset lat temu.
Pomylił się o tysiąc pięćset lat. Ja staram się pisać o nauce ewangelicznej tak jak była głoszona dwa tysiące lat temu. Tak, że ten zarzut przyjąłem jako pochwałę. Innym razem oglądałem w telewizji jak człowiek ten oskarżał Kościół, duchownych, ludzi wierzących. Jednak jego twarz wbrew słowom mówiła, że on sam nie wierzy w to co mówi. Dlatego teraz chcę pisać o sprawie dość tajemniczej a jednak dotyczącej wielu z nas. Mianowicie o zaślepieniu. Chodzi mi o odpowiedź na pytanie: jak to się dzieje, że niektórzy ludzie są jakby zaimpregnowani na prawdę Bożą? Dlaczego tak wielu ludzi jest wrogo nastawionych do nauki Ewangelii? Wielu np. nienawidzi księży, Kościoła bynajmniej nie z powodu ich wad czy przywar, ale z powodu ich gorliwości. Są znienawidzeni, bo głoszą naukę o Bogu, o powołaniu człowieka, o sumieniu, o nagrodzie i karze wiecznej. Są wyrzutem sumienia. Wielki znawca duszy ludzkiej, o. Tomasz Merton wyjaśniał skąd się w ludziach bierze niechęć do prawdy, dobra, piękna. Pisał: „ Szatan nie jest głupcem. Może doprowadzić ludzi do takich uczuć wobec nieba, jakie powinni mieć wobec piekła. Może wzbudzić w nich taką obawę łaski, jakiej wcale nie odczuwają wobec grzechu. A dokonuje tego nie światłem, lecz ciemnością, nie tym co rzeczywiste, ale cieniem, nie jasnością i treścią, ale marzeniami i tworami psychozy. A ludzie wykazują taką słabość intelektualną, że lada zimny deszcz wystarczy, aby przeszkodzić im w znalezieniu prawdy o jakiej bądź sprawie”. Dlatego często kiedy ktoś prosi mnie o poradę w sprawach sumienia, polecam mu: proś w modlitwie Ducha św. o światło, aby ukazał ci stan twojej duszy, abyś nie uległ duchowemu zaślepieniu.