Witamy serdecznie na stronie internetowej Oddziału Łódzkiego
Katolickiego Stowarzyszenia Dziennikarzy.

Mamy nadzieję, że ułatwimy Państwu docieranie do rzetelnej informacji. Tutaj chcemy prezentować wielkość oraz problemy naszego Kościoła, zagadnienia społeczne, cywilizacyjne, publikacje członków Stowarzyszenia, stanowiska w ważnych kwestiach. Nie będziemy konkurować w informacjach bieżących z innymi portalami (niektóre z nich wskazujemy w odnośnikach), natomiast gorąco zapraszamy do lektury wszystkich tekstów - ich aktualność znacznie przekracza czas prezentacji na stronie głównej. Zachęcamy do korzystania z odnośników: "Publikacje" i "Polecane". Mamy nadzieję na stały rozwój strony dzięki aktywnej współpracy użytkowników. Z góry dziękujemy za materiały, uwagi, propozycje.
Prosimy kierować je na adres: lodz@katolickie.media.pl

Publikacje członków OŁ KSD

Jan Gać-Trzy daty w życiu Marcina Lutra

Oto one: rok 1517, 1520 i 1521.
W roku 1517 brat Marcin nie był już młody,  liczył 34 lata, od 12 lat był zakonnikiem augustiańskim, od dziesięciu lat kapłanem Kościoła katolickiego. Uchodził za pobożnego zakonnika, nieco niezrównoważonego, targanego wewnętrznymi wątpliwościami, pełnego skrupułów, przerażonego własną nicością przed wielkością i majestatem Boga. I upatrującego wszędzie działanie diabła.

A że był wymownym kaznodzieją, swobodnie władającym łaciną, cieszącym się u współbraci  autorytetem, został wybrany nie tylko na przełożonego w wittenberskim klasztorze, gdzie zamieszkał z racji na wykłady na tamtejszym dopiero co erygowanym uniwersytecie, ale osiągnął godność  prowincjała zakonu.

W dniu Wszystkich Świętych roku 1517 brat Marcin miał przybić plakat na drzwiach kościoła przy zamku księcia-elektora saskiego, Fryderyka III Mądrego. Sporządzony odręcznie po łacinie tekst zapraszał zainteresowanych z grona miejscowych studentów i duchownych do podjęcia dyskusji na temat nadużyć, jakich można się było dopatrzyć przy propagowaniu odpustów za pieniądze zbierane na budowę bazyliki św. Piotra w Rzymie.

Dokładnie nie wiadomo, co ten tekst zawierał, żaden odpis dokumentu się nie zachował, a sam Luter o incydencie nie wspomina, zrobił to w jego imieniu wiele lat później Melanchton, podobno człowiek słabej pamięci. W związku z tym niektórzy historycy powątpiewają, czy w ogóle takie zdarzenie miało miejsce. Tak czy inaczej plakat ten nie miał żadnego praktycznego odniesienia.

Dopiero w miesiącach zimowo-wiosennych następnego roku brat Marcin  swoje wątpliwości co do prawowierności nauki o odpustach, upowszechnianej w kazaniach przez wędrownego dominikanina Jana  Tetzela, ujął w 95 punktach jako tezy do rozważenia i przedyskutowania w kręgu wykładowców i studentów wittenberskiego uniwersytetu. Sporządził też ich kopie i porozsyłał w formie listu do bliskich mu osób, w tym do arcybiskupa Moguncji Albrechta Hohenzollerna. Od biskupa nie otrzymał żadnej odpowiedzi.

Tezami zainteresowało się wielu studentów doktora Marcina Lutra, entuzjastów jego nowatorskich wykładów na uniwersytecie, wielu duchownych, w tym teologów. Zostały przetłumaczone z łaciny na niemiecki i w takiej formie trafiły do kilku drukarń. Drukarze, bez wiedzy i akceptacji autora tez, wypuszczali je jako broszury. Sprawa stawała się głośna. Rosło poruszenie. Sam Luter był zaniepokojony tak szerokim ich upublicznianiem. Pisał: chciałem tylko przedstawić je do dyskusji małemu kręgowi przyjaciół, a gdyby nie spotkały się u nich z uznaniem, chciałem je odrzucić. Na tym etapie nie miał przecież zamiaru atakowania Kościoła i jego nauczania, wszak naukę o odpustach przyjmował w zgodzie z katolicką  ortodoksją, drażniła go tylko interpretacja odpustów i to, że można było sobie za pieniądze  wykupić czegoś w rodzaju patentu na wyzwolenie z czyśćca duszy pokutującego tam grzesznika.
Nie była to też bezpośrednia konfrontacja brata augustianina z bratem dominikaninem, bo Luter nigdy na oczy Tetzela nie widział, który nie miał pozwolenia na głoszenie odpustowych kazań w księstwie elektora saskiego, którego poddanym był Luter.

Kiedy sprawa stała się już bardzo głośna, w maju 1518 roku brat Marcin skierował list do papieża,  wyrażając swoją synowską uległość i posłuszeństwo: Ojcze Święty, rzucam się do stóp Waszej Świątobliwości wraz ze wszystkim, czym jestem, i z wszystkim, co mam. Ożyw mnie, zabij, powołaj, odwołaj, utwierdź lub odrzuć wedle swego uznania. W Waszym głosie słyszę głos Chrystusa….
 
Rok 1520. W ciągu trzech kolejnych lat posłuszny i uległy syn Kościoła, brat Marcin, przeobraził się w nieprzejednanego, upartego buntownika  Marcina Lutra. Tym razem nie chodziło o odpusty. Chodziło o wykładnię wiary katolickiej, o tradycję Kościoła katolickiego, o władzę papieża, o autorytet soborów, o tuzin innych ważnych spraw. Luter dojrzewał do buntu. Radykalizował się. Proces radykalizacji postępował gwałtownie w miarę publikowania kolejnych pism, a tych produkował dziesiątki ku radości drukarzy, którzy upatrywali w tym procederze niemałych dla siebie zarobków.

Dalej wykładał teologię na wittenberskim uniwersytecie w oparciu o pisma św. Pawła, głównie „Listu do Rzymian” i „Listu do Galatów”, zgłębiał myśl św. Augustyna, pilnie studiował Pismo Święte. W tym celu nauczył się hebrajskiego od żydowskich rabinów, w jakimś stopniu też greki. Łaciński egzemplarz Biblii otrzymał w prezencie prymicyjnym i od tego czasu nie przestawał być on codzienną jego lekturą. Doszedł do przekonania, że tylko Pismo Święte może być dla człowieka drogowskazem na życie i przez życie.  
Zachęcał, by chrześcijanin jak najczęściej zgłębiał jego treść, nawet sam jeden, bez czyjejkolwiek pomocy, bo Duch Święty jest źródłem natchnienia i przemawia do każdego człowieka tak, jak chce.  
Luter nie znał się na egzegezie. Jedyną dla niego egzegezą była jego własna opinia, własny komentarz. Zdumiewające, nie przyszło mu do głowy, że Duch Święty może być tak niestały, wieloznaczny i tak zmienny w udzielaniu ludziom natchnień. Wszak każdemu przekazuje co innego. Już za swego życia mógł się o tym przekonać, gdy przetłumaczył Biblię na niemiecki, a ta, drukowana w tysiącach egzemplarzy trafiała do każdego, kto tylko potrafił czytać i po swojemu ją sobie objaśniał. Z czasem skutkowało to mnóstwem rozbieżnych interpretacji i zakładaniem wzajemnie się wykluczających wspólnot religijnych.

Ponieważ Pismo Święte niewiele mówi o sakramentach,  należy je odrzucić jako wymysł tradycji kościelnej, a zatem i tę trzeba całkowicie pominąć. Wystarczy zachować chrzest i Eucharystię, może jeszcze pokutę. Kapłaństwo jest nadużyciem. Śluby zakonne godzą w wolną wolę człowieka. Władza papieska jest produktem politycznym. To tylko niektóre rewelacje Lutra, których w miarę studiowania Biblii ciągle przybywało, coraz bardziej radykalnych, coraz bardziej rewolucyjnych.

Oficjalny Kościół nie mógł dłużej milczeć w sprawie Lutra, chociaż jego wystąpienia publiczne, zarówno w formie kazań, jak i ulotnych pism wypuszczanych drukiem, były początkowo bagatelizowane. Ot – mówiono - pojawił się jeszcze jeden braciszek, zupełnie niegroźny, którego poniosło, który uwierzył we własną mądrość i nieomylność, rozgłaszając podejrzane nauki i zwodząc ludzi. Podobnych mu predykatorów było przecież w historii bez liku.

Pierwszym, który oficjalnie przekonał się, że ma do czynienia z zatwardziałym heretykiem, był legat papieski, Kajetan.
Po dwudniowym badaniu Lutra, po wcześniejszym dogłębnym zapoznaniu się z treścią jego pism, hierarcha wracał z Niemiec do Rzymu w przekonaniu o heretyckim charakterze nauk augustiańskiego mnicha.
A szło o zagadnienia dla teologii fundamentalne.

Kajetan nie mógł się zgodzić z twierdzeniami badanego, że jedynym dla chrześcijanina autorytetem pozostaje Pismo Święte. A gdzie nauczanie apostołów, gdzie tradycja katolicka, gdzie myśli Ojców Kościoła?
Gdzie dogmaty?
To założony przez Chrystusa Kościół posiada pełnię prawdy  daną mu mocą swego założyciela - Kościół utwierdzony na skale, czyli na Piotrze i na  jego następcach, papieżach.

Na wszystkie argumenty przeciwne własnym ustaleniom zbuntowany zakonnik odpowiadał jednym i tym samym: gdzie to jest napisane w Piśmie Świętym?
Odwoła swoją naukę jako błędną, gdy mu się wykaże błąd w rozumowaniu na podstawie Pisma Świętego - argumentował. W tym punkcie zamierała wszelka konstruktywna dyskusja i debata, czy to z Kajetanem, czy z Janem Eckiem, nieprzeciętnie błyskotliwym dominikaninem, czy wreszcie debata na uniwersytetach w Wittenberdze i w Lipsku.

Nie było innego wyjścia, w czerwcu 1520 roku Leon X ogłosił bullę Exurge Domine, w której zostały potępione niektóre nauki Lutra jako heretyckie, błędne, złośliwe, obraźliwe, sprzeczne z nauką Kościoła.
Zakonnik miał 60 dni na odwołanie swych błędów.
Nie zrobił tego.
Przeciwnie, wydał otwartą wojnę Rzymowi.
Posunął się do formalnego zerwania z Kościołem katolickim. 10 grudnia 1520 roku przy jednej z bram miasta Wittenbergi, w którym  ciągle wykładał na tamtejszym uniwersytecie, tak jak i nie przestawał głosić kazań w parafialnym kościele przy książęcym zamku, urządził swoiste auto de fè.

Studenci, a prawie wszyscy stali murem za swym podziwianym profesorem, ułożyli z chrustu stos.
Odziany w zakonny habit,  przybył Luter uroczyście na wskazane miejsce i z pełną świadomością wrzucił w ogień papieską bullę, szepcząc po łacinie złowrogie słowa: Skoro znieważyłeś prawdę Boga, nich pochłonie cię ten ogień.
Był to akt zerwania z Rzymem, z papiestwem, które od jakiegoś czasu było obrzucane przez zakonnika niewybrednymi inwektywami, sam zaś papież nazywany bywał antychrystem, nie ważne, kto aktualnie zasiadał na Stolicy Apostolskiej. Stało się coś o wiele gorszego: w ogień zostały wrzucone dekretalia, czyli zbiory prawa kanonicznego zebrane w trzech tomach, opracowywane od wieków prawne dokumenty Kościoła, dogmaty, stanowiące jego skarbnicę, nienaruszalny fundament.
Ten akt z dnia 10 grudnia 1520 roku wyznacza początek reformacji, a nie rzekome przybicie plakatu do drzwi wittenberskiego kościoła w 1517 roku.

Rok 1521. W konsekwencji w styczniu 1521 roku nadeszła z Rzymu bulla ekskomunikująca Lutra, Decet Romanum Pontificem, której ogłoszenie wywołało w wielu krajach niemieckich i w niektórych środowiskach prawdziwą histerię, głośno manifestującą nienawiść do Kościoła papistów, jak go obraźliwie zaczął nazywać należący ciągle jeszcze do zgromadzenia augustianów ksiądz Luter. Przeciwstawiał Kościołowi katolickiemu kościół rzekomo odnowiony, ewangelicki, zbudowany na Słowie Bożym, o którego konstrukcji sam reformator nie miał jeszcze sprecyzowanego poglądu.
 
Utwierdzony w przekonaniu o swej nieomylności otrzymał Luter ostatnią szansę na odwołanie swych błędów, miało to miejsce w kwietniu 1521 roku na sejmie Rzeszy w Wormacji.

Przez dwa dni debacie teologów ze zbuntowanym zakonnikiem przysłuchiwał się Karol V.
Bez skutku na pojednanie.
Luter nie ustąpił nawet o krok.
Młody cesarz w takich oto słowach podsumował jałową debatę: Pewne jest, że pojedynczy brat zakonny błądzi, gdy przeciwstawia swoje mniemanie całemu ponad tysiącletniemu chrześcijaństwu – bo zgodnie z jego zdaniem trzeba by uznać, że chrześcijaństwo wiecznie trwało w błędzie.
I skazał Lutra na wypędzenie z granic cesarstwa.
Cesarz wyrzucał sobie do końca swych dni, że nie spalił na stosie upartego heretyka, jak postąpiono niewiele ponad sto lat wcześniej z innym księdzem, Janem Husem na soborze w Konstancji.

Jak to możliwe, żeby człowiek, który wyprowadzał całą swoją naukę o Kościele z Pisma Świętego, mógł pominąć tak fundamentalne zapewnienie Chrystusa, że zbuduje swój Kościół na Piotrze, czyli na skale i że bramy piekielne go nie zwyciężą?

Jak to możliwe, żeby człowiek, który dogłębnie studiował listy św. Pawła, mógł przeoczyć przestrogę apostoła o wilkach drapieżnych, które będą rozpraszać Chrystusową owczarnię. Także spośród was samych powstaną ludzie, którzy głosić będą przewrotne nauki, aby pociągnąć za sobą uczniów (Dz 20,30).
Kościół Lutra zbudowany nie na skale, nie na Piotrze, nie na Chrystusie, lecz na błędach, obsesjach, namiętnościach i pysze zbuntowanego zakonnika, który zwiódł niezliczone rzesze dobrych chrześcijan.  
Gdybyż tak młody Luter posłuchał rad ojca, starego Hansa Ludra, i zamiast wstępować do stanu duchownego, obrał użyteczny zawód prawnika, do którego zapobiegliwy rodzić próbował go sposobić!
Iluż nieszczęść i wojen uniknąłby świat, a Kościół powszechny tragedii rozdarcia, zaś lud wierny niebezpieczeństwa utraty zbawienia!

Wrzesień 2021

Copyright © 2017. All Rights Reserved.