Witamy serdecznie na stronie internetowej Oddziału Łódzkiego
Katolickiego Stowarzyszenia Dziennikarzy.

Mamy nadzieję, że ułatwimy Państwu docieranie do rzetelnej informacji. Tutaj chcemy prezentować wielkość oraz problemy naszego Kościoła, zagadnienia społeczne, cywilizacyjne, publikacje członków Stowarzyszenia, stanowiska w ważnych kwestiach. Nie będziemy konkurować w informacjach bieżących z innymi portalami (niektóre z nich wskazujemy w odnośnikach), natomiast gorąco zapraszamy do lektury wszystkich tekstów - ich aktualność znacznie przekracza czas prezentacji na stronie głównej. Zachęcamy do korzystania z odnośników: "Publikacje" i "Polecane". Mamy nadzieję na stały rozwój strony dzięki aktywnej współpracy użytkowników. Z góry dziękujemy za materiały, uwagi, propozycje.
Prosimy kierować je na adres: lodz@katolickie.media.pl

Publikacje członków OŁ KSD

Janusz Janyst - Ta czarowna liczba „cztery”…

„Czwórka” należy do liczb, które obrosły znaczeniami. Jest, bez wątpienia, ważna w historii kultury, obecna w rozmaitych kontekstach. Cztery żywioły i cztery pory roku. Cztery strony świata i cztery rzeczy ostateczne. Czterej jeźdźcy Apokalipsy i cztery znaczenia Biblii. Cztery cnoty kardynalne i cztery temperamenty. Nawet w najbardziej odległej od rzeczywistości materialnej a zarazem oddalonej od sfery znaczeń semantycznych dziedzinie sztuki, czyli w muzyce, „czwórka” też pełni rolę pełni niebagatelną, by wspomnieć o czterech rodzajach zjawisk głosowych (akustycznych) i czterech głosach ludzkich. Czterech kluczach „C” i czterech instrumentach smyczkowych (z których każdy ma też po cztery struny). Czterech częściach sonaty da chiesa i czteroczęściowym cyklu symfonicznym.

HARMONIA

Przede wszystkim jednak przywołać należy harmonię czterogłosową – ową czteroskładnikową akordykę stanowiącą podstawę struktury brzmieniowej całej muzyki tonalnej, opartej na stosowanym od późnego baroku praktycznie do czasów obecnych (z przerwą może tylko na okres dwudziestowiecznej awangardy) tzw. systemie funkcyjnym, dur-moll.
Do harmonii czterogłosowej da się sprowadzić już nie tylko chorał Bacha, ale i dowolne dzieło solowe, kameralne, chóralne, symfoniczne, operowe, oratoryjne z okresu klasycyzmu, romantyzmu i czasów późniejszych. Rozumienie czterogłosowej harmonii, znajomość jej zasad, reguł – począwszy od sposobów łączenia akordów triady drogą najbliższą i łączenia swobodnego w układzie skupionym i rozległym, aż po teorię akordów pobocznych, septymowych, nonowych, alteracji, wychyleń modulacyjnych i modulacji, dźwięków obcych, figuracji – rozumienie zresztą, co ważne, także w aspekcie słuchowym – gwarantuje świadomą percepcję. Do tych, którzy harmonii w najbardziej elementarnych zależnościach nie słyszą i nie rozumieją, choćby nawet w sensie czysto intuicyjnym, związanym z naturalną muzykalnością, logika muzycznego przebiegu może zupełnie nie docierać. Na finałowym koncercie Dni Chopina w Łodzi, zorganizowanych przez Międzynarodową Fundację im. Artura Rubinsteina (koncert ten odbył się 16 października w wypełnionej po brzegi publicznością archikatedrze) liryczno-koloraturowa sopranistka Jowita Sip pięknie śpiewała z towarzyszeniem działającej w Łodzi i obchodzącej właśnie 20-lecie orkiestry Polish Camerata pod dyrekcją Marka Głowackiego m.in. arię Et incarnatus est pochodzącą z Wielkiej Mszy c-moll Mozarta. W pewnym punkcie tej kompozycji narracja się na chwilę urywa – pauza (na tzw. dominancie sześć-cztery) zapowiada rozbudowaną kadencję. Jest to krótki moment oczekiwania - energia akordowa jest skumulowana i antycypuje następujące po upływie sekundy rozwiązanie. Spora część publiczności, niesłysząca i nierozumiejąca harmonicznej logiki, potraktowała tę króciutką pauzę jako koniec utworu, przerywając brutalnie oklaskami („nie grają, bijmy więc brawo”) myśl muzyczną kontynuowaną potem czas jakiś na płaszczyźnie dynamicznej piano.
Według Tinctorisa rozumienie muzyki zakłada posiadanie zdolności (tzw. virtus intellectiva) do poznania jej wewnętrznej natury oraz rządzących nią prawidłowości. Te zdolności nie przychodzą same. Igor Strawiński był zdania, że „muzykę bardziej niż jakąkolwiek sztukę pojąć mogą tylko ci, którzy w jej rozumienie wnoszą swój aktywny wysiłek”.

KWARTET

Powróćmy jednak do punktu wyjścia, czyli liczby „cztery”, która w muzyce ma jeszcze jedną, niezwykle charakterystyczną egzemplifikację: chodzi o kwartet smyczkowy, sztandarowy typ zespołu kameralnego, zrodzony w dobie klasycyzmu. Można mieć też jednocześnie na myśli osobny gatunek muzycznych kompozycji, przeznaczonych na ten właśnie skład wykonawczy (szczególne zasługi w dziedzinie muzyki kwartetowej położył jej pionier Haydn - najstarszy z klasyków wiedeńskich, w jego ślady poszli Mozart, Beethoven i inni).
Kwartet smyczkowy jako kameralny ansambl i napisana dla niego muzyka to w sumie obszar dźwiękowy nacechowany aksjologicznie. Zygmunt Mycielski pisał nawet kiedyś o umiejscowieniu w tej sferze najgłębszych sekretów sztuki. To zarazem - co warto podkreślić - domena „muzyki czystej”, wolnej od pozadźwiękowych skojarzeń przynależnych kompozycjom programowym, tzn. powiązanym z treściami zewnętrznymi, często literackimi, skojarzeń będących też atrybutem opery a nawet implikowanych przez wszelakie popisy wirtuozowskie, „przysłaniające” muzyczną architekturę. Słuchając kwartetu odbiorca koncentruje się wyłącznie na „formach dźwiękowych w ruchu” – by użyć określenia Eduarda Hanslicka. Tutaj muzyczna struktura, w tym relacje harmoniczne, budujące znaczeniowość immanentną, „zawartą” (termin Leonarda B. Meyera) są właściwie jedyną rzeczywistością daną i zadaną.
Powiada się, że kultywowanie kameralistyki polegającej na współdziałaniu ze sobą dwojga skrzypiec, altówki i wiolonczeli stanowi dla muzyków jakąś formę nobilitacji, przydaje też splendoru miejscu, w którym się taka inicjatywa rozwija. „Łódź Czterech Kultur”, czyli tegoroczny, wrześniowy festiwal zorganizowany przez Miasto Dialogu w Łodzi a będący kontynuacją dawniejszego Festiwalu Dialogu Czterech Kultur (no i proszę, kolejna „czwórka”), ujęto w ramy rozpoczynających i kończących imprezę, najważniejszych w tej edycji prezentacji związanych z Polihymnią, czyli właśnie występów dwu kwartetów smyczkowych. Wieczory te, poświęcone utworom, z których najstarszy powstał w latach dwudziestych XX wieku, unaoczniły po raz kolejny ważną prawdę: kwartet smyczkowy jest kulturowym fenomenem ponadczasowym, elastycznie dopasowującym się do wciąż nowych zadań, niewykluczających również wyjście poza krąg tzw. muzyki poważnej.

ŚLĄZACY

Najpierw grał w Muzeum Miasta Łodzi Kwartet Śląski (14.IX), który wykonał nieznane szerzej kompozycje Szymona Laksa, Joachima Mendelsona i Romana Padewskiego - kompozytorów niemal zupełnie zapomnianych i w naszym życiu koncertowym dotąd nieobecnych.
Warto przypomnieć, że wywodzący się z warszawskiej rodziny żydowskiej Szymon Laks (1901-1983), po odbyciu studiów kompozytorskich i dyrygenckich w stołecznym konserwatorium wyjechał do Paryża, gdzie uzupełniał wiedzę w tamtejszej uczelni muzycznej, dopracowując się mocnej pozycji w kręgach artystycznych. W czasie wojny internowano go a następnie wywieziono do Auschwitz. Wojnę przeżył, lecz twórczość muzyczną zakończył w latach sześćdziesiątych, poświęcając się odtąd pracy publicystycznej i literackiej.
Joachim Mendelson (1897-1943) miał podobne, co Laks, pochodzenie. W warszawskim Instytucie Muzycznym kształcił się w dziedzinie kompozycji, po pierwszej wojnie rozszerzał edukację w Berlinie. Przebywał następnie w Paryżu. Powrócił do Warszawy i od 1935 roku był wykładowcą teorii muzyki w konserwatorium. Podczas wojny zamordowano go, wraz z rodziną, najprawdopodobniej w warszawskim getcie.
Wielkim talentem odznaczał się, działający do wybuchu wojny w Poznaniu, absolwent tamtejszego konserwatorium oraz muzykologii na Uniwersytecie Poznańskim, Roman Padewski (1915-1944), polski pianista, skrzypek, kompozytor, dyrygent i recenzent muzyczny. Brał udział w kampanii wrześniowej, po ucieczce z niewoli przybył do Warszawy, gdzie uczestniczył m.in. w tajnym życiu muzycznym. Zginął jako podporucznik AK w Powstaniu Warszawskim.
Kwartet Śląski, działający już z górą trzydzieści lat a występujący w składzie: Szymon Krzeszowiec – I skrzypce, Arkadiusz Kubica – II skrzypce, Łukasz Syrnicki – altówka i Piotr Janosik – wiolonczela, zaprezentował trzy dzieła tychże twórców - osadzone w stylistycznym nurcie neoklasycyzmu, mające wszakże wyraźne cechy indywidualne. Kontrapunktycznym linearyzmem, uwzględniającym elementy centralizacji brzmieniowej, odznacza się V Kwartet smyczkowy Laksa z roku 1963. Słowiańska melodyka i pewne wpływy Debussy’ego w warstwie harmonicznej charakteryzują I Kwartet smyczkowy Mendelsona, powstały około roku 1925. Natomiast II Kwartet smyczkowy Padewskiego, skomponowany w latach 1940-42, zawiera zarówno pewne odniesienia do Berga, jak i barokowej polifonii - poprzez rozbudowanie do rozmiarów epickich cyklu toccaty i fugi.
Interpretacje okazały się warsztatowo wzorcowe, ujmujące idealnym współdziałaniem muzyków w kameralistycznym dialogowaniu i kształtowaniu spójnego, szlachetnego brzmienia we wszystkich planach dynamicznych i artykulacyjnych. Przekonująco oddany został klimat poszczególnych utworów i ich części.
Warto wspomnieć, że całkiem niedawno rzeczony zespół nagrał - po raz pierwszy w historii fonografii - wykonane w ramach łódzkiego festiwalu utwory dla wytwórni EDA Records realizującej serię „Poland Abroad”. Płyty, jeszcze „ciepłe”, dosłownie w ostatniej chwili dotarły z Kassel na miejsce koncertu (traktowanego w związku z powyższym jako krajowa promocja krążka) i można je było kupić.

ŁODZIANIE

Finałowy koncert festiwalowy w zabytkowym, secesyjnym gmachu elektrowni przy ul. Tymienieckiego uświetniła żeńska dla odmiany, łódzka formacja smyczkowa pod nazwą Apertus Quartet (18.IX). Zawiązała się pod koniec 2006 roku i skupia członkinie miejscowej orkiestry filharmonicznej: skrzypaczki Joannę Łuczak i Martę Kalińska, altowiolistkę Joannę Krysińską-Gwardę oraz wiolonczelistkę Marię Katarzynę Filipiak. Z instrumentalistkami tymi wystąpił saksofonista jazzowy Andrzej Olejniczak, który - choć młodość spędził w Łodzi i tu kształcił się muzycznie - od lat mieszka w Hiszpanii. Na Zachodzie zrobił autentyczną karierę jako instrumentalista, aranżer i autor jazzowych kompozycji. Zaprezentowany projekt, mający pewne cechy trzecionurtowe, nosił tytuł „Different Choice”. Obejmował sześć rozbudowanych utworów – trzy Olejniczka (Poise, Radkowi, Viuda Negra) dwa Krzesimira Dębskiego (New Romantic Expectation, Cantabile h-moll) i jeden Ronana Guilfoyle’a (Music for Soprano Saxophone and String Quartet). Wykonujący precyzyjnie swą partię z nut kwartet smyczkowy najczęściej spełniał funkcję akompaniującą, stwarzając delikatne tło harmoniczne dla improwizacji solisty. Jednak niekiedy, jak w kompozycjach Dębskiego, podejmował z jazzmanem równorzędny dialog, uczestnicząc w czymś w rodzaju wspólnej pracy motywicznej i poprzez tworzoną w ten sposób polifonizację faktury wykraczając poza ścisłą homofonię. Improwizowana narracja saksofonu tenorowego, a w kilku wypadkach sopranowego, poza tym, że odznaczała się wszystkim, co decyduje o jazzowym stylu gry (stosunek do rytmu, artykulacja itd.) miała walory „uniwersalne”, polegające na logicznym budowaniu frazy, napięć i kulminacji. Przynoszące niekiedy silny kontrast wyrazowy zastawienie ekspresyjnych dźwięków saksofonu z subtelnym brzmieniem instrumentów smyczkowych (skądinąd, niebędące przecież w aspekcie historycznym zupełną nowością) w kontekście kwartet plus jazzman okazało się na tyle interesujące, że dałoby się tu wskazać na odrębną jakość stylistyczną. Ponoć już niedługo będzie się można zaopatrzyć się w płytę „Different Choice” wydaną przez MaDesRecords.
Harmonia czterogłosowa, smyczkowy kwartet, koncert muzyków śląskich, występ łodzian prezentujących jazzową kameralistykę - cztery różne zagadnienia w jednym opakowaniu. Mniej ani więcej tych zagadnień być nie mogło, tytuł niniejszego szkicu w końcu i pod tym względem zobowiązuje.



Copyright © 2017. All Rights Reserved.