Witamy serdecznie na stronie internetowej Oddziału Łódzkiego
Katolickiego Stowarzyszenia Dziennikarzy.

Mamy nadzieję, że ułatwimy Państwu docieranie do rzetelnej informacji. Tutaj chcemy prezentować wielkość oraz problemy naszego Kościoła, zagadnienia społeczne, cywilizacyjne, publikacje członków Stowarzyszenia, stanowiska w ważnych kwestiach. Nie będziemy konkurować w informacjach bieżących z innymi portalami (niektóre z nich wskazujemy w odnośnikach), natomiast gorąco zapraszamy do lektury wszystkich tekstów - ich aktualność znacznie przekracza czas prezentacji na stronie głównej. Zachęcamy do korzystania z odnośników: "Publikacje" i "Polecane". Mamy nadzieję na stały rozwój strony dzięki aktywnej współpracy użytkowników. Z góry dziękujemy za materiały, uwagi, propozycje.
Prosimy kierować je na adres: lodz@katolickie.media.pl

Publikacje członków OŁ KSD

Na ojczystych szlakach. Jan Gać - WIŚLICA

Czy to aby nie Nida, która tuż przed ujściem do Wisły w okolicach Nowego Korczyna tworzy rozlewiska, bagna, szuwary i jeziorka, uformowała obronne z natury środowisko dla grodu w Wiślicy? Bo skąd wiślicki książę, nieznany nam z imienia, miałby tyle odwagi, siły i tupetu występować w obronie pogaństwa zagrożonego chrześcijaństwem, które w IX wieku pukało już do bram polskich ziem? Przed tą samowolą, że może się to dlań skończyć źle,  przestrzegał św. Metody, grecki misjonarz z Tesalonik, który z orędziem Ewangelii dotarł daleko na północ, aż na Morawy. Anonimowy autor Żywota św. Metodego tak to zanotował: Pogański książę, bardzo potężny, siedząc w Wiślech, urągał chrześcijanom i szkody im wyrządzał, najeżdżając ziemie Państwa Wielkomorawskiego. Posławszy więc do niego, kazał mu powiedzieć: dobrze byłoby, synu, abyś się dał ochrzcić na swojej ziemi, bo inaczej będziesz w niewolę wzięty i zmuszony przyjąć chrzest na ziemi cudzej. Wspomnisz moje słowo. Tak też się stało.

Na tej wzmiance urywa się w dokumentach pisanych przedpiastowski wątek dziejów Wiślicy. Na podstawie aluzji, że do tego doszło, można sądzić, iż jej pogański władca przyjął w końcu chrzest, ale pod przymusem, i to w obcej ziemi. Ale czy powrócił do siebie, do swej ojczyzny?  Archeolodzy nie poprzestali na lakonicznej wzmiance, lecz wiedzeni intuicją przystąpili do badania Wiślicy. I na niewielkim wzgórku odkryli w ziemi zarys prostokątnego budynku, zapewne palatium, a tuż obok przyziemia kaplicy na planie rotundy, wszystko to datowane na X-XI wiek. Co więcej, w pozostałościach po romańskim kościele św. Mikołaja, też z X wieku, natrafili na ulepioną z gliny i gipsu misę o dużej średnicy, która mogła być tylko chrzcielnicą. Czyżby u zarania polskiej państwowości istniało w Wiślicy baptysterium – jak chcą niektórzy – obrządku słowiańskiego, daleki ślad misji Metodego?

Jadąc od Nowego Korczyna, miejscami po groblach między jeziorkami, w pewnej chwili z podmokłych łąk wyłania się na horyzoncie sylwetka kościoła w otoczeniu garści skromnych, lecz schludnych domostw. To wiślicka kolegiata, przez Jana Pawła II podniesiona do godności bazyliki mniejszej. Bo jej się to należało – świadkowi chrześcijaństwa na ziemiach Polski południowej. Obecny kościół, dedykowany Narodzeniu Najświętszej Maryi Pannie, jest trzecim, który stoi na tym samym miejscu. Wzniósł go Kazimierz Wielki w akcie pokuty za utopienie w Wiśle księdza Marcina Baryczki za to, że ten odważny kapłan śmiał w imieniu krakowskiego biskupa Bodzenty wypominać królowi jego powtórny ożenek bez anulacji poprzedniego. Ksiądz Jan Długosz, który przez jakiś czas pomieszkiwał  przy kościele w zbudowanym przez siebie domu,  kazał umieścić nad bocznym wejściem do kolegiaty tablicę komemoratywną, upamiętniającą  królewską fundację. Na klęczkach, mając za plecami stojącego biskupa, król wręcza Matce Boskiej i trzymanemu na ręce Dzieciątku model kościoła. Pisany XV-wiecznym gotykiem tekst informuje o tym zdarzeniu sprzed stulecia. Podobnych świątyń ekspiacyjnych ten wielki skąd inąd monarcha wzniósł jeszcze kilka, w Sandomierzu, Szydłowie, Stopnicy, w Niepołomicach.

Fundamentów dwóch wcześniejszych kościołów należy szukać w podziemiach obecnego. Najstarszy został wzniesiony z fundacji Henryka Sandomierskiego, zapewne po jego powrocie z Ziemi Świętej w 1155 roku, dokąd trafił poniesiony entuzjazmem drugiej wyprawy krzyżowej. Siedząc na tronie w Sandomierzu, młody książę, szósty syn Bolesława Krzywoustego i Niemki, Salomei, wykazywał wtedy dużą aktywność w budowaniu kościołów. Oprócz tego w Wiślicy wzniósł w nieodległej Zagości kościół i szpital dla joannitów, rycerzy zakonnych dotąd w Polsce nieznanych, których poznał w Jerozolimie i sprowadził stamtąd na swoją ziemię. Co więcej, uposażył klasztory w Czerwińsku nad Wisłą i w Trzemesznie. Duch krzyżowca ciągle w nim trwał, niczym mnich nigdy się nie ożenił, wyprawił się nawet na pogańskich Prusów, jak trzeba się domyślać, w towarzystwie swoich zakonnych rycerzy. Wyprawa ta, prowadzona przez starszego brata, Bolesława Kędzierzawego,  zakończyła się tragicznie. Na skutek zdrady oddział wojów dał się wprowadzić w zasadzkę i tam został zmasakrowany. To najprawdopodobniej wtedy, w 1166 roku, zginął książę Henryk. Miał nieco ponad trzydzieści lat.

Czy to nie jego pochowano w podziemiach wiślickiej kolegiaty? Odkryto tam  gipsową płytę z rytym głęboko wizerunkiem trzech osób, brodatego mężczyzny w sile wieku, młodej kobiety i młodzieńca. Stoją oni z uniesionymi do góry rękoma w geście modlitewnym, dlatego w literaturze historycznej ta unikatowa płyta nosi nazwę płyty orantów. Choć wydaje się być fragmentem posadzki w krypcie, niektórzy przypisują jej rolę przykrycia grobowca. Ale tego pod nią nie odnaleziono, tak jak i nie ma zgody badaczy co do identyfikacji wyrytych na płycie osób. Bo mogą przedstawiać Kazimierza Sprawiedliwego z żoną i jednym z jego synów, bo to on po zmarłym tragicznie bracie odziedziczył ziemię wiślicką i dokończył budowy kościoła.

Ponieważ pierwszy kościół był zbyt mały - o jednej nawie - na jego miejscu sto lat później stanął większy, trzynawowy, poświęcony Trójcy Świętej. Ale dopiero Kazimierz Wielki wystawił na miejscu dwóch poprzednich bardziej okazały kościół, ten, który przetrwał do dziś, jakkolwiek wielokrotnie niszczony, najbardziej zaś w 1915 roku, kiedy został przez Austriaków zbombardowany, bo znalazł się na linii frontu. Ale odżył. I stoi na przekór wszelkim przeciwnościom dziejowym.

Kościół ten ma jeszcze jedną zagadkę: malowidła w prezbiterium wykonane w stylu bizantyńskim. Musiała w Polsce południowej działać jakaś grupa artystów z prawosławnego kręgu kulturowego, którzy w tym duchu kładli freski w wielu miejscach, w kaplicy zamkowej  w Lublinie, w katedrze sandomierskiej, tu w Wiślicy i w katedrze na Wawelu.






Copyright © 2017. All Rights Reserved.