Witamy serdecznie na stronie internetowej Oddziału Łódzkiego
Katolickiego Stowarzyszenia Dziennikarzy.

Mamy nadzieję, że ułatwimy Państwu docieranie do rzetelnej informacji. Tutaj chcemy prezentować wielkość oraz problemy naszego Kościoła, zagadnienia społeczne, cywilizacyjne, publikacje członków Stowarzyszenia, stanowiska w ważnych kwestiach. Nie będziemy konkurować w informacjach bieżących z innymi portalami (niektóre z nich wskazujemy w odnośnikach), natomiast gorąco zapraszamy do lektury wszystkich tekstów - ich aktualność znacznie przekracza czas prezentacji na stronie głównej. Zachęcamy do korzystania z odnośników: "Publikacje" i "Polecane". Mamy nadzieję na stały rozwój strony dzięki aktywnej współpracy użytkowników. Z góry dziękujemy za materiały, uwagi, propozycje.
Prosimy kierować je na adres: lodz@katolickie.media.pl

Publikacje członków OŁ KSD

Tomasz Bieszczad - Czyściec

Z życia wzięta humoresko-ponureska naszego kolegi.                                                                                                                             

Równo 18 lat temu, świtem bladym, siedziałem w moim Fiacie 125p na bazarze w Głuchowie i czekałem, żeby jakiś litościwy handlarz ze Śląska kupił ode mnie swetry. Jednak, choć ładne, w dobrej cenie i jakościowo niezłe – wyłożone na kocu, na masce auta – nie budziły entuzjazmu kupców.
Obok mnie stał producent rajstop z Bałut: – Patrz pan, nikt nie chce kupować? moich rajstop! – narzekał, miętoląc papierosa: – Żeby się? poratować?, biorę? na sprzedaż tajlandzkie z hurtowni. Gorsze od moich, ale idą, a moje nie. Dlaczego? – zapytał bezradnie.

– Bo pana są droższe – odparłem. Miałem ten sam kłopot: Rajstopy i swetry sprowadzane były wtedy do Polski bez cła, podczas gdy import surowców, służących do produkcji tych samych wyrobów w Polsce, obłożono podatkiem. Zdarza sią.

Szło nam nielekko. Dolar od roku trzymał kurs 9500 (starych) złotych za sztuką. Ceny i koszty życia (od masła po czynsz) rosły, jakby chciały nadrobią stracony czas i przegonią poziom cen na Zachodzie. Stabilne były tylko koszty pracy i bardzo wysokie oprocentowanie wkładów złotówkowych. Wystarczyło przywieźć z Zachodu walizką dolarów, zamienić na złote, włożyć na rok do banku i czekać. Po roku odbierało sią złote, zamieniało na dolary i wywoziło dwie walizki. Kto zawczasu miał informacje, ten sią bujał. My, producenci rajstop i swetrów, kombinowaliśmy jednak inaczej: Chcieliśmy położyć podwaliny pod polską klasą średnią. Ale szary dziewiarz nie ma szans w starciu z polityką makroekonomiczną, zwłaszcza gdy jest ona zorientowana na wywożenie walizek z dolarami. Trwał pierwszy skuteczny atak na polską walutą, kontynuowany później w mniej drastycznych formach i ostatnio znów tak twórczo rozwinięty. W mediach panowała euforia z powodu pełnych półek. świat zachwycał sią sukcesami „polskich reform”...
Pewnego dnia dowiedziałem sią od sąsiadów z targowiska, że nasz znajomy producent rajstop zbankrutował i podobno wyskoczył przez okno. Zdarza sią – jak pisał Vonnegut. Ja żyją, bo zacząłem pisać felietony.
Ciekawe, czy w atmosferze euforii ktoś policzył, ile łódzkich zakładów tekstylnych upadło, bo ich właściciele uwierzyli, że będą klasą średnią? Czy ktoś poświęcił choć fraszkę ich doli?
Ostatnio znaczna część polityków i mediów nawołuje: „Kupuj polskie!” (w USA – amerykańskie). Ale w sytuacji, gdy „pieniądz nie ma ojczyzny”, a „kapitał nie zna granic” – brzmi to jak pożegnalny pisk protekcjonisty. Więc może lepiej zastosować ostatni punkt instrukcji, jaką (podobno) dostawali kosmonauci z programu Apollo: „Jeśli w sytuacji kryzysowej, po wyczerpaniu poprzednich punktów, nadal nic nie działa i nie wiesz, co robią – nie rób nic...”  Wyluzuj.

Copyright © 2017. All Rights Reserved.